Duchy... heh, miałem kiedyś poltergeista w pokoju. Nie dawał mi spać. Zawsze mnie budził o 3 w nocy i nie dawał spać do 4. Wkurzające. Na szczęście wymodliłem i sobie poszedł.
Wcześniej, przed przeprowadzką, miałem w domu pomniejszego demona. Zamelinował się w piwnicy. To dopiero był sajgon... :-/
Mnie się najwyraźniej duchy boją... Nigdy nic nadprzyrodzonego mnie nie spotkało. Zna się ktoś na przyzywaniu duchów? :3
Boję się o bliskie mi osoby.
Heal PF Make it a better place For you and for me And the entire furry race There are furrys fighting If you care enough For the fandom Make a better place For you and for me
Judas, wywoływanie duchów to nienajszczęśliwszy pomysł. Zwykle albo się nic nie dzieje (w najbardziej optymistycznej wersji), albo wywołujący mają przesrane. Znam przypadek gościa, który wywoływał duchy z kumplami dla zabawy. Potem zaczął skakać po dachach i niedługo po tym trafił do psychiatryka. Ale jak chcesz, to mogę Ci powiedzieć, gdzie jest cała armia duchów. Dosłownie. Wojskowy cmentarz w jakiejś wsi koło Szczecinka. Jak chcesz, to dopytam się kolegi, gdzie dokładnie.
Tylko duchy wywołuje się nie dla zabawy tylko w jakimś celu np. odpytanie go czegoś zadanie pytania.... a żeby sie to udało to przynajmniej trza poświęcić na to dwa tygodnie
Szkoła nie nauczyła ortografii? Polfurs nauczy.
Czasami na drodze spotykam prawdziwych szaleńców, pędzą na złamanie karku i wbrew rozsądkowi... naprawdę, aż ciężko czasami ich wyprzedzić.
woskar pisał(a)): Judas, wywoływanie duchów to nienajszczęśliwszy pomysł. Zwykle albo się nic nie dzieje (w najbardziej optymistycznej wersji), albo wywołujący mają przesrane. Znam przypadek gościa, który wywoływał duchy z kumplami dla zabawy. Potem zaczął skakać po dachach i niedługo po tym trafił do psychiatryka.
pytanie, czy jedno było konsekwencją drugiego czy oba były konsekwencją czegoś innego (psychika podatna na wiarę w parapsychologię jest podatna na wiarę w wiele innych rzeczy mało prawdopodobnych, w tym czynniki wspomagające powstanie schizofrenii)
innymi słowy, czy wywoływanie duchów powoduje szaleństwo, czy wywoływanie duchów jest wczesnym objawem szaleństwa?
Sceptycyzm sceptycyzmem, ale głupcem jest ów "naukowiec", który twierdzi, że nauka jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania. I że świat kończy się na szkiełku i oku. Więcej, naukowcowi, któremu brak pokory w stosunku do otaczającego nas świata, nie wróżę wielkich sukcesów.
EDIT###
Aha, Anger - a propos tego, czego się boisz:
Cmentarz
Krzyży kamiennych wyrósł po horyzont las, Świeżą krwią po marmurze zimnym spływa Młodego księżyca czerwony blask, W epitafiach żyje śmierć prawdziwa. Ta, co strachem skuwa serc grona, Kiedy jedno z nich zerwie dłoń Ogrodnika, Bo nie widzą, co skrywa zasłona, Ich wzrok do winnicy Nieba nie przenika. Nie przeminęli wszak - trwają, chociaż inni, Niecieleśni, lecz czyści, ze światła utkani, Święci, szczęśliwi, bo przecież niewinni, Bogu zawierzyli, a On ich nie zganił.
Po cóż więc znicz palisz, luby mój człowiecze? Oni w lux perpetua żyją. Ja palę go sobie, By w codziennym biegu, człowiek ów tak rzecze, Mieć swe memento Mori na kamiennym grobie.
Edi, jeśli to była aluzja do mnie, to źle zinterpretowałeś moją wypowiedź. Mówię tylko, że jeżeli ktoś się tylko ogranicza do tego, co jest mierzalne za pomocą aparatury naukowej, a wszystko inne według niego nie ma prawa bytu, to jest on osobą potwornie ograniczoną. Myślę że każdy poważny naukowiec zgodzi się, że nauka nie odkryła jeszcze wszystkiego i poza paradygmatem mamy jeszcze ogromną przestrzeń do zbadania. Tylko dyletanci nie dopuszczają do siebie myśli, że może być coś jeszcze.
Woskar: masz rację. Niestety, niczego nie możemy być absolutnie pewni i być może nigdy nie poznamy odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania. Jest to źródłem umysłowego dyskomfortu, dlatego od wieków ludzkość tworzy niezliczone teorie, mające wyjaśniać istotę rzeczywistości (od prymitywnych zabobonów do zinstytucjonalizowanych religii oraz nauki). To, co nieznane, często wywołuje strach. Największy lęk przed śmiercią bierze się właśnie z niepewności. Nie lękają się tylko ci, którzy są mocno przekonani co do swojego losu po śmieci (obojętnie, czy są wierzący, czy nie). Takie osoby zdarzają się rzadko. Wielu ludzi w obliczu śmierci zadaje sobie pytanie: "a jeśli tam nic nie ma?". Zaiste, można wyobrazić sobie gorsze scenariusze. Jak mawiał Epikur: "największe zło, śmierć, nie dotyka nas ani trochę, gdyż póki jesteśmy, nie ma śmierci, a odkąd jest śmierć, nie ma nas". Problem może pojawić się dopiero w momencie, gdy u bram niebios powita nas Allach w swojej najbardziej ortodoksyjnej wersji (jednak, analizując postać i życie Mahometa, można bardzo łatwo zwątpić w to, że to właśnie jemu została objawiona "Najprawdziwsza Prawda" ). Mimo, że niczego nie możemy być pewni, wiele instytucji religijnych rości sobie prawo do nieomylności. Postępują dokładnie tak samo, jak ten "naukowiec", który nie widzi świata poza swoimi okularami.
Mam coraz większą ochotę na spędzenie nocy w jakimś ekstremalnie "nawiedzonym" miejscu. Jeśli spotkam ducha, to świetnie, odkryję dla siebie całkiem nowy świat. Jeśli nie, zawsze będę mógł z czystym sumieniem powiedzieć "nocowałem w takim miejscu, lecz duchów nie widziałem". Mój sceptycyzm utrzymuje się z dwóch przyczyn. Po pierwsze, nie widuję zjaw, choć bardzo bym chciał nawiązać z jakąś kontakt. Po drugie, większość relacji o odczuciach "obecności" tajemniczych istot, czy nawet widzeniach potwornych postaci, można wytłumaczyć opierając się na właściwościach ludzkiego umysłu.
BTW: woskar, o ile mi wiadomo, katolicy nie wierzą w błąkające się po ziemi ludzkie dusze. Co najwyżej mogą mówić o demonach. Jak to jest naprawdę z tą kwestią?
woskar pisał(a)): Sceptycyzm sceptycyzmem, ale głupcem jest ów "naukowiec", który twierdzi, że nauka jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie nasze pytania.
Oczywiście, religijne typy przytaczają ten cytat jakiego żaden poważny naukowiec nigdy nie wypowie. Haczyk: Nauka jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania, na jakie da się odpowiedzieć, i udowodnić, że nie da się odpowiedzieć na te, na które nie ma odpowiedzi. I nie znaczy to, że brak odpowiedzi oznacza, że w danym wypadku nauka jest bezużyteczna, tylko że może należy inaczej postawić pytanie.
Przykład: Pytanie: Znajdź ogólne analityczne rozwiązanie dowolnego wielomianu trzeciego stopnia. Odpowiedż: Takie rozwiązanie nie istnieje. Dowód: (artykuł na kilkanaście stron). Właściwe pytanie: Znajdź metodę rozwiązania dowolnego wielomianu trzeciego stopnia, zapewniającą zadowalającą dokładność wyników. Odpowiedź: (jakieś 5-10 linijek algorytmu metod numerycznych)
Dodatkowo, założenie że Nauka zna... = Naukowcy znają... jest błędne. Nauka nigdy się nie kończy, zawsze są nowe pytania, na które nie mamy (jeszcze) odpowiedzi. Poza tym fałszywe jest założenie, że nauka jest bezbłedna - nauka popełnia błędy, ale ma dobrze wypracowane, wiarygodne i skuteczne procedury ich wyszukiwania i poprawiania. I że wiele z odpowiedzi jest tymczasowych i przybliżonych, ale nie działają w określonych warunkach.
I że świat kończy się na szkiełku i oku.
To nie jest warunek konieczny, ale nie jest wykluczone... Wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Być może na wszystkie znane zjawiska mistyczne mogą stać się przedmiotem naukowej analizy, sprawdzone i wyjaśnione. Nikt już nie wierzy w garniec złota na końcu tęczy bo znane są prawa optyki i zachowanie światła w kroplach wody. Nikt nie wierzy, że księżyc jest zrobiony z sera, bo przywieziono próbki jego gruntu. Być może i duchy i całą resztę da się przeanalizować, zbadać, wyjaśnić logicznie i spójnie. A może nie? W Nauce jest jeszcze jeden gatunek problemu pomiędzy tymi rozwiązywalnymi i nierozwiązywalnymi: nierozwiązywalne z powodów praktycznych. Na przykład, wiadomo jak coś obliczyć ale do obliczenia czegoś trzeba by maszyny cyfrowej większej od wszechświata pracującej dłużej niż wszechświat by istniał.
Więcej, naukowcowi, któremu brak pokory w stosunku do otaczającego nas świata, nie wróżę wielkich sukcesów.
Zwykle lepsze studia już uczą tej pokory. Kilka lat pracy i każdy ją zdobywa, albo odchodzi.
Dodatkowo, założenie że Nauka zna... = Naukowcy znają... jest błędne. Nauka nigdy się nie kończy, zawsze są nowe pytania, na które nie mamy (jeszcze) odpowiedzi. Poza tym fałszywe jest założenie, że nauka jest bezbłedna - nauka popełnia błędy, ale ma dobrze wypracowane, wiarygodne i skuteczne procedury ich wyszukiwania i poprawiania. I że wiele z odpowiedzi jest tymczasowych i przybliżonych, ale nie działają w określonych warunkach.
I że świat kończy się na szkiełku i oku.
To nie jest warunek konieczny, ale nie jest wykluczone... Wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Być może na wszystkie znane zjawiska mistyczne mogą stać się przedmiotem naukowej analizy, sprawdzone i wyjaśnione. Nikt już nie wierzy w garniec złota na końcu tęczy bo znane są prawa optyki i zachowanie światła w kroplach wody. Nikt nie wierzy, że księżyc jest zrobiony z sera, bo przywieziono próbki jego gruntu. Być może i duchy i całą resztę da się przeanalizować, zbadać, wyjaśnić logicznie i spójnie. A może nie? W Nauce jest jeszcze jeden gatunek problemu pomiędzy tymi rozwiązywalnymi i nierozwiązywalnymi: nierozwiązywalne z powodów praktycznych. Na przykład, wiadomo jak coś obliczyć ale do obliczenia czegoś trzeba by maszyny cyfrowej większej od wszechświata pracującej dłużej niż wszechświat by istniał.
Ale nauka nie powinna wszystkiego rozwiązywać ... Jest pare rzeczy , które jeżeli pozostaną tajemnicą będą miały swój klimat , którego będzie im brak po odkryciu ...
Ale nauka nie powinna wszystkiego rozwiązywać ... Jest pare rzeczy , które jeżeli pozostaną tajemnicą będą miały swój klimat , którego będzie im brak po odkryciu ...
Nie jest aż tak źle. Czy wiedza, że tęcza jest tylko efektem wywołanym przez rozszczepienie światła na kropelkach wody ujmuje coś z jej uroku? Według mnie wręcz go dodaje. To zachwycające, jak proste mechanizmy potrafią produkować tak wspaniałe efekty.
Ale nauka nie powinna wszystkiego rozwiązywać ... Jest pare rzeczy , które jeżeli pozostaną tajemnicą będą miały swój klimat , którego będzie im brak po odkryciu ...
Nie jest aż tak źle. Czy wiedza, że tęcza jest tylko efektem wywołanym przez rozszczepienie światła na kropelkach wody ujmuje coś z jej uroku? Według mnie wręcz go dodaje. To zachwycające, jak proste mechanizmy potrafią produkować tak wspaniałe efekty.
To nie jest warunek konieczny, ale nie jest wykluczone...
Ale nauka nie powinna wszystkiego rozwiązywać ... Jest pare rzeczy , które jeżeli pozostaną tajemnicą będą miały swój klimat , którego będzie im brak po odkryciu ...
Nie zgodzę się, bo to powoduje, że powstają na nie fałszywe wyjaśnienia.
Prawda może być sucha, nieprzyjemna, nudna i niewygodna, ale nie należy przed nią uciekać w kłamstwa niezależnie jak piękne i wygodne.
Piękne bajki są piękne, ale są tylko bajkami i powinny nimi pozostać, a nie być wznoszone do statusu praw rządzących naszym światem. Sam cenię bardzo różne fantastyczne opowieści, ale staram się mieć świadomość, co jest możliwe, a co nie, i odróżniać rzeczywistość od fantazji. Zwłaszcza, że odpowiednią ilością pracy można uczynić fantazję rzeczywistością... a i niektóre zakamarki rzeczywistości są piękniejsze od najpiękniejszych fantazji, a świadomość, że to, co widzisz to najczystsza prawda, bez wątpliwości, bez potrzeby ślepej wiary czy przymykania oka na niewygodne fakty, to jest doskonała premia do tego, co dobre rzeczywistość może zaoferować.
wilczyca_Jiraiya pisał(a)): Oo dziwna fobia... Nie ma nic fajniejszego niż stary, opuszczony, ciemny, zarośnięty pajęczynami i wiejący tajemniczością dom :>
mnie też zawsze fascynowało odosobnienie :3
Takich co uwielbiają samotnośc to tu będzie więcej. Nie żebym się bał tłumów ale bardzo nie lubie. W ogóle nie rozumiem tej manii przebywania w tłumie jak owce na pastwisku, instytucji rodziny a zwłaszcza dzieci też nie rozumiem, po co to Nie ma to jak stary zarośnięty dom na odludziu. Nie może byc za wilgotno, żadnych pleśni i musi być suchy, ciepły ładny strych z oknem. Duża biblioteka klasyczna, porządne komputery oraz części do konstrukcji. No i oczywiście warto się z kimś porządnie zaprzyjaźnić, tak zupełnie samemu nie mieć dokąd iśc jakby co to musi być tragiczne.
Boje sie korporcji, zinstytucjonizowanych państw (po wejściu PRL do UE jest juz lepiej no i granice otware ale do optimum jescze bardzo daleko), nadmiernej roli pieniądza i słabego wyboru rodzajów pracy (to się wiąże z korporacjami). Innych fobii nie zaoserwowano
Duchów nie spotkałem nigdy chociaż usilnie szukałem (zwłaszcza jako dziecko) , zresztą trudno o bardziej modelowy przypadek ateisty.