Zmień fonty Zmień rozmiar

Przeglądający wątek:   1 Anonimowi

 Aby pisać należy być zalogowanym



Anonim
0
(+0|-0)
Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 6.12.2007 20:42:23
Zanim zaczniecie pisać zobaczcie na to http://pl.youtube.com/watch?v=fAuQFgClvyQ

Teraz wyobraźcie sobie że ktoś dał wam szanse na przeniesienie się do całkowicie innego świata, świata, w którym nie ma ludzi ...

Widzisz jak wstaje nowy dzień ...
Teraz przed twoimi oczami ukazuje się obraz. Widzisz miasto, które zostało wzniesione tutaj tysiące lat temu ...
idziesz prosto przed siebie i mijasz kolejne zaułki. Dookoła widzisz prastare budowle wzniesione rękami najwyższych.
Wydaje ci się że kiedyś tu już byłeś ... .
nagle wszystko znika i pojawia się ciemny obraz miasta. Widzisz walkę, ogień, słyszysz krzyki i płacz niewinnych.
Znowu jesteś w punkcie wyjścia jednak wydaje ci się on teraz coraz bardziej bliski. Zobaczyłeś jakąś tajemniczą postać, która siedziała na kamieniu i trzymała w rękach coś w rodzaju bransoletki. Teraz widzisz już wyraźnie że to jedna z pradawnych. Płakała ale ty nic nie słyszałeś. Bałeś się podejść, chciałeś wykonać ruch ale ona jakby nie zwracała na ciebie uwagi.

Poprosiła cię byś podszedł bliżej, Spojrzałeś w jej oczy. Teraz już wiedziałeś o co chodzi. Ona była nie widoma.
Chciałeś jej pomóc ale w głębi serca wiedziałeś że nie potrafisz. Dotykasz jej dłoni. Jest zimna. Czujesz jak drży.
- Spójrz tylko dookoła ... to wszystko co zostało po naszym imperium. Plugawe istoty z samego dna piekielnej czeluści, zło, którego sobie nawet nie wyobrażasz. - Powiedziała. jej głos ... mogła mieć najwyżej 17 lat. Była strasznie podobna do elfa ale miała ogon przypominający Wilczy ale ten był dłuższy. Jej uszy też tylko z pozoru przypominały elfie ale były pokryte szarym, gdzieniegdzie potarganym futerkiem. Byłą strasznie delikatna ale wyglądała na wojowniczkę.
- Byłam kapłanką ... tu stała nasza świątynia. - Patrzysz teraz dookoła ale widzisz jedynie ruiny i rozrzucone pisma.
- Wtedy zjawił się on. Demon, który był uwięziony przez tysiące lat tuż pod naszymi stopami.
Zdrajca go uwolnił ... Demon w zamian za pomoc skradł jego ciało i przyją jego postać ... kilka dni puźniej w naszej krainie nocą słychać było straszliwe wżaski. To były jęki naszych braci i sióstr, których pochłoną demon.
- Po jej policzku spłynęła powoli łza przepełniona bólem. Ona opuściłą głowę ale nie przerywała i mówiłą dalej.
- Następnie wysłaliśmy naszych zwiadowców by sprawdzili całe to zjawisko.
powrócił tylko jeden ... Ares ... Był Furionem, najszybszym jakiego znałam. Powiedział że demon szykuje się do ataku na nasze imperium. Zebrał licną armie wyznawców ... demony jemu podobne tyle że żywe. Rahen ... to znaczy odmieniec ... tak ich właśnie nazwaliśmy. Były ich tysiące. Nic nie mogliśmy zobić ... - urwała nagle.
Wstałeś i rozejżałeś się dookoła, twoją uwage przykuły spalone domy i zniszczone mury. Nagle ona zwróciłą tważ w twoją stronę jakby wiedziała gdzie teraz stoisz.
- Przyszedł po nas. Wybił wszystkich co do jednego. każdego wojownika, zwiadowcę łucznika ... wszystkich ...
Chciałam stanąc mu na drodze ale on mnie oślepił i zostawił tu zżucając na mnie klątwe. Od tamtej pory, a było to juz trzysta lat temu błąkam się po tych ruinach. Żywa ale jednocześnie martwa. ... ciepła ale z lodowatą duszą. Nie zasnę na wieki dopuki on nie zginie a wieczny spokój na tą krainę nie spadnie. Nie bój się ... nie moge ci pomóc ani skrzywdzić. Mogę cie jedynie przestrzec. Po to mnie tu właśnie pozostawił. Bym mówiła każdemu kto tu przybędzie o histori tego miasta. ma to być przestroga dla wszystkich, któży staną mu na drodze.
- Wstałęś i odbiegłeś z tego przeklętego miejsca najdalej naj to tylko było możliwe.

Przebiegłeś tędy. Stoisz przed główną braną, jedyną ocalałą częścią miasta.
Przed tobą znajduje się puszcza. Czójesz chłodny powiew wiatru. W innej sytuacji wolałbyś wcale tam nie iść ale z drugiej strony chcesz zapomnieć o całym tym zamieszaniu z miastem pradawnych.
Idziesz w stronę puszczy. Właśnie wszedłeś. Opuszczone miasto zostało daleko w tyle. Idziesz dalej spokojnie niczego się nie spodziewając. Nagle z poblizkiego drzewa coś jakby spadło. Poczółeś lekki dreszcz ale i tak poszedłeś w tamtą stronę. Lekcważąc wszystko co może ci się przytrafisz ty dalej idziesz przed siebie. Nagle trzask < lina, kołowrotek >
Zanim się spostrzegłeś wisiałeś już pół metra nad ziemią.
- he he he no prosze kogo my tu mamy ? - zaśmiał się ktoś o młodym głosie. Głos dobiegł z pobliskich krzewów. Był początek pory słońca < no lato czyli > więc krzaki były aż gęste od liści.
- Pokaż się i stań do walki zamiast skradać się jak wilk do swojej ofiary. - powiedziałeś próbując jakoś się wydostać.
- No wybacz wędrowcze no ale jakoś tak zapomniałem się przedstawić. - Powiedział i wyłonił się z ukrycia. Jesteś zdziwiony bo przed tobą stoi młody i zawzięty wojownik < szkoda tylko że do tego mały , około 1,5 m wzrostu > Wybuchasz śmiechem
- japa na smycz ! nie zapominaj że jesteś moim jeńcem !
- Taa ? to dlaczego się trzęsiesz ze strachu ? - odpowiadasz.
- Bo ... zimno jakoś - próbował ściemnić.
- No dobra młody jesteś więc nic ci nie zrobię - powiedziałeś i zerwałeś więzy nożem, który małeś przywiązany do lewej nogi. Stajesz przed nim, on upada i zakrywa tważ swoją łapą.
- Wybacz ... z czegoś trzeba żyć ... nie miałem wyjścia, proszę oszczędź mnie.
- powiedziałcały w strachu. Już nie był taki dzielny.
- Spokojnie. Nie krzywdze mieszańców. - odpowiadasz chłopakowi podobnemu do Furiona.[ Furion - Lis antchro, zazwyczaj w zółtym jasnym futrze o 2-wu kolorowej końcówce kity. Furion ma oczy koloru niebieskiego. Umiejętności i cechy - niezwykle szybkie i zwinne stwożenia. osiągają wysokość do 1,5. Szybko się uczą i są doskonałymi zwiadowcami. Niestety rasa ta została całkowicie wytepiona przez Demona ]
- Mówisz tak tylko bo się ze mną bawisz ... - odpowiedział niechętnie
- Nie ... mówię tak bo tak jest. - mówisz i rzucasz swój sztylet przed mieszańca.
- Więc jak cię zwą ? - pytasz
- Tahal.
- Czyli Tali.
- Można tak rzec. - powiedział odsłaniając łepek. Teraz widzisz liczne blizny na jego pyszczku.
- Widzę że życie cię nie oszczędzało.
- A co ty tam wiesz ! Wyglądasz mi raczej na kogoś kto miał bogatych rodziców ! - Powiedział z nienawiścią.
- Nie chciałem cię urazić.
- Wystarczy ... po co tu przybyłeś ? - zapytał cię.
- Szukałem czegoś ... [ straciłęś pamić więc nie wiesz co się tak na prawdę wydażyło ]
- Szukałeś czegoś w dolinie mgły ?
- Więc taka jest jej nazwa.
- Dziwię się tobie dlaczego tam poszedłeś.
- Wiesz jakoś ...- urwałeś zmieniając temat.
- Mniejsza o to. Spotkałeś Ahaje ?
- Ahaje ? e ... tak ... chyba.
- Więc znasz już historie Milabregi ? - No nie do końca ale staram się jakoś poznać
- Wiesz ... on jest teraz panem i chce żeby wszyscy go słuchali.
- On ?! Jaki on ? - pytasz bo nie za bardzo wiesz o co chodzi.
- No ... - podszedłbliżej by szepnąć ci coś na ucho.
- Graz ... - wyszeptał.
- Graz !? - Wykrzyknąłeś ale on łąpą zamkną ci jape.
- Cii ! Bo zaraz staniemy się objadem dla Troli.
- jasne ... Trole nimfy ... Gdzie my wigóle jesteśmy ? - zapytałeś już zmęczony tymi pytaniami.
- Jak to gdzie ? Jesteś tutaj czyli w okolicach ruin Milabregi, miasta furionów i Pradawnych, Mam ci jeszcze podać konkretną datę i porę roku ?
- zapytał zdenerwowany twoimi poczynaniami.
- Nie wystarczy. - odpowiadasz próbując sobie to jakoś poukładac teraz w głowie. On wstał i spojżał przed siebie.
- On kiedyś nadejdzie ... czóje to ... on to skończy raz na zawsze i odmieni nasz los. Przepowiednia się wypełni.
- o kim mówisz ? - pytasz
- Wiesz .. zanim moja mama zginęła z rąk Rohenów opowiedziała mi pewną przepowiednie. O Furionie, który pokona Graza.
- Przecież one ...
- Wiem wygineły - przerwał ci szybko
- Ale ja w niego wieże ... wiem że on gdzieś tam jest ... sefiry nie kłąmią a ogień wiecznego życia w świątyni Feniksa nie gaśnie. [ Przepowiednia - opowieść o Wybrańcu, który pokona zło < Graza > Wg przepowiedni Ogień feniksa, znajdujący się w ostatniej świątyni milbregi < tam was nie było > symbolizuje wszystkich tych, któży zginęli z rąk bestii. Jeżeli płomień zgaśnie to razem z nim umże zło przez które owe ofiary - nie dopracowane jeszcze ]
- Wstałęś i stanołeś za mieszańcem, położyłeś łape na jego ramieniu.
- Nie żyj nadzieją ... ja kiedyś żyłem, i przez to nie wiem kim teraz jestem - powiedziałeś i zostawiłeś Taliego samemu sobie zmieżają w dal, z której nie ma powrotu, tylko jeszcze o tym nie wiedziałeś ... .
Załączone filmiki Youtube:
  https://www.youtube.com/watch?v=fAuQFgClvyQ


0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 7.12.2007 16:45:09
Królowa Północy
Inna forma
[ no więc, postarałam coś doskrobać do tego opowiadanka ;) ]

Z miasta zniszczonego przez Demony nie zostało wiele, jednak to, co zostało wzbudzało zachwyt, wciąż ukazując swoją dawną potęgę. Mało kto odważył się zbliżyć do ruin. W małych wioskach, leżących niedaleko od nich krążyły legendy o duchach mieszkańców, które napadały na każdego, kto minął granice miasta.
Wśród skał na wzgórzu pojawiła się postać. Z niezwykłą szybkością, zwinnością i precyzją zbiegła ze wzgórza i skierowała swe kroki ku ruinom. Poruszała się na lekko ugiętych tylnych łapach. Ogon pomagał utrzymać równowagę. Osoba ta miała miała wilczy łebek, brązowe futro, pokrywające całe ciało i łapy z ostrymi pazurami. Miała na sobie skórzany komplet, doskonały do walki i długich podróży po górach oraz pas, przy którym wisiał miecz i woreczek z monetami. Wołano na nią Darahn, szybka i wytrwała. Tak naprawdę nikt jej nie znał bardziej niż tyle, co usłyszał od naocznych świadków jej czynów lub jej własnych ofiar.
Zatrzymała się tuż przy bramie do miasta. Nagle usłyszała za sobą cichy szmer. Wykonała błyskawiczny obrót,wyciągając swój miecz, gotowa do ataku. Za nią stała nieznana jej kobieta, podobna do niej.
- Spokojnie Darahn. Nic Ci nie zrobię. - rzekła i przeniosła wzrok na niebo.
- Kim jesteś? Skąd znasz moje imię? I czy mogę Ci ufać? - Darahn zmarszczyła brwi i spojrzała na kobietę.
- Jestem Ahaja. - spojrzała jejprosto w oczy. Teraz wilkołaczyca wszystko zrozumiała. Ahaja była niewidoma i miała zdolność jasnowidzenia. - Wiele o Tobie słyszałam i chciałam Cię ostrzec. Jeśli chcesz to zaufasz ...
Darahn uniosła brew i zastrzygła uszami. Zastanawiała się jak niewidoma osoba mogła ją tak dokładnie zlokalizować.
- Rozejrzyj się ... - Ahaja wykonała zamaszysty ruch ręką, wskazując spory teren wokół. - To wszystko kiedyś było miastem, miastem, którego ruiny widzisz ...
Opowiedziała jej całą historię upadku potężnego miasta. Darahn wysłuchała jej z cierpliwością i skupieniem. Gdy dziewczyna skończyła, utkwiła swój wzrok na ruinach.
- Więc nie pójdę tam. Dręczy mnie jednak ... - znów spojrzała na Ahaję. - ... Czy nikt do tej pory tam się nie zbliżył?
- Nie tak dawno zjawił się tu ktoś. Szybko jednak ruszył tam. - wskazała na las. - Obawiam się, że już nie wróci ... - Stwierdziła z żalem i położyła uszy po sobie.
Tyle wystarczyło Darahn. Mruknęła pod nosem kilka słów w dawno zapomnianym języku i popędziła we wskazanym kierunku. Ahaja poczuła tylko powiew wiatru.

[ Mam nadzieję, ze nie jest tak źle :)]
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 7.12.2007 17:22:28
[ Jest świetne ;P ]

Wiele mil stąd na skraju skarpy odstającej od potężnej góry siedział młody o szarym utrze Furion, miał na sobie biały ozdobny strój szamana milabregi, który charakteryzowały symbole Milabregi. Na oczkach miał szeroką białą opaskę, której końce opierały się delikatnie na jego barkach.
Zdawałoby się że patrzył przed siebie. Po chwili oparł się łokciem o kolano przykucając . Jego ogon był dość długi i puszysty, jakby niedawno przez kogoś wyczesany. Na lewym uszku miał kolczyka, kolejny symbol szamana. Chociaż był boso a podłoże ostre i niepewne, to nie raniło go.
na szyi miał tali znam wyrytym napisem Soul wiszący z kolei na srebrnym łańcuszku. Jego grzywka prawie sięgała do czubka jego czarnego noska.
Najdziwniejszą rzeczą jaką posiadał był Rexas, który znajdował się na jego lewej łapie. był jakby scalony albo wryty w jego łapkę. Lis był całkowicie wsłuchany w szepty wiatrów, co było bardzo rzadką umiejętnością.
- Więc oni już tu są ... zbliżają się ... każdy z nich ma w sobie jeden z siedmiu dogmatów żywiołu. Większość z nich nawet nie wie o swoich ukrytych umiejętnościach ... - wyszeptał [ kto zna mój głos ten wie jak mówił szaman :P ]
hm - mrukną a na jego pyszczku pojawił się lekki uśmiech.
- Coś nie widać smoków ... dziwne ... Achaja wspominała że wraz z nimi się ujawnią. - Lis wstał i rozprostował swoje kości. - Czas się przywitać - dodał i zwinnie a przy tym szybko zeskoczył ze skalnej półki zmieniając w kierunku ruin Milabregi. Nie zdejmował z oczu opaski jakby doskonale znał te tereny. Darahn poczuła zimny dreszcz i nie mogła oprzeć się wrażeniu że coś się zaraz wydarzy ale teraz była zbytnio zajęta czymś innym.
- Na pyszczku Ahai pojawił się uśmiech, który szybko znikną.
Wraz z nią.

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 7.12.2007 18:23:01
Królowa Północy
Inna forma
Darahn spojrzała na lisa bez słowa. Mruknęła coś pod nosem. Dziwiło ją, że nosił na oczach opaskę. Machnęła zgrabnie ogonem i pognała przed siebie w stronę lasu.
Minęła pierwsze drzewa. Szybko złapała trop i ruszyła za zapachem. Wyczuła dwa osobniki. Jednym był furion a drugiego nie potrafiła opisać po zapachu. Zwolniła tempo i złapała za klingę miecza. Ten mroczny las wydawał się jej zdradziecki. Wolała nie dać się zaskoczyć.
Krocząc wolno pomiędzy konarami uważnie obserwowała wszystko wokół. Otaczały ją stare drzewa, które wydawały się jej inne niż te, które widziała do tej pory. Czuła magię. Stąpała pewnie po podmokłej ziemi i mchu.
Nagle usłyszała cichy szmer. Natychmiast wyciągnęła miecz z pochwy i rozejrzała się uważnie. W krzakach coś było. Warknęła cicho i zaczęła się zbliżać do krzewu. Gdy była zaledwie dwa łokcie od niego z zarośli wybiegł zając. Przebiegł jej między nogami i uciekł w gęstwinę leśną.
Darahn zaśmiała się i odsapnęła. Wtedy coś ciężkiego skoczyło na jej grzbiet i powaliło na ziemię. Wilczyca zaryła pyskiem o ziemię i warknęła. Zwierzę stało na niej i nie pozwalało się ruszyć. Mruknęła groźnie i wciągnęła powietrze nosem. Czuła ciepły oddech zwierzęcia na swoim karku, pazury, które delikatnie wbijały się w jej skórę i miłe w dotyku futro.
W pewnej chwili coś przykuło uwagę zwierzęcia i na ułamek sekundy przestał się koncentrować na wilczycy. Tyle wystarczyło. Darahn podniosła się, zrzucając zwierzaka z siebie, obróciła się z gracją, pochyliła się nad nim i przygniotła do ziemi. Zwierzak okazał się wyrośniętym lisem. Zdumiona, zastrzygła uszami. Przez chwilę przemówił do niej zwierzęcy instynkt i obwąchała napastnika. Zamrugała oczami i zmarszczyła brwi, po czym zarzuciła głową i poluźniła uścisk na klatce zwierzęcia.
- Jakim cudem lis potrafił mnie zaskoczyć i obezwładnić? - spojrzała na miejsce, gdzie przed chwilą sama leżała. Miecz leżał cztery łokcie dalej. Znów przeniosła wzrok na lisa.
- To normalne. - rzekł spokojnie futrzak.
- Ty mówisz?! - całkiem zdumiona uniosła brwi i rozchyliła lekko wargi. Jej białe kły zalśniły w świetle.
- Jak widać. - lis wzruszył ramionami. - Nie trudno było Cię, Pani zaskoczyć skoro Twą uwagę rozproszył zajączek. - Na je pysku wymalował się drwiący uśmiech.
- I kto to mówi?! - Darahn oburzyła się lekko. - Zapchlony futrzak, którego chwila nieuwagi doprowadziła do zamiany ról. - Rzekła z dumnym uśmieszkiem.
- Chyba masz rację. - położył uszy po sobie i zerknął kątem oka na jej łapy, wciąż trzymając go nieruchomo na wysokości klatki. - Więc zwracam honor. - Skinął lekko łebkiem. - A teraz, gdybyś była tak łaskawa, Pani, prosiłbym o zwolnienie uścisku.
Darahn puściła go. Lis podniósł się i otrzepał z ziemi. Następnie prawą przednią łapką zrobił krok w przód i ukłonił się zginając lewą. Darahn uśmiechnęła się słodko.
- Nie dość, że świetny napastnik to jeszcze dobrze wychowany. Jak miło. - wyciągnęła łapę i pogłaskała go po łebku. - A jakie masz śliczne futerko.
- Dziękuję. W rzeczy samej. Dbam o swoje futro. - wyprostował się i jego pyszczek wykrzywił się w uśmiechu, ukazując przy tym białe ząbki.
- Bardzo chętnie zostałabym dłużej i pogawędziła, ale nie mam czasu. - wilczyca wsparła się łapami na udach i podniosła. Podeszła do krzewu i podniosła swój miecz. - Muszę kogoś odszukać.
Już chciała odejść, gdy lis stanął jej na drodze.
- Pozwól, Pani, że pójdę z Tobą. Kto wie jakie inne zabójcze zające mogą doprowadzić do czegoś gorszego niż obezwładnienie. - Zaśmiał się.
Wilkołaczyca również się zaśmiała.
- A więc dobrze. Idziesz ze mną jako wojowniczy lis. - Rzekła z powagą a jednocześnie z uśmiechem. Ruszyła wgłąb lasu.
Lis machnął ogonem i poszedł za nią.

[ I jak? Bo zdaje mi się, ze poza mną i Szamanem nikt tego nie czyta xD ]
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 8.12.2007 1:07:31
[ jak dla mnie cudnie bo jest akcja no ale ja jestem od pisania a nie komentowania :P ]

Szaman był cały czas na gałęzi, tropił Darahn.
- Jest ich trochę więcej niż przypuszczałem. - pomyślał i dalej ruszył za nimi ale po chwili zatrzymał się i staną w bezruchu. Jego uwagę przykuł tajemniczy głos potężnej istoty. Spojrzał w górę i ujrzał przelatującego nad nim smoka o złocistym kolaże łusek.
- Zaczęło się ... - mrukną nałożył ponownie opaskę i pognał dalej koroną drzew.

Tym czasem Darahn i nieznajomy futrzak byli śledzeni przez grupkę słabo uzbrojonych asasynów. Były to szakale jako szybsi i zwinniejsi wojownicy oraz dwóch rohenów, stanowiących ich silniejsze ogniwa. Ich misja była prosta. Zwiad i zagłada dla wszystkich żywych stworzeń jakie stanęły im na drodze.
Szakale szybko wyczuły zapach lisa i gotowali już swoje kusze zaś Roheni ruszyli na przód. Wszystko było dobrze zaplanowane. " Widzisz wroga ale on nie może zauważyć ciebie "
- Dwójka naszych świeżo poznanych znajomych szła przed siebie nie wiedząc o tym że kilkanaście metrów dalej już czyha na nich zasadzka.
Dwóch kuszników za pobliskich drzewach i jeden na wprost ofiar.
Roheni stali z boku pod wiatr jak cała drużyna z resztą. Porozumiewali się bez słów jakby wiedzieli co myśli ich partner.
Szaman zwietrzył opryszków jeszcze zanim oni natrafili na ślad naszej dwójki więc miał już gotowy plan.
- Całkiem nie źle sobie radzisz jak na rudzielca ... - powiedziała wojowniczka.
- Staram się jakoś przetrwać ... wiesz teraz wszystko zależy od tego na czym się stoi.
- Skąd ja to znam - odpowiedziała mu a jej głos był niczym sygnał do ataku dla pierwszego kusznika usytuowanego na przeciw celów. Szaman stał zaś tuż nad obiema stronami. Wiatr mu sprzyjał lecz gorzej było z jego uzbrojeniem.
Kusznik delikatnie nacisną na spust by wystrzelić w lisa jako że stanowił teraz łatwy cel. Reszta miała udeżyć zaraz po nim lecz uszy szamana, który był całkowicie skupiony wyczuły ten moment.
Strzał z kuszy był równy ze skokiem młodego furiona. Wszystko trwało zaledwie ułamek sekundy. Szaman zeskoczył wprost na lecący z dużą prędkościom na precyzyjnie wystrzelony bełt, zmieniając jego trajektorie co spowodowało jego wbicie się w pobliskie drzewo.
- Padnij ! - krzyknęła Darahn jednocześnie przewracając lisa na ziemię a sama odskoczyła na drzewo. W tej chwili spostrzegła kolejnych dwóch kuszników, którzy najwyraźniej spanikowali bo coś wymknęło im się spod kontroli.
Szaman w tym czasie chwycił za sztylet u lewej tylnej Łapy po czym bezbłędnie trafił pierwszego kusznika prosto w czoło powodując jego natychmiastową śmierć.
dwóch rahemów postanowiło szybko zadziałać. Jeden ruszył na leżącego lisa a drugi pobiegł w kierunku szamana jednakże gdy ten chciał chwycić furiona ten z kolei zrobił szubki przewrót nad wojownikiem teraz stał za jeszcze nie zorientowanym, który teraz był zaskoczony ruchami i szybkością lisa. Niestety jego zaskoczenie przerwał ból w części lędźwiowej zadany przez jego własną broń, którą szaman wyciągną z pochwy i zatopił w swojej ofierze. Łucznik, którego chciała zaatakować Darahn wystrzelił bełt w kierunku szamana jednakże ten użył dogorywającego Rohema jako tarczy. W tej samej chwili pierwszy łucznik upadł z łoskotem na ziemię. Szaman szybko przeczołgał się wydostając jednocześnie spod żywej tarczy i wyskoczył w kierunku 2 łucznika. Lis, którego wcześniej powaliła Darahn widział jak drugi łucznik spada z drzewa z wbitym bełtem w klatkę piersiową.
- Szaman wypatrywał trzeciego łucznika, który znikną mu na chwilę z oczy co wynikało z zbyt wielkiego natężenia światła na polu walki. Dodatkowo pożółkłe liście świetnie go maskowały. Zanim szaman zdążył się spostrzec pozostały przy życiu Rohem miast zabić lisa postanowił zaatakować z zaskoczenia silniejszego przeciwnika. Zaszedł go od tyłu i złapał w żelazny uścisk powoli gniotąc delikatne kości szamana.
Lis zajęczał z bólu. Teraz jedynym ratunkiem dla niego było użycie ukrytej w nim mocy. Szaman skupił w sobie całą swoją moc i skumulował w potężną ale o słabym polu rażenia falę odrzucają, która wręcz zmiotła Rohena na drzewo do którego wbity był bełt pierwszego kusznika. Rohem zawisł nań i tak pozostał. Tym czasem trzeci łucznik uciekł zostawiając po sobie jedynie kuszę, Szaman nie miał już siły w dodatku stracił równowagę i poleciał z drzewa na którym o mały włos nie stracił życia. Resztkami sił zamortyzował upadek. Darahn byłą zdziwiona szybkością i precyzją jaką wykazał się młody, wyglądający jej na szamana osobnik. Jednak większą uwagę przykuła teraz opaska, której nie miał już na oczach. Wisiała ona natomiast na gałęzi tuż nad lisem. Musiała zostać zerwana przy jego locie na ziemię.
Darahn podeszłą bliżej do nieznajomego młodzika i położyła łapę na jego prawym ramieniu i pociągnęła go lekko by zobaczyć jego twarz. Ku jej zdumieniu jej oczom ukazały się pełne, jasnozielone oczka futrzaka, które w dodatku patrzyły na nią proszącym wzrokiem jakby chciały powiedzieć " nie przejmuj się kimś takim jak ja ".
- najwyższy feniksie ... co to było ?! - zdołał jedynie wypowiedzieć lis podnosząc się z ziemi. jednak jego pytanie pozostało bez odpowiedzi przez dłuższą chwilę.
- To ty ... widziałam cię wcześniej ... dlaczego nam pomogłeś i co robiłeś nad naszymi głowami ? - zapytała Darahn całkiem zbita z tropu. Lis nic nie mówił jedynie przyglądał się swojemu młodszemu pobratymcowi o jasno białym futrze.
- Nie mogłem bezczynnie patrzeć jak was zabijają ... - powiedział Szaman tracąc tym samym równowagę i upadłby prawie na pyszczek gdyby nie szybka reakcja wojowniczki.
- Ku jej zdziwieniu furionowi z pyszczka poleciała krew. Musiało to być wynikiem ataku Rohema.
- Długo nie pożyje ... połamałem mu wszystkie żebra ... - wypowiedział jeszcze nie padły Rohem.
- Darahn dotknęła łapą jego piersi i w duszy przyznała mu rację z wielkim bólem.
- Milcz ! pytał cię ktoś o zdanie najeźdźco ?! - Warknęła.
- lepiej go dobij ... młody jest ... niech się lepiej nie męczy.
- Furion już wiedział co go czeka ... przymkną więc tylko swoje zielone błyszczące w blasku słońca oczka, z których poleciała łezka żalu, który teraz przepełniał jego dusze.
- W tej samej chwili Darahn podniosła z ziemi sztylet należący do Rohema, musiał wypaść mu z chwilą odepchnięcia go przez falę uderzeniową szamana.
- Zrób to ... tylko szybko - wyszeptał prawie skomląc z bólu ale jednocześnie opanowując po części strach furion.
- Darahn chwyciła więc za koniec metalowego zdobienia sztyletu i w powietrzu przekręciła go tak że teraz trzymała za jego ostrze. Chwyciła go pewnie acz delikatnie i jakby chciała dobić lisa ale jednak zrobiła inaczej niż by się wszyscy teraz spodziewali. Z pobliskich drzew uciekły spłoszone ptaki słysząc jęk dobitego Rohema.
Gdy już było po wszystkim Darahn zębami rozerwała zgonioną szatę szamana by ucisnąć nią potem klatkę i zatamować ewentualny krwotok wewnętrzny. Znała się na rzeczy, w końcu na polu bitwy trzeba znać nie tylko sztukę walki ale i leczenia.
- Dlaczego op nie dobiłaś ? - Widzisz że nie przeżyje do zmierzchu. - Powiedział lis.
- Nie daleko stąd jest świątynia. Wiem że tamtejsze kapłanki potrafią leczyć tego typu złamania w przedziwny sposób.
- Powiedziała i wzięła szamana na ręce.
- - Ach tak ... więc puścimy tego kusznika i skażemy się na resztę asasynów, których już pewnie zawiadomił.
- Teraz naszym priorytetem jest ocalenie życia tego lisiaka. Potem zajmiemy się zwierzyną.
- Powiedziała i ruszyła przodem.
- No jasne ... kulturalnie kazała mi się zamknąć - pomyślał lis i ruszył za nią.
- Nie daj się - powiedziała jeszcze i z lisem w łapach wyskoczyła w wyżej przeskakując teraz z gałęzi na gałąź.
- Lis zrobił to samo. Kierunek drogi - północ, Świątynia niebieskiej magii < magii wody >.

[ Dziękuje za przeczytanie, mam nadzieję że się wam spodobało ... .]

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 8.12.2007 12:52:30
Królowa Północy
Inna forma
[ Świetnie piszesz to, co ja robię, bo niemalże idealnie tak jakbym to ja napisała, ale proszę nie pisz za mnie :) . Jak potrzebujesz użyć Darahn w swojej części to napisz do mnie i spytaj czy tak może, ok? bo czasem może wyjść nieco inaczej ;) z góry dziękuję ]

Nadchodził zmierzch. Trójka wędrowców wciąż przemierzała las. Szaman co krok wyglądał mizerniej. Darahn niosła niestrudzenie jego ciało. Gdy tylko spojrzała na jego pyszczek przypominała sobie czasy walk. Gdy musiała wynosić swoich towarzyszy broni do schronów i lecznicy. Wiedziała, że musi mu pomóc, bo on wcześniej uratował jej życie. Miała wobec niego dług i była pewna, ze musi go spłacić.
- Może odpocznij, Pani? - Zapytał ze współczuciem lis.
- Nie ma czasu. Szaman umiera. - Zaprzeczyła wojowniczka i jakby dla potwierdzenia przyspieszyła.
- O nie! Musisz odpocząć. - Lis podbiegł i stanął jej na drodze. - Przecież jak padniesz ze zmęczenia to tym bardziej mu nie pomożesz. - Rzekł stanowczo.
Darahn zatrzymała się i westchnęła głęboko.
- Dobrze. Niech Ci będzie. - Odsapnęła. Pochyliła się i ułożyła rannego furiona na miękkim mchu. Usiadła obok na kamieniu. - Idź, więc, i znajdź miejsce na nocleg. - zwróciła się do Lisa.
Zwierzak natychmiast zniknął w gąszczu. Ona zaś zajęła się szamanem. Delikatnie oglądnęła jego klatkę. Miał zdruzgotane kości. Spojrzała na jego pysk. Spał, ale widać było, że walczy. Miał krople potu na czole.
- Biedaku, jakie straszliwe męki musisz przechodzić ... - Szepnęła współczująco.
Oderwała fragment jego szaty i podniosła się. Kilka łokci dalej szemrał wesoło mały potoczek. Dziewczyna podeszła i zanurzyła materiał w wodzie. Wróciła do rannego i otarła mu czoło. Zrobiło jej się go strasznie żal. Nie zasługiwał na taki los.
- Pani! - Lis wyskoczył z krzaków i podbiegł do niej. - Tu niedaleko jest grota. W niej jest nawet suche drewno! - Wyszczekał rozradowany.
Darahn uśmiechnęła się i delikatnie podniosła szamana.
- Więc prowadź.
Lis poszedł w gęstwinę. Wojowniczka ruszyła za nim.
Było tak, jak mówił. Zaledwie kilkadziesiąt łokci dalej była grota. Wilczyca ułożyła furiona na mchu przed wejściem do jaskini.
- Przynieś coś, na czym położymy Szamana, lisku. - Darahn szybko rozłożyła obowiązki.

Zanim futrzak wrócił z kępami mchu i liści, wojowniczka rozpaliła ogień w grocie za pomocą dwóch kamieni. Była wędrowniczką. Los często skazywał ją na życie w spartańskich warunkach. Lis zobaczył ogień i szybko zniknął w lesie. Darahn ułożyła posłanie z liści i mchu w niebo głębszej części groty, w suchym kącie. Następnie ułożyła na nim ciało śpiącego furiona.
Usiadła przy ogniu i utkwiła wzrok w płomeniach.


[ Coraz lepiej nam idzie ;) ]
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 8.12.2007 14:00:06
[ Jesteś genialna ;) lepiej bym tego nie napisał ]

W jaskini było sucho i nawet przytulnie. Całą trójka byłą w niej bezpieczna a lis dodatkowo zakamuflował wejście do środka.
Na ściankach jaskini wymalowano wieli temu prastare sposoby walki z czarną magią. Tak dawniej była to grota Sorai. Długożytnej istoty, która miała ciało wilczycy lecz kiedy tylko mogła zmianiała swoją postać w zwykłą wilczycę.
Soraja nawet teraz znajdowała się w grocie. Nie chciała się na razie ukazywać by nie spłoszyć wędrowców. Znałą historię szamana Darahn i tajemniczego lisa.
- Teraz było jej smutno bo widziała jak szaman cerpi. Soraja pozostała w nie widzialnej postaci i zbliżyła się nieco do szamana.
- Dlaczego nie uważałeś ... miałeś ich tylko prowadzić tak by rozwileli swoje umiejętności magiczne.
Teraz walczysz o życie w mojej grocie. Widze jak cierpisz ... .
- Nagle ogień lekko przygasł i rozległa się cicha melodia. jaskinia rozbłysła tajemniczym niebieskim światłem a napisy na ścianach rozjaśniły się białym blaskiem mieniącym się na tysiące koloerów. Wtedy Soraja zanuciła słowa prastarej legendy.
- Nie zna litości, kpi z rozpaczy a jedynym jego celem będzie zniszczenie waszej rasy. Gdy powstanie , jedynym ratunkiem dla was będzie on ... Wybraniec. Oczy jego będą niebieskie a futro czyste, kolory złocistych liści. Będzie młody lecz silniejszy od dorosłego. Wiatr będzie mu za przewodnika. Stanie do walki ... pokona Demona ... lecz nie jest powiedziane że powróci żywy z tej bitwy ... "
- Skończyła i ukazała swoje oblicze. Podeszła do szamana i położyła liść nieznanej rośliny na jego piersi, któa wsiąkła głęboko w ciało rannego.
- Nie obawiajcie się ... jestem tu by was prowadzić ... szaman rozpoczą to już za mnie.
Ta roślina sprawi że jutro bedzie jak nowo narodzony, bez ślady zadrapania. Darahn ... ty wypij tę miksturę ... doda ci sił i wzmocni twój organizm. Ty zaś lisie weź ten miecz z Milabregi. On będzie twoim przewodnikiem a runy wyryte na jego rękojeści niech od teraz rozświetlą ci drogę.
- Szaman zasną lecz już bez bólu.
- On jest jednym z ostatnich furionów ... zostało ich za ledwie siedmiu. Każdy z nich ma w sobie cząstkę mocy. W was drzemie znacznie potężniejsza moc ... lecz jeszcze jej nie poznaliście. Teraz was zostawię ... zaśmijcie a jutro wyruszcie w drogę ... szaman was on was poprowadzi - wskazała na miecz i odeszła.
[ Słąba wena ale chyba nie jest tak źle co ? ]

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 8.12.2007 16:21:56
wilk
Zmiennokształtny
[to jeszcze ja się dołączę ;-) ]

Grupa siedmiu asasynów pod wodzą wielkiego Rahena zatrzymała się w umówionym miejscu, na polanie oświetlonej teraz jedynie światłem księżyca i gwiazd. Mieli czekać na powrót grupy kuszników.
- Spóźniają się – mruknął jeden ze skrytobójców, kotowaty o opasce na oku. – Myślisz, że coś poszło nie tak?
- Nonsens! – żachnął się demon, zarzucając płaszcz na pokryty chitynowym pancerzem grzbiet. – To tylko głupi lis i baba z mieczem. Nawet nie mieli szans stawić oporu oddziałowi dobrze przeszkolonych wojowników.
Spomiędzy drzew dojrzeli zbliżającą się sylwetkę.
- Nareszcie! – dowódca klepnął się po kostropatych biodrach i wstał z powalonego pnia, ale po chwili drgnął.
Szakal był sam. I do tego szedł z trudem, kulejąc.
- A nie mówiłem – jednooki splunął. – Ta banda idiotów nie potrafi sobie poradzić z najprostszym zadaniem.
Przybysz powoli zbliżał się do nich, lecz po chwili stanął, spuścił łeb i zwalił się gdzieś w zarośla.
- Zaraza! – warknął kotowaty i poszedł po kusznika.
Kiedy zajrzał pomiędzy paprocie, spostrzegł, że jego towarzysz leży z nosem w ziemi. Kopnął go, by odwrócić na grzbiet, ale zaraz zaklął szpetnie. Z rozprutego gardła szakala wypływała gęsta krew.
- Do broni!!! – krzyknął na całe gardło, wyszarpując sztylety z pochew i rozglądając się za ukrytym wrogiem.
Nie minęły trzy uderzenia serca, kiedy bełt wystrzelony z kuszy przybił go do pobliskiego drzewa. Oddział zerwał się na nogi, przygotowany do odparcia ataku. Skrytobójcy w napięciu oczekiwali na jakikolwiek znak, jakim mógłby się zdradzić napastnik. Domyślali się kierunku, skąd może nastąpić kolejny atak, wszak widzieli, skąd mniej więcej nadleciał bełt.
Ciszę przerwał wrzask agonii dobiegający z zupełnie innej strony, niż się spodziewali. Kolejny asasyn padł na ziemię, brocząc obficie krwią z rozciętego brzucha. Jedyne, co ujrzeli, to cień znikający między drzewami.
Jeden z żołnierzy rzucił się w tamtą stronę i zniknął między drzewami, zanim Rahen zdążył go powstrzymać.
- Idiota – mruknął dowódca, kiedy głowa jego podwładnego potoczyła się ku nim po darni. – Zbić się w kupę, ubezpieczać plecy! Musimy mieć oczy dokoła głowy!
Czterej skrytobójcy i demon utworzyli okrąg, zwróceni do siebie plecami. Broń trzymali w pogotowiu i wyczekiwali na kolejny atak znikąd.
- Musimy coś wymyślić, zanim nas powybija, jak kaczki – mruknął dowódca, wbijając wzrok w ciemność pomiędzy drzewami. – Jeśli coś zobaczycie, od razu mówcie. Nie wolno nam się rozdzielać, zrozumiano?!
Odpowiedziała mu niepokojąca cisza. Nawet nie było słychać przyspieszonych oddechów jego podkomendnych. Obrócił się i zaklął plugawie. U jego stóp leżały tylko cztery rozcięte na pół trupy.
- Wygląda na to, że twoje wsparcie zawiodło, demonie!
Na granicy słupa nikłego księżycowego światła oraz ciemności gęstego lasu stała postać ubrana w czarny płaszcz i z czarnym kapeluszem na głowie. Spod szerokiego ronda widać było fragment uśmiechniętego drapieżnie wilczego pyska uzbrojonego w lśniące białe zęby.
- Gadaj, kim jesteś, zanim cię wypatroszę! – Odmieniec dyszał wściekle, trzymając oburącz swój wielki miecz i szykując się do ataku. - I dlaczego zabiłeś moich żołnierzy?!
Nieznajomy uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- W sumie i tak nie pożyjesz na tyle długo, by o tym komukolwiek opowiedzieć, więc czemu nie? Jam jest Ori Bloodhand z Betainy, sługa Elohim i łowca demonów. A twoich przydupasów pozbyłem się, by nie przeszkadzali nam z zabawie. Chyba nie masz mi tego za złe?
Rahen ryknął na całe gardło i rzucił się na kapelusznika, wymachując pokaźnym orężem. Wilk uniknął wszystkich ciosów, przemknął pod ramieniem demona i ciął oszczędnie szablą w pachę przeciwnika. Ów ryknął jeszcze głośniej i uskoczył. Tym razem sam czekał na ruch przeciwnika.
- No dalej, już się zmęczyłeś? – zakpił łowca.
Odmieniec ciął szybko na odlew, po czym natychmiast wyprowadził kolejny cios od dołu. Tego drugiego Ori nie zdołał uniknąć i wyprowadził paradę, ale przeciwnik był zbyt silny, więc wilk zachwiał się i upadł. Na twarzy Rahena pojawił się wyraz triumfu. Próbował przyszpilić łowcę do ziemi, ale ten zrobił szybki przewrót przez bark do tyłu i stanął na nogach gotowy do dalszej walki.
Demon zamachnął się i ciął ze skrętem bioder, ale kapelusznik odsunął się i zbiwszy cios, doskoczył do przeciwnika. Szybkie cięcie szabli wzbogaciło twarz Odmieńca o potężną szramę przez brew i policzek. Ów ryknął i potężnym kopniakiem odrzucił wilka na odległość pięciu kroków.
Ori z trudem dźwignął się na kolana, potwornie bolały go żebra.
- Zdychaj! – demon zamachnął się, by odciąć głowę klęczącemu, ale ten szybko czmychnął w zarośla. – Chyba nie myślisz, że uda ci się uciec?
Rahen zaczął przeczesywać krzewy i paprocie, ale wilk zdawał się zapaść pod ziemię. Poniekąd było to prawdą – ukrył się pod wystającymi korzeniami jednego z drzew i począł się modlić w duchu.
- Wychodź, kundlu! Ponoć wilki są odważne, ale od ciebie czuć tchórzem na kilometr! Bo niby dlaczego bałeś się stanąć do bezpośredniej walki, tylko wymordowałeś moich żołnierzy tak, że nie mieli nawet możliwości się bronić?
Odmieniec wciągnął powietrze nozdrzami i uśmiechnął się. Czuł zapach wilka. Podniósł miecz do ataku i pochylił się nad kryjówką kapelusznika.
- Amen! – łowca wyskoczył nagle spod korzeni i przycisnął do piersi demona święty symbol swojego Boga, srebrny krzyż.
Chitynowy pancerz zaskwierczał i natychmiast dało się czuć smród palonej tkanki. Rahen zaskowyczał i odskoczył daleko w tył.
- Jeszcze się spotkamy, pchlarzu! – syknął, a jego głos był przepełniony nienawiścią. – W końcu cię dorwę!
Pod nogami Odmieńca pojawił się magiczny symbol, żarząc się w ciemności czerwonym światłem i w mgnieniu oka znikł wraz z Rahenem.
- Nie – wilk splunął krwią. – To ja cię dorwę…
Chwilę mu zajęło doprowadzenie się do porządku i opatrzenie stłuczeń. Żebra na szczęście były całe, ale miał wrażenie, że sobie odbił płuca.
- Uzdrów mnie, Panie – zaczął się modlić. – …i nie wydaj swego dziedzictwa na pohańbienie.
Chwilę później już bez problemów się poruszał i oddychał.
- Wypadałoby poszukać tych, którzy załatwili tę grupę kuszników – powiedział sam do siebie i poszedł w stronę, skąd przybył kulejący szakal.
Po około godzinie dotarł na miejsce niedawnej walki. Zobaczył dwóch pomniejszych Rahenów i dwóch asasynów. Wszyscy byli martwi.
- Ładnie sobie poradzili – uśmiechnął się.
Zaczął krążyć po miejscu walki i szukać tropów. Po chwili znalazł ślady krwi, prowadzące dalej na północ. Wziął odrobinę zakrzepłej już posoki, roztarł w palcach i powąchał.
- Furion…
Soli Deo gloria!

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 8.12.2007 18:37:48
Królowa Północy
Inna forma
[ a ja mam wene cały czas. Jakiś cud czy coś xD a moze Szamańskie duchy? nie wiem xD ]

Soraja zniknęła w cieniu. Darahn miała dziwne wątpliwości co do niej. Siedziała przy ogniu. Na przypalonym patyku obracała w płomieniach zajęczynę, którą przyniósł z lasu lis. Rozejrzała się po grocie. Szaman spał wygodnie na prowizorycznym łożu z mchu i liści, lis smacznie chrapał zwinięty w kłębek niedaleko ogniska.
Ściągnęła upieczonego zająca z patyka i po kawałeczku pakowała sobie do pyska.
Gdy skończyła podniosła się z ziemi i podeszła do wyjścia z groty. Wyrzuciła kości w trawę. Spojrzała w niebo. Przeczesała ręką sierść na głowie i za uchem.
- Jak długo jeszcze ? - szepnęła w niebo. Wtedy rozległ się pisk sokoła. To był znak. Darahn spojrzała na Szamana i lisa. ' Dadzą sobie radę.' - pomyślała i puściła się biegiem w głąb lasu.
Niczym cień przedzierała się między drzewami i leśnymi krzewami. Sokół nie milkł. Jego wrzask prowadził ją. Gdy znalazła się tuż przed zaroślami pełnymi cierni, sokół zamilkł. Wojowniczka wyciągnęła miecz, który sekundę potem przecinał powietrze w kierunku cierni. Szybko powycinała cierniste gałęzie, tworząc przesmyk. Pochyliła się i przeszła przez niego. Gdy wyszła spod splotów znalazła się na wzniesieniu. Stanęła wyprostowana i spojrzała w niebo. Nad nią krążył sokół.
- Braghar ... - wyszeptała jego imię i wtedy zawiał wiatr. Owiał wojowniczkę, rozwiewając jej sierść. Darahn wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je ze świstem.
Wrzask sokoła wyrwał ją z błogiego stanu. Ptak zawisł w powietrze. Darahn spojrzała na przyjaciela. On wskazał łebkiem by spojrzała w dół. Tam była polana i jakieś postaci. Wojowniczka wstrzymała oddech i przykucnęła. Obserwowała.
Na dole wszystko działo się w zaskakująco szybkim tempie. Najpierw padł jeden osobnik, potem następni. W końcu został jeden. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła. To był Demon. Warknęła pod nosem, nadal obserwując. Z zarośli wyskoczył wilk. Po krótkiej wymianie zdań zaczęli walkę wręcz. Kilka celnych ruchów wilka poraniło nieco przeciwnika, ale Demon zadał potężniejszy cios.
Wojowniczka obserwowała jak wilk ukrył się pod korzeniami, a gdy Demon go wyczuł, ten wyskoczył z kryjówki i modląc się natarł na Demona. To wszystko wydało się jej niewiarygodne. Na ziemi pojawiły się jakieś znaki a potem Demon zniknął.
Wilk natomiast zniknął w lesie.
- Pora wracać. Szaman i lis nie mogą zostać sami. - pomyślała i wskoczyła w przejście pod ciernistym krzewem.

***

Jak burza wpadła do groty. Ogień już przygasał. Przykucnęła przy śpiącym szamanie. Podniosła buteleczkę z eliksirem od Soraji. Odkorkowała flakonik i uniosła do ust. Lekko słodkawy płyn, koloru czarnych jagód spłynął jej do gardła. Wypiła tylko połowę. Pozostałą część zakorkowała i wsadziła sobie do kieszonki przy pasie.
- Na czarna godzinę. - Uśmiechnęła się pod nosem.
Wstała i podeszła do wyjścia z groty. Usiadła na kamieniu i obserwowała bacznie wszystko wokół.
A księżyc delikatnie głaskał ją swoim blaskiem ...
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 8.12.2007 22:48:33
wilk
Zmiennokształtny
Wilk szedł za tropem. Po pewnym czasie kropli krwi już nie było, ale złapał zapach, więc nie potrzebował żadnych innych śladów. Przemykał między drzewami poprzez ciemność tu i ówdzie przeszytą srebrnymi nitkami księżycowej poświaty.
Czuł, że jest obserwowany. Wyłapywał też ledwie słyszalny szelest ptasich piór, towarzyszący mu od dłuższego czasu. Zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Usłyszał cichutki trzepot skrzydeł i nastała cisza, której nawet wiatr nie śmiał zakłócić. Łowca wytężył wzrok i po chwili dostrzegł pięknego sokoła siedzącego na gałęzi i bacznie go obserwującego. W ciemności błysnęły wilcze zęby, układając się w drapieżny uśmiech, a w chwilę potem trzasnął zamek kuszy. Ptak spłoszył się natychmiast i z piskiem wystrzelił w góre, bełt przemknął pod jego skrzydłem, mijając je o ledwie cal... i zmiótł rysia w połowie skoku, przygwożdżając go do pnia.
Sokół krążył chwilę nad głową, obserwując bacznie sytuację i szacując zagrożenie. Kapelusznik podniósł głowę i patrzył chwilę na ptaka, po czym przyłożył palec do ust, nakazując milczenie...
Soli Deo gloria!

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 9.12.2007 8:37:47
Królowa Północy
Inna forma
Mijały godziny. Wojowniczka wciąż trwała na posterunku, bacznie obserwując okolicę. Nagle na niebie dostrzegła znajomy kształt. Braghar leciał w jej stronę. Wstała i wyciągnęła rękę. Ptak wylądował na wyciągniętej ręce i spojrzał swymi bystrymi oczyma w jej oczy. Darahn pogłaskała go wolą ręką po łebku. Sokół otarł się o nią. Po chwili jednak pisnął. Wilczyca rozumiała jego przekazy. Sokól potrafił wydobyć z siebie przeróżne dźwięki, tworząc wypowiedzi. Te kilkanaście lat, które spędzili razem pozwoliły Darahn nauczyć się tego skomplikowanego języka.
Sokół opowiedział jej o łowcy i o ocaleniu jego ptasiego życia.
- Czyli się zbliża. - Darahn wstrzymała oddech i spojrzała na śpiącego Szamana i Lisa. Potem przeniosła wzrok na ptaka. - Leć, Bragharze, pilnuj go i donoś o wszystkim. - Przekazała mu wiadomość i uniosła rękę w górę. Ptak rozłożył skrzydła i wyruszył w powietrze. - Powodzenia! - Krzyknęła, gdy przyjaciel znikał w mroku.
Darahn opadła na kamień i oparła tył głowy o skalną ścianę za sobą. Przymknęła oczy i nadstawiła uszu. Prawą dłonią złapała za klingę miecza. Nie chciała zostać zaskoczona.
Po chwili poczuła się strasznie zmęczona. Przeciągnęła się i otwarła szeroko pyszczek, ziewając. Kamień i skalna ściana wydały się jej nagle bardzo wygodne.
Poczuła dotyk sierści na wierzchu prawej dłoni.
- Pani, idź odpocznij. Ja dotrzymam warty. - Lis spojrzał na nią.
- Zgoda. - Wsparła się dłońmi na udach i podniosła się. - Ale jak coś zauważysz to budź mnie. Nawet się nie zastanawiaj. - Pogroziła mu palcem.
- Dobrze, Pani. - uśmiechnął się i usiadł obok kamienia, na którym przed chwilą siedziała wojowniczka.
Darahn podeszła do śpiącego Szamana. Przykucnęła i ułożyła się na ziemi. Łeb oparła na mchu przy klatce Szamana.
Jej wzrok utkwił w suficie. Po chwili zmorzył ją sen.
A lis siedział przy wyjściu i obserwował okolicę.
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 9.12.2007 13:14:26
[Nudziło mi sie dzisiaj więc naskrobałem. Mam nadzieję że się spodoba :3 ]
W głębi groty była niewielka sala ozdobiona runami identycznymi do tych przy wejściu. W ciemnościach siedział tajemniczy osobnik który wydawał się być niemalże przezroczysty. Obok na omszałym głazie siedziała Soraja najwyraźniej nie będąc zdziwiona jego obecnością obecnością. Z początku wydawać by się mogło, iż jedyne co robią to przyglądają się spadającym kroplą wody rytmicznie skapujących z pokaźnych stalaktytów. Byli oni jednak w trakcie rozmowy telepatycznej.
Nie zgadzam się! - Powiedziała stanowczo postać.
Dobrze wiesz, że tu nie masz wiele do powiedzenia. -odparła Soraja uśmiechając się szyderczo- To wszystko było zapisane przed pierwszymi wielkimi wojnami. Ani ja, ani nawet ty, który żyjesz kiedy wszystko inne umiera nie posiadamy mocy by to zmienić. Powinieneś to zrozumieć po tylu latach.
Więc mówisz, że oni mają stworzyć drużynę. Przecież oni wszyscy to całkowite przeciwieństwa. Pozabijają się nawzajem! Chędożyć taką przepowiednie...
Tobie chyba śmierć nie przeszkadza, prawda? - zaśmiała się jednak z jej ust nie wydobył się najmniejszy dźwięk.
Rozmówca skrzywił się lekko i prychnął. Rozłożył się na półce skalnej imitującej leże wyciągając się na nim wygodnie. Nie można było stwierdzić wyrazu jego twarzy przez kaptur który ją spowijał, jednak wilczyca wiedziała o czym teraz myśli.
Jesteś pewna że sobie poradzą? -spytał spokojnie.
Pytanie nie powinno brzmieć czy Oni sobie poradzą, tylko czy Wy sobie poradzicie. Wiesz przecież, że musisz iść z nimi. To przeznaczenie. Nie można w nie ingerować. Trzeba iść za nim i mieć nadzieje, że postępujemy właściwie.
Mówią, że w śmierć też nie można ingerować, a jednak ja robie to przez cały czas. -oznajmił, powoli ruszając prawą ręką z której dochodziły mechaniczne trzaski.
Ty nie nie tylko łamiesz prawa życia i śmierci, ale również prawa magii. Przecież ciebie nie powinno tu być -wskazała znaki wymalowane na ścianach jaskini-ta grota powinna być niedostępna dla istot choć trochę powiązanych z czarną magią.
Podążał wzrokiem za jej łapą obserwując symbole.
Widocznie kiepsko je wykonali -odparł złośliwie.
Nie wygłupiaj się wiesz przecież, że do tej groty może wejść jedynie potężny demon.
Tak zakłada teoria, a widzisz jak jest w praktyce -rzucił i przeciągnął się na prowizorycznym łożu.
Wiedział, że ona ma racje, choć nie chciał tego przyznać. Wszędzie wokoło były te znaki. Nigdzie nie dało się przed nimi ukryć, a każdy mógłby go zamienić kupkę gruzu. Pradawne zaklęcia które uprzykrzają mu życie. Dodatkowo spotęgowane ostatnimi wydarzeniami. Teraz mu trudno nawet pójść do karczmy by jakiś chłop nie wymachiwał mu widłami przed nosem.
Usłyszał jak wojowniczka wraca. Czuł też zbliżającą się postać od północno-wschodniej części lasu. Obrócił się zeskakując z półki i lądując na równych nogach.
Wypadało by się przywitać -mruknął. Mam tylko jedno pytanie zanim odejdę.
Jakie? -zapytała Soraja.
Co jeżeli runy na mieczu z Milabregi pieczętujące tą straszliwą moc zostaną złamane?
Przez dłuższą chwilę milczała wpatrując się w swojego rozmówcę. W końcu westchnęła wyjmując z ukrytej kieszonki przy pasku karteczkę z zapisaną inkantacją.
Jeżeli do tego dojdzie -po chwili wahania wręczyła mu pergamin-użyj tego. Nie pozwól by tragedia się powtórzyła.
Po tych słowach zniknęła scalając się ze ścianą groty.
Został sam. W ciemnościach. Jemu to nie przeszkadzało, myślał teraz nad tym co dała mu Soraja oraz nad nad tym co powiedziała. Wiedział dobrze o jakie wydarzenie chodziło. Był tam i widział jak niemalże cała wyspa znika od uderzenia miecza.
Schował kartkę do szaty poklepując kieszonkę. Gdy się wyprostował, wyciągnął prawą rękę, robiąc to znów słychać było mechaniczny trzask. Nagle w jego dłoni ukrytej pod czarną skórzaną rękawiczką pojawił się niebieski płomień tańczący radośnie w mroku. Teraz tajemnicza postać była widoczna wyraźnie. Osobnik ubrany w długi płaszcz podzielony pionowo czarnym oraz czerwonym kolorem miał nieco ponad 6 stóp wysokości i wyglądał na około 30 lat. Po pysku można było stwierdzić że to lampart albinos. Zaś jego prawe oko zdobiła blizna która wydawała się ruszać żyjąc własnym życiem.
Miecz tnący wymiary...ciekawe -pomyślał i ruszył w kierunku wyjścia.

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 9.12.2007 16:34:32
SEN
Darahn i Lis przez chwilę przestali doglądać Szamana. Ten miał straszliwe koszmary.
Stał nad przepaścią i widział walkę. Dookoła aż roiło się od Rohan. Po środku pola bitwy stała lisica i lis. Oboje mieli na sobie szaty szamańskie białej magii Milabregi.
Z początku zdawało się że kontrolują sytuację, ale potem Lisica oberwała w klatkę piersiową i upadła na ziemię.
Lis coś wyszeptał i zebrał w sobie potężną magię by zniszczyć wszystko dookoła.
Szaman nadal nie wiedział dlaczego lis to zrobił. Wtedy on wyszeptał .
- Milabrega padnie, Cursus padnie ... ale trzeci filar nas ocali ! - krzyknął i uwolnił całą zawartą w sobie energię, która jednocześnie zabiła jego i wszystko dookoła.
Szaman w rozpaczy zaczął wyć, Widział jeszcze tylko lecącą kometę, która zmieżała w nieznanym mu kierunku. Wtedy się obudził.

***

GROTA SORAJI. POZA SNEM.

- Nie ! - Krzyknął Szaman na cały głos i zerwał się na przednie łapy. - Nie musieliście tego robić ! - dodał, ale widać było po nim że nie wie gdzie teraz się znajduje. - Ojcze dlaczego ? Co to jest trzeci filar ... - wyszeptał i spojrzał dookoła.
Dopiero teraz obraz nabierał ostrości. Zobaczył Darahn i lisa. Oboje byli zdziwieni.
- Co ? skąd ... - spojrzał na pozostałości ze swojej szaty i teraz już wiedział co się wydarzyło. - Gdzie my jesteśmy ? - zapytał i rozejrzał się dookoła. - Jaskinia Soraji ... - wyszeptał w strachu. - Musimy stąd odejść ! - krzyknął. - On nas znajdzie ! - krzyczał.
Wtem tuż za nim ukazała się Soraja.
- Nie obawiaj się ... tutaj nic wam nie grozi ...
- Kraju ale Graz wie o tym miejscu ...
- Nie obawiaj się ... on teraz jest zajęty szukaniem pierwszego filaru.
- Czym są te filary ... wiesz że wizja o nich nawiedza mnie w snach ... Proszę, powiedz mi co to jest ! - Soraya złapała go delikatnie za łapkę .
- Każdy z filarów to jeden z ostatnich furionów ... Wybraniec jest pierwszym ... Caro drugim ...
- Ale kto jest trzecim ? - zapytał już spokojniej.
- Dowiesz się tego w swoim czasie.
- Dlaczego nie teraz ?
- Zaufaj mi ... tak będzie najlepiej. - Powiedziała.
- Wiemy że nigdy mnie nie zawiodłaś. - Powiedział i przyklęknął.
- Wstań ... Już nie jestem kapłanką. - Powiedziała i zaśmiała się ciepło, zakładając mu ciepły płaszcz na plecy, który pojawił się znikąd.
Darahn i lis zupełnie nie wiedzieli o co chodzi, ale Soraya uśmiechnęła się do nich.
- Szaman, w głębi groty jest kryształ dusz ... Przynieś mi go proszę. - Rzekła.
- No jasne ... - powiedział i zniknął w głębi jaskini.
- Wybaczcie mu proszę ... Jest jeszcze młody a jego rodzice zginęli w obronie Milabregi.
- Czym jest ten trzeci filar ... ? - zapytał Lis
- Powiem wam, ale on ma się o nim nie dowiedzieć ... przynajmniej na razie.
- Zgoda, więc co to jest ?
- Gdy wieki temu na tej ziemi panowali pradawni, stworzyli świątynię. W tej świątyni znajdowało się siedem filarów a każdemu z nich był przypisany wojownik, który stał na jego straży. Pradawni po śmierci strażnika nadawali prawo do obrony danego filaru. Tak było aż po dzień w którym Milabrega przestała istnieć i od tamtej pory strażnikami filarów stali się ich potomkowie. Ojciec naszego białego furiona był strażnikiem trzeciego filaru. Teraz już wszystko wiecie. - Powiedziała i stanęła pomiędzy nimi.
- Więc to on jest strażnikiem filaru ? - Zapytał lis.
- Tak. Gdzie teraz są te filary ? Nikt tego nie wie ... Gdy Graz zapanował nad całym światem cała moc filarów przeszła na ich strażników a same zniknęły.
- Dlaczego on nie może się dowiedzieć o swojej mocy ? - Zapytał lis.
- Bo wtedy nie wypełni swojego przeznaczenia...
- A jakie ono jest ? - Spytał lis lecz soraya nic mu nie odpowiedziała a uśmiech na jej pyszczku zniknął.
- Uwierz mi ... nie chcesz tego wiedzieć. - Dodała i spojrzała ze smutkiem na jeden ze stalaktytów. - Musicie stąd odejść ... wiem ze na razie jesteście tutaj bezpieczni ale kto wie .. Graz zmoże tu wrócić - dodała i spojrzała na Darahn.

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 9.12.2007 23:02:46
Królowa Północy
Inna forma
Darahn wgapiała się w chwilę osłupiała w Sorayę. ' Że niby że jak? ' - rozmyślała nad słowami wilczycy. - ' Nic z tego nie rozumiem.'
Wzruszyła ramionami i zajęła się porządkami w grocie. Liz machnął ogonem i usiadł. Co chwilę zerkał w stronę Sorayi.
Wojowniczka pozbierała mech i liście i wyrzuciła je z groty. Następnie rozpaliła na nowo ognisko.
- Przydałoby się jakieś śniadanie. - Wstała. - Pani... - Zwróciła się do Sorayi. Wymówiła wszystko z szacunkiem, jednak nie ukłoniła się. Nadal nie ufała też tajemniczej istocie. - ... Idę do lasu zebrać coś na śniadanie. Zabiorę ze sobą Futrzaka. - Zerknęła na Lisa i wystawiła koniuszek języka.
Soraya skinęła łbem i mruknęła coś pod nosem po czym zniknęła w cieniu.
Lis i Darahn wymienili zdziwione spojrzenia. Zwierzak wstał i wyszedł z groty. Wojowniczka ruszyła za nim. Bez słowa weszli w las.
Dopiero, gdy zniknęli za pierwszą gęstwiną, Darahn postanowiła nawiązać rozmowę.
- A tak właściwie Ty masz jakieś imię? - spojrzała na Lisa.
- Szczerze mówiąc zdziwiłaś mnie, Pani, tym pytaniem. - Zastsygł uszami. - Nigdy nie miałem imienia. Możnaby jednak rzec, że nazywam się Lis. - uśmiechnął się.
- Więc, Panie Lisie, co Pan sobie na śniadanie życzy?
- Hmm... Zjadłbym zająca. - Oblizał się.
- Więc usiądź tu, Panie. - Zatrzymała się. - Ja zabiorę się za Twe śniadanie.
Lis zdumiony nieco otwarł szerzej oczy, ale wykonaj to o co poprosiła.
Wojowniczka zniknęła w gęstwinie. Uniosła pysk ku górze i zaczęła węszyć. Trafiła na trop zajęcy. Przykucnęła i poszła za tropem. Rozchyliła gałęzie krzewu i ujrzała polankę pełną uszatych futrzaków. Przyczaiła się w niewidocznym miejscu. Miała przewagę. Stała pod wiatr. Ze smakiem rozkoszowała się wspaniałą wonią jeszcze żywego przyszłego śniadanka. Oblizała się i zmarszczyła nos. Jej białe kły błysnęły w blasku porannego słońca. Cichutko wysunęła z pochwy przy pasku swój podręczny nożyk. Wstrzymała oddech. Teraz odliczała tylko sekundy do ataku. W pewnej chwili dwa szaraki zbliżyły się do jej kryjówki. Czas na moment zamarł w miejscu. Szybkość ataku wojowniczki była porównywalna z szybkością lotu wystrzelonej kuli. Wilczyca precyzyjnie wymierzyła odległość. Zanim zające zdążyły cokolwiek zauważyć, Darahn wbiła nóż w grzbiet jednego. Drugiego zaś, w tym samym momencie przygniotła drugą łapą do ziemi i unieruchomiła go. Wtedy dopiero reszta stada pouciekała w stronę kryjówek. Gdy wojowniczka była pewna, ze ranny szarak już nie ucieknie, dobiła drugiego.
To był błyskawiczny atak z doskonałym rezultatem. Wilczyca wyczuła się tego do perfekcji. Musiała jakoś przeżyć. Podniosła martwe zające i wróciła do Lisa.

***

Lis niecierpliwił się. Wiedział, że nie powinien jej opuszczać. Już był gotowy do poszukiwań, gdy z gęstwiny wyszła Darahn.
- Już się martwiłem. - Lis położyła uszy po sobie i uśmiechnął się.
Wojowniczka nic nie odpowiedziała tylko uśmiechnęła się triumfalnie i ruszyła w stronę groty.
Lis przyjrzał się zającom, po czym pognał za nią.
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 15.12.2007 16:19:36
Wojowniczka wraz z Lisem weszli do groty. Była pusta. Darahn upuściła martwe króliki i przebiegła nerwowo po grocie.
- Nikogo tu nie ma, Pani. - Lis spuścił łeb i zaczął wierzyć. Zrobił kilka kroków do przodu. Zatrzymał się przed zagaszonym ogniskiem. - To wszystko wydaje mi się ... - Urwał i podniósł łeb do góry. Darahn zniknęła.
Zastrzygł uszami i zaniepokoił się.
- Gdzie jesteś, Pani? - Zawołał. Ruszył pomału w stronę zacienionej części groty.
- Uważaj! - W powietrzu świsnęła postać wilkołaczycy. W locie złapała lisa i przetoczyła się z nim kawałek, tuż przed lecącą strzałą.
Szybko się podniosła, wciąż trzymając lisa na rękach i odskoczyła w bok przed kolejnym bełtem. Z cienia wyłoniła się sylwetka w płaszczu.
Lis skuliła uszy i zawarczał cicho. Darahn uciszyła go ruchem dłoni.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z Szamanem? - Warknęła.
Gość zaśmiał się złowieszczo.
- Jakem Ori Bloodhand z Betainy, sługa Elohim, łowca demonów. A ten, Szaman, jak o nim mówiłaś, odpoczywa sobie w głębi jaskini. - Na jego pysku wymalował się drwiący uśmiech.
Wojowniczka odstawiła Lisa, który bez namysłu oddalił się w cień. Mruknęła coś pod nosem.
- Łowca Demonów .. - Splunęła. - Też mi coś. Jeśli zrobisz cokolwiek Szamanowi, to, Na Bogów, nie pożyjesz długo! - Warknęła i błyskawicznie wyciągnęła miecz z pochwy.
- Spokojnie, Twojemu rycerzykowi nic nie jest. - Rzekł nieprzejęty. - Nic mu nie zrobiłem i nic nie zrobię. Chciałem tylko by nam nie przeszkadzał w rozmowie.
Darahn zmarszczyła brwi i cofnęła miecz, ale go nie schowała. Nie ufała przybyszowi.
- Jak Cię zwą? - Ori zdjął kapelusz i ukłonił się lekko wykonując zamaszysty ruch ręką.
- Nie przypominam sobie, byśmy przeszli na Ty.. - Przymrużyła oczami i spojrzała na niego z wyrazem odrazy na pysku.
Przybysz skulił uszy i wymamrotał coś pod nosem.
- Zwą mnie Darahn. - Oparła lewą dłoń na biodrze i machnęła głową. Jej włosy zatańczyły w powietrzu.
Ori obejrzał ja wzrokiem od stóp do głów.Podrapał się za prawym uchem i pokiwał łbem.
- A właściwie w jakim celu tu przybywasz? - Zmarszczyła brwi i wsunęła miecz do pochwy.
Wilk zniknął w cieniu, po czym wrócił a wraz z nim Szaman, trzymając się za głowę.
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 16.12.2007 19:29:12
Gdy Bloodhand wyłonił się z wnętrza groty trzymał ze sobą zdezorientowanego Szamana, który wydawał się zaszokowany obecną sytuacją. W głowie waliły mu grzmoty, a ziemia uciekała mu z pod łap, jednak starał się utrzymać równowagę. Podbiegła do nich Darahn podtrzymując furiona i razem ostrożnie położyli go na ziemi. Wilkołaczka klęknęła przy nim chcąc otrzeć mu czoło, jednak okrzyk bólu wydobywający się z jego pyska i fakt, że zemdlał powstrzymał ją.
-Ledwo wyzdrowiał z poprzednich ran, a przez ciebie będzie miał kolejną kolekcję siniaków – podjęła likantropka wstając. Oparła się o ścianę jaskini patrząc przeciągle na łowcę demonów - więc wyjaśnij mi w końcu po co tu przybyłeś i czemu ogłuszyłeś szamana.
-Musiałem się upewnić że nie przeszkodzi w łowach. Jak sama stwierdziłaś dopiero pozbył się ran, więc głupotą było by narażać go na kolejne. Jeżeli pozostanie nieprzytomny nic sobie nie zrobi -odparł opierając się o przeciwną ścianę.
-W łowach?
-Łowami nazywamy w moim fachu polowanie na demony. Sądziłem, iż skoro tu jesteście zapewne wrócą tu kompani tych których zabiliście po zemstę. Sam pozbyłem się większości z nich, jednak ten na którego mam zlecenie, a za razem dowódca oddziału, uciekł. Teraz pewne podlizuje się kapitanowi i błaga go o możliwość odkupienia się zabijając nas. Spodziewam się ich przybycia, a nie jestem w pełni sił po ostatnich łowach i przyda się każde wsparcie.
Darahn spojrzała na lisa kątem oka który najwyraźniej stracił zainteresowanie obecnością kapelusznika. Był zbyt zajęty oglądaniem smakowitych królików.
-Jednak nikt jeszcze nie powiedział, że ci pomożemy.
-Ja jednak sądzę, że nie macie wyboru. Wyżynając zabójców z drużyny daliście niechwalebne świadectwo całej drużynie. Więc postanowią zająć się też wami.
Niechętnie musiała przyznać mu rację. Raczej nie pozwolą im odejść po tym jak zabili ich towarzyszy.
-Interesuje jeszcze jak nas znalazłeś.
-Nie byliście zbyt dyskretni -odrzekł uśmiechając się szyderczo- więc nie musiałem narzekać na brak wskazówek jak tu trafić. Zakładam, że średnio rozgarnięty zabójca też nie.
Skrzywiła się lekko przypominając sobie zajście w lesie. Miała odpowiedzieć, jednak zaniepokoiło ją nagłe ochłodzenie we wnętrzu groty i zachowanie lisa, który nastroszył futro nadstawiając uszy na nieznane.
Co do... -nie zdążyła dokończyć, gdyż z zamyślenia wyrwał ją lis rzucając się na nią w rezultacie zwalając z nóg.
-Co ty wyprawiasz? -rzuciła. Zamilkła jednak po tym jak zobaczyła go zamarzniętego. Cały był pokryty grubą warstwą lodu czyniącą z niego rzeźbę. Na jej twarzy malował się strach. Rozejrzała się jaskini szukając źródła zjawiska. Jej wzrok zawisł na dziwnej postaci w czarno-czerwonym płaszczu. Kaptur tworzący cień na pysku uniemożliwiał identyfikację rasy, jednak jej wystarczył nos by stwierdzić, że był to kotowaty.
-Kim jesteś?! - wycedził Ori ładując bełt.
Nieznajomy opuścił prawicę wymierzoną w miejsce gdzie znajdowała się Darahn z Lisem ruszając w stronę łowcy. Szedł powoli i stanowczo. Milczał.
Darahn będąc już na nogach wydobyła miecz szykując się do ataku, zaś kapelusznik wycelował w serce przybysza. Słychać było lament cięciwy gdy pocisk poszybował do celu. To był znak. Wojowniczka skoczyła na indywiduum.
Jednak osobnik nie ruszył się nawet o cal tylko słychać mechaniczny szczęk. Bełt trafił przebijając się przez czarną część szaty. Jednak ostrze miecza natrafiło na przeszkodę, która okazała się lodową tarczą wyrastającą z lewego przedramienia kapturnika. Zrobił zamach, jednak Darahn zrobiła unik cofając się o parę kroków. Po chwili ujrzała jak przeciwnik wyciąga bełt z piersi i odrzuca drzewc który podejrzanie nie miał na sobie kropli krwi. Niewiele myśląc powtórzyła natarcie – tym razem od dołu. Otrze znowu zatrzymało się na lodowej tarczy.
-Pomogę ci! - wydarł się Ori trzymając szable w łapie.
-Nie podchodź! -warknęła obrzucając nieskutecznie płaszczydło gradem ciosów- poradzę sobie!
Jednak nie leżało w jego naturze pozostawiając kompana w boju samego. Ruszył próbując przeciąć tętnice pachową. Odezwał się mechanizm. Nagle coś złapało go i przygwoździło do podłoża. Usłyszał jak zęby mu dzwonią gdy szczęka zderzyła się z podłożem. Gdy doszedł do siebie i rozejrzał się szukając tego co go trzyma. To co zobaczył było czterema parami kościstych dłoni, kurczowo go trzymających.
Wojowniczka widząc to oswobodziła partnera odrąbując trzymające go plugastwo odskakując wraz z nim.
-Chyba jednak musimy działać razem -stwierdziła wyrównując oddech.
-Spróbuj go czymś zając, gdy ja zaatakuje go od tyłu.
-Mam tylko nadzieję że mnie nie zdradzisz...
Nie odpowiedział, jedynie uśmiechnął się do niej.
Darahn znowu skoczyła na przeciwnika tnąc od góry. W tym czasie Bloodhand zaszedł go od tyłu. Gdy nieznajomy próbował sparować uderzenie wojowniczka zakręciła się tnąc powietrze. Sparował. Jednak łowca zyskał czas by przebić aortę. Lodowa tarcza rozpadła się, a właściciel padł głucho na ziemie.
Spojrzeli sobie głęboko w oczy i padli ciężko sapiąc. Wygrali. Pokonali niezwykłego przeciwnika razem. Teraz chcieli odpocząć. Wilkołaczka usłyszała za sobą szczęk zębów. To był Lis który po oswobodzeniu z lodowego więzienia trząsł się z zimna. Prawdopodobnie w raz ze śmiercią maga zaklęcia przestają działać. Podbiegła do niego i uściskała.
-Ttterazzz jesteśśśmyyy kwiitttta... - wymówił z trudem uśmiechając się z jeszcze większym.
Zaśmiała się i jeszcze raz go uściskała. Jednak jej radość nie trwała długo gdyż znów poczuła obniżenie temperatury.
-Dobrze, że umiecie razem walczyć -usłyszała lodowaty głos za plecami.
Odwróciła się prędko i nie mogła uwierzyć co widzi. Na głazie pod jaskinią siedział osobnik w czarno-czerwonym płaszczu, dokładnie ten sam który przed chwilą jeszcze gryzł ziemię. Spojrzała raz jeszcze na miejsce gdzie do nie dawna znajdowało ciało. Nie było go tam. Zamiast niego leżały sterty kamieni.
-Bogowie...co tu się dzieje? -wymamrotała prawie osłupiała.
Nieznajomy sięgnął pod płaszcz wyciągając wymyślna fajka w kształcie węża walczącego ze smokiem. Nabił ją i zapalił iskrą z ogniska która w przedziwny sposób trafiła wprost do niej. Zaciągnął się i wypuścił kłąb dymu.
-To był golem -odpowiedział bez emocji- druga z pięciu ścieżek nekromancji. Nie grzeszą inteligencją, jednak potrafią przybrać formę oraz niektóre zdolności wzywającego.
-Lecz zdołaliśmy go pokonać, więc pokonamy również ciebie.
Ori przytaknął.
-Wątpię...jednak nie przybyłem z wami walczyć lecz pomóc wam pomóc. Na początek chciałem przetestować wasze zdolności bojowe i adaptacji, oraz lepiej się poznać i nawiązać nić zaufania. A jaki jest lepszy sposób niż walka z wspólnym wrogiem?
Przerwał mu nagły błysk na zewnątrz. Na polanie z krwistoczerwonych portali wypełzło sześcioro wojowników wraz z dobrze już znanym Bloodhand'owi demonem.
-Więc to tutaj się ukrywałeś -stwierdził demon- i do tego masz ze sobą kompanów. Nie szkodzi. Tym razem jestem przygotowany i mam ze sobą wytrawnych wojowników czekających na kaskady krwi. Nie dadzą się zabić jak ich poprzednicy.
Wszyscy w grocie wpatrywali się w rahena. Jedynie Nieznajomy w płaszczu nie zwracał na niego najmniejszej uwagi i kontynuował dalej zaciągając się dymem irytując odmieńca.
-Ty tam! Z fajką! Cóż to za maniery witać tak gości? Nie ma jadła, nie ma napojów i do tego gospodarz nie zważa na swych gości.
Jego podwładni wybuchnęli śmiechem. Nieznajomy jednak dalej nie zwracał uwagi na przybyszów i pochłonął kolejną porcję dymu.
-Mówię do ciebie! -wrzasnął wyraźnie zezłoszczony- Ja wraz z moimi kompani zrobimy sobie z twojej skóry podcierkę pod rzydź, a resztę powiesimy na przydrożnym drzewie ku przestrodze by nie kpić z demoniego rodu i naszego władcy!
Jeden z jego podkomendnych wypuścił bełt i wytrącając fajkę z jego łapy.
Indywiduum w kapturze wypuściło powoli dym. Tym razem odwrócił się do demona który wydawał się być zadowolony z siebie i swojej drużyny. Siedząc dalej na głazie wyciągnął prawe ramie przed siebie z której doszedł mechaniczny trzask. W tym momencie cała grupa wraz z demonem zamieniła się w lodowe posągi z wyraźnym strachem w oczach.
-Teraz pokaże wam trzecią ścieżkę...-wymamrotał zaciskając pięść. Wszystkie posągi rozpadły się pozostawiając lodowe pobojowisko.
Ori wraz z Darahn i Lisem patrzyli ze zdumieniem na całą sytuację oszołomieni tym co przed chwilą zaszło. Nie byli w stanie się ruszyć gdy mag zszedł ze swojego siedziska. Gdy znalazł swoją fajkę przyjrzał się jej krytycznie mamrocząc coś w nieznanym języku.
-A więc jak cię zwą? -powiedział niepewnie Lis przerywając milczenie.
-Shigoro -oznajmił chowając fajkę- co oznacza Ścinający Dusze.

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 16.12.2007 21:44:51
Królowa Północy
Inna forma
Darahn wywróciła oczami.
- Zaiste, imię Ci pasuje. - Mruknęła z odrazą.
Shigoro spojrzał na nią. Wzruszył ramionami.
- To zmrożenie Lisa mogłeś sobie odpuścić. - Prychnęła. Stanęła pod ścianą i oparła się grzbietem o skałę.
Znów wzruszył ramionami. Darahn spojrzała na Ori'ego. Przymrużyła oczy, jakby chciała powiedzieć : " No powiedz coś.". Bloodhand zastrzygł uszami, po czym zdjął kapelusz i gładząc jego rondo odezwał się.
- Darahn, ma rację. Przesadziłeś.
Indywiduum spojrzał na niego bez wyrazu.
- Wiem, że nie chciałeś tego mówić. Trudno jednak odmówić damie. - Spojrzał na Darahn. Jego pysk wykrzywił się w uśmiechu.
Darahn uniosła brew. Mruknęła coś pod nosem, machnęła ogonem i przykucnęła przy Szamanie.
Shigoro podniósł się.
- Możecie wierzyć lub nie, ale przypisano Wam wyjątkowe zadanie. - Oczy wszystkich zwróciły się ku niemu. - To nie przypadek, że się tutaj znaleźliście. Wy wszyscy, macie stworzyć drużynę. A ja mam do niej dołączyć. - Lis odetchnął głęboko. Wojowniczka mruknęła coś pod nosem. - Mnie też to nie w smak, uwierz mi, Darahn. Musimy ruszać na północ.
Wilczyca się podniosła.
- Tya, jasne. Dość mam tego wszystkiego. Ja spasuje, jeśli ktoś chce iść ze mną, proszę bardzo. Na pewno nie będę się słuchać jakieś zakapturzonego gościa, który najpierw napada a potem chce się zapoznać. - Wywróciła oczami, podniosła miecz i ruszyła powoli do wyjścia. - Życzę powodzenia. - Prawą rękę przyłożyła do prawej skroni i machnęła nią w przód. - Krzyż na drogę.
Nagle tuż przed nią wyrosła skała, blokując jej przejście.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Rzekł stanowczo Shigoro. - Przepowiednia się wypełni. - Rzucił dobitniej.
- Nie rozkazuj mi! - Darahn postawiła na swoim. Usłyszała cichutki szum, a potem poczuła czyjś dotyk na swoim lewym ramieniu.
- Kochana, musisz isć z nami. - Powiedział to w taki sposób, że wielu śmiertelników na jej miejscu od razu padłoby na klęczkach przed nim, błagając o przebaczenie.
Wilczyca była inna. Z impetem odwróciła się, złapała go za nadgarstek i wykręciła mu rękę.
- Nie... - Sierść jej się zjeżyła. - ... będziesz... - Zrobiła krok w przód, ten cofnął się o krok. - ...Mi... - Zbliżyła pysk do jego pyska i wyszczerzyła zęby, z jej oczu biła wściekłość. - ..ROZKAZYWAŁ! - Wrzasnęła wściekła. Echo jej wrzasku poniosło się po grocie, tym samym zwiększając jego głośność. Shigoro skulił uszy i wycofał się.
Ściany groty zatrzęsły się. Lis rozejrzał się nerwowo i postąpił o krok w przód. Jeden ze stalaktytów zachwiał się i spadł tuż przed zwierzakiem. Grota zaczęła się zawalać. Darahn spojrzała z nienawiścią na zakapturzoną postać przed sobą, prychnęła jej w twarz i puściła jego rękę. Podbiegła do Szamana. Podała mu łapę. Furion podniósł się z lekkim trudem. Wojowniczka założyła sobie jego ramię za szyję i objęła go w pasie.
- Ruszać się! Ruszać, jeśli Wam życie miłe! - Warknęła i ruszyła do wyjścia.
Kawałki stropu zaczęły spadać im pod nogi. Lis, przeskakując przez odłamki dzielnie podążał za Darahn. Łowca pognał za nimi. Shigoro zniknął i zmaterializował się przed grotą.
Wojowniczka, podpierając Szamana, wyszła z groty i posadziło go na głazie. Odruchowo jej ręka powędrowała do klingi miecza, jednak miecza tam nie było. Rozejrzała się nerwowo. Jej miecz leżał w głębi walącej się groty. Błyskawicznie wskoczyła w deszcz gruzu.
- DARAHN! - Głosy Ori'ego, Szamana i Lisa połączyły się w jedno i poniosły się za wojowniczką, znikającą w grocie.
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 17.12.2007 19:16:02
Lis prędko ruszył w kierunku walącego się wejścia, jednak drogę zatarasował mu kamienny mur. W chwili, gdy chciał kazać Shigoro zabrać blokadę ze stropu jaskini spadł stalaktyt który niewątpliwie przebiłby zwierze. Lis skulił uszy gdy przez głowę przeleciała mu wizja starcia się z odłamkiem.
-Nie potrzeba nam więcej ofiar -rzucił stanowczo kapturnik.
Wszyscy czworo patrzyli na kaskady głazów zamykających dostęp do jaskini. Szaman cały czas wrzeszczał na grotę, a Lis położył się i zaczął szlochać.
Jedynie Ori wraz z Shigoro zachowali spokój. Spojrzeli na siebie. Twarz łowcy mówiła więcej niż by to powiedział. Wyglądała jak chciała by powiedzieć: Ruszaj się! Pokaż, że się co do ciebie myli!. Jednak ten nic nie zrobił. Tylko stał i patrzył się na grotę ze swoją miną nie wyrażającą niczego. Zrezygnowany Bloodhand dołączył do Lisa i Szamana którzy już zaczęli usuwać kamienie.
-Może byś pomógł?! -krzyknął furion. Odpowiedziała mu cisza.- Słuchasz mnie?!- odwrócił się lecz nikt tam nie było.

***

We wnętrzu groty jeszcze unosił się kusz który uniemożliwiał widzenie i przy i tak niewyobrażalnej ciemności jaka tam panowała. Cisze zakłócił mechaniczny trzask, a zaraz po nim pojawił się niebieskawy płomień. Shigoro rozejrzał się po jamie. Sklepienie ledwo wytrzymywało i groziło zawaleniu, więc musiał się śpieszyć. Jego uwagę zwrócił błysk w oddali. Skierował się w jego stronę uważając na każdy krok starając się nie nahałasować. Gdy podszedł bliżej rozpoznał Darahn nieprzytomną z wyciągniętą dłonią po swój miecz. Spostrzegł także całkiem spory kamień który najprawdopodobniej ogłuszył ją.
Pochylił się chcąc ją wziąć na ręce, gdy poczuł jak coś sypie mu się na płaszcz. Powiódł wzrokiem ku górze i spostrzegł ogromną płytę skalną która zaczęła spadać na dwójkę. Nie było czasu na teleportację, więc podjął drastyczną decyzję. Uniósł się i z całą siłą rozbił prawą pięścią skałę. Słychać było jak ramię zostaje pogruchotane, jednak on nawet nie drgnął. Ręka zawisła bezwładnie na barku bujając się przy każdym ruchu. Znowu odwrócił się do nieprzytomnej. Podniósł miecz chowając go za płaszcz, a ciało Darahn zarzucił na lewe ramie kierując się ku wyjściu.

***

Darahn ocknęła się z potwornym bólem głowy. Gdy obraz zaczął nabierać kształtów rozejrzała się. Leżała na prowizorycznych noszach przykryta płaszczem Oriego. Próbowała wstać jednak coś przeszkadzało jej w tym, a był nim Lis który musiał przy niej zasnąć. Na pysku poczuła ciepło ogniska. Powiodła wzrokiem skąd dobiegały głosy i zobaczyła wszystkie osoby z groty. Jeszcze raz próbowała wstać, tym razem budząc śpiącego kompana.
-Pani! Widzę że się wreszcie ocknęłaś. -oznajmił Lis machając radośnie ogonem.
W tym momencie wszystkie głosy ucichły. Usłyszała jak ktoś się zbliża.
-Dobrze się czujesz?! Czegoś ci trzeba?! -zapytał wyraźnie przejęty Szaman.
-Gdybyś mógł przestać się wydzierać na prawdę byś mi ulżył. -powiedziała wstając i chwiejnym krokiem kierując się w stronę ogniska. Siadła ostrożnie i wpatrywała się po kolei w każdego- Powie mi ktoś co się stało? I czemu mnie tak boli czerep?
-Gdy zniknęłaś w jaskini szukając miecza, powalił cię kawałek sklepienia jaskini. -odparł łowca demonów- Tym który cię wyciągnął był Shigoro. Przypłacił to ręką.
Właściwie dopiero teraz zauważyła jak Shigoro oglądał dokładnie swoje prawe ramie. Kończyna wydawała się całkowicie nieruchoma i obumarła. Zauważyła jednak coś dziwnego z pod podwiniętego rękawa – ręka w cale nie była pokryta futrem, do tego wyglądała jak by była drewniana. Nekromanta zauważył jej zaciekawienie.
-Widze, że zastanawiasz się czym ona jest, mam rację? -podjął
-Właściwie zastanawiam się czy ona ma coś wspólnego z twoimi zdolnościami. Zauważyłam, że podczas walki za każdym razem słychać mechaniczne klekotanie zanim użyjesz magii. Czym jest to spowodowane?
Shigoro popatrzył na nią. Przez chwilę Darahn wydawało się, że ją zignorował. On natomiast rozpiął płaszcz i ściągnął z czoła kaptur. Zobaczyli teraz, że osobnikiem kryjącym się za cieniem kaptura był lampart albinos z blizną na prawym oku. Wyjął ostrożnie prawe ramie z rękawa i ułożył je na kolanach.
-Widzicie te pierścienie powyżej łokcia? -wskazał na szóstkę pierścieni które różniły się kształtem i symbolami na nich zawartymi- Jak dobrze wiecie każdy mag potrzebuje laski by móc wykorzystać magię. Oczywiście istnieje wiele talizmanów które pozwalają na obycie się bez niej, jednak są to z reguły słabe zaklęcia zdatne jedynie do błahych spraw, a w boju całkowicie nie przydatnych. Moja ręka jest połączeniem laski z talizmanem. Każdy z pierścieni odpowiada jednej z pięciu ścieżek nekromancji. Jest to ścieżka lamentu, ścieżka destrukcji, ścieżka szaleństwa, ścieżka zaćmienia oraz ścieżka upadku. Poprzez wtłaczanie mojej energii do ramienia mogę nią swobodnie poruszać, a poprzez właściwe ułożenie pierścieni korzystać z magii bez uprzedniego wyrecytowania inkantacji.
-Zapomniałeś o szóstym pierścieniu. -mruknął Lis.
Shigoro spojrzał na pierścień który wyraźnie różnił się od pozostałych. Nie odpowiedział.
-Więc co się wydarzyło? -przyłączył się Ori.
-Zapewne każdy ma z was jakiś cel w życiu, prawda?
Wszyscy powiedli wzrokiem po sobie zdziwieni i przytaknęli zgodnie.
-Wiecie -urwał na chwilę by założyć z powrotem płaszcz- czasem trzeba coś poświęcić, by osiągnąć cel.
Jego słowa rozeszły się po obozowisku niesione dymem ogniska. Po długiej chwili milczenia wojowniczka podniosła się podchodząc do nekromanty. Położyła mu dłoń na lewym ramieniu mówiąc coś czego nikt się nie spodziewał. Nawet ona sama.
-Dziękuję ci...i przepraszam...
Shigoro popatrzył na nią. Uśmiechnął się – po raz pierwszy szczerze.

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 20.12.2007 0:01:27
[ posłuchajcie tego zanim zaczniecie czytać - http://pl.youtube.com/watch?v=lJtSFIwoSyw ]
Szaman siedział z dala od reszty. patrzył w wypalający się plomień. Teraz już tylko on wiedział to co skrywają jego myśli. nagle nie spodziewanie lis wypowiedzial stare zaklęcie które sprawiło ze jego szata jakby się odnowiła. Tuż przed nim pojawiła sie Soraja. Nikt jej nie widział, nawet Szaman.
- Co zostało kiedyś zapisane musi się spełnić. Pamiętam ten dzień, kiedy zabrałam cię z tej zimnej równiny. Dookoła było pełno ciał. Jedynie ty ocalałeś. Gdy spojrzałam w twoje małe, mokre od łez oczęta zrozumiałam jedno. Ty będziesz kimś waznym.
Wtedy razem z Ahają opatrzyłyśmy twoje rany. Ona już była przeklęta ale przez te wszystkie lata, kiedy ty bez cienia wątpliwości wykonywałeś moje polecenia musiałam być ślepa że nie zobaczyłam tego dlaczego to robiłeś. Lecz teraz już wiem. Oby terz ci, których bronisz, też to kiedyś zrozumieli.
- Soraja jakby rozpłynęła się w powietrzu a Szaman zaczą nicić coś pod nosem. Byla to pieśń wojowników z Millabregi. Pieść zwycięsaów a za razem tych, którzy przegrali coś więcej niż tylko duszę.
[ Trochę się pogubiłem ale mam nadzieje że niczego nie popsułem. To co ja pisze jest niczym w porównaniu to tego co wy chcecie przekazać. Podziwiam was za to.]
Załączone filmiki Youtube:
  https://www.youtube.com/watch?v=lJtSFIwoSyw


Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 28.12.2007 1:06:23
[ To nie jest Fox. Żebybyło jasne ]

Anonim
0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 29.12.2007 11:56:48
[więc co to jest?]

0
(+0|-0)
Re: Fox - Soul of the Warrior
Wysłano: 23.01.2008 17:49:07
Królowa Północy
Inna forma
Był środek nocy. Darahn podniosła się i przetarła oczy. Ognisko dogasało. Wszyscy wokół niego spali. Shigoro, Ori, Lis...brakowało Szamana.
Przeczesała włosy ręką i rozejrzała się. Podniosła swój ukochany miecz, przez który prawie straciła życie. Powiodła jeszcze wzrokiem na Shigoro i uśmiechnęła się w kierunku wybawcy. Odeszła kawałek. Zamknęła oczy i zwietrzyła nosem powietrze. Pobiegła w las. Szybko odnalazła to, czego szukała. Na maleńkiej skarpie nad przepaścią siedział Szaman i wpatrywał się w niebo. Zbliżyła się w jego stronę.
- Co robisz? - Usiadła obok niego na kamieniu.
- Rozmyślam. - Odrzekł wciąż obserwując niebo.
- O czym? - Darahn spojrzała w tę samą stronę co furion.
- O niczym...
Wilczyca zamilkła nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzała na niego i położyła mu rękę na ramieniu. Ułożył łapę na jej dłoni.
Wojowniczka wstała i wróciła do obozu. Usiadła przy dogasającym ognisku. Tej nocy już nie mogła zasnąć.

Nad ranem, gdy Shigoro, Ori i Lis wstali Darahn czekała na nich ze śniadaniem.
- Dzisiaj w jadłospisie pieczona jelenina... - Zaśmiała się podajac każdemu po kawałku.
- A gdzie Szaman? - Rozejrzał się rudy futrzak, nadgryzając swoją część jeleniny.
Darahn bez słowa wskazała ręką las i odeszła w cień.
Mały polarny niedźwiadek Aleksy odłączył się od swojej mamusi w czasie zabawy i wszedł na kruchy lód, który pękł i jako kra zaczął krążyć wokół Arktyki.... I pewnie zginąłby w samotności, chłodzie i głodzie, gdyby nie radziecki lodołamacz "Arktyka", który wkręcił go w śruby...

 Aby pisać należy być zalogowanym


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków.
Możesz przeglądać wątki.
Nie możesz dodawać odpowiedzi.
Nie możesz edytować swoich postów.
Nie możesz kasować swoich postów.
Nie możesz dodawać ankiet.
Nie możesz głosować.
Nie możesz dodawać załączników.
Nie możesz pisać bez weryfikacji.

Wyszukiwanie zaawansowane