Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]  
Autor:
Opublikowano: 2012/3/2
Przeczytano: 1634 raz(y)
Rozmiar 9.90 KB
4

(+8|-4)
 
Rzadki sosnowy las, poprzetykany miejscami pojedynczymi brzozami i kępami kłujących krzaków bliżej nieokreślonego rodzaju, opadał łagodnym stokiem ku płynącej w dolinie, niezbyt szerokiej rzeczce, którą inni z pewnością określiliby co najwyżej mianem strumienia, możliwe było w końcu przeskoczenie jej jednym porządnym susem, co groziło w najgorszym wypadku umoczeniem ogonka. Rubaszkowi taka przygoda nie wydawała się niczym nieprzyjemnym, w każdym razie nie teraz, gdy i tak był już cały mokry. Po lisim futerku spływał chłodny listopadowy deszcz, cóż więc miałoby być strasznego w umoczeniu sobie końca kitki w wartkim strumieniu. Rubaszek drżał z zimna szykując się do skoku, który wykonywał już wiele razy, za każdym razem pełen radości na myśl o tym, co go czeka. Las był tego wieczoru nieprzyjazny i wzbudzał w Rubaszku lęk, który nie do końca można było wytłumaczyć ciemnością, chłodem i deszczem. W końcu znał ten teren jak własną kieszeń, co mogło go tu zaskoczyć, co złego spotkać?
Lis zebrał się do skoku, cicho strzeliła cienka gałązka pod jego tylnymi łapkami, zaszeleściły świeżo opadłe liście i mokra, zwiędła jakby w smutnym jesiennym deszczu kita przeleciała prędko nad wąskim nurtem. Wilgotne leśne runo omsknęło mu się pod pazurkami, szybko jednak złapał równowagę, a kilka złotych i czerwonych liści uniósł za nim strumień w siną dal. Od strony pól ciągnął chłodny wiatr i las powoli oddawał nocy nagromadzone w ciągu dnia ciepło. Zimne podmuchy, spływające po nosku krople jak i czekająca na końcu drogi nagroda motywowały do pośpiechu. Rubaszek nie mógł się otrząsnąć z nastroju zagrożenia, który nie tyle przenikał ciemne zarośla, ile jego samego, w trudny do racjonalnego wytłumaczenia sposób, jakby antycypując nadchodzące nieszczęście. Oba te uczucia - strachu i radości na myśl o nadchodzącej nagrodzie - mieszały się w nim, przybierając formę trudnego do zdefiniowania amalgamatu, którego jednak podstawową cechą było napięcie, jakie towarzyszy i ludziom, gdy czekają na coś, na czym im bardzo zależy, zarazem znajdując się w sytuacji zagrożenia.
Pokonywał tę drogę wiele już razy, jednak wraz z upływającymi tygodniami od czasu, gdy się poznali, napięcie wcale nie spadało, tak jakby za każdym razem była to nowa trasa i nowa przygoda. Bóg jeden wie, jak bardzo narrator chciałby znaleźć się na miejscu tego liska, zatopionego w tej chwili jak owad w kropli bursztynu, nie przejmującego się przeszłością ani przyszłością, poza tą, która czeka go za następnym krzakiem. Życie, choć krótkie, jawiło mu się jako pasmo radości, nieskalane przez żadne większe zmartwienia, jak pudełko z niespodziankami, do którego możesz włożyć łapkę, zawsze wyciągając coś zabawnego.
Trzeba przyznać, że tym razem wyciągnął z tego pudełka zwanego życiem coś wyjątkowo dobrego, co zdarza się bardzo rzadko i nielicznym, choć wielu wydaje się, że już to mają, bądź kiedyś tego doświadczyli, w rzeczywistości jednak nie mając o niczym pojęcia. Bóg nie jest sprawiedliwy i nie rozdaje po równo wedle zasług, nie oszukujmy się, jednych obdarowuje w choroby i głód, innych w miłość. Talent jest tak samo przypadkowy jak piękne, gęste futro i nic nie możemy zrobić jeżeli ich nie mamy, poza udawaniem, że jest inaczej. Temu rudemu szczęściarzowi przytrafiło się mieć wszystkie te trzy rzeczy na raz; my, ludzie (pfuj!) powiedzielibyśmy: rozbił bank, ci zaś z nas, którzy grają w gry komputerowe dorzuciliby być może: combo! Bo miał Rubaszek i miłość, której tak wielu z nas bezskutecznie poszukuje, i talent, a właściwie: talenty, których nam brakuje, gdy równocześnie wielu uważa, że je ma, zamęczając swoje otoczenie okropnymi wytworami swoich rąk, jak i piękną, zdrową kitę, lśniącą w słońcu pełnią swojej głębokiej rudości, gęsta i puszystą, choć teraz akurat smętnie przemoczoną (ale to nieważne, razem z Jupem wysuszą ją przy ogniu, a później zasną ukryci w jej miękkim cieple).
Rubaszek nie znał drugiego takiego szczęściarza poza Jupem i co więcej, nie chciał znać, zadowolony w pełni z tego jak jest, niezainteresowany zmianami, dla przeprowadzenia których z reguły potrzeba przykrych bodźców, w pewien sposób zgłupiały w swoim szczęściu. Gdyż to jest paradoks szczęścia: szczęście najczęściej ogłupia i dlatego tak łatwo je stracić. Inny zaś paradoks kryje się w tym, że refleksja to najbardziej niepohamowane i spontaniczne szczęście zabija, a nazywanie, za którym niejako automatycznie idzie klasyfikacja, uśmierca spontaniczne odruchy serca, wszystko to zaś jest nieuchronnie zapisane w upływającym czasie, tak jak wiosna, która rokrocznie topi lód na strumieniu i jak jesień, która odbiera drzewom liście. Tak, Rubaszek był na swój sposób idiotą, szczęśliwym idiotą, który wiele otrzymał, nic właściwie nie dając w zamian i w niczym specjalnych zasług nie mając. To go po prostu spotkało, tak samo jak innych po prostu spotyka depresja, pewnego dnia budzą się i krzyczą w duchu: to miłość!, podczas gdy inni budzą się i nie mają nawet ochoty otworzyć oczu. Jak gra w kości.
Możemy użalać się do woli nad niesprawiedliwością rzeczywistości, życie jednak nieubłaganie brnie do przodu, rozwija się niespiesznie, obojętne w gruncie rzeczy na naszą uwagę, pozwala się czasem dojrzeć, rzadko jednak ukazując się w całej okazałości, ile raczej w serii rozproszonych fragmentów, dzięki czemu rację bytu zyskuje autor, który ma szansę z odprysków rutyny ułożyć przenikliwy obraz. Gdzie więc jest teraz nasz lisek, jak się tam znalazł, co go przywiodło do tego miejsca i co pcha do przodu? Uważny czytelnik zna już odpowiedzi na te pytania, inni zaś być może nie zasługują na to, by poznać tę historię, która działa się już wiele razy i jeszcze wiele razy powtórzy, za każdym razem w zmienionych nieco dekoracjach.
Noc zapadła już na dobre, pochmurna i skąpa w światło księżyca, deszcz wciąż pada, sosny fantastycznie wyginające konary bezskutecznie próbują przestraszyć leśne zwierzęta. Chłód staje się coraz bardziej przenikliwy. Rubaszek czuje, że zbliża się do pól, wśród których skryta jest w rzecznej dolinie wieś, która niespecjalnie go jednak interesuje. Tutaj, już za następnym krzakiem, na skraju lasu, w norze głębokiej i wygodnej, mieszka Jup. Prędko bije lisie serce, drobne i szybkie, tutaj trzeba uważać, zbyt blisko jest wieś i jej nieprzyjemni mieszkańcy, którzy przychodzą do lasu tylko po to, żeby naśmiecić, postraszyć ptaki albo wynieść cenne grzyby i jagody. Gdy po pobliskim polu przejeżdża kombajn, wszystko się trzęsie w jupowej norze, a ze sklepienia, spomiędzy drobnych korzeni, wypadają grudki ziemi. Kiepskie miejsce wybrała sobie do życia nasza kuna.
Gdyż Jup jest kuną. Nieszczególnie zachęcająco bury ma jednak wiele zalet: jest smukły i szybki, ma sprawne łapki i ostry wzrok, świetny węch i ruchliwy ogon, ale przede wszystkim jest dobrym kompanem, świetnym, wesołym przyjacielem i wspaniałym, delikatnym kochankiem. Być może niektórzy z was zapytają: jak to, Rubaszek jest lisem a Jup kuną? I to do tego dwóch samców? Jak to możliwe? Cóż, choć chłopi ze wsi mają wiele wad, nieoczekiwanie stali się przyczyną tego wybuchu międzygatunkowego szczęścia w lesie: wiejskie nowinki docierają i tutaj, a skoro tych dwóch pryszczatych nastolatków, którzy przychodzą do lasu obciągnąć sobie ukryci w dole za starą sosną (co zresztą widzą wszystkie sikorki, gile i zimorodki, i co zaraz szeroko i bezczelnie komentują, co do pryszczatych dociera w formie neutralnego świergotu), może robić takie rzeczy, to dlaczego my nie możemy, lisy, kuny i borsuki? Coś, co wcześniej Rubaszek i Jup tłumili w sobie, teraz znalazło tak nieoczekiwane usprawiedliwienie pod postacią ludzi, którzy co prawda nie wydają się być w niczym szczególnie dobrym przykładem, z drugiej jednak strony co złego w zaczerpnięciu od nich czegoś, co realizują w sposób tak wulgarny i prostacki, i delikatna modyfikacja, by uzyskać wcześniej niespotykaną radość? Zresztą lisek (jak i kuna zresztą) i wcześniej słyszeli, że takie rzeczy się zdarzają wśród zwierząt, kiedyś nawet dotarła do nich niestworzona historia o tym, jak to dwóch pingwinów wychowuje wspólnie pisklę w jakimś niemieckim zoo, naprawdę ciężko było w to uwierzyć, albo te niepokojące większość zwierząt newsy na temat krzyżówek tygrysa z lwem albo konia i osła. Coś jednak leżało na rzeczy. Rubaszek od małego nie mógł opędzić się od marzeń o kunach, ich długich, smukłych ciałach i sprawnych łapkach, zaś Jup nieraz obejrzał się za fajną rudą kitą, co jednak zaraz uznawał za niepoważne, a nawet było mu tak nieco głupio z tego powodu, no bo jak to tak z lisem? Zaraz by się wszyscy dowiedzieli, wiewiórki i dudki rozniosły plotkę, to by się mogło nieprzyjemnie skończyć.
Ale nie przejmujmy się czarnymi scenariuszami, gdy szczęście mamy na wyciągnięcie łapki. Oto już Rubaszek znalazł się przed norą, której wejście ulokowane na łagodnym stoku wśród kłujących krzaków na pierwszy rzut oka trudno zauważyć. Przystanął na moment, na kilka chwil, jakby bał się zepsuć tę przenikającą go radość, albo też w obawie, że co za dużo radości to niezdrowo, co zresztą prędko mu przeszło, i bardzo dobrze. Wyrwał go z tego krótkiego letargu liść opadły mu między uszka, jeden z ostatnich spadających liści tej jesieni. Otrzepał się energicznie, setki drobnych kropelek wody wylądowały na zaroślach i jednym, zdecydowanym susem wskoczył do nory...

... co się działo w norze, tego dowiemy się, jeśli pojawi się pozytywny odzew na to opowiadanie.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 2.03.2012 21:04
Felis catus (czyli kot)
Smok
Będą układać KLOCKI LEGO!!! <3


A na poważnie - bardzo dobrze piszesz :3 bardzo mi się Twój styl podoba, i chcę (by nie rzec - oczekuję) innych opowiadań Twojego autorstwa.

1
(+1|-0)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 2.03.2012 22:02
Wrocławski Książe
Zwierzę
No to będzie trochę konstruktywnej krytyki z mojej strony
- używasz zbyt skomplikowanych słów (antycypując?, amalgamatu?)
- stosujesz zdania wielokrotnie złożone przez co trudniej ogarnąć o co chodzi
- czasami zbyt dużo filozofii, zbyt mało opowiadania

Ode mnie masz + za opowiadanie feral, i nieosadzone w świecie fantasy. No i czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek gdzie będzie szczegółowy opis ostrego rżnięcia.

JK ;)

Anonim
-2
(+2|-4)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 3.03.2012 17:16
Aracnan: bardzo dziękuję!
Charlie: wszystkie trzy zarzuty dotyczą rzeczy względnych, które jednym się podobają, innym nie. Niektórzy lubią długie wielokrotnie złożone zdania, inni proste. Pytanie powinno raczej brzmieć: czy te długie zdania są dobre w swojej klasie, albo czy skomplikowane słowa pasują do tekstu, czy go wzbogacają, czy można dzięki nim wyrazić więcej. Łatwo jest utrafić w zbiorowe gusta, pytanie tylko po co i czy na pewno na tym nam zależy. Mnie nie.
Anonimowy minusikator: czy mogę prosić o uzasadnienie tego minusa, jakąkolwiek krytykę? To jest mój pierwszy tekst na polfursie i takiego minusa nie wiadomo za co traktuję jak przejaw chamstwa, tak więc mam przynajmniej nadzieję, że ten minus jest od kogoś niezorientowanego. Bardzo łatwo jest wstawić komuś minusa z miałkiego powodu, nie biorąc pod uwagę tego, ile pracy i wysiłku dana praca kosztowała. A to jest, podkreślę, mój pierwszy tutaj zamieszczony tekst i tym bardziej zasługuje on z tego względu na konstruktywną krytykę zamiast anonimowego chamskiego wstawiania minusów bez żadnego dodatkowego komentarza.

0
(+1|-1)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 4.03.2012 22:08
husky / wilk
Anthro
Po przeczytaniu miałem wrażenie jakbym czytał połączenie Kafki, Knuta Hamsuna ( Głód) i Williama S. Burroughsa ( Nagi Lunch) ! Daje na TAK !

3
(+3|-0)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 5.03.2012 9:08
Panserbiorne
Zwierzę
A mnie tam z krzesła nie zrzuciło. Znaczy jest to coś innego i nawet fajnie się czyta, ale te nagłe wstawki filozoficzne ni z gruchy ni z pietruchy jakoś tak psują obraz opowiadania. Gdyby ten lis był filozofem i to by były jego myśli, to jakoś lepiej by to wszystko pasowało. A tak to Lisek idzie przez las i drży z szczęścia i chłodu a tu za chwilę przeskakujemy do walorów szczęścia w filozofii i rozterek na temat niesprawiedliwości. Po co tak skakać? No i jeszcze kwestia tego nieszczęsnego obciągania... Czemu cały tekst jest tak ładnie napisany a tu nagle taki rażący babol? jakoś inaczej można to było napisać. Ja wiem... na przykład nazwać to miłością francuską.
Pisz dalej i pracuj nad stylem.

Anonim
1
(+1|-0)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 6.03.2012 0:02
O, i to jest konstruktywna krytyka. Dzięki Dźwiedziu! Wszelkie uwagi będą uwzględnione przy pisaniu drugiej części. Natomiast szkoda, że żadna z osób minusujących nie napisała żadnego komentarza... To by mi się przydało.

2
(+2|-0)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 7.03.2012 16:14
moon moon
Anthro
Zaznaczam że przeczytałem ten tekst wydrukowany na kartce papieru (nie lubię czytać na ekranie monitora), użyłem czcionki Arial (Times New Roman sux).

Pierwsze co mi się rzuciło w oczy to AKAPITY! Gdzie tu są przerwy? Musiałem trzymać linijkę żeby się nie zgubić bo robiłem kilka rzeczy na raz wliczając w to czytanie.

Drugie, zdania wielokrotnie złożone. Siedem przecinków w jednym zdaniu to chyba przesada.

Trzecie, dobór słów, z jednej strony antycypując, z drugiej obciąganie (dodam że czytałem tekst na głos, bo czytałem to nie tylko dla siebie). Przyznam też że 2 razy musiałem sięgnąć do słownika języka polskiego. Radzę zrezygnować z używania mało znanych słów i słów wulgarnych.

Czwarte, te rozważania filozoficzne, czyżbyś zwalniał nimi akcję? IMHO nie pasują one do opowiadania o zwierzątkach.

Teraz słówko o fabule, nie będę owijał w bawełnę, nie urzekła mnie. Gdzie akcja? Po odsączeniu całego rozważania i dowiadujemy się tylko że padał deszcz i lis udał się do nory swojego partnera.

Wstrzymuję się od głosu, bo wywołało to mieszane uczucia.

Anonim
-1
(+0|-1)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 8.03.2012 1:18
O, bardzo dziękuję za ten obszerny komentarz! To, jak i poprzednie komentarze dostarczają mi cennej wiedzy na temat tego, jak należy pisać, żeby utrafić w gust użytkowników pf.
Wszystkie te uwagi aż proszą się o dodatkowy komentarz z mojej strony, zauważyłem jednak, że nie lubi się tutaj, gdy autor wchodzi w dyskusję na temat walorów swojego tekstu, więc powstrzymam się ;-)k
Ok, to tylko o długich zdaniach: to, jak i cała reszta, jest względna. Te zdania w porównaniu ze zdaniami z co niektórych książek wcale długie nie są. Sięgnij po Prousta - tam zobaczysz długie zdania. Takie na dwie strony. Albo po "Wymazywanie" Thomasa Bernharda, gdzie zdania po prostu nie mają końca, a w całej książce, która ma ponad 500 stron nie ma ANI JEDNEGO akapitu. I czyta się to świetnie. Dotarło do mnie jednak, że to nie jest ten rodzaj pisania, który podobałby się futrom, tak więc spróbuję innego stylu, mam ich w końcu sporo.

0
(+1|-1)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 8.03.2012 15:24
Smok
Zmiennokształtny
Przeczytane.
I jestem cholernie zmieszany.
Jedno z tych opowiadań, po których przeczytaniu trzeba dać sobie chwilę czasu.

Opowiadanie jest bardzo.
bardzo.
BARDZO.
przegadane.
Oczywiście, pewnie miał być taki cel, ale połączenie dywagacji filozoficznej, rozbudowanych metafor opisujących świat przedstawiony w połączeniu ze spacerem lisa przez las powodują u mnie mdłości. Trzeba dobrać treść do świata.
Nienawidzę też zdrobnień, które pojawiają się w co drugiej, tudzież trzeciej linijce. Ale to skrajnie subiektywne.
Jedno z tych opowiadań, do którego nigdy nie wrócę i które chciałbym wymazać z pamięci. Jak dla mnie, zawiera zbyt wiele cech, które widać u początkujących pisarzy piszących np. na bloga.
Nie dla mnie. I tyle.

0
(+0|-0)
Opowiadania: Tymo "Rubaszek cz. 1" [+18]
Wysłano: 16.03.2012 12:19
Anthro
Dobre, bardzo dobre, tylko jedna rzecz podczas czytania mnie irytowala, na boga mniej zdrobnien!