Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz. 8 [+18]  
Autor: Panter
Opublikowano: 2009/5/17
Przeczytano: 1577 raz(y)
Rozmiar 12.92 KB
0

(+0|-0)
 
Część ósma
Dzięki za cierpliwość i czytanie moich wypocin =^.^=

Staliśmy tak, połączeni, zarówno dłońmi, jak i umysłami. Nie mam pojęcia, jak długo.
Wiadomość, że to uczucie, które mnie tak ciągnęło do Maxa, jest odwzajemnione, była chyba największym wstrząsem, jaki do tej pory przeżyłam.
Nie wytrzymałam.
- Dosyć!- krzyknęłam i zerwałam połączenie. Wstrząśnięty odsunął się ode mnie na kilka kroków.
Milczał, a ja stałam z pochyloną głową, trzymając się za ramiona i próbowałam powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
- Przestań.- szepnęłam.
***
Nie rozumiałem. Stałem jak merol na głównej ulicy w Wawie, podczas remontu jezdni w godzinach szczytu.
Nie kumałem, czemu łkała.
- Przestań!- krzyknęła. Głos jej drgał, był słaby, jak u zaszczutego, błagającego o litość zwierzęcia.
- Czemu?- szepnąłem.
- To nie może tak się dziać.- odrzekła- Nie może. Ty i ja, my, nie możemy, to jest…- nie dokończyła. Łzy zagłuszyły dalsze słowa.
- Zaklinam cię… odejdź… odejdź i zostaw mnie samą… znajdź sobie kogoś, kto do ciebie pasuje, jakąś samicę swojej rasy… ODEJDŹ!- krzyknęła ze łzami w oczach.
A ja nadal stałem, milczałem i trawiłem, to co powiedziała.
- Nie.- odrzekłem w końcu- Nie odejdę.
- Czemu… czemu mi to robisz?- zapytała ze wściekłością- Czemu nie chcesz posłuchać logiki? Rozumu? Tego, czego brak tak mocno wytykałeś swoim mózgowcom, czemu?- łkała.
- Przecież wiesz…- szepnąłem, sam pogrążając się w chandrze.
- Że niby mnie kochasz? Przecież to niemożliwe!- krzyczała- Spójrz na mnie! Jestem kheidranką, tygrysicą, mentalką, dziwaczką, odstępstwem nawet według norm mojego ludu, a ty człowiekiem, członkiem załogi kosmicznej krypty!
Nic nie odpowiedziałem.
- CZEMU MILCZYSZ!?
- Myślałem…
- O czym niby?- syknęła. Miałem wrażenie, że swoim zachowaniem zaraz sprowadzi tutaj burzowe chmury.
- O tym, co nazywają miłością…
Nic nie odpowiedziała.
- Jak dla mnie, to jeden z największych paradoksów ewolucji.- powiedziałem w końcu, patrząc w niebo.
- Robert Sternberg twierdzi, że miłość to namiętność, intymność i zobowiązanie, którego podejmujemy się, gdy chcemy komuś ofiarować swoje serce.
Wciąż milczała, choć zdawało mi się, że zdołałem choć trochę odgonić cień wojny.
- Miłość, by być idealna, potrzebuje po trochu wszystkiego, pożądania, osamotnienia, pieszczot, kłótni, miodu i dziegciu. To zasada, którą kieruje się cały wszechświat. By istniał wszechświat, by istniało jakiekolwiek życie, musi istnieć różnorodność.
Stanęła tylko bokiem do mnie i nic nie mówiła.
- Skąd u ciebie taka filozofia?- zapytała w końcu.
- W ramach praktyk na technika, musiałem odpracować 60 godzin przy kontroli i obserwacji generatorów. Głównie polegało to na siedzeniu przed monitorami przez sześć godzin dziennie. Jedyne, co miałem wówczas lepszego do roboty, to czytanie podręcznika filozofii, który jakimś cudem zapodział się w schowku przy urządzeniach monitorujących.- odpowiedziałem.
- I ty naprawdę w to wierzysz?
- A czemu nie? Ty jakoś wierzysz w moce i temu podobne, a ja w uczucie.- odpowiedziałem.
- To bez sensu… Jesteś głupcem.
- Cattie, spójrz na mnie.- powiedziałem z lekką groźbą w głosie.
W końcu spojrzała. Nie mogłem uwierzyć, że ten pyszczek, ten tygrysi pyszczek i bursztynowe oczy mogą stracić niemal cały swój blask.
- Bez względu na to, co powiesz i tak cię nie zostawię.- obiecałem- Chrzanię rasy, płeć, wiek, religię, język, narodowość, czy nawet to, z jakich części kosmosu pochodzimy!- niemal krzyczałem, mówiąc te słowa.
- Jesteś szalony…- powiedziała z powątpieniem w głosie.
- Wiem.- odpowiedziałem- Jak każdy, komu uderzy do głowy inna osoba.
Znowu miałem dejavu. Znowu staliśmy jak te dwa kołki. Niedługo na szczęście.
Rzuciła mi się na szyję i powiedziała:
- Przepraszam.
***
- Przepraszam, nie powinnam…
- Ciii, nic się nie stało.- odpowiedział i mnie przytulił. Czułam przyspieszone bicia naszych serc i jego ciepły oddech na włosach. Był nieco wyższy ode mnie.
Zapach jego ciała działał na mnie równie dobrze co najdroższe feromony.
Nie wytrzymałam.
Pocałowałam go, najpierw delikatnie, w pysk. Po chwili odwzajemnił przysługę. Przeszliśmy nieco dalej.
Czułam jego lamparci język badający mój pysk. Zaraz jedna oderwał się od tego i zaczął całować i pieścić moje futerko na szyi, a następnie w dekolcie. Od razu było widać, że to nie jest jego pierwszy raz.
Zaczął mnie rozbierać. Najpierw bluzka, szorty, a w końcu bieliznę. Dopomagałam mu w tym nieco, jednocześnie zdejmując z niego ten okropny żółty kombinezon.
Pieścił, gładził i ssał moje piersi, niczym głodny szczeniak, zachłannie, ale jednocześnie delektując się uczuciem.
Schodził niżej, gładził mnie po brzuchu, biodrach i udach, docierając do meszku kryjącego moją słodką tajemnicę.
Zamruczałam z rozkoszy.
Odsłonił mój skarb i delikatnie dotykał warg palcem, pieścił, łaskotał. Po chwili zaczął pieścić mnie językiem. Udało mi się wytrzymać zaledwie kilka sekund, zanim doszłam po raz pierwszy. To było niewiarygodne!
- Jeszcze…- szepnęłam słabo, przygryzając palec wskazujący.
Nie musiałam długo czekać. Zareagował jakby ze zdwojoną mocą, robiąc to coraz szybciej i szybciej, zwalniając co jakiś czas na moment, aby dać mi odetchnąć i delektować się rozkoszą fizyczną.
W końcu przestał.
- Ayii, to jest… cudowne…- szepnęłam zmęczona- Czemu przestałeś?
- Chyba nie chcemy zatrzymać się tylko na zabawach, prawda?- zapytał, uśmiechając się drapieżnie.
Od razu poczułam, jak wstępują we mnie nowe siły. Zbliżająca się ruja wznieciła w moich lędźwiach nowy płomyk. Najpierw słaby, drgający z powodu zmęczenia, lecz z każdą chwilą, z każdym wdechem powiększającym się, niczym lamparci członek, powoli, jakby niepewnie, a później szybko wychylający się ze swojej kryjówki w skórzastym kołnierzu.
Rozchyliłam nogi i gestem zaprosiłam Maxa do środka.
Wszedł.
Zaczęło się.
***
Nie łudziłem się, że to jej pierwszy raz. Je ruchy były zbyt pewne, nie było w niej typowego wstydu przed własnym ciałem, jaki okazywały dziewczyny przed pierwszym stosunkiem.
Nie mniej jednak, określenie była dobra zabrzmiałoby jak zniewaga wobec tego, co wówczas czułem.
Wszedłem kulturalnie, powoli, żeby nie wyjść na hama i pierwszego lepszego perwerta, z którym można mieć numer na chodniku, bez względu na wiek i płeć.
Była ciepła i ciasna, niczym przytulne gniazdo w dziupli. Była cała wyściełana swoimi sokami. Członek wszedł gładko, bez żadnych oporów, pomimo pewnej ciasnoty.
Wchodziłem w nią stopniowo, kroczek po kroczku. Trochę w przód, wycofywałem się niemal do końca, a następnie wsuwałem z powrotem, odrobinę dalej niż wcześniej.
Cattie mruczała zadowolona niczym zwykła kotka drapana, przez kochającego właściciela, za uchem. Od czasu do czasu jęczała cichutko z rozkoszy.
Tempo się zwiększyło. Częstość i szybkość ruchów wzrastała.
Początkowo działaliśmy nieskładnie, trochę sobie przeszkadzając, lecz po chwili dostosowaliśmy się do wspólnego rytmu.
Poruszaliśmy się jak jedno ciało i jeden umysł, a to ostatnie, miałem wrażenie, że faktycznie znów byliśmy połączeni. Poczułem, jak jej pazury pocięły mi plecy. Nie bolało aż tak mocno, adrenalina i feromony, które wydzielaliśmy zagłuszały ból.
Tygrysicy widać znudziła się pozycja tej na dole, więc dała upust drapieżni czym instynktom.
Szybkim ruchem przewróciła mnie na plecy, a sama klęknęła, dominując mnie. Wszystko to bez przerywania yiffu.
To słowo zaskoczyło mnie bardzo. Okazało się, że wymiana wspomnień o ich mowie działała jak należy.
Wciąż na klęczkach, pochyliła się ku mojemu pyskowi i połączyliśmy się w namiętnym, najsłodszym pocałunku, jakiego w życiu doznałem.
W minutę później, zaczęła poruszać biodrami i całym ciałem, w górę i w dół, płynnie, jak tłok dobrze pracującego silnika, kusząco, namiętnie, niczym młoda bogini samiczego wdzięku.
Jedną ręką bawiła się piersią, a drugą pieściła swój lotos. Pomagałem w jej erotycznym tańcu, lekko unosząc biodra i podnosząc ją przy każdym ruchu.
Trwaliśmy tak przez niemal godzinę. Czułem jednak nadciągający finał.
Obydwoje się zbliżaliśmy, zarówno do szczytu, jak i granicy sił fizycznych.
W końcu poczuliśmy nieuchronny koniec. Resztkami sił, wspomagani buzującą w żyłach adrenaliną, zrobiliśmy to!
Wytańczyliśmy sobie drogę do raju.
***
Położyłam się wypruta z sił obok niego. Leżeliśmy, dysząc ciężko, patrzyliśmy sobie w oczy. W pewnym momencie Max przysunął się nieco bliżej. Pogładził mnie delikatnie po pysku i powiedział:
- Mirre nevay, Sonee.- Dziękuję Ci, wybranko.
- Mirre su naver, Revii.- Dziękuję tobie również, jedyny.
Po tych słowach, położyłam głowę na jego piersi i zamknęłam oczy. Wsłuchana w rytm jego serca, zasnęłam…
- Budzi się!- usłyszałam niewyraźnie.
Całe ciało mnie bolało i byłam mokra jak po wyjściu z łaźni.
- Mira, to ty?- zapytałam.
- A kto inny.- odpowiedziała z uśmiechem.- Już bałam się, że stamtąd nie wrócisz. Samico, byłaś tam blisko nimę, a jesteś mokra, jakbyś tam z kim walczyła!
- Prawie.- odrzekłam. Wstałam z łóżka i rozejrzałam się po pokoju- A gdzie reszta?
- Wróciły do siebie.- odpowiedziała- Nie miały wprawy w podróżach i prawie zasłabły. Odprowadziłam je do legowisk i wróciłam pilnować ciebie, bo nie mogłam znów się z tobą połączyć.
- Dziękuję.- powiedziałam słabo- Mogłabyś już odejść? Bardzo proszę, potrzebuję odpoczynku…
- Oczywiście, rozumiem cię.- zapewniła- Wędruj lekko.- pozdrowiła mnie starym błogosławieństwem swojego ludu i wyszła.
Odetchnęłam z ulgą. Poszłam wziąć kąpiel.
Woda była cudowna. Zauważyłam, że całą bieliznę miałam pokrytą moimi love juices.
- Zabawne słowo.- pomyślałam. Wzięłam je z jednego ze wspomnień od Maxa.
- Sympatyczne, a zarazem trochę… obce określenie na wydzielinę dróg rodnych. Pomysłowe…- mruknęłam.
Ciepło cudownie odprężało. Pomimo tego, że nasza przygoda wydarzyła się w Aerii, to i tak całe ciało miałam obolałe, a podbrzusze promieniowało leciutkim, przyjemnym bólem.
Umyłam się szybko i ubrałam w czyste ubranie. Jako mentalna, albo psioniczka, jak to określali (zaraz, jak to było?) ziemianie(? Chyba tak), musiałam złożyć oficjalny raport z naszego spotkania.
Oczywiście, tylko z tej części oficjalnej.
***
- No chłopie, ponad godzina jak trup, myśleliśmy, że grim reaper po ciebie przylazł.- powiedział Thomas.
- Nie pieprz farmazonów, melepeto jeden, tylko daj łapę i pomóż mi wstać.- mruknąłem.
Dłoń, którą chwycił mój kumple pokrywała jedynie męska szczecina, nie futro. Chwała Bogu.
- A co Zetowi?- zapytałem, patrząc na wspomnianego z niepokojem. Koleś siedział w kącie i się kiwał.
- Nic wielkiego.- skwitowała Mo- Szajbus, gdy już do niego w pełni dotarło, co zrobiłeś z tą ścianą, wypalił trzy lufy zioła i pół litra vodka.
- Zaraz mu przejdzie.- zapewniła Nariee, niosąc wiadro zimnej wody.
-Dzięki za przypilnowanie mnie!- przekiwałem wrzaski zszokowanego lodowatą kąpielą narkomana- Nie obraźcie się, ale opowiem wam wszystko później, muszę się przespać…
- No prob, man. Chociaż umieramy z ciekawości.- zapewni z łobuzerskim uśmiechem.
Domyślałem się, o co mu chodziło. Byłem mokry jak szczur po wpadnięciu do ścieku, cały kombinezon się do mnie lepił.
Wszyscy się rozeszliśmy do swoich zajęć, a Zeta odprowadzili do medyka, aby Mo mogła dać mu coś na uspokojenie.
Pierwsza rzecz- dłuuuga, gorąca kąpiel i zmiana ubrania.
Pomimo zmęczenia czułem się świetnie. Prysznic zmył ze mnie oprócz potu i brudu również wyczerpanie. Po chwili znów nadawałem się do użytku.
Nie położyłem się jednak. Miałem coś do zrobienia.
Raport dla kapitana i translator. Musiałem się spieszyć, jeżeli miałem zdążyć im wytłumaczyć, w jaki sposób potrafię mówić niemal płynnie kheidrańskim.
W końcu, do spotkania statków zostały już tylko cztery dni.


Koniec części ósmej
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz.8 [+18]
Wysłano: 17.05.2009 19:52
Hiena
Zwierzę
Świetne. Naprawdę, naprawdę bardzo mi się podoba ^^
Tylko prawie godzina, czy to troszkę nie za wiele? ;)

Czekam na kolejne części.

0
(+0|-0)
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz.8 [+18]
Wysłano: 17.05.2009 20:01
jestę kapibarę
Mówisz masz ;P

0
(+0|-0)
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz.8 [+18]
Wysłano: 17.05.2009 23:45
Hiena
Zwierzę
On oszukuje! xD
Pewnie już miał wcześniej napisane i teraz po kawałku wrzuca :P

0
(+0|-0)
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz.8 [+18]
Wysłano: 17.05.2009 23:52
Śnieżny Lampart (krzyżówka)
Jolka-Wirówka
Nic nie oszukuję!! Po prostu mam dobre tempo pisania, a część 9 wrzuciłem zanim jeszcze administracja zaakceptowała 8. :-Pk

0
(+0|-0)
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz.8 [+18]
Wysłano: 18.05.2009 0:08
jestę kapibarę
A tam "zanim". Jakiś odstęp czasowy musiał być, bo bym zaakceptował dwa naraz ;P

0
(+0|-0)
Opowiadania: Qest "Nowa szansa" cz. 8 [+18]
Wysłano: 1.03.2010 22:38
Wilk
Anthro
Boskie nie tylko ta część ale poprzednie też. :-Pk