Nowy początek.
Każda historia, każda opowieść, każda legenda ma swój początek. Lecz to nie jest żadnym z nich, to jest niewypowiedziana prawda zapisana na starych kartach księgi ukrytej przed wszystkimi i zapomnianej. A teraz ty masz okazje dowiedzieć się co tak naprawdę tam się stało, co było trzymane w tajemnicy przez milenia. Około 4.000 lat temu na krańcu wszechświata, istniała potężna rasa gadów, nazywanych smokami kosmosu. Każdy ze smoków dostawał w momencie tysięcznej rocznicy swych narodzin władzę nad pewnym żywiołem. Na początku moce były słabe, lecz z upływem czasu i kolejnych treningów siła ich rosła.
Niestety istniała też pewna zakazana moc, niezwykle potężna i niszczycielska. Każdy jej właściciel zmieniał się w potwora pod jej wpływem. Siła ta ujawniała się w kimś co tysiąc lat. Jedynym ratunkiem było albo zgładzenie gada, albo próba wypędzenia danej mocy która często kończyła się śmiercią smoka.
I tu zaczyna się nasza legenda. Był bowiem dwa smoki, Drinakar Turasoga i Anderword Takarejka. Obydwaj byli podejrzewani, że dostaną tą moc, ponieważ byli najstarsi ze swego pokolenia, nie posiadali żadnej mocy i oboje byli odrzuceni od reszty gadów. Pewnego dnia jak oboje się bawili razem na polanie Turasoga dostał tą moc. Widząc to, starszyzna kazała go szybko schwytać i przyprowadzić go do pobliskiego budynku. Takarejka był widocznie zasmucony tym faktem, gdy dostrzegł go jego brat podszedł Gikanara do niego.
-Takarejka czemu jesteś smutny?
-Przecież wiesz Gikanara –odpowiedział smutnym głosem- Turasoga dostał tą moc, już się nie spotkamy. A ja nic nie mogę zrobić. Był moim najlepszym przyjacielem- Takarejka zaczął płakać
-Spokojnie –Gikanara powiedział trzymając rękę na ramieniu takarejki- wszystko to na pewno dobrze się skoń…
-Aaa!!!- Rozległ się mrożący krew w żyłach ryk Turasogi który później zamilkł.
-Chyba się udało- mówi jeden ze smoków.
-Na pewno, lecz Turasoga zmarł- odpowiedział drugi.
Takarejka się rozpłakał. Lecz pochwali ujrzał jak jego dłoń zaczęły otaczać świecące fioletowe kule.
-Takarejka – Krzyknął brat- chowaj rękę. To ta moc. Jesteś w niebezpieczeństwie. Choć do schowaj się do mnie.
Oboje wstali i poszli do mieszkania Gikanary. W mieszkaniu Takarejka powiedział.
-Wiesz nie jestem nawet w tym domu bezpieczny. Musze uciekać z planety.
-Uciekać –Gikanara odpowiedział ze zdumieniem- ale jak?
-Przed dzisiejszym dniem, szukałem czegoś co mogło by mi uratować życie gdybym dostał tę moc. Znalazłem sposób na ucieczkę z tej planety. Proszę cię tylko byś zbudował mi jakąś swoją zbroję. Ale zrób ją jeszcze potężniejszą i bardziej wytrzymałą.
-Spokojnie jeżeli jest coś co może ci uratować życie zrobię to. Zbroję będziesz miał na jutro. Jeszcze coś.
-Właśnie. Jakoś będę musiał mieć ewentualną obronę. Zbuduj może 10 tych swoich robotów.
-Ale to dopiero prototyp-odparł Gikanara
-No to się go przetestuje. Ja idę się schować w podziemiu i przy okazji sprawdzę jak działa ta moc.
-Tylko uważaj na siebie.
Po tej rozmowie Takarejka zszedł do piwnicy, a Gikanara rozpoczął pracę. Trwało to całą noc. Smoki w mieście bały się gdzie zniknął Takarejka. Wszyscy go szukali. Lecz w tym czasie Takarejka trenował używanie swojej mocy. Był pierwszym smokiem, który nie stracił zmysłów podczas jej posiadania.
Nagle Takarejka podczas treningu usłyszał, że ktoś puka do drzwi. Szybko schował się w najciemniejszym miejscu w piwnicy. Usłyszał rozmowę.
-Gikanara czy widziałeś Takarejke, zniknął wczoraj i nie umiemy go znaleźć.
-Nie. Nie widziałem go.
-Dobrze jak go zobaczysz powiedz, że szukamy go.
-Dobrze przekaże mu to
Po tej rozmowie Gikanara zamknął drzwi i rzekł do Takarejki.
-Musimy się śpieszyć.
-Ile prace jeszcze potrwają?
-Jakąś godzinę.
-To dobrze. Jak nastanie noc, wyruszę.
-A powiesz mi jak chcesz uciec?
-Na naszej planecie, niedaleko z stąd jest ta ciekawa struktura skalna.
-Tak. Skała Ratunta.
-To nie jest skała. To jest Teleporter do innych planet w wszechświecie. Planuje wejść tam i uruchomić ją, moja moc wystarczy do zasilenia tego działa.
-Działa? Mówiłeś, że to teleporter.
-Po prostu ma wygląd działa, ale koniec rozmowy musimy się śpieszyć. Za godzinę zajdzie słońce.
Po tym Gikanara wrócił do pracy, a Takarejka powrócił do ćwiczeń. Po niecałej godzinie praca Gikanara została zakończona. Takarejka wszedł do zbroi, a ta się zamknęła.
-Jestem gotowy -odrzekł swoim nowym metalicznym głosem-, czy chcesz mi towarzyszyć w drodze do Ratunty.
-Ależ oczywiście- mówiąc to uruchomił roboty – Mają wbudowany plan samych siebie, więc będą mogły się skopiować jak zajdzie taka potrzeba.
-Ruszamy.
Po cichu wszyscy wyszli z domu Gikanara. Zaczęli się skradać w kierunku Skały Ratunta. Po godzinnym marszu dotarli do skały.
-I co teraz?- Powiedział zaciekawiony Gikanara
Takarejka wyciągnął rękę przed siebie. Otworzył dłoń. Skałę zaczęły otaczać świecące kule, które w jednym momencie rozkruszyły skałę i odsłoniły starożytną budowlę wyglądem przypominającą działo. Huk kruszącej się skały obudził całe miasto, wszyscy ruszyli w kierunku Ratunty.
-Nadchodzą!- Krzyknął Gikanara
Cała grupa weszła do Ratunty, Takarejka zrzucił płaszcz. I wycelował ręce w generator.
-Ty idź do panelu sterowania na górze- Krzyknął Takarejka
Gikanara tak zrobił. Widząc panel od razu rozpoznał czyim dziełem była Ratunta, ale nic nie mówiąc uruchomił panel sterowania.
-Jedna z planet ma własną Ratuntę. Przeniesiemy cię tam, w najgorszym przypadku będziesz miał jak powrócić do domu.
Ratunta nagle się rozświetliła, przepiękną bielą. Działo zaczęło się powoli wznosić. Takarejka i jego roboty w tym czasie podeszli do otwierających się drzwi. Działo się zatrzymało.
Nagle w niebo wzniósł się wielki promień światła, w kierunku nowego domu Takarejki. W drzwiach przed Takarejką pojawiła się świetlista ściana. Takarejka spojrzał na Gikanare
-Dziękuje ci bracie -pomachał rękom, w jego oczach ukazała się łza, która nagle wyparowała- Zobaczysz kiedyś tu powrócę jako wielki Smok.
-Do zobaczenia Takarejka.
Takarejka wzeszedł do rozświetlonego pomieszczenia i zniknął tak jak jego roboty. Wszyscy z miasta nagle wbiegli do środka.
-Coś ty zrobił!
-Właśnie wypuściłem wielkiego Smoka. Planeta Kardo na pewno odczuje jego moc.
Opowiadania: Fang "Legendy Kardo. Rozdział I. Nowy początek" | |||
|
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów |
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Artykuły: Fang "Legendy Kardo. Rozdział I. Nowy początek"
Wysłano: 22.04.2009 0:00
Wysłano: 22.04.2009 0:00

Skunks
Anthro
Ogólnie dobrze, ale jest dużo błędów interpunkcyjnych. Nie stawiasz kropek i przecinków, tam gdzie powinny być. W dialogu używaj spacji, wtedy lepiej się czyta i jest ładniej. I nie rozumiem jeszcze jednego:
Nie rozumiem tego zdania dlatego, że nie ma przecinków i całe zdanie traci jakby sens pod koniec ^^
Popracuj nad interpunkcją to będzie dobrze.
Nie rozumiem tego zdania dlatego, że nie ma przecinków i całe zdanie traci jakby sens pod koniec ^^
Popracuj nad interpunkcją to będzie dobrze.

Wilk
Anthro
Ok. postaram się to jakoś poprawić w drugim rozdziale
.
A to zdanie to rozchodziło się, że najlepszy przyjaciel dostał "zakazaną" moc, co równało się ze śmiercią. Gikanara nie mogąc patrzeć na ból własnego brata podszedł do niego...

A to zdanie to rozchodziło się, że najlepszy przyjaciel dostał "zakazaną" moc, co równało się ze śmiercią. Gikanara nie mogąc patrzeć na ból własnego brata podszedł do niego...

Smok Serwisowy
- żadną (nie żadnym)
- ,
- obaj brzmi lżej
- podejrzani O...
- obaj....
- "pewnego dnia bawili się...razem...
- go szybko schwytać i przyprowadzić...do...
- tą
dalej mi się nie chce. potwornie infantylne w odbiorze.
Mimo wszystko brawo za odwagę i ładną próbę. Do kolejnego też zajrzę - na pewno będzie bardziej dopracowane
- ,
- obaj brzmi lżej
- podejrzani O...
- obaj....
- "pewnego dnia bawili się...razem...
- go szybko schwytać i przyprowadzić...do...
- tą
dalej mi się nie chce. potwornie infantylne w odbiorze.
Mimo wszystko brawo za odwagę i ładną próbę. Do kolejnego też zajrzę - na pewno będzie bardziej dopracowane
0
(+0|-0)
Artykuły: Fang "Legendy Kardo. Rozdział I. Nowy początek"
Wysłano: 23.04.2009 21:10
Wysłano: 23.04.2009 21:10

Smok
Edi, od kiedy przed biernikiem rodzaju żeńskiego stawiamy "tą"? ;|
edit: ech, przeczytałem to. Styl cieniutki jak na razie, nic nie wiem o wyglądzie bohaterów, świata, jakichś robotów. W sumie po przeczytaniu wiem tylko tyle, że były smoki. Dialogi kiepskie, ale już nie mówię o samym tekście, fabule, tylko o formie - chwilami się gubiłem. Czytasz książki?
Błędów nie będę Ci poprawiał, nie jestem zwolennikiem wytykania każdego przecinka.
Tekst pozostawia wiele do życzenia, chwilami trywialność aż mnie rozbawiła, a to niedobry znak. Chociaż... Przynajmniej przeczytałem to z lekkim uśmieszkiem. Tylko ta interpunkcja... Czasami nawet mylisz kropkę z przecinkiem. To cholernie razi, nawet w Twoich postach na forum.
edit: ech, przeczytałem to. Styl cieniutki jak na razie, nic nie wiem o wyglądzie bohaterów, świata, jakichś robotów. W sumie po przeczytaniu wiem tylko tyle, że były smoki. Dialogi kiepskie, ale już nie mówię o samym tekście, fabule, tylko o formie - chwilami się gubiłem. Czytasz książki?
Błędów nie będę Ci poprawiał, nie jestem zwolennikiem wytykania każdego przecinka.
Tekst pozostawia wiele do życzenia, chwilami trywialność aż mnie rozbawiła, a to niedobry znak. Chociaż... Przynajmniej przeczytałem to z lekkim uśmieszkiem. Tylko ta interpunkcja... Czasami nawet mylisz kropkę z przecinkiem. To cholernie razi, nawet w Twoich postach na forum.
Anonim
0
(+0|-0)
Artykuły: Fang "Legendy Kardo. Rozdział I. Nowy początek"
Wysłano: 26.07.2009 11:56
Wysłano: 26.07.2009 11:56
No są gusta i guściki.
Mnie na przykład bardzo się podobało lubię ten styl.
Mnie na przykład bardzo się podobało lubię ten styl.

Wilk
Anthro
Ja niedawno się kapłem co ja zrobiłem. Ja jakbym zrobił Komiks besz obrazków. Teraz pisze to na nowo, w stylu zwyklego opowiadania xD.