Tu nawet nie chodzi o kwestię czasu czy "siedzenia na garnuszku" (bo swoją drogą ch*j komu do tego, jak ma poukładane życie rodzinne, z pracą i finansami włącznie), tylko o to, że właśnie kobieta ma chwilę dla siebie, więc poświęca ją, żeby przeglądać na telefonie zdjęcia swojego dziecka i oglądając zdjęcia wózeczków dziecięcych w necie.
A co jeszcze mnie wkurza? Puszczanie zasranego disco-polo w pracy. Dobra, rozumiem, że są gusta i "gusta", i że komuś akurat taki typ muzyki się może podobać, ale gdy siedzę (albo co gorsza stoję) 12h na stanowisku pracy i jestem zmuszona słuchać w kółko jakichś 10-15 piosenek disco-polo, gdzie każda jest na jedno kopyto, to po prostu jestem wycieńczona. A nie do każdej czynności jestem w stanie założyć słuchawki, bo albo lider się czepia, że przecież nie wolno, albo praca jest na tyle niewygodna, że wyjmowałabym sobie ciągle te słuchawki z uszu.
<-- "Seksowna, filigranowa antro lisiczka z dużymi piersiami i kształtną pupą pozna jakieś inne sexy futerka...".
Denerwują mnie ludzie, którzy *zupełnie randomowa czynność* na/w *typowe miejsce publiczne* ponieważ *osobiste upodobanie/gust* Na poprzedniej stronie jakoś dużo takich postów, dajcie se już spokój. Bo zrobicie jak na forgu, że ludzie piszą posty według wzorów, podstawiając tylko swoje "dane"...
Mnie wqrwia to, że prawdopodobnie nie dożyję odkrycia inteligentnego życia poza ziemią. No sexy alien race :C (tak, znowu grałem w Mass Effect'a)
Możesz walczyć jak lew, biegać jak gepard. Lecz nigdy nie będziesz lepszy niż Komandor Shepard.
Może nie wkurza ale bawi, kiedy ktoś wszędzie musi mówić o swoim partnerze/partnerce, nawiązując niezależnie od tematu rozmowy i kontekstu "bo mój jacek" "a bo jacek" "to prawie jak jacek" "jacek też lubi". To tak ewidentnie kojarzy mi się z co najwyżej podstawówką i zamknięciu swojego małego świata na jednej osobie bo większych horyzontów się nie ma. xdd I że mullermilch już nie ma w moim najbliższym sklepie. :(
Wkurza mnie zakaz handlu w święta. A teraz jeszcze znowu wyskoczyli z pomysłami żeby rozszerzyć ten zakaz także na niedziele A biorąc pod uwagę że aktualnie rządząca ekipa jest zdolna do każdego idiotyzmu, to wysoce prawdopodobne że i ten przejdzie. To by była niezła ironia: rząd, który przy każdej okazji potępia komunę, niszczący jedną z najcenniejszych zdobyczy związanych z upadkiem komuny...
Téj sadniesz na ptôcha Gryfa i zajedzesz znowu do pomorscij zemi. Ale Gryfa muszysz słuchac. I kôżdy rozkôz spełnic, bo nie dôjdzesz...
Wkurzają mnie ludzie, który przez X lat wmawiają mi, że gardzą czymś (np. tak zwanymi pantoflami, czyli partnerami w związku, którzy słuchają się drugiej połówki we wszystkim), a gdy dochodzi do jakiejś sytuacji, to wykazują zachowania, którymi przez tyle lat "gardzili". A w skrócie- nienawidzę hipokrytów. Ja rozumiem, że przez lata ludzki charakter się zmienia i zdanie na jakiś temat też może po latach się zmienić, ale ostatnio byłam świadkiem, jak dosyć bliski mi kumpel jeszcze miesiąc temu wyśmiewał się z pewnych osób, które po wpakowaniu się w związek zaczęły się zachowywać jak lekko upośledzone psychicznie, po czym zaczął robić to samo.
No i wkurza mnie, że ludzie to są takie istoty, że nawet ci, z którymi się jest blisko i o których się myśli, że mozna im ufać, mogą nagle wpakować nóż w plecy
Wkurza mnie zakaz handlu w święta.
A co do tego- mnie też kiedyś to wkurzało, dopóki nie miałam (nie)przyjemności pracować w sklepie. Mogłabym pracować tam, gdzie pracuję teraz, w święta, ale w sklepie- nie ma mowy. Klienci przed świętami to naprawdę mega katorga, co druga osoba wkurzona na cały świat, utrudniają kasjerom pracę awanturami, płaceniem grubymi hajsami (a na rozmianę kasjer potem czasem z pół h musi czekać) itd. W święta byłoby tylko gorzej . Tak to wygląda z tej drugiej strony (całe szczęście karierę kasjerki mam za sobą xd).
<-- "Seksowna, filigranowa antro lisiczka z dużymi piersiami i kształtną pupą pozna jakieś inne sexy futerka...".
Klienci przed świętami to naprawdę mega katorga, co druga osoba wkurzona na cały świat, utrudniają kasjerom pracę awanturami, płaceniem grubymi hajsami (a na rozmianę kasjer potem czasem z pół h musi czekać) itd. W święta byłoby tylko gorzej .
A nie pomyślałaś że to właśnie konsekwencja zakazu handlu w święta? Skoro w święta sklepy są nieczynne, to wszyscy chcąc nie chcąc muszą zrobić większe zakupy wcześniej. A takie zakupy w rzeczy samej są wkurzające: w sklepie tłok, wielu towarów brak bo ci co byli wcześniej wykupili je na zapas, a dla sklepu to bez sensu żeby robić dostawę łatwo psujących się towarów tuż przed przerwą w handlu. Do tego jeszcze bywa że w przeddzień święta godziny pracy sklepów są skracane, czyli dla klienta kolejny wкurw, bo trzeba jakimś cudem zgadnąć że będzie krócej, potem zgadnąć do której konkretnie godziny, a do tego jeszcze zorganizować wszystko tak żeby zdążyć do tego sklepu przed zamknięciem. No i przede wszystkim trzeba być na bieżąco z aktualnymi przepisami definiującymi co to jest "święto", a to też nie jest łatwe bo wciąż coś zmieniają, a do tego jeszcze niektóre święta są ruchome, w sumie łatwo o sytuację kiedy święto zauważa się dopiero wtedy gdy sklepy są już zamknięte. PRECZ Z ZAKAZEM HANDLU W ŚWIĘTA!
Téj sadniesz na ptôcha Gryfa i zajedzesz znowu do pomorscij zemi. Ale Gryfa muszysz słuchac. I kôżdy rozkôz spełnic, bo nie dôjdzesz...
Mars handel w święta nie rozwiąże opisywanych przez Ciebie problemów. To że sklepy będą otwarte dniu święta wcale nie spowoduje tego, że ich obciążenie rozłoży się równomiernie. Ludzie to ludzi i tak zwalą się na ostatnią chwilę. Bardziej zaradni ogarną co trzeba wcześniej, na spokojnie, bez kolejek tłoku i nerwów. Cała reszta będzie ganiać zciśnieniowana, sypiąc mięsem na prawo i lewo i wyżywając się na kasjerach, za swoje niepowodzenia i głupotę. Wszystkie te problemy są znacznie bardziej rozległe niż tylko czas otwarcia sklepów.
Patrzyłeś na to z strony tych ludzi którzy w te święta pracują? Przez to, że Ty chcesz sobie coś kupić w święto, odmawiasz innym prawa do spędzenia tego czasu z ich rodzinami. Przygotowaniu świątecznych posiłków, posprzątania domu, czy zwykłego odpoczynku.
Handel w święta jest fajny z punktu widzenia osób, które nigdy w te święta nie pracowały. Fajnie jest wyskoczyć w niedzielę do marketu bo w tygodniu po robocie się nie pojedzie, bo się nie chce, bo serial, bo zmęczenie, bo mam czas, bo tak. To samo przed każdym świętem.
Jest przepis który pozwala otwierać sklepy przez ich właścicieli, a gastronomia sobie na spokojnie hula. To jak zabraknie Ci żarcia to myk do Maca na Bułę. Tylko coś w tym jest bo, w takie dni do restauracji bardzo często, przychodzą osoby z Ch...m w d…e, które szukają tylko pretekstu żeby się wyżyć na obsłudze. Za to że ich dymają w pracy, za to ze żona nie daje, za to że paznokieć się złamał, za sfrustrowane życie, którego w święto nie mogą utopić w robocie. Bo po prostu są mendami z kompleksami i za wszelką cenę chcą coś sobie udowodnić.
Mars handel w święta nie rozwiąże opisywanych przez Ciebie problemów. To że sklepy będą otwarte dniu święta wcale nie spowoduje tego, że ich obciążenie rozłoży się równomiernie. Ludzie to ludzi i tak zwalą się na ostatnią chwilę.
Nie rozwiąże ale mocno złagodzi. Skoro nie będzie ostatniej chwili to obciążenie będzie bardziej równomierne.
Patrzyłeś na to z strony tych ludzi którzy w te święta pracują?
Tak i bardzo sobie to chwaliłem. Jak się pracuje w dni które dla większości są wolne to ma się wolne w dni robocze, a to bardzo ułatwia załatwianie wielu spraw. Podstawa sukcesu to być w przeciwfazie z motłochem.
Téj sadniesz na ptôcha Gryfa i zajedzesz znowu do pomorscij zemi. Ale Gryfa muszysz słuchac. I kôżdy rozkôz spełnic, bo nie dôjdzesz...
Ostatnio jestem całkiem zadowolonym z życia człowiekiem, ale taka nasza natura, że i tak znajdziemy coś, co nas irytuje. Bardzo, ale to bardzo irytuje mnie podejście "nie zależy mi", "na pewno nie dam rady" i "nie chce mi się" w połączeniu z narzekaniem na to, że się niczego nie osiąga. To trochę jak wkładanie sobie patyka w szprychę rowera, na którym się jedzie. Najgorsze jest to, że mają pierdylion wymówek na nie zmienianie tego stanu rzeczy. Ja też miewam doły, ataki stresu (brzmi chyba za poważnie, no ale...), czy zwykłego lenia, tylko czy poddawanie się na własne życzenie poprawi tę sytuację? Nie.
Nie tyle co wkurzyło, ale trochę rozczarowało mnie, że z 3ma osobami straciłem kontakt, gdy znalazłem sobie drugą połówkę. Mogę snuć domysły, czemu, ale to po prostu nie jest okej. I żeby nie było - nie było między nami żadnej spiny. No cóż... chrzanić.