Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Sgt.Safari "Bajeczka"  
Autor: Sgt.Safari
Opublikowano: 2009/5/17
Przeczytano: 1578 raz(y)
Rozmiar 4.71 KB
0

(+0|-0)
 
Bajeczka

Był sobie raz kraj. W kraju tym panowała monarchia i był on mocno zacofany. Król, zamiast, jak w innych takich państwach, machać do tłumów i nie wtrącać się do pracy rządu, sprawował jedyną, ostateczną i niepodważalną władzę. Nikt się nie sprzeciwiał, bo kto postawiłby się lwu?
Tak więc, życie w królestwie wyglądałoby cudownie, gdyby nie jedna rzecz, która trapiła króla. Była nią jego córka - Cetera. Choć piękna była z niej lwiczka i całkiem inteligentna, co nieczęsto idzie w parze, miała jedną wadę, przez którą nie mogła znaleźć sobie męża - była okropną marudą. Choć kawalerowie zjeżdżali się z całego królestwa, a nawet spoza jego granic, żaden z jakiegoś powodu nie pasował królewnie. A to był za gruby, to za chuda, ten miał nierówne brwi, a tamten okulary… Długo to trwało, i powoli termin przydatności królewny do zamążpójścia zaczął przemijać.
W końcu król, rozeźlony, że na jego córce skończy się dynastia, przywołał ją do siebie. I powiedział do niej te oto słowa, co potwierdza stenogram ze spotkania:
- Córko moja. Wiesz, że kocham cię nad życie. Ale twoje niezdecydowanie może przynieść królestwu zgubę. Postanowiłem więc, że skoro sama nie możesz wybrać, to twojego męża wyłonimy w konkursie.
- Ojcze - odrzekła Cetera - Urządzisz turniej dla rycerzy? Walkę na śmierć i życie, o moją rękę? Och, jakież to romantyczne!
Król pokręcił głową, aż jego złota grzywa zafalowała nad szkarłatną szatą z trzema paskami na rękawach.
- Nie, córko moja. Musimy ci znaleźć małżonka godnego ciebie, więc w mym zamku odbędzie się turniej marudzenia! Heroldowie! Ogłoście tę nowinę!
Królewna wybiegła z komnaty, i przynajmniej raz w życiu wiedziała co ma zrobić. Poszła do komnaty wypłakać się w poduszkę.
I tak płakała, i płakała, aż trzy poduszki rozpuściła do szczętu. A heroldowie ogłaszali dziwne postanowienie króla (bo jak tylko oddalili się od pryncypała, zaczęli tak właśnie mówić). Odzew zaskoczył wszystkich. Królewna znana była z urody i z tego, że była znana, i to kusiło różne futrzaki. Eliminacje trwały równo osiem dni. Jęki, zawodzenia, jojczenia, biadolenia i kwękania, unosiły się nad murami zamku i zmieniły szlak migracyjny czapli farbowanych, co wywołało protest ekologów, ale król kazał porąbać ich razem z czaplami i mógł wrócić do słuchania zawodników.
W końcu wyłoniono trzech zawodników - żubra, osła i niedźwiedzia. Królewna na ich widok próbowała dać dyla z sali, ale straż złapała ją i złotym łańcuchem do tronu przykuła. Łańcuch był złoty, bo inny by przerdzewiał od łez Cetery.
Pierwszy przed królem stanął żubr. Ubrany w zielony kaftan ze złotymi szamerunkami prezentował się mądrze i dostojnie. Każdy z zawodników miał pięć minut na wymarudzenie sobie ręki królewny. Przydupas króla nastawił swojego G-Shocka i dał sygnał do startu.
Żubr wysilał się jak mógł. Pot spływał po jego gęstej brodzie, a on uskarżał się coraz szybciej i głośniej. Aż w końcu czas się skończył. Król naradził się z żoną i przydupasem. Przygładził dłonią grzywę i powiedział:
- Dostojny żubrze. Marudzenie twe było godne pochwały, ale niestety niegodne królewny. Wypad więc ze dwora, bo cię strażą poszczuję.
Żubr uciekł więc z zamku w te pędy, a przydupas wywołał na scenę osła. Ale osioł nie wyszedł. Przydupas zawołał więc znów, ile sił w papuzim dziobie. W końcu ktoś wskazał na stół, pod którym leżał w sztok pijany osioł. Upił się, jak na mękach wydał, bo nie wytrzymywał presji. Odpadł więc walkowerem.
Niedźwiedź już zacierał łapy nad swym kałdunem potężnym (bo to jesienią późną było) i cieszył się na myśl o yiffie z młodą żonką. Królewna nie płakała, bo była zbyt odwodniona, aż znachor zamkowy pod kroplówkę ją podłączyć musiał.
Wtem drzwi komnaty rozwarły się z łoskotem i stanął w nich ryś gładki, a nadobny w szatach koloru srebra z szablą wygiętą jak łuk księżyca przy pasie.
- Witaj, najjaśniejszy panie! Przybywam z daleka i dlategom spóźnion. Czy do zawodów przystąpić jeszcze mogę?
Królewna uniosła swe błękitne oczy na cudnego młodzieńca i płakać przestała.
- A skąd jesteś, młody junaku? - zapytał król.
- Z Polskim rodem!
I ślub ich za tydzień miał miejsce. A trwał trzy tygodnie z hakiem, a noc poślubna miesiąc i pół. Królestwa połączył się i tak powstała Pierwsza Rzeczpospolita Futrzasta z marudzącym rysiem w herbie.
Koniec!
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: Sgt.Safari "Bajeczka"
Wysłano: 17.05.2009 15:13
PERMABAN
Z dupy.

0
(+0|-0)
Opowiadania: Sgt.Safari "Bajeczka"
Wysłano: 17.05.2009 15:29
Zwierzę
Może nie całkiem z dupy jak to ujęła Ara, ale no kurde pierwsze 80% jest świetne, ale zakończenie przywodzi na myśl tylko jedno: WTF? Dobre bajki mają to do siebie że są uniwersalne :/ .

0
(+0|-0)
Opowiadania: Sgt.Safari "Bajeczka"
Wysłano: 17.05.2009 20:38
Śnieżny Lampart (krzyżówka)
Jolka-Wirówka
Łoj tam, universalności się czepiacie: łot typowa bajeczka polityczna, oddająca w pełni uroki i realia 4 Rzeczy Publicznej Polandii :-Pk

0
(+0|-0)
Opowiadania: Sgt.Safari "Bajeczka"
Wysłano: 18.05.2009 7:58
Charyzmatyczny Nieznajomy z Imprezy
PERMABAN
"Królewna znana była z urody i z tego, że była znana" Owacje na stojaco.
Twoja stara była znana z tego że była twoja i była stara ^_^

0
(+0|-0)
Opowiadania: Sgt.Safari "Bajeczka"
Wysłano: 18.05.2009 13:43
Tygrys perski
Anthro
"Królewna nie płakała, bo była zbyt odwodniona, aż znachor zamkowy pod kroplówkę ją podłączyć musiał." - prawie spadłem z krzesła ze śmiechu ^^ Tylko końcówka w sumie faktycznie z dupy...