Sęk w tym, że nie chodzi tylko o mnie, więc czemu tylko do mnie pijesz? Mogę nie pisać gównopostów, ba, nawet teraz mi się to zdarza, ale co z tego, skoro piszą je inni.
Nie wiem, pogódźmy się wszyscy i nawet jak dalej mamy komuś pluć na plecy, to w swoim ogródku, nie rozkopując forum, nawet mnie już powoli nudzi ten wieczny pojazd po wszystkim i wszystkich. Czasem fajnie, ale czasem równie fajnie móc napisać coś bez uzyskiwania tony żaru, bo ktoś po kilku dniach myślenia znalazł sposobność by mi dojebać pod neutralnym postem. No niegasnąca machina, przecież też tego tak nie zostawię (choć zdarza mi się olać), bo niby czemu mam ignorować wjazdy poniżej pasa. I tak najlepsze, że jeżdżą po mnie osoby mające się za niewiadomoco, a bluzgając schodzą na "mój" albo i niższy poziom. Ridiculous : P Dlatego albo się ludzie ogarniają (tak, tak, ze mną i Vethem na czele, bo hur dur), albo zostajemy w takim gównie jakie jest. THAT'S MY OPINION.

tanuki, bo zwyczajnie mogę. Bo mogę sobie napluć w internecie i czuć lżej na duchu. Bo nie lubię paru osób. Bo pieprzą głupoty. Bo prowokowanie do srania żarem bywa zabawne. Bo inni też plują. Bo wchodzi w krew :P Od jakiegoś czasu testuję ILE mogę, ale widzę, że w nieskończoność (trzymając się jako-takich-standardów, że nie wjeżdżam nikomu na rodzinę, czy wygląd (wyjątkiem są grubi, bo Q-nik ładnie udowodniła, że da się schudnąć jak się chce, a nie tylko marudzić "o borze borze ważę tonę płaku płaku" xd)).

No nie wiem, good for him, że siebie akceptuje i w sumie póki nie pcha tego tłuszczu innym pod oczy to ok, choć mimo wszystko zawsze i wszędzie będę forsować ogarnięcie się, bo po co być grubym? To nic zdrowego ani fajnego, jakaś mała nadwaga to jeszcze ok, sama mam skłonności do tycia, ale nie widzę sensu w byciu takim. Pomijając już fakt, że naprawdę mało osób akceptuje swoje kilogramy. Nawet jeśli nie płacze w poduszkę, to nie wmówisz mi, że nie ma myśli "mógłbym zrzucić te x kilogramów" patrząc na siebie, wagę, czy porównując się z kimś szczupłym. Latem to już w ogóle : P Sama nie znam nikogo kto nie chciałby ważyć mniej.

*wymowne ekhm ekhm*

Czyli te hasła o votebanie, które co jakiś czas się pojawiają, to są rzucane na wiatr, bo nagle stworzyła się liga sprawiedliwych. OK.