Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: trajt - Blue Kitty - cz.III  
Autor: trajt
Opublikowano: 2014/6/28
Przeczytano: 1002 raz(y)
Rozmiar 12.24 KB
1

(+1|-0)
 
Przypuszczał, że był to ostatni pocałunek. Miał rację. Obudził się. Po śnie poczuł w pokoju dziwnie przygnębiającą samotność. ,,Gdzie wszystkich wcięło?”. Właściwie nie wiedział, czemu zadał tak głupie pytanie. Przecież nie był sam. Obok, na tapczanie pokrytym tandetnym kocem w kratkę, chrapał Ernest. Pragnął innego towarzystwa.

,,Czy to był sen?- Spojrzał na chrapiącego.- Ty przynajmniej wiesz swoje.-Szop chrapnął – Tak. Masz racje. Sen nie może być tak pięknie prawdziwy. Dlatego właśnie jest snem, bo jest nieprawdziwy”.

Mieszkali całą czwórką nad Blue Kitty, w dwupiętrowym domie, na pierwszym piętrze, w nędznym mieszkaniu, w zimnie przenikającym ściany. Nie mogli narzekać. Pan Vladek dobrodusznie uciął im czynsz do zera, z czego z wypłaty pobierał należyty procent od mieszkania i darmowych napojów. Do tego zajmował wannę w ich łazience na pędzenie bimbru, co Ernest często skrycie wykorzystywał do brania kąpieli. Ostry zakaz ze strony żubra nic nie dawał.

Cały ten luksus przeżywali na dwóch składanych łóżkach Jay'a i Douglasa i tapczanie, który zwykle zajmował szop. Przynajmniej nie wylądowali na bruku. Bart, wiadomo, znikał bez słowa. Osła nie zdziwiło jego nagłe przyjście.

- To co, koledzy? Próba? - zapytał, po czym zmienił ton na bardziej poważny.- Gdzie Douglas?
- Poszedł za taką.... – No wiesz… Za tą wilczką. Była wczoraj wieczorem… Poszedł za nią.
- Świetne – rzekł terier.- Po prostu świetnie. Młody pokazuje, że ma jaja i jednocześnie robi jaja z nas samych.

Ernest chrapnął na kanapie.
- Budzimy go?

- Mi tam bez różnicy – odparł Jay. Nasypał nieco tytoniu na kawałek bibuły, zwinął ją i zapalił. Puścił ze dwa kółka z dymu. - A tobie?
- W sumie mi też.
- A gdzie byłeś całą noc? Martwiliśmy się o ciebie.
- Kiepska ironia. Musiałem załatwić jedną sprawę na mieście. Wiesz, osobiste rzeczy w mieście. Zagadasz się i czas ci ucieka.
Szop zbudził się. Ziewnął. Widocznie spał półsnem. Nieprzytomnymi oczami spojrzał na Barta i spytał:
- A jakie to niby sprawy miałeś w nocy?
- Nie interesuj się.- Musnął go kapeluszem po uszach.- Miałem sprawy do załatwienia i tyle.
- Nie kłóćcie się – powiedział Jay.- Która to godzina? Dwunasta?
- Kurde – Ernest usiadł na kanapie - to rzeczywiście niezła pora. Która była jak poszliśmy spać?
Osioł usiadł obok.
- Nie pamiętam. Pamiętam tylko wnoszenie ciebie na plecach.
- Aż tyle pamiętasz?!
- Ernest, takiego ciężaru się nie zapomina.
- Jay, ja nic nie pamiętam! Naprawdę!
- Mów tak dalej, a sam w to uwierzysz – burknął terier. Czuł odór alkoholu bijący od szopa.- Cholera jasna, coście tutaj robili?

Szop otworzył szerzej oczy.

- Nie pamiętam. Wlazłem chyba do wanny, pełnej po brzegi bimbrem pana Vladka. A że chciało mi się spać, wyszedłem z niej.
- Bolesna prawda – wtrącił osioł.
- Oboje nadajecie się do kabaretu.- Bart stanął przed lusterkiem wiszącym obok drzwi od łazienki.

Wziął leżącą na stoliku brzytwę i zaczął ostrożnie wyrównywać wąsy. Prawie uciął ucho, gdy do mieszkania wpadł niespodziewanie Douglas. Jaguar, cały w skowronkach, z wyrazem idiotycznego szczęścia wypisanym na twarzy, zamachnął drzwiami uderzając klamką o psa.

http://www.youtube.com/watch?v=4Jyg0qC9uyo

- Nie zgadniecie, co mi się przytrafiło – zaczął.- No zgadujcie?! Zgadniecie?!
- Nie mamy nastroju do zagadek – powiedział Bart.- Lepiej opowiadaj od razu.
Jaguar przeciągnął się i usiadł na kanapie.
- To była szalona noc. Wiecie, że... wczoraj była taka...
- Wiemy o którą ci chodzi - powiedział Jay.- Lepiej przejdź do momentu wyjścia z Blue Kitty. Zostawiłeś kumpli dla dziewczyny, musisz odpokutować.
- Wyszedłem i zacząłem się rozglądać za tą wilczka. Pamiętałem, że pytała pana Vladka o hotel Europa. Wsiadam do tramwaju i kupuje bilet. Pojechałem byle jakim tramwajem, byle dojechać. Wybrałem dobry numer. Wysiadłem parę metrów od hotelu. Elegancki, sześciopiętrowy budynek. Wejść czy nie wejść, pomyślałem. Bo co innego miałbym zrobić? Na ślepo i bez planu I wtedy dojrzałem szarołuskiego smoka z Nevady.
- Skąd wiesz, że był z Nevady?- przerwał mu Bart. Do usłyszenia o szarosłuskim smoku opowieść Douglasa puszczał mimochodem.
- Bo mi powiedział. Stał pod latarnią w ciemnym prochowcu i w kapeluszu i czekał na coś.
- Może na ciebie? – dopowiedział żartobliwie Jay.
- Chyba. Podszedłem do niego. Zauważył mnie i zapytał, czy mam ogień, bo jak głupi czeka cały dzień i chciał zapalić dla uspokojenia. Odpowiedziałem, że mi przykro, ale nie mam. Powiedział: ,,Trudno. Dam se jakoś radę”. Wyjął z kieszeni płaszcza cygaro. Zapytał, czy nie chciałbym, dodając, że kubańskie.

- Cholera!- Ernest ożywił się.- Miał kubańskie cygara?!
Jay go zbeształ, uderzając leciusieńko po głowie.
- Nie przerywaj. Niech opowiada dalej.
- Przecież mówiłem. I jak je wyciągnął, chuchnął z nosa płomyczkiem.
- Co było dalej?- zapytał Bart.
- Zapalił. Jak palił, zapytałem grzecznie o tą dziewczynę, co była wieczorem u nas. No wiecie, ta wilczyca z kwiatem we włosach.
- Nie pamiętam – powiedział szop.- Anita uśpiła moją czujność.- Na sam dźwięk imienia szczurzyczki wybuchnął płaczem.- Anita! Anita, dlaczego mnie zostawiłaś samego w środku nocy?!
- Ryczysz jak baba – syknął mu do ucha terier.- Ona zawszę usypia twoją czujność. Podobnie z ajerkoniakiem pana Vladka.

Szop przybrał wojowniczą postawę. Łzy ustąpiły miejsca zaciśniętym pięściom.

- Przymknij się, Bart!- wstał.- Nie pozwolę obrażać mojej ukochanej!
Gdyby nie interwencja Jaya, z pewnością doszłoby do rękoczynów przy pomocy brzytwy. Terier już unosił ostrze, kiedy szarawa dłoń zatrzymała je tuż obok gardła szopa.
- Dajcie młodemu mówić.
Bart cicho zawarczał.
- Jay – powiedział - ja do ciebie nic nie mam, więc lepiej się odsuń.
- To dlaczego pierwszy zacząłeś?
Terier naburmuszył się i umilkł. Waleczność Ernesta także zniknęła. Zastąpiły ją na powrót łzy.
- Odpowiedział, że owszem, że widział – ciągnął Douglas.- Wskazał mi nawet okno. Szóste piętro. Strasznie wysoko.
- Jeden moment – wtrącił Jay.– Jakim cudem wiedział, o które okno chodzi?
Jaguar nie usłyszał. Ernest za wszelką cenę chciał zaspokoić ciekawość. Jęczał płaczliwie o dalszy ciąg i osioł nie mógł nic powiedzieć. Spróbował po chwili z innym pytaniem.
- I jak się tam dostałeś?- spytał.- Do hotelu przecież nikogo nieupoważnionego nie wpuszczą.
- Powiedziałem mu to samo. On: ,, Spokojnie, wejście się znajdzie”. Zdjął płaszcz. Zmroziło mnie , bo pod nim ukrywał parę skrzydeł.
- Bzdury – powiedział Bart chwytając za klamkę.- W Stanach żyje niewiele gadów, ale żeby jeszcze ze skrzydłami?

- Ale miał skrzydła! Ze zdumienia otworzyłem gębę. Wzleciał, jakby nic, i podniósł mnie za ręce. Nim się obejrzałem, byłem na balkonie.- Słuchając opowieści Douglasa, Jay i Ernest nie zwrócili uwagi na wyjście Barta. – Wylądowałem i podziękowałem. Smok życzył mi powodzenia i odleciał. Wtedy zaczęła się prawdziwa zabawa. Jak tam wejść? Drzwi pewnie zamknięte. Nie będę taranował, jeszcze bym narobił rabanu i pobudził wszystkich. Długo się zastanawiałem, zanim oparłem łokieć o klamkę. Prawie wpadłem do środka. A tam ciemno. Aha, i był problem. Skąd niby miałem wiedzieć, czy to był właściwy pokój.

- To był jej pokój?- Jay wyrzucił niedopałek do kosza.
- I co było dalej? Co było dalej?! – Szop wytrzeszczał łzawe oczy. Opowieść całkowicie go pochłonęła. Dosyć się nasłuchał opowieści Jay'a z Nowego Jorku. Osioł nigdy nie kończył. A opowieść jaguara była niesamowita. Choć na chwile zapomniał o łzach. Patrzył na niego wzrokiem dziecka spragnionego słodyczy.
- Szukając włącznika, zacząłem obmacywać ściany. I oberwałem po głowie.
- Wlazłeś do nie tego mieszkania?- Osioł zapalił następnego papierosa.
- To było to mieszkanie. Spojrzałem w górę, dostałem lekko i nic mi się nie stało, i zobaczyłem kto mnie trzasnął. A to była ona, ta wilczka z wieczoru. Mrrrr… ta przezroczysta koszula nocna… Mówię wam, chłopaki… Było na co popatrzeć! Istna córa nocy i Koryntu.
- I co było dalej?! I co było dalej?!- dopytywał się Ernest, ocierając mokre od smutku oczy.

- Leżę i wpatruje się w nią. Przypominam, koszula była przezroczysta. Ona zrażona mówi: ,,Nie lubię nieproszonych gości w nocy. Ojciec śpi obok. Masz stąd wyjść, ale na palcach. A spróbuj zaglądać pod ubranie, to popamiętasz !”. ,,A ja nie chce wychodzisz - mówię – Ja chce z tobą być”. Powiedziała, że tego za wiele i pogroziła, że zacznie krzyczeć. Zacząłem grać na zwłokę. ,,To czemu mnie zaprosiłaś?”. ,,Nikogo nie zapraszałam! Zwłaszcza kogoś takiego jak ty!”. ,,To dlaczego patrzyłaś na mnie z uwagą?”. ,,Nie wiem. Spodobała mi się twoja gra”. Łapałem jej słowa na pół gwizdka, no bo wiecie – wyszczerzył uśmieszek – było na co popatrzeć. ,,Naprawdę ci się podobała?”.

- Niby w czym ta rozmowa miała pomóc?- spytał Jay.
- Zawołałaby inaczej smoka, smok by przyleciał i by mnie wywalił.- wyjaśnił jaguar.- Teraz najlepsze. Ona już nabiera wdechu do krzyku, a ja jednym susem wstałem i, żeby ją uciszyć, zacząłem ją namiętnie całować.
- Jakie to romantyczne!– zawył szop i zapłakał w rękaw osła.
- Wypłacz się, Ernest, wypłacz. – Poklepał przyjaciela po głowie.- Miał przeżycie z Anitą i z Giussepe – powiedział do jaguara.
- Opowiadać dalej?

- Opowiadaj.- Pogłaskał płaczącego szopa po głowie.- Ernest się uspokoi i wypłacze do końca.
- Nie wiem, ile byliśmy związani pocałunkiem. Czy z godzinę, czy z dwie. Nie wiem. Ona sama, że tak powiem, do niego przywykła. Nie robiła zastrzeżeń. Obydwoje zdjęliśmy nasze ubrania i położyliśmy się do łóżku.- Tu Douglas powiedział półgłosem: - Mówię wam, to była noc pełna wrażeń. Od przyjazdu do Chicago nie przeżyłem takiej nocy.

- Jakie to romantyczne!-wrzasnął płaczliwie Ernest, po czym wysmarkał się w rękaw osła. Jay cierpliwie to zniósł.
- Budzik na nocnym stoliku wskazywał okolice ósmej rano. Szczerze, nie byłem pewny. Tyle się namęczyłem w nocy, he, he, he, że niczego nie byłem pewny. Wstałem i popatrzyłem na nią. Słodki Jezu, żebyście widzieli te ciało… Lepszego sam Bóg nie umiał by powtórnie stworzyć. Jej ogon falował w powietrzu. Rany, żebyście widzieli te ruchy.
- A pozostałe kształty?
- Nieziemskie. Powtórzę – było na co popatrzeć!
- Kobieta jak kobieta – Jay wzruszył ramionami.- Każda dla każdego jest inna.
- Pewne, ale ona była dla mnie piękniejsza od Blue Kitty. I mówię to całkiem szczerze.
Osłowi przyszła myśl, żeby opowiedzieć o dzisiejszym śnie. Odstąpił od tego. Jeszcze by o nim źle pomyśleli.
- Obudziła się?
- Nie spała, chociaż oczy miała zamknięte. Była równie szczęśliwa. Powiedziała: ,,Gdybyś był ostatnim kocurem w Chicago, to wcześniej, bym ci dała w twarz, ale teraz, kiedy poznałam ciebie lepiej, nie musze tego robić”. Odpowiedziałem, że miło mi to słyszeć i spytałem, czy znów przyjdzie wieczorem.
- Zgodziła się?

Wręczył osłowi wizytówkę. Tektura zadrukowana grubymi literami. Włosko brzmiące nazwisko nic mu nie mówiło. Przeczytał napis po drugiej stronie zapisany czerwoną szminką. Wiedział co oznaczał.
Jaguar rozejrzał się po pokoju.
- Barta znowu wcięło?
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.