Jezu, Frosti. Ludzie doktoraty na ten temat piszą. xD

Definicją męskości jest w telegraficznym skrócie:

a) posiadanie jąder i penisa,
b) brak chęci obcięcia sobie tychże jąder i tegoż penisa.

To tyle jeżeli chodzi o stricte naukową definicję. Podpunkt b) jest dosyć kontrowersyjny, bo niektórzy sądzą że transseksualizm jest po prostu chorobą psychiczną którą można wyleczyć inaczej niż usunięciem tego i owego, no ale jeśliby uszanować zdanie TS-ów na temat ich własnej płci i wpisać się w obowiązujące trendy w nauce, to definicja z grubsza tak wygląda.

Wszystko co definiuje męskość poza tą definicją, jest dziełem kultury. Choć może nie do końca - mężczyźni zawsze będą mieli masywniejszą i mocniejszą budowę ciała niż kobiety, kobiety - ku uciesze tych pierwszych - zawsze będą posiadały cycki. Natura tak nas stworzyła że to "samice" mają być tymi osobnikami opiekuńczymi które wychowają potomstwo, a "samce" myśliwymi, którzy wyżywią siebie i resztę rodziny. Stąd też wzięło się silne przekonanie o istnieniu cech przydzielonych do płci - w przypadku facetów jest to odwaga, waleczność, stanowczość, siła. Walka z tymi skojarzeniami nie ma IMHO większego sensu, bo są one po prostu zbyt głęboko zakorzenione. Co jednak wcale nie oznacza, że mężczyzna który z tymi cechami się nie utożsamia przestaje być mężczyzną - i tu odsyłam do definicji numer 1.

Zresztą... zarówno osobniki zaradne, odporne na krytykę i konkretne, jak i mazgajowate i nieprzystosowane życiowo można znaleźć wśród każdej z płci. Nieraz spotkamy się z przypadkiem przewrażliwionego homosia który biegnie do sądu bo go ktoś nazwał pedałem, i nieraz spotkamy się z oburzoną księżniczką uważającą dźwiganie jej waliz nie za kwestię życzliwości i szarmanckości, a za bezwzględny obowiązek każdego napotkanego na dworcu faceta. Spizdowacenie i nieporadność życiowa danej osoby nie zależy od gonad, jakie posiada, a od charakteru.

A definicji słowa "spizdowacenie" też bywa tyle, ilu istnieje jego użytkowników. Niektórzy potrafią nazwać faceta ciotą, bo powiedział że w wypadku wojny nie walczyłby za kraj - choć ten w przypadku np. napadu nie zawahałby się ani chwili aby obronić swoją rodzinę. Niektórzy potrafią nazwać faceta ciotą za to, że nie je mięsa - choć ten mógłby przebiec taki dystans lub udźwignąć taki ciężar, o którym wyzywający mógłby tylko pomarzyć. Przysłowiowe "rurki" też są tu dobrym przykładem. Jak ktoś myśli zero-jedynkowo, to i tworzenie schematów wziętych z dupy przychodzi mu łatwo

Mężczyzna może być zdyscyplinowanym i pewnym siebie mechanikiem samochodowym śmierdzącym whisky, potem i koniem. Mężczyzna może być też niezdecydowanym i kapryśnym manikiurzystą w różowych rurkach z emo grzywką. To, który z tych dwóch mężczyzn jest bardziej męski, każdy powinien sobie sam zdefiniować w swojej głowie. Jeżeli 90% (cóż, być może nawet ja ) wybierze pierwszego, świadczy tylko o tym że archetypy to magia. *.*

A ja lepiej zakończę w tym miejscu, zanim jak zwykle odpłynę od tematu i ugrzęznę na mieliźnie własnych toków myślowych. O ile jeszcze tego nie zrobiłem.