Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Canis "Sny..." cz.3  
Autor: Canis
Opublikowano: 2009/6/29
Przeczytano: 1632 raz(y)
Rozmiar 15.35 KB
1

(+1|-0)
 
- Szara, słuchaj, naprawdę próbuję... Robię dokładnie to, co jest napisane w twoich notatkach, a za każdym razem kończy się tak samo: zawroty głowy i utrata krwi.
- Wiem. Myślisz, że ze mną, kiedy zaczynałam całą tą "zabawę" było inaczej? Potrzebowałam naprawdę dużo czasu, żeby to wszystko opanować i nie puszczać przy tym farby.
- Dzięki za pocieszenie...
- Nie masz za co dziękować. Mówię serio. Weź to - Powiedziała wlewając rubinowy wywar do butelki.
- Uch, psycho... psychostymulanty, tak? Naprawdę mi pomagasz.
- Tak, psychostymulanty. Chyba, że masz czas siedzieć pół godziny i medytować... Dziwisz się, że ci pomagam?
- Heh... Trochę. Nie przywykłem do bezinteresowności. Chyba, że masz w tym jednak jakiś interes?
- No wiesz!
- Ciiicho... Żartowałem. Wiem, że nie jesteś taka jak inni.
- Jaka? - Uniosła lekko brwi.
- Zachłanna, nadęta i obliczająca wszystko na zysk. - Powiedział z przymilnym uśmieszkiem na twarzy. Szara zaśmiała się serdecznie.
- Oj, Paweł... Rozbrajasz mnie.
- Dokładnie o to mi chodziło.
- Dobrze... Nie zapomnij zabrać wywaru.
- Dzięki. Slava.
- Cześć.

***

Noc.
Paweł siedział "po turecku" na łóżku. Po jego jednej stronie było pudełko pełne chusteczek, po drugiej leżały zużyte, zakrwawione. On sam był przeraźliwie blady.
- No, jeszcze raz... - Powiedział wciągając powoli powietrze.
Zadzwoniło mu w uszach, z nosa pociekła krew.
- "Ech... Ciekawe ile czekolady bym dostał za taką ilość krwi w PCK..." - Pomyślał. - "Nieważne... Spróbuję jeszcze raz, potem spać... Jeśli się nie uda i tak zemdleję z braku krwi..."
Wytarł krew z pod nosa, skoncentrował się, po czym wciągnął powietrze jeszcze raz, bardzo powoli. Gdy zaczęło mu wirować w głowie, zwolnił, siedział przez chwilę niemal na bezdechu i w końcu poczuł...
Poczuł, jakby zamiast powietrza wciągał żar, który zaczął go powoli napełniać i rozgrzewać od środka całe ciało.
Poczuł, jakby był w stanie dokonać rzeczy naprawdę wielkich.
Poczuł moc.
Wyciągnął przed siebie ręce, wypuścił odrobinę energii. Notatki Szarej, ułożone pred nim w równy stosik wzbiły się w powietrze jak pod uderzeniem wiatru.
- "W końcu... Już myślałem, że nigdy się nie uda..." - Pomyślał zbierając notatki i układając je z powrotem.

- "Wizualizacja. Wizualizacja jest sztuką nadania czystej energii konkretnych właściwości, np. światła, ognia, zimna lub ciemności. Wizualizacja pozwala niszczyć i tworzyć. Leczyć i zabijać. Podczas wizualizacji najważniejsza jest koncentracja na uzyskaniu odpowiedniego rodzaju, 'esencji' energii. Taką energię można od razu 'wyrzucić', lub ukierunkować ją, ukształtować. Skupiając się, podczas uwalniania mocy, na uzyskaniu światła, można..." - Przeczytał. - No, dobra, spróbujemy...
Wyciągnął ręce jeszcze raz. Całą swoją wolę skupił na świetle. Wydał energię. Błysnęło, Pawłowi zawirowało w głowie.
- Jeszcze raz...
Tym razem zamiast silnego błysku, pojawiło się jasne, ale stabilne światło.
- Znacznie lepiej. Powinienem to komuś pokazać...

***

- Psst! Ida! - Szepnął rzucając kolejny kamień w stronę okna. - Ida, słyszysz mnie?
W oknie ukazała się postać drobnej, ciemnowłosej dziewczyny.
- Jestem, jestem... Paweł, to ty? Co tu robisz o tak późnej porze?
- Przepraszam, wiem, że jest późno i tak dalej, ale po prostu MUSISZ coś zobaczyć.
- Nie chodzi mi o to, że jest późno... Przynajmniej niezupełnie.
- Więc o co... Auuu! - Zawył, czując promieniujący ból w karku. - Chyba już wiem, co miałaś na myśli...
- Mam cię w końcu! Teraz się nie wykręcisz.
Głos należał do Mateusza, chłopaka Idy.
- Słuchaj, nic od niej nie chcę. - Powiedział do niego Paweł, wskazując okno ręką. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nic więcej. Rozumiesz?
- W takim razie co robisz tak późno pod jej oknem?
Te słowa wstrząsnęły Pawłem.
- "Faktycznie... Jak teraz wymigać się z tego wszystkiego? Nie powiem mu, że chciałem pokazać jej PRAWDZIWĄ magię... To nie przejdzie. Nic nie przejdzie..."
Z zadumy wyrwało go ryczenie szarżującego Mateusza. W ostatniej chwili zasłonił się rękami. Ocalił głowę, ale cios i tak powalił go na ziemię. Próbując się podnieść, zobaczył przeciwnika szykującego się do skoczenia. Odturlał się w bok, łokieć Mateusza uderzył w ziemię, kilka centymetrów od głowy Pawła.
- "Nie mógł sobie znaleźć spokojniejszego hobby? Na przykład grę w brydża?" - Pomyślał podnosząc się ziemi - " Dlaczego musiał trenować akurat wrestling?"

Wstał z ziemi. Korzystając z tego, że Mateusz potrzebował trochę czasu, by się podnieść, zaczerpnął odrobinę mocy. Po chwili znowu zauważył szarżującego z rykiem przeciwnika. Wyciągnął przed siebie ręce, skupił wolę i wypuścił energię.
Efekt był co najmniej zadowalający.Błysnęło, Mateusz poleciał do tyłu i padł na ziemię, jak rażony gromem.
Z nosa Pawła pociekła wąska stróżka krwi.

- Boże, Paweł co mu zrobiłeś?
- Użyłem magi... - Zapomniał, że Ida wszystkiemu się przygląda z okna na piętrze. - Wygląda na to, że jest tylko ogłuszony, nic więcej mu się nie stało.
- Jak mogłeś... - Zajęczała. - Jak ja mu to teraz wytłumaczę?
- Jak mogłem? Hmmm... No wiesz Ida, wyglądało na to, że chciał mi zrobić krzywdę. Gdybym się nie obronił, NIE BYŁOBY NAWET CO ZBIERAĆ ! - Ostatnie słowa już wykrzyczał.
- Dobrze, rozumiem, nie krzycz. Pozostaje jeszcze jedna kwestia. JAK, DO JASNEJ CHOLERY, TO ZROBIŁEŚ?
- To nie takie znowu trudne... Ale o tym pogadamy kiedy indziej, dobrze? W zasadzie zrobiłem to po co przyszedłem, bo chciałem ci pokazać, czego się nauczyłem... A co do niego, - Powiedział, wskazując nieruchomego Mateusza. - gdy się obudzi, wmówisz mu, że spadł z rynny, próbując wejść przez okno, albo coś w tym guście. Na pewno coś wymyślisz.
- Cudownie! Widzę, że zamierzasz mnie tu zostawić samą, z nieprzytomnym Mateuszem?
- Słuchaj, Ida... Przecież gdyby mnie tu zobaczył po przebudzeniu, urwałby mi łeb, prawda?
- Tja... Cześć.
- Slava!

***

- "Psiball'e, to wyższa forma wizualizacji. Polega na skupieniu energii w formie jakiegoś kształtu (najczęściej kula, sfera), przed posłaniem jej w odpowiednim kierunku. Tak spreparowana moc nie ulega rozproszeniu, więc często jest używana na większe odległości, bądź wtedy, gdy zależy nam na wysokiej koncentracji (użycie punktowe) magii. Bardzo często używane są w pojedynkach, lub bitwach (ostatnio odnotowane użycie w większej bitwie : Grunwald, 1410r. guślarze polscy użyli... "
Paweł odłożył drżącymi rękami książkę i sięgnął po stojący na biurku, wielki kubek z herbatą. Cały czas był roztrzęsiony po nocnym incydencie. Upijając łyk, zaczął się zastanawiać: co by się stało, gdyby się nie obronił, jak teraz zareagowałby na niego Mateusz i najważniejsze... Czy Ida mu wybaczyła. Nie mógł pozbyć się myśli, że można było temu wszystkiemu zapobiec. Niestety, teraz było już zbyt późno...

Odstawił kubek, wstał, założył kurtkę i ruszył w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - Rzuciła za nim matka. Nie odpowiedział, nie usłyszał. Był już na dworze.
Szedł jedną z mniej znanych leśnych ścieżek. Tą, wychodzącą zaraz koło domu Idy. Gdy dotarł i zadzwonił do drzwi, otworzyła mu jej starsza siostra.
- Dzień dobry, jest Ida?
- Dzień dobry. Tak, już wołam.
Po chwili, z domu wyszła Ida. Potargana i z podkrążonymi oczami.
- Cześć. Co ci się stało?
- Jak myślisz, hy? Nie wyspałam się przez was.
- Właśnie o to mi chodzi. Ehhh... Głupio to wszystko wyszło. To nie tak miało być... Przepraszam.
- Dobrze, dobrze, przeprosiny, no, powiedzmy, że przyjęte. Gdy już się obudził, poszło całkiem gładko... Nawet uwierzył w tą historię z rynną. Ale pamiętaj, że jeśli jeszcze raz będę musiała przez ciebie okłamać Mateusza, to lepiej, żebym cię więcej nie widziała...
- Rozumiem. - Uśmiechnął się niepewnie. - Sam byłem na siebie wściekły za całą tą sytuację. Zrozum, musiałem go znokautować. Inaczej naprawdę niewiele by ze mnie zostało...
- Dobrze, przeprosiny przyjęte. - spróbowała się uśmiechnąć. - Wybacz, ale muszę to odespać. Przyjdź kiedy indziej - Powiedziała wyprowadzając go za drzwi.
Gdy te zamknęły się za nim, odetchnął.
- "Nie było aż tak ciężko." - Pomyślał. - "Ostatecznie, skoro Ida twierdzi, że mi wybaczyła, to chyba nic strasznego się nie stało... "
Wracał jedną z mniej znanych leśnych ścieżek. Tą, wychodzącą zaraz koło jego domu.

***

- Przyznasz, że zrobiłeś głupotę. - Powiedziała Szara.
- Wiem. - Przyznał, posyłając kolejnego psiball'a w stronę starego manekina krawieckiego. - Wiem to sam, a ty mimo wszystko ciągle mi to powtarzasz. Można było tego uniknąć. Mogłem tam nie iść. Głupotą samą w sobie był pomysł powiedzenia o tym komuś, ale zrozum. Ona jest moją przyjaciółką i jedyną powierniczką w promieniu najbliższych 50 km., a ja po prostu MUSIAŁEM się z kimś tym podzielić.
- Skoncentruj się. Nie zapominaj, że przyszedłeś tu trenować, a nie pogadać.
Paweł przerwał rzucanie kulami w kukłę.
- No wiesz co! Sama mnie zagadałaś! - Spojrzał na nią z wyrzutem. - Lepiej przygotuj ten swój dekokt, bo moje zapasy są na wyczerpaniu.
- Znakomicie! W takim razie w ramach pracy domowej i kary, nauczysz się radzić sobie bez niego. - Podeszła do półki i zaczęła przeglądać stos papierów. - Ooo... Mam! To moje notatki dotyczące medytacji.
- Błagam... - Jęknął.
- Nie! Chciałeś umieć się z nią skontaktować bez niczyjej pomocy. Będziesz, w końcu, miał okazję.

***

Paweł siedział na łóżku z zamkniętymi oczami.. Obok niego leżały notatki, nad którymi wisiała świetlista sfera. Zegar wybijał 24.
Ręce miał wyciągnięte przed siebie, jak przy pobieraniu energii. Czuł, że moc wypala mu płuca, jak wie się na zewnątrz, ale nie kapitulował. Oddychał miarowo, powoli, koncentrując się na magii i licząc kolejne "cykle" wdech-wydech.
- 48... 49... 50... - Otworzył oczy, spojrzał w notatki. W kartkę poświęconą astralu i jego użyciu.

- "By wejść w astral, należy wyrwać się z okowów narzuconych nam przez podświadomość. Na początek należy wejść w stan świadomego snu. W skrócie, polega on na wyrwaniu się podświadomości, przy ciągłym przebywaniu w niej. Człowiek świadomie śniący jest w stanie kontrolować swoje sny, zmieniać koszmary w marzenia..." - Paweł powiódł wzrokiem po kartce szukając interesującego go fragmentu.. - "By wejść w stan świadomego snu, należy uwarunkować swój mózg, by po zobaczeniu konkretnej rzeczy, czynności etc. zaczął działać w pełni świadomie..." - Na maryginesie, po prawej stronie drukowanego tekstu był mały dopisek "mantra".

- "Ooo... Dzięki Szara. Po prostu mantrować tą yyy... 'rzecz, czynność', tak?" - Pomyślał. - Niby wszystko jasne, ale - Spojrzał na zegar - Jest już późno, a ja jestem zmęczony. W takim stanie NIC mi się nie będzie śnić, nie ma mowy... Chyba, żeby uwarunkować się na widmo Rayli. Ile razy nie zamknę oczu..." - Przymknął powieki i zobaczył ją, a raczej jej zamglony zarys, kształt. - "No cóż. To powinno wystarczyć."

- "Będąc w stanie świadomego snu..." - Kontynuował czytanie. - "...należy uwolnić energię w czystej postaci. W ten sposób, moc powinna rozwiać sztuczny, narzucony nam przez podświadomość świat. Wówczas dopiero jest się w pełni otwartym na wszelkie bodźce parapsychiczne i myśli innych, bytujących w ten sposób stworzeń, osób. Nazywa się to stanem 'wyostrzonej percepcji pozazmysłowej' lub 'wejściem w astral'. Korzystając z astralu..."

- Właśnie o to mi chodziło. - Mruknął do siebie. - Wystarczy już tylko uwarunkować się i pójść w końcu spać. - Zamknął oczy, próbował przypomnieć sobie jej wygląd ze wszystkimi, nawet najdrobniejszymi szczegółami, mantrując po cichu jej imię.
Zasnął.

***

Zobaczył niewyraźny kształt Rayli i jakby odległy, wołający go głos.
- Paweł! Paaaweł!
- Rayla?
Zaszumiało mu w uszach, wyimaginowany świat zatańczył w posadach, a jej imię powróciło do jego świadomości zwielokrotnionym i coraz mocniejszym echem. Po chwili poczuł, że zyskuje władzę nad tym co robi, co myśli. Zawładnął swoim ciałem i całym otoczeniem. Teraz nie ograniczała go podświadomość, teraz to on ograniczał ją. Wyciągnął przed siebie ręce, pobrał energię. Tym razem miał wrażenie, że zamiast żaru wciąga czysty ogień. Poczuł, jak go wypełnia, jak rwie się na zewnątrz z jego ciała. Wypuścił odrobinę mocy, mgliste widmo zachwiało się, ale nie zniknęło. Za drugim razem użył więcej mocy. Znacznie więcej. Zakołysało mu się w głowie, ale przestało po chwili. Widmo zniknęło, otaczała go tylko pustka. Astral.
- Rayla! - Krzyknął. - Raaayla! - Tym razem poczuł, że razem ze słowem, wydarło się z niego trochę mocy.
Na ziemi zobaczył wyraźny zarys ciała Rayli, który zaczynał się stawać coraz pełniejszy, nabierać kolorów i kształtów. Po chwili zamiast zarysu, leżała Rayla.
- Auuu! Slaan by to wziął... - Wstała, trzymając się za głowę. - Ani mi się waż robić tego więcej.
- Czego?
- Ściągnąłeś mnie tu siłą! Zemdlałam! Miałam szczęście, że byłam w swoim pokoju... Ishka się mną zajmie.
- Przepraszam, nie chciałem. Z mocy korzystam od niedawna, nie mam jeszcze wprawy.
- Uch, widać, że nie masz. Aaargh! - Zatoczyła się, trzymając za głowę. - Chyba walnęłam łbem o coś twardego.
- Pokaż... - Podszedł do niej. - Nie, nie widzę żadnych rozcięć, wygląda na to, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
- Znakomicie! W takim razie przestań ziać mi w kark, bo futro mi się od tego zjeży.
Odskoczył od niej, poczuł, jak krew uderza mu na twarz.
- "Co się ze mną dzieje..." - Pomyślał. - "Nie zarumieniłem się tak od... Od..."
Rayla zaśmiała się perliście.
- Nie... - Jęknął.
- Tak. Będąc w Yriin dzielimy również myśli. Zresztą nic się nie stało. Szczerze mówiąc nawet mi to pochlebia. A tak poza tym... - Zaczęła węszyć. - Tu jest inaczej... Tym razem byłeś sam od początku.
- Tak, jakoś mi się udało. - Uśmiechnął się niepewnie.
- Hah, gratulacje. Ja jeszcze muszę korzystać ze wspomagania. - Zdjęła z szyi kawałek kwarcu, zawieszony na długim srebrnym łańcuszku. - To aktywator. Dostałam go od Riordiana. Bez tego cacka nie mogłabym tu wejść.
Paweł dotknął niewielkiego kryształu, nie wyciągając go z jej dłoni. Poczuł, jak moc rwie się w kierunku tego okruchu kwarcu. Nie powstrzymywał jej.

Kryształ błysnął błękitnym światłem. Pawłowi i Rayli zawirowało w głowach. Zemdleli.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: "Sny..."cz.3
Wysłano: 29.06.2009 14:45
Warchoł
Anthro
I know, I know...
Ale ten tekst musiałem jakoś wypełnić, a bez niego cz. czwarta nie miałaby rąk i nóg.

0
(+0|-0)
Opowiadania: Canis "Sny..." cz.3
Wysłano: 31.12.2009 0:45
Lis Pospolity
Zwierzę
Mruk :3 ta wilczyca zaczyna mi sie coraz bardziej podobac :3