Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Canis "Sny..." cz.5  
Autor: Canis
Opublikowano: 2009/8/13
Przeczytano: 1676 raz(y)
Rozmiar 17.02 KB
1

(+1|-0)
 
- Arghhh!
Paweł zerwał się z łóżka, a raczej tylko spróbował, gdyż ograniczały go wszelkiej maści rurki i przewody. Zaczął zastanawiać się, skąd się tu wziął i co tu robi. No i jeszcze gdzie jest. Na myśl nasuwało mu się tylko jedno.
- "Szpital. Wsadzili mnie do szpitala... Tylko ciekawe, po jaką cholerę." Siooostro! - Krzyknął.
Z korytarza dało się usłyszeć dudniące echem, pozbawione wszelkiej gracji kroki. Paweł wcale się nie zdziwił, gdy zobaczył w drzwiach wielką, tęgą babę, o bicepsie, którego mógł jej pozazdrościć Pudzianowski.
- Słucham?! - Ryknęła basem.
- Hmmm... Czy siostra mogłaby mi powiedzieć, gdzie jestem i co tu robię?
- Leżysz. Na ojomie w szpitalu, w Warszawie.
- Znakomicie! A dlaczego tu leżę?
Pielęgniarka zrobiła nietęgą minę.
- Mhm, a czy mogłaby pani zawołać jakiegoś lekarza, który by mi to wszystko wyjaśnił?
- Ta, już idę... - Rzuciła, oddalając się swoim ciężkim krokiem.
Po chwili wróciła, razem z drobnym lekarzem o chytrych oczkach. Paweł uśmiechnął się mimowolnie. Wiedział, z jaką osobą ma do czynienia. Wiedział, jak, a raczej czym go zdobyć.
- Dziękuję, może siostra już pójść - Powiedział lekarz. - Jakoś damy sobie radę.
Kobieta przytaknęła, odwróciła się i pomaszerowała przed siebie.
- O co ci chodzi synu? - Tym razem doktor zwrócił się do Pawła.
- Mówiąc krótko: co ja tutaj robię? Jakie badania mi robiono?
- Leżysz tu, bo rodzice znaleźli cię pogrążonego w śpiączce. Byliśmy najbliższą placówką ze sprzętem zdolnym utrzymać osobę w tym stanie, przy życiu.
- A badania?
- Standardowe badania krwi, toksykologia i EEG.
- Co z wynikami?
- Prawie wszystko w normie...
- Niech mnie pan nie uważa za idiotę. Pytam o szczegóły, a nie kit, jaki wciskacie wszystkim pacjentom.
Lekarz westchnął głęboko.
- Toksykologia nic nie wykazała, inne badania krwi też, poza badaniem na obecność hormonów...
Paweł uniósł lekko brwi.
- Tak... Robiliśmy też badania pod kątem ilości i rodzaju hormonów. Miałeś nadmiar endorfiny, ale to w zasadzie niczego nie tłumaczy. EEG wykazało nadczynność przysadki mózgowej.
- Wszystko?
- Nie. Anomalie w ilości zakończeń nerwowych w stopach i okolicach kości ogonowej. Konkretnie nadmiar. Ale ciągle nic, co by tłumaczyło stan śpiączkowy.
Paweł zaklął cicho pod nosem. Wiedział, że to co Riordian z nim zrobił odbije się na jego ciele. Wyglądało na to, że układ nerwowy jest idealnie przygotowany na ciało wilka.
- Skoro nic nie tłumaczy, wypisujecie, tak?
- Nie tak szybko... Jest jeszcze szereg badań...
Paweł pobrał ukradkiem energię, baaardzo powoli, tak, by uniknąć krwotoku. Skupił się na pieniądzach i schował ręce za plecami. Po chwili poczuł w palcach, coś co wydawało się być plikiem banknotów. Zaszeleścił nimi delikatnie.
- Co to było? - Spytał lekarz nie próbując nawet powstrzymać chciwego błysku w oczach.
- Czuję się dobrze. Chyba można mnie wypisać, prawda?
- To zależy...
- Od czego? - Paweł wyciągnął plik stuzłotówek zza pleców. - Wie pan, mi to wygląda na co najmniej piętnaście patoli...
- Od niczego. Wyglądasz mi na zdrowego chłopaka, a są inne, bardziej potrzebujące osoby w kolejce.
- Też tak uważam. - Powiedział Paweł, uwalniając się powoli z plątaniny kabli i rurek. - Mógłby pan mi powiedzieć, gdzie mogę znaleźć swoje rzeczy?
- W szatni... Kółko z numerkiem powinno być w szufladce.
Paweł wyciągnął z szafki kółko, po czym wyszedł, zostawiając pieniądze na łóżku.

***

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że to co zrobiłeś było skrajnie nieetyczne?
- Tak, wiem o tym Szara. Łapówkarstwo jest nieetyczne.
- Nie mówię o łapówkarstwie. Zapłaciłeś mu iluzją, która prawdopodobnie już się rozwiała. Pomyślałeś o tym?
- Wyobraź sobie, że tak. Jeżeli przez to, że iluzja zniknęła, stwierdzi, że zaniedbali jakieś tam badania, przyczepi się do nich prokuratura. Swoją drogą uratowałem mu dupę korzystając właśnie z iluzji a nie prawdziwych pieniędzy, bo nie będą mieli dowodów, by go oskarżyć o przekupstwo. Biedaczek był tak zaaferowany pojawieniem się pieniędzy w takiej ilości, że nawet nie spytał skąd je mam. - Zarechotał Paweł.
- Mów co chcesz. Dalej uważam, że postąpiłeś źle. Na pewno nic by ci się, nie stało, gdybyś trochę tam poleżał.
- Stało by się!
- Wcale nie. Efedryny i nadczynność przysadki zawsze można usprawiedliwić twoim wiekiem.
- Tja, a co powiesz na mutację układu nerwowego?
Szarej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.
- Mutacje? Niby jak?
- A tak, że niechcący przedostałem się na ich stronę. Żeby nie wzbudzać podejrzeń, Riordian, kumpel Rayli, zamienił mnie w coś, co wyglądało jak jeden z nich. Najwyraźniej jakoś wpłynął na układ nerwowy, bo ten wydaje się być idealnie przystosowany do ciała wilka.
- To zupełnie zmienia postać rzeczy... MUSIAŁEŚ to zrobić... Tylko dlaczego nie powiedziałeś mi od razu? - Szara obrzuciła go wzrokiem od góry do dołu. W zasadzie nic się nie rzucało w oczy, poza tym, że Paweł stał na palcach, z lekko przygiętymi kolanami.
- Bo nie dałaś mi powiedzieć. Tak, to jak stoję to też efekt jego zabaw i nie wytrzeszczaj się tak na mnie, dobrze?
- Dobra, dobra... Nie denerwuj się tak
- Zdenerwować to ja się dopiero mogę. Nie wiesz, czy dałoby się ten proces odkręcić?
- Da się. Jedź do Kampinosu podczas najbliższej równonocy, wiccanie powinni ci pomóc.
- No bardzo śmieszne. A jest jakiś sposób nie wymagający trzech miesięcy oczekiwania?
- Na pewno jest. Sęk w tym, że ja go nie znam. Zresztą, to nie rzuca się aż tak bardzo w oczy.
- Dzięki.
- Zawsze do usług. - Strzeliła ironicznym uśmiechem. - Wiesz, mam coś jeszcze, co powinno cię zaciekawić, ale skoro jesteś w takim, pożal się Boże, stanie, to chyba dam ci na razie z tym spokój.
- Z czym? - Paweł nie mógł powstrzymać ciekawości. Szara uśmiechnęła się triumfująco.
- Chyba znalazłam informacje o tych... Powiedzmy 'stworzeniach'.
- Jakie?
- Widzisz, oni występują w podaniach wszystkich ludów. Od naszych słowiańskich wilkołaków, przez egipski bóstwa, po dalekowschodnie kappa i indiańskie 'duchy zwierząt' za wielką wodą... Skoro to oni, to musi być sposób, na pełne, fizyczne przejście do ich świata... I z powrotem. - Dodała po namyśle.
- W takim razie, my też musielibyśmy być w ichnich podaniach... Co łatwo mogę sprawdzić. Wiesz jak się tam dostać?
- Do tego były używane miejsca będące wielkimi skupiskami energii. Na razie namierzyłam trzy... Z pewnością Stonehage w Anglii, ściana płaczu w Jerozolimie i Partenon w Grecji.
- A wszystkie definitywnie poza naszym zasięgiem...
- Daj spokój. To co wymieniłam, to wszystkie, które na razie odkryłam, ale jest ich jeszcze dużo i jestem prawie pewna, że co najmniej jedno takie miejsce jest w Polsce.
- W takim razie pozostało nam tylko szukać... Powiedz mi, jak tylko dowiesz się czegoś nowego, dobrze?
- Dobrze, dobrze, ale to może potrwać.
- Rozumiem, nie będę się wściekał, że 'to tak długo trwa'. Slava!
- Cześć.

***

- W końcu będzie można odpocząć... Odpocząć od klasówek, pytań, prac domowych, nauki i mieć w końcu święty spokój, niezmącony przez nic, poza wiecznym narzekaniem siostry.
- Oj, Paweł, to impreza na zakończenie szkoły, ale w zasadzie został jeszcze prawie cały tydzień. Musicie przygotować coś na odejście, a potem będziecie latać z tymi wszystkimi papierami.
Paweł westchnął. Wiedział, że Ida ma rację.
- Mam jeszcze czas... Trochę czasu na słodkie lenistwo. Zresztą nie będę biegał z tymi zaświadczeniami niewiadomo jak długo. To tylko tydzień, potem wracamy do normalnych, leniwych do granic obrzydliwości wakacji. Bo wszystko się wyjaśni.
- Wyjaśni się, co będzie dalej. Przez kolejne trzy lata. Co potem?
- Znowu bieganina, znowu papierzyska, znowu strach, znowu zmiany i po raz pierwszy trzy miesiące wakacji...
- Wszystko potrafisz obrócić na swoją korzyść?
- Nie umiem tego zrobić z myciem samochodu, wynoszeniem śmieci, koszeniem trawnika i masą innych, standardowych robót domowych.
- Ale jakoś sobie radzisz.
- Jakoś... Słyszysz? To chyba "Guns n' roses".
- Chyba tak... Ciekawe ile czasu minie, zanim się zorientują i znowu włączą jakieś techno.
- Wolę nie wiedzieć. - Powiedział wstając. - Zobaczę co da się zrobić.
- Też bym chciała tego posłuchać, ale przecież oni...
- Daj spokój. Przecież mnie nie zjedzą, prawda?
Paweł wyszedł na taras tego niewielkiego budynku, w którym przebywali, zwanego "lisią norą". Nad komputerem, do którego podpięte były wzmacniacz i kolumna, elementy szkolnego nagłośnienia, wisiała dziewczyna, widocznie próbująca coś przestawić.
- Paulina, zostaw.
- Nie. Nie mam zamiaru tego słuchać.
- Ale ja mam zamiar. To prawdopodobnie jedyny godny jakiejkolwiek uwagi utwór na całym złomie. - Wskazał ręką komputer. - I mam zamiar go wysłuchać. W całości. Rozumiemy się?
- Nie.
- W takim razie... - Złapał ją za nadgarstek, delikatnie, ale na tyle mocno, by nie mogła uwolnić ręki, nie pomagając sobie drugą. Palcami wolnej dłoni dźgnął ją w bok. Całym jej ciałem wstrząsnął mimowolny skurcz. Paweł ociągnął ją delikatnie za rękę, odsuwając ją od komputera. Paulina odeszła obrażona, a on usiadł przy komputerze nie pozwalając nikomu zbliżyć się do klawiatury. Po chwili z budynku wyszła Ida.
- Widzisz? Jednak się udało.
- I co? Nikt nie próbował przeszkodzić?
- Paulina próbowała. Musiałem ją hmmm... 'unieszkodliwić'.
Ida zaśmiała się. Znała niektóre sposoby Pawła, na 'unieszkodliwienie'.
- Bardzo była zła?
- Jak osa.
Siedzieli tak jakiś czas, wsłuchując się w linię melodyczną utworu. W pewnym momencie, Pawłowi pociemniało przed oczami, miał wrażenie, że ktoś go woła.
- Ida, czy ty coś mówiłaś? - Spytał, trąc oczy.
- Nie. Dlaczego pytasz?
- Dobrze, że Mateusz nie dostał zaproszenia. Chodź. - Powiedział wstając.
- Dlaczego? Co ty masz na myśli?
- To, że chyba będziesz musiała mi pomóc. Idziemy.
- Gdzie? Dokąd?
- Z dala od innych.
Paweł ruszył chwiejnym krokiem przez trawnik, przeszedł przez furtkę i wszedł w las. Ida posłusznie szła za nim, chociaż widać było, że targa nią niepokój. W pewnym momencie zatoczył się, oparł o drzewo. Byli już dosyć daleko od "lisiej nory" bez świadków.
- Ida... Pamiętasz to, co się stało gdy przyszedłem do ciebie?
- Pamiętam... - Przed oczyma Idy stanął obraz ogłuszonego Mateusza i bladego jak kreda Pawła, powstrzymującego krwotok z nosa.
- W takim razie wiedz... To, co się teraz ze mną dzieje... - Zatoczył się, prawie upadł. - To wina właśnie magii.
- Wiesz, Paweł może zadzwonię po lekarza, co?
- Nie... Po lekarza nie... - Znowu zawirowało mu w głowie, pociemniało przed oczyma. Gdy znowu widział, zauważył że padł na klęczki, na ziemię. - Zostaw mnie tu... Szara... Przyprowadź Szarą...
- Jesteś pewien, że nie lekarza?
- Jestem pewien... Szara...
Zemdlał.

***

- Mów, mów co się stało. - Powiedziała Szara idąc równym, szybkim krokiem.
- Wyglądał jak pijany... Zataczał się, ale...
- Ale co?
- Gdy mówił, wydawał się bardzo przekonywujący... Był pewien tego co mówi, nie bełkotał jak hmmm...
- Alkoholik.
- Tak. Nie bełkotał jak alkoholik, mówił jasno, chociaż niewyraźnie... Chciał, żebym przyprowadziła ciebie do niego. Powiedział, że to przez magię.
- Uwierzyłaś?
- A czemu nie. Gdybyś widziała, co zrobił pod moim domem.
- Paweł, ty idioto... - Mruknęła pod nosem Szara. - Nienawidzę, gdy w całej swej głupocie, postępujesz dobrze.
- Co mówisz?
- Widzisz... Gdy mi powiedział o tamtym zajściu, stwierdziłam, że zrobił głupotę. Ba! Nadal tak uważam. Ale jak widać, na dłuższą metę opłaciło się. Gdyby nie ty, nic bym nie wiedziała, nic bym nie zrobiła.
- A teraz wyciągniesz go z tego, tak? Obudzisz go? Wyprowadzisz z tego stanu?
- Nie.
Ida zatrzymała się i chwyciła Szarą za ramię.
- Jak to nie?
- Tak to... Po prostu został na siłę wciągnięty w Astral...
- Boże... Co to Astral?
- Stan wyższej świadomości, umożliwiający komunikację z innymi bytami.
- Aha. - Mruknęła Ida niezbyt przekonywująco. - Wiesz, co mogło go tam wciągnąć?
- Nie co, raczej kto... Myślę, że to była Rayla.
- Rayla? Kto to?
- Jego, hmmm... Znajoma. Naprawdę nie czas teraz wszystko ci tłumaczyć, tym bardziej, że jesteśmy już prawie na miejscu.
Faktycznie, mimo ciągle sporej odległości, słychać było mieszankę techno, disco polo i hip-hopu. Szara pozwoliła wyprzedzić się Idzie, wolała uniknąć przejścia przez miejsce imprezy. Zaczęły powoli wchodzić w las.
- Prowadź tam, gdzie go zostawiłaś. Mam nadzieję, że jeszcze nikt go nie znalazł...
- Nie, leży tam. - Ida wskazała opartego o drzewo Pawła. - Co teraz?
Szara podeszła, przyjrzała się bliżej bezwładnemu ciału. Z jego nosa płynęła wąska stróżka krwi.
- Tak... W transie. Zabierzemy go stąd.
- Udźwigniesz go?
- A nie zamierzasz mi pomagać?
- No cóż, pomogę.
Szara zaśmiała się melodyjnie.
- Nie trzeba... Zobacz.
Wyciągnęła przed siebie ręce, mruknęła coś pod nosem. Jej dłonie rozjarzyły się błękitnym blaskiem, ciało Pawła uniosło się w powietrze i zwisło kilka centymetrów pod jej palcami.
- Zabieram go do siebie. - Powiedziała manewrując ostrożnie, acz pewnie między drzewami. - Idziesz ze mną?
- Co? A, tak. - Odpowiedziała niezbyt przytomna Ida.
Szły tak powoli, w groteskowym pochodzie. Szara, z nieważkim ciałem Pawła z przodu i rozglądająca się na boki, jakby przestraszona Ida.
- A co będzie, jak nas ktoś zobaczy?
- Po pierwsze, jest ciemno. Po drugie, nawet jeżeli ktoś nas zobaczy, to co pomyśli?
- Że oszalał...
- No właśnie. Więc raczej nie będzie tego rozpowiadał. Nikt nie chce, by go uważano za wariata, albo przygłupa.
W końcu stanęły przed domem Szarej.
- Wiesz, wolałabym nie manewrować z nim przez całe mieszkanie... Niektórzy mogą jeszcze nie spać, a Paweł... Cóż, wzbudziłby niezdrową sensację. - Powiedziała opuszczając delikatnie jego ciało na ziemię. - Poczekaj tu przy nim, zaraz go wciągnę.
Szara weszła do domu, zostawiając Idę samą, z nieprzytomnym Pawłem. Po chwili pojawiła się w oknie na piętrze, mruknęła coś, jej dłonie znowu rozjarzyły się blaskiem, a ciało uniosło się w górę i wleciało przez okno do domu. Po kolejnych paru minutach pojawiła się w drzwiach wejściowych.
- No chodź... Jakoś wprowadziłam go do pokoju, nawet nic nie stłukłam po drodze. - Powiedziała wyraźnie zadowolona z siebie. - Nie tak łatwo było go prowadzić przez korytarz, o nic nie zawadzając... Wchodzisz, czy nie?
- Tak, jasne, że tak.
Ida była trochę zszokowana wyglądem pokoju. Był surowy, a zarazem przytulny. Wyglądałby nawet całkiem ładnie, gdyby nie to, że na drewnianej podłodze widniał wielki pentagram, a na łóżku leżał, wciąż bez zmysłów, Paweł. W powietrzu dało się wyczuć ciężki aromat płonących ziół.
- Wiesz, ciekawi mnie jedno...
- Co?
- Jak wygląda miejsce, w którym on się teraz znajduje.
- Chcesz się dowiedzieć? Jesteś tego pewna?
- Raczej tak...
- Wypij. - Powiedziała podając jej kubek wywaru o rubinowej barwie. - Tak będzie łatwiej.
Ida piła powoli obserwując przygotowania Szarej. Ta rzuciła dwie poduszki na pentagram i rozstawiła czarne świece w jego narożnikach. Usiadła na jednej z poduszek, wskazując Idzie drugą. Ida posłusznie usiadła na niej, nie spuszczając oczu z Szarej, która rozłożyła ręce i zaczęła coś mówić. Jej słowa przeszły w modulowany krzyk, płomienie świec buchnęły w górę, liżąc sufit, a cały świat zasnuła mgła.
Zemdlały. Obydwie.

***

- A więc to jest ten "Astral", tak? - Powiedziała Ida, podnosząc się z ziemi. - Nieciekawie to wygląda. Tak tu pusto...
- Na razie pusto. Ale można to łatwo zmienić, dowolnie zmienić.
- Paweł... Co z Pawłem?
- Musimy go tu sprowadzić. Paweł! - Krzyknęła z rozkazem w głosie. Na podłodze zamigotał rozmyty, ludzko-wilczy zarys, po czym znikł. - Więc to tak... Nie chcesz? I tak cię tu ściągniemy. - Mruknęła do siebie.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Artykuły: "Sny..." cz.5
Wysłano: 12.08.2009 20:59
Warchoł
Anthro
Wiem, nie-furry... Nic to, nadrobię.

0
(+0|-0)
Opowiadania: Canis "Sny..." cz.5
Wysłano: 13.08.2009 1:46
Skunks
Anthro
Mnie się podoba ^^

0
(+0|-0)
Artykuły: "Sny..." cz.5
Wysłano: 13.08.2009 10:05
Smok Futrzasty
Anthro
Czekam z niecierpliwością na dalszą część. ^,=,^

0
(+0|-0)
Opowiadania: Canis "Sny..." cz.5
Wysłano: 1.01.2010 1:12
Lis Pospolity
Zwierzę
Swietne :3 podoba mi sie :3

0
(+0|-0)
Opowiadania: Canis "Sny..." cz.5
Wysłano: 27.02.2010 21:08
Wilk
Anthro
Dobre, lecz moja suka nazywa się ida mój pies :D więc jak to czytałem to się trochę śmiałem :D