Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: trajt ,,Szary Orzeł" - cz.I  
Autor: trajt
Opublikowano: 2013/1/4
Przeczytano: 1105 raz(y)
Rozmiar 7.72 KB
2

(+3|-1)
 
Szary Orzeł spokojnie czekał na plaży, aż powróci doktor Jonasa.
Miał ponad 89 lat, co było już poważanym wiekiem wśród plemion Airów, a jeszcze nauczyło go cierpliwego czekania; takiej cechy wielu, nie tylko pobratymców, lecz także Ziemio-Marsjan, jemu zazdrościło. Tym razem nie musiał wcale czuwać – doktor przybył dosyć szybko, jak na kogoś, kto ledwie tydzień wcześniej przyleciał na Marsa. Cały tydzień. To wystarczało jemu na szybkie przystosowanie się do tutejszych pustynnych warunków.
,,Ziemianie są różni. - Pomyślał kojot – Jedni szybko pojmują wiedzę, inni potrzebują do tego całego życia''
Kiedy tylko bokser zajął miejsce Indianin zepchnął łódź do rzeki. Jego łódź, jak każda inna w tych stronach, miała wymalowane barwy plemion północy: granat oraz czerń. Była wprawdzie mała, za to mogła dobrze sobie dawać radę na pobliskich wodach śród-rzecznych. A o tej porze wczesnego lata, czapy polarnego, jak mawiają tutejsi, upuszczają sobie starej krwi, dając powiew życia po nadejściu ciepłych dni. Wtedy podobnie rzeki stają się trudniejsze dla tratw i statków – nie z powodu głębokości, ale z nadmiaru prądów.
- Dobrze wiosłujesz – stwierdził Jonas – pomimo takiego wieku.
- Nie wiek jest ważny, ale doświadczenie – odpowiedział Szary Orzeł, sterując uważnie, chcąc ominąć podwodne skały. - Nawet młodzik by potrafił, gdyby trenował tyle ile ja.
- Za ile dotrzemy do miasteczka?
- Za pięć, może dziesięć minut... O ile nie porwie nas prąd.
- Jeśli ty trzymasz ster to nic złego nam się nie stanie – odparł z uśmiechem bokser. Dlatego doktor najął akurat tego wioślarza? Gdy przyjechał na przystań łodzi proponowano jemu innych - młodszych, silniejszych; ale on wolał wynająć tego starego kojota. Zapewne doświadczenie, a także znajomość tych okolic, pozwoliły podjąć doktorowi właściwego wyboru, który okazał się najtrafniejszy. Gawędziarski charakter przewodnika pozwolił znosić tutejsze niedogodności, bowiem doktor jeszcze nie przywykł do Marsa. Nie zamierzał wydobywać na zewnątrz rozległy wachlarz skarg i zażaleń, jakich do tego czasu doznał od czerwonego globu. Doktor bowiem, jako inteligent z dyplomem farmacji zielarskiej, nie mógł obrazić obyć krajowca, bez którego zbieranie okazów tutejszych ziół stałoby się trudnym zadaniem.
- Ufff – Orzeł otarł czoło, patrząc za siebie. Kilka wystających skał i mały wir wodny ,,żegnały ich” .- najgorsze już za nami.
- Teraz będzie z górki?
- Tak, teraz możemy spokojnie porozmawiać. Oczywiście, jeśli pan chce.
- Właściwie, Szary Orle, to ile ty masz lat? - Jonas odpiął plecak, zabezpieczony nim wpadli w prąd. Dokładnie w nim pogmerał, szukając paru drobiazgów.
- Według czasu pańskiego, ziemskiego, mam około 89 lat, co w mym plemieniu jest szacownym wiekiem. Ale wedle rachuby księżyców mam jakieś 59.
- Szmat czasu przeżyłeś.
- Zbyt wiele, panie doktorze, zbyt wiele. - Lekko poruszał wiosłem. Oszczędzał siły. Dobry postój leżał jeszcze zbyt daleko; pomimo że najniezbędniejsza część została wcześniej pokonana, to należało zachować nieco energii. - Widzi pan, ja chciałbym całe swoje życie zapomnieć.
- Brałeś udział w wojnie, co ? - Bokser wyjął nieco sucharów. Chciał poczęstować kojota, jednak ten grzecznie odmówił, mówiąc, iż wojny, jakie przeżył, nauczyły jego jak przetrwać o niemalże pustym żołądku. Usłyszawszy takie wspomnienie doktor doznał lekkiego wstrząsu, że ktoś tak stary potrafi przetrwać o suchym pysku dość długi czas.
- Walczyłem od szesnastego roku życia – powiedział kojot. - Miałem krótki ostrzyżone, czarne włosy oraz własny nóż, który podarował mi ojciec. Tak oskalpowałem pierwszego wroga – zademonstrował przed bokserem sposób skalpowania od tyłu. - Miał nie więcej lat niż ja sam. Miałem go tylko oskalpować, bo zwyciężyłem go w zapasach. Ale los potrafi być okrutny. Doznał szoku i zmarł jak miałem odebrać trofeum.
- Ciekawe, ciekawe – Jonas obrał ramię o burtę. - Coś to zmieniło?
- Nie, ale musiałem jeszcze pokonać jego brata, wodza plemiennego. Tak stanowiło prawo. Ten miał dopiero krzepę.
- Podnosił bardzo ciężkie przedmioty, prawda?
- Wręcz przeciwnie, każdy ciężar stawiał mu nie lada wyzywanie. Był po prostu łasy na kobiety... A taka cecha nie przystoi wojownikowi. Nawet jego ojciec cieszył się z jego porażki. Powiedział potem, że to dla niego nauczka, którą powinien zapamiętać.
- Czyli naprawdę miłość ojcowska umie motywować do nauki. - Szemrał doktor pod nosem. - Jego skalp także zabrałeś?
- Nie, sam ukradł komuś swoje włosy. Takie jest życie... Kradniesz komuś włosy i tobie ktoś ukradnie. Gorzej byłoby tylko wtedy, kiedy ucinają tobie ogon. Ale tak czynimy tylko w ostateczności, żeby upokorzyć przeciwnika.
- Ciekawa metafora życia. Choć o włosach, to jednak ciekawa.
W dole rzeki kojot odłożył wiosło. Prąd sam niósł ich w odpowiednie miejsce i wiosło stawało się chwilowo bezużyteczne. Szary Orzeł zdjął płócienną koszule, utkaną z traw, pokazując muskularne, acz nieco kościstego, pokrytego bliznami.
Każda była kolejno pokazywana i tłumaczona.
- Tą – kojot pokazał zabliźnione cięcie na plecach – dostałem w walce z plemieniem Hairików. Jeden zaszedł mnie od tyłu i nim odwróciłem wzrok machnął sztyletem.
- A ta? - Bokser wskazał lekko oberwany czubek prawego ucha, .
- Pamiątka sprzed dwudziestu lat. Moja ostatnia wojna. Najazd Reptalian.
- Ziemia wtedy też stanęła w ogniu – dodał Jonas. - Prawie miliard zabitych.
- Wy mieliście przyjemniej uzbrojenie podobne do jaszczurów. My nie mieliśmy niczego, tylko parę karabinów, ckm-ów oraz działek, kupionych za grosze. - Tutaj kojot nieco posmutniał. - To nie wystarczało. Prawie wszyscy moi bliscy poginęli; brat, syn, wnuki...
- Smutek i historia zawsze kiedyś przeminą...
- Smutek i historię należy pielęgnować – warknął Orzeł rozgniewany zdaniem boksera, powiedział to jednak tak, aby nie dać upust gniewowi – albowiem obie rzeczy przypominają nam o przodkach, bliskich i innych, jakich możemy spotkać pod koniec życia. Wy, Ziemianie, to zatraciliście i jeszcze chcecie, byśmy sami to zatracili.
Kłótnia nie leżała w duchu doktora, więc nie podjął rękawicy rzuconej przez Indianina. Wolał wystawić pysk, aby złapać trochę światła. Położył się z tyłu - pusty zastępczy worek, zabrana na okazy, posłużył mu za legowisko Tymczasem kojot sam usiadł koło wiosła. Zmoczył nieco koszulę w wodzie rzeki i przewiesił przez dziób, żeby wyschła. Powiedział coś do doktora, ale widząc, że ten śpi, nie zamierzał go budzić. Zza wzgórz nadleciały klucze kolibrów.
- Niedługo nadejdzie noc – powiedział do siebie kojot, wyjmując małą harmonijkę. Kupił ją pół roku temu, w miasteczku, dla zabicia czasu. Taki niewielki grzeszek wobec cnoty cierpliwości. Czasami takie rzeczy się zdarzają. Zaczął grać, trzymając jedną dłonią instrument, a drugą sterując wiosłem. Wpierw cicho, potem łagodnie, aż uznał nutę za dobrą. Grał, pomimo głośnego chrapania boksera. Muzyka była jego niecodziennym towarzyszem następnego odcinka drogi. Unosiła się nad lustrem wody, wskazując znany mu kierunek.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Anonim
0
(+0|-0)
Opowiadania: ,,Szary Orzeł" - cz.I
Wysłano: 4.01.2013 17:11
Znalazłem kilka błędów, które wyglądały jak efekt poprawiania tekstu, bez sprawdzenia czy wszystkie słowa w zdaniu na pewno do siebie pasują na przykład:
Cytat:
Gdy przyjechał na przystań łodzi proponowano jemu innych - młodszych, silniejszych; ale on wolał wynająć tego starego kojota. Zapewne doświadczenie, a także znajomość tych okolic, pozwoliły podjąć doktorowi właściwego wyboru, który okazał się najtrafniejszy.


Nie mam pojęcia czy to celowy zabieg, ale nie powinno się czasem mówić "mu" a nie "jemu" (na przykład w fragmencie przytoczonym wyżej)?

Co do samego opowiadania, uniwersum może okazać się bombowe więc z chęcią poczytam więcej. Lubię klimaty nie będące science fiction a zawierające w sobie takie elementy jak podróże kosmiczne (o ile Mars i Ziemia rzeczywiście są planetami w tym świecie).

1
(+1|-0)
Opowiadania: ,,Szary Orzeł" - cz.I
Wysłano: 4.01.2013 21:40
husky / wilk
Anthro
Miło, że ci się podoba. Co do tego błędu, to jest to mój celowy zabieg w stosunku do tekstu. Masz rację w stosunku do miejsca akcji. Jest nim Mars. Uznałem, że lepiej opisać Czerwoną Planetę z jej powierzchni - mam nawet kilka opowiadań i mam nadzieje, że się spodobają - niż z orbity.