Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Mycha: W dół [18+]  
Autor: Mycha
Opublikowano: 2016/3/10
Przeczytano: 1029 raz(y)
Rozmiar 13.53 KB
1

(+1|-0)
 
W dół


____Każdy rok, jaki stawiała na metalowych stopniach, odbijał się echem po wnętrzu klatki schodowej. Była już niedaleko, jeszcze tylko trzy zakrętu i szczyt. Pełne kurzu powietrze śmierdziało stęchłą mieszanką, starych smarów, butwiejącego okablowania, wszechobecnej pożerającej blaszane ściany rdzy i ptasiego guana. Drażniło i dusiło, sprawiając że każdy kolejny krok był trudniejszy. Ale było już blisko. Jeszcze dwa zakręty i będzie na szczycie. Jeszcze jeden.

____Przyśpieszyła kroku na ostatniej prostej, płosząc przy tym stadko gołębi śpiących na kratownicach podtrzymujących blaszany dach. Stanęła przed starymi metalowymi drzwiami. –Oby były otwarte.- Szepnęła do siebie wyłączając latarkę w telefonie. Wzięła głęboki oddech i pchnęła skrzydło. Ruszyło niemal bez oporu, bez żadnego zgrzytu ani jęknięcia metalu.

____W drzwiach wyjścia na dach centralnego budynku potężnego elewatora pojawiła się młoda zgrabna dziewczyna. Niepewnie postąpiła pierwszy krok na zalany srebrzystym blaskiem księżyca dach. Ubrana była ciemną bluzę z kapturem, płócienne niemal czarne spodnie, i adidasy.

____Rozejrzała się po dachu który był zastawiony wylotami szybów wentylacyjnych i wiatami wypełnionymi niegdyś pompami powietrza. Przeszył ją niemiły dreszcz gdy lekki powiew wiatru zawył pomiędzy rdzewiejącymi konstrukcjami. Zacisnęła pięści i dziarsko ruszyła ku krawędzi budynku.

____Co kilka kroków wpadała w małe kałuże brudnej wody, która zbierała się w nierównościach papy. Nie zwracała na to uwagi, z każdym krokiem była bliżej gzymsu okalającego dach. W jednej czwartej drogi zwolniła. Za gzymsem rozpościerał się niczym nie zmącony widok na wielkie miasto, z którego serca w niebo biła potężna łuna światła. Migocząca mozaika różnobarwnych iskier hipnotyzowała. Z pomiędzy plątaniny nitek ulicznych latarni, sznurów samochodowych reflektorów i mrugających neonów w niebo strzelały rozświetlone szpice wielkich wieżowców pulsujących na swych podświetlanych koronach czerwonymi lampkami.

____Niepewnym krokiem stanęła na gzymsie nie odrywając wzroku od miasta i jego świateł, które zdawały się być w ciągłym ruchu tańcząc przed jej oczami. Kolejny powiew wiatru wdarł się do jej oczu które natychmiast zaczęły łzawić zlewając skry miejskiego światła w jedną całość. Otarła łzy i spojrzała w dół.

____Pod nią rozciągała się ciemna przepaść. Po pięknie nocnego miasta mrok ziejący pod stopami wdarł się do jej głowy i pleców przeszywającym zimnym dreszczem. Znów zacisnęła powieki z pod których popłynęły łzy. Szybko odarła je dłońmi, pociągnęła nosem i gwałtownie strzepnęła ręce.

____-Nie boję się, nie boje się.- Powiedziała znów patrząc prosto w mrok i znów z jej oczu popłynęły łzy. Zamknęła powieki i uniosła głowę pozwalając im spływać po policzkach. Każdy jej oddech stawał się coraz szybszy i płytszy. Rozłożyła ręce i jeszcze raz pociągając mokrym nosem, otworzył oczy aby spojrzeć na miasto. –Nie boje się…- szepnęła drżącymi ustami opuszczając wzrok i pochylając się do przodu.

____-Wysoko, co nie?

____Gwałtownie wygięła swoje ciało do tyłu tracąc równowagę. Postąpiła krok wstecz szukając oparcia, ale znalazła je później niż się tego spodziewała. Walcząc o utrzymanie się na nogach postąpiła jeszcze kilka kroków wzdłuż gzymsu oddalając się od głosu. W ostatniej chwili z głuchym hukiem uderzyła plecami w szyb wentylacyjny, który poniósł ten dźwięk w głąb budynku.

____Przez załzawione oczy nie widziała go. Prawą ręką próbowała coś wyszarpać z kieszeni bluzy, lewą ocierała oczy. Gdy z nów podniosła wzrok widziała już wszystko wyraźnie.

____Siedział oparty o zagiętą ścianę szybu wpatrując się w miasto. Przed nim na statywie ustawiony był aparat fotograficzny. Oszołomiona przez dłuższą chwilę patrzyła na jego sylwetkę.

____-Co ty tutaj robisz. –Wybełkotała w końcu, celując w niego pojemnikiem.-

____-A tak sobie siedzę. –Odpowiedział spokojnie.-

____-A… akurat.

____-Właściwie czekam tu na ciebie.

____-Co…? Nie podchodź mam gaz!

____Obrócił głowę w jej stronę, na ustach malował się litościwy uśmieszek.

____-Producent nie zaleca stosowania gazu pod wiatr. Sprawdź, na pewno jest napisane na etykiecie.

____-Nie bądź taki mądry! Czego tu szukasz!

____Obrócił się w jej stronę. Chciała się cofnąć ale jedynie oparła się plecami o ścianę szybu.

____-Szukam tego co ty. –Kontynuował spokojnym, ciepłym głosem.- I ciebie. Cate jak mniemam?

____-Skąd…! Skąd ty mnie znasz?

____-Z Internetów. Widzisz każdy ma jakieś hobby, ja śledzę różne osoby. –Wstał.-

____-Mówię ci nie zbliżaj się, mam gaz! Kim ty jesteś!

____-Dziwne dążenie do samoobrony u kogoś kto chciał się rzucić z dachu. –Podszedł do miejsca w którym wcześniej stała na gzymsie.- Znamy się Cate. Napisałaś pod zdjęciem mojego autorstwa, cytuję „Pragnę tam być, zapamiętać ten widok, i odejść na zawsze”. –Stanął na krawędzi dachu.-

____-Niece? To ty robiłeś te zdjęcia? –Opuściła pojemnik z gazem.- Skąd wiedziałeś…

____-Tak ja. Chodź. –Wyciągnął rękę w jej stronę.- Możemy zrobić to razem.

____Patrzyła na niego zaskoczona i zdumiona przed dobre kilka chwil nie mogąc znaleźć żadnych słów. W końcu podeszła do niego i ujęła dłoń, którą pomógł jej stanąć na gzymsie.

____-Czy twój powód naprawdę jest tak ważny? –Spytał spokojnie, wpatrując się w mrok pod nimi.-

____-I tak nie zrozumiesz. –Burknęła.-

____-A może jednak. Myślisz że on jest tego wat?

____-Ty nic nie rozumiesz! –Krzyknęła cofając się z gzymsu w stronę szybu.- Ja go kochałam, był dla mnie wszystkim i… -Głos się załamał.- Moje życie bez niego nie ma sensu. Nigdy tego nie zrozumiesz! –Łkała-

____-Masz rację, nigdy tego nie zrozumiem. –Zszedł z powrotem na dach.- Ale myślę że mój powód jest ważniejszy. –Mówił niezmiennym tonem głosu.-

____-Tak! A niby jaki to! Co ty możesz wiedzieć o miłości! Skąd ty w ogóle o tym wiesz!

____-Z Internetu. Z portali społecznościowych. Myślisz, że jak się zabijesz to go coś obejdzie? Chcesz poznać mój powód?

____-Nic nie rozumiesz, ale mów czemu ty chcesz skakać! Straciłeś pracę, przegrałeś pieniądze w kasynie, żona cię zdradza! Hemmm! –Rzuciła wyzywająco.-

____W jego oczach błysnęło coś co nie pozwalało jej wykonać żadnego ruchu i mroziło krew w żyłach. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnął małą białą kopertę. Postąpił krok na przód i podał jej ją, po czym wrócił i stanął przy gzymsie patrząc w stronę miasta.

____Otworzyła kopertę. W środku znajdował się plik zdjęć. Wyjęła z kieszeni swój telefon i zaczęła je oglądać pomagając sobie światłem jakie dawał ekranik urządzenia. Na pierwszym zdjęciu był on i jakaś kobieta. Na kolejnym znów znajdowali się razem z rozpromienionymi minami krojąc tort weselny. Następne było z wakacji nad morzem i ta roześmiana kobieta chlapiąca wodą w stronę obiektywu. Kolejne zdjęcie przy choince z kubkami gorącego napoju. Na nim kobieta miała tak jak by większy brzuch. Na kolejnym pozowała z przebiśniegiem przyłożonym do policzka i słodkim uśmiechem, drugą ręką trzymając się za brzuszek w zaawansowanej ciąży.

____Na kolejnym zdjęciu była plątanina porozrywanego metalu i strzępów materiału. Dopiero po chwili zrozumiała że ogląda wrak samochodu. Kolejne ukazywało zmiażdżony pojazd wbity pomiędzy drzewo, a dostawczego busa. Na ostatnim zdjęciu był świeży grób obłożony ze wszystkich stron wieńcami, a na tablicy widniało imię Orla.

____Zdjęcia wysunęły się jej z drżących dłoni rozsypując po dachu. Z oczu pociekły jej dwa strumyczki łez. Bezwiednie zaczęła się cofać próbując wydusić z siebie coś więcej poza nieskładnym jękiem. Zatrzymał ją dopiero ściana szybu wentylacyjnego.

____Stał na gzymsie z rozłożonymi rękoma i zamkniętymi oczami. Blask księżyca odbijał się w łzie która spływała po jego pliczku.

____-Ja… -Jęknęła ledwie słyszalnym połamanym głosem.- Ja naprawdę nie wiedziałam.

____-Była w ósmym miesiącu. –Jego głos był pusty.- Mieliśmy dać jej na imię Erin. Pijany kierowca nie opanował samochodu na zakręcie. Miał bardzo ciężki ładunek. Były całym moim światem. –Zamilkł na kilka chwil.- Nadal uważasz że twój powód jest ważniejszy.

____-Ja nie chciałam… To było w złości. Nie chciałam jej obrazić… -Załkała-

____-Jeżeli nadal chcesz, chodź.

____Wyciągnął w jej stronę dłoń. Niepewnym krokiem podeszła do niego i podała mu swoją. Stali obok siebie wpatrując się w mrok pod nimi.

____-Chcesz? –Spytał.- Chcesz skoczyć w mrok?

____-Nie wiem.

____-Spójrz przed siebie.

____Podniosła wzrok na mieniące się blaskiem miasto.

____-Jest piękne. Gdy na nie patrzę czuję że jest o krok. Że tam jest moje szczęście, o jeden krok.

____-Nadal uważasz, że masz ważniejszy powód?

____-Nie.

____-Wiesz czy chcesz zrobić ten krok?

____-Wiem.

____-Ja też.
Wciąż trzymając jej dłoń cofnął się schodząc na dach. Spojrzała na niego zaskoczona.

____-Są dwie drogi do szczęścia. Ja wybiorę tą dłuższą. –Gestem głowy wskazał drzwi klatki schodowej.-

____-Dlaczego?

____-Bo czasem to co mamy na wyciągnięcie ręki okazuje się tylko ułudą, a na szczęście trzeba ciężko pracować. Chcesz pójść ze mną?

____-Gdzie?

____-Tam –Wskazał miasto.-

____-Po co tamtędy, kiedy moje szczęście jest o krok? Co niby mielibyśmy tam robić?

____-Nie wiem. Płakać, śmiać, kląć, bić, tulić, jeść, pić, chlać, siedzieć, biegać, tańczyć, krzyczeć, wyć, milczeć, kochać, nienawidzić, całować, pieścić, spać, być. Czego tylko zapragniesz. –Puścił jej dłoń.-

____Patrzyła w mrok pod jej stopami który wciąż przeszywał ją zimnym dreszczem. Zamknęła oczy unosząc głowę. Znów je otworzyła. Miasto było piękne, lśniąc jak diament na tle mroku, będąc nocnym słońcem przy którym nikły gwiazdy. Rozłożyła dłonie i znów zamknęła powieki z pod których popłynęły łzy.

____-Ja pragnę tylko znów być szczęśliwa.

____Powiew wiatru porwał jej włosy.

 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.