Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Vonderey "Razem wzięci"  
Autor: Vonderey
Opublikowano: 2009/9/1
Przeczytano: 1634 raz(y)
Rozmiar 5.80 KB
0

(+0|-0)
 
Słońce po woli chylił się ku zachodowi i jesienną polankę przy rozdrożach zalewała czerwonawa poświata. Pomiędzy drogami stała murowana karczma z dachem pokrytym szarą dachówką. Światło zachodzącego słońca odbijało się od brudnych szyb oświetlając zakapturzoną postać. Spod długiej brązowej szaty wystawał rudy, zakończony białym futrem ogon. Postać otworzyła drewniane, okute drzwi i weszła do środka.
Wewnątrz karczmy unosił się zapach zwietrzałego piwa i ludzkiego potu. Vonderey, bo tak się nazywał rozejrzał się w poszukiwaniu swoich towarzyszy, kaptur sprawiał, że większość jego twarzy skrywała się w cieniu. Wreszcie wśród rozhukanego tłumu spragnionych piwa wieśniaków znalazł to, czego szukał. Stolik na końcu sali. Ruszył w tamtą stronę.
Gniotły go ludzkie buty, nie były przystosowane do jego stóp, ale zależało mu, żeby nikt nie rozpoznał go zbyt wcześnie. Kiedy znalazł się już wystarczająco blisko zrzucił kaptur odkrywając rudawy pysk z jasnopomarańczowym podbródkiem. Mógł wreszcie rozprostować uszy.
Pokryty fioletową łuską smok gestem dłoni zaprosił go do stolika. Byli tam już wszyscy. Biały tygrys, czarny wilk, smoki i niedźwiedź.
Ludzie z sąsiednich stolików gapili się na dziwne towarzystwo i nieraz przenosili się dalej. Niektórzy patrzyli wręcz z nienawiścią lub obrzydzeniem, ale Ich to nie obchodziło.
Karczmarz podszedł i postawił przed lisem kufel piwa, ten skinął głową i uśmiechnął się lekko szczerząc kły. Karczmarz odszedł pospiesznie nie oglądając się za siebie. Bał się nietypowych przybyszy i nie ukrywał się z tym specjalnie.
- Dlaczego zwykli ludzie tak nas nie lubią... - Westchnął Vonderey.
- Hał? Hmm... Może dlatego, że się od nich różnimy. - Powiedział wilk. - Nie przejmuj się nimi, to głupole...
- I ściągnij te buty. - Powiedział Kowal. Jego łuski błyszczały w świetle ognia w kominku i resztkach promieni słonecznych wpadających przez okno.
- Hał. - Dodał wilk.
Lis ściągnął buty i nareszcie uwolnił swoje obolałe łapy. Chwycił kufel za ucho i upił trochę piwa. Gęsta pianka oblepiła mu wąsy. Wilk roześmiał się. Wszyscy spiorunowali go wzrokiem.
- No co? Hał...
Damianuss podrapał się po brzuchu wielką, niedźwiedzią łapą i przewrócił oczami.
- A co u ciebie kotku? Nadal szukasz swojej wybranki? - Vonderey zwrócił się do tygrysa ocierając łapą piankę.
- Jak na razie bez powodzenia... - Tygrys spuścił wzrok. - Nie tak łatwo znaleźć coś dla siebie...
- No nie... A co ja ci mówiłem? Carpe Diem. W końcu zmarnujesz sobie życie.
- O kapitanie mój, kapitanie, dajże spokój, jak przyjdzie czas to trafię na tę właściwą.
- Po czterdziestce? Wtedy będzie trochę za późno. - Wtrącił Kowal.
Wszyscy na chwilę zamilkli i zajęli się swoim piwem, popatrzyli po sobie i dokończyli swoje kufle.
- Może się przejdziemy? Niedobrze tak siedzieć w miejscu. - Zaproponował lis.
- Dobrze, ale najpierw niech mnie ktoś przytuli... - Powiedział wilk. - Hał?
Wszyscy chwilę się pośmiali, potem jeden po drugim przytulili wilka i poklepali po ramieniu. Vonderey dodatkowo dla żartu poczochrał go po głowie bo wiedział, że go to drażni.
Wilk z dziwnym wyrazem pyska ruszał oczami to w jedną stronę to w drugą.
- Hał... Czuje się trochę niezręcznie... Ale miło, myślałem, że tulą się tylko geje...
- A co w ty złego? - Zapytał Damianuss.
- Że geje są bee... Hał...
Zapłacili karczmarzowi i wyszli. Kilka metrów od karczmy ktoś kopał psa. Było już ciemno, ale wszyscy mięli dobry wzrok. A tym bardziej słuch.
Vonderey bezszelestnie podbiegł do człowieka. Był to spasiony bachor o głupkowatym wyrazie twarzy. Widać było że bawi go bezsensowne krzywdzenie zwierzaka.
Lis złamał gałąź wyschniętego buka zostawiając ostry kikut. Dzieciak odwrócił się. Zorientował się, że jest otoczony przez dziwne towarzystwo. Nie podobało mu się to.
- Dlaczego krzywdzisz tego psa? - Zapytał Kowal.
- Czego chcecie, to tylko pies, nie czuje, nie myśli, zresztą to mój pies, mogę robić co mi się podoba.
Vonderey chwycił bachora za szyję, mimo, że dzieciak był mocno spasiony poszedł w górę jakby był szmacianą lalką. Lis w oczach miał szaleństwo.
- Kim wy w ogóle jesteście? - Krzyknął dzieciak. - Zostaw mnie bo mój tata ci pokarze!
- Jesteśmy tym, czym ty nigdy nie będziesz a twój tata znajdzie cię tu jutro. - Warknął Vonderey. - Mam nadzieję, że cierpiąc zrozumiesz swoje błędy...
Nabił grubasa na szpikulec po złamanej gałęzi. Wszyscy patrzyli przez chwilę jak krzyczy i wierzga nogami. Należało mu się.
Podeszli do psa. Był małym, brązowym mieszańcem. Cały się trząsł i najwyraźniej miał złamaną łapę. Całe towarzystwo pochyliło się nad nim i zaczęło delikatnie go głaskać żeby dodać mu otuchy.
Lis wyciągnął fajkę i już miał ją zapalić.
- Zwariowałeś? Masz astmę... - Skarcił go wilk.
Vonderey przewrócił oczami i schował fajkę do kieszeni.
- Ja się nim zajmę. - Zaproponował Kowal i delikatnie wziął psa na ręce. Ten polizał twarzy.
Wszyscy skinęli głowami.
- To spotykamy się tutaj jutro? - Zapytał Vonderey.
Wszyscy przytaknęli znowu a wilk wydał z siebie gardłowy warkot, który mógłby być pomrukiem gdyby nie był taki głośny.
Rozeszli się po kolei zapadając się w ciemność. Lis założył kaptur i też odszedł już teraz wyczekując kolejnego spotkania. Może i byli trochę dziwni, ale tylko wśród nich mógł być naprawdę sobą. Wyrzucił w krzaki buty i poszedł dalej...

 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: Vonderey "Razem wzięci"
Wysłano: 31.08.2009 19:42
Lis Pospolity
Zwierzę
Krótkie opowiadanie o mnie i futrzakach których poznałem na chomikuj.pl. Będą też kolejne części, jak tylko znajdę czas je napisać, na razie zamieszczam dwie :D

0
(+0|-0)
Opowiadania: Vonderey "Razem wzięci"
Wysłano: 1.09.2009 16:14
master error
Człowiek
I lol'd :-Dk myślałem że przed wrzuceniem tego tutaj, wytniesz ten kawałek z przytulaniem wilka :-xk

0
(+0|-0)
Opowiadania: Vonderey "Razem wzięci"
Wysłano: 1.09.2009 16:57
Lis Pospolity
Zwierzę
Jak widzisz, nie wyciąłem :D

To moja artylkulacja faktu, że przytulenie się do kogoś jest miłe bez względu na płeć, wiek i orientacje... Gatunek też nie gra większej roli :D

0
(+0|-0)
Opowiadania: Vonderey "Razem wzięci"
Wysłano: 1.09.2009 18:36
PERMABAN
Piece of crap.