Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Drvaal "Korporacja" - cz. II  
Autor: Mimik
Opublikowano: 2012/5/26
Przeczytano: 1310 raz(y)
Rozmiar 8.59 KB
4

(+5|-1)
 
Biała czasza spadochronu była doskonale widoczna na tle nocnych wydm. Pędzące chmury piasku wskazywały lokalizacje zbliżających się do niego pojazdów. Skoczek wylądował tocząc się po zboczu wydmy ale zanim zdążył cokolwiek zrobić z piachu pod jego stopami wynurzyła się postać, powalając go pojedynczym ciosem.
-Hej...- zdążył zawołać kiedy czubek buta wylądował na jego skroni. Chwilę później podniosła się kolejna postać zapalając flarę sygnałową.
-Grupa zwiadowcza skorpion melduje przechwycenie skoczka-
Jaskrawe światło flary wyrwało z ciemności zbliżające się tumany kurzu, kolumna pancerna zatrzymała się kilka metrów od spadochronu. Wrzucenie jeńca do pierwszego Bergona zajęło kilka sekund i chwilę po tym pustynia opustoszała a jedynym śladem niedawnych zajść było leżące na piachu zdjęcie. Na nieco postrzępionym kartoniku widniała trzyosobowa rodzina, kobieta w średnim wieku trzymająca na kolanach niemowlę i stojącego obok mężczyznę w mundurze galowym.

Kilka minut później wrota hangaru otworzyły się wpuszczając do środka cztery pojazdy.
-To było banalne- powiedziała Nostra wyskakując z transportera, bez kamuflażu pokrywała go warstewka kurzu -zupełnie jak na strzelnicy-
Trzasnął właz drugiego Bergona zlewając się ze zgrzytnięciem wewnętrznych drzwi hangaru. Do hali weszli sierżant i Tania a chwilę po nich Eryk. Z ostatniego transportera wyskoczył Szo i wszyscy zgromadzili się przy, wciąż niewidzialnym ,czołgu kapitana.
-wybaczcie że wciąż w kamuflażu- na lewo i w górę otworzył się właz z którego wyszedł Hartman -ale spaliło się trzy czwarte systemów kontrolnych, to cud że udało nam się uruchomić działo-
Otworzyła się druga klapa i wyszły z niej dwie osoby w kombinezonach lekkiej piechoty pomagając siwemu mężczyźnie w laboratoryjnym kitlu.
-Kain, porucznik Lika i profesor Batriczkin- przedstawił ich kapitan zeskakując na ziemię, zdjął hełm i wyciągnął rękę -dziękuję za wsparcie sierżancie-
-To nasz obowiązek- odparł Neil ściskają dłoń , kapitan miał jasne włosy i wesołą twarz, pomimo że nie miał więcej jak 30 lat widać było drobne zmarszczki a całą prawą stronę twarzy pokrywała my siateczka drobnych blizn znikająca pod kołnierzem kombinezonu technicznego.
-a teraz potrzebuję sprzętu naprawczego i w miarę rozgarniętych techników, a profesor chyba potrzebuje lekarza- dodał po chwili widząc lekko zieloną twarz starca.
-Zajmiemy się nim- Kiedy profesor wyszedł podtrzymywany przez Tanię i Eryka, Hartman odwrócił się do stojących w rządku Szo, Johna i Nostry.
-Zespół techniczny melduje gotowość do pracy kapitanie- zameldowała pantera salutując.
-Bez rang i nie tak sztywno- skrzywił się Cyrus
-od czego zaczynamy?- zapytał Szo
-Najpierw trzeba wyłączyć jakoś reaktor...-
Z włazu wychylił się Kain
-Już nie trzeba, właśnie się posypał- powiedział.
Bezgłośnie zmaterializował się czołg.
-Centurion- powiedziała Nostra rozpoznając masywny kadłub -tylko że jakiś niekształtny-
Pojazd prezentował obraz iście apokaliptyczny, płyty pancerza były porozrywane i popalone eksplozjami. Spod nich wyłaniała się druga warstwa a nawet wnętrze czołgu. Obydwie znajdujące się na przodzie kadłuba wieżyczki były całkowicie zniszczone, podobnie wyglądała przeciwlotnicza wieżyczka na tyle wieży głównej. Ta też była poszarpana a sterczące na wszystkie strony ułomki płyt nadawały jej wygląd jeżozwierza. Gąsienice były porwane, w niektórych miejscach trzymając się na dosłownie kilku ogniwach. Nad tym wszystkim jakby na przekór sterczał nietknięty masyw działa magnetycznego.
-Co najmniej cztery dni nam to zajmie- rzucił Szo, oceniając ogrom pracy jaka ich czekała.
Do rana zdjęli płyty pancerne i porwane gąsienice odsłaniając zniszczone wnętrzności Centuriona a także naprawili reaktor. Po krótkim posiłku o wschodzie słońca złożonym ze standardowych racji żywnościowych i godzinnej drzemce zabrali się za wymianę kabli i bebechów elektronicznych oraz naprawę skorupy nośnej.
...
Tymczasem zamknięty w celi jeniec ocknął się i w jasnym świetle zatopionej w suficie żarówki usiłował zrozumieć co się z nim stało. Pamiętał że wyskakiwał z samolotu i pamiętał lądowanie, a potem pustka. Poruszył się chcąc wstać z łóżka i zatoczył czując ból szczęki, uniósł rękę dotykając opuchniętej brody. Rozmasował ją sobie rozglądając się po pomieszczeniu. Białe ściany z jedną lampą w suficie i stalowymi drzwiami naprzeciwko łóżka wyposażonego w koc, prześcieradło i poduszkę. Oprócz tego znajdowały się stół, dwa krzesła ,umywalka z lustrem ,prysznic i toaleta. Powoli podszedł do umywalki i odkręcił kran, opłukał twarz zauważając przy tym że cały był zakurzony. Oklepał kieszenie. Ktokolwiek go tu zamknął zabrał wszystkie rzeczy, dokumenty, pieniądze, pistolet z amunicją, zdjęcie, a nawet buty co zauważył po chwili przestępując z nogi na nogę, cienkie skarpety nie dawały żadnej ochrony przed chłodem betonowej podłogi. Zastukał do drzwi.
-Halo! Jest tam ktoś? Głodny jestem!- krzyknął. Postał chwilę czekając na odpowiedź po czym przygnębiony napił się wody żeby zapełnić żołądek i położył się z powrotem do łóżka.
...
-Dobra na dzisiaj wystarczy- Cyrus odłożył palnik i przysiadł na segmencie gąsienicy, zerknął na zegarek -jest dokładnie osiemnasta, sześć godzin przerwy zjedzcie coś, prześpijcie się -położył sobie pod głowę zwiniętą kurtkę i zsunął czapkę na oczy. Szo i John ułożyli się wygodnie na walających dookoła częściach momentalnie zapadając w sen. Nostra zrzuciła usmarowane rękawice i udała się pod prysznic. Już na korytarzu usłyszała cichy szmer wody. Otworzyła drzwi i zauważyła leżący pod wieszakiem, z puchatymi ręcznikami, plecak. Zrzuciła skąpe ubranie i zabierając jeden z ręczników przeszła do pomieszczenia z prysznicami. Tam przystanęła zdziwiona. Pod strumieniem wody z odchyloną do tyłu głową stał Kain, wciąż w hermetycznym pancerzu lekkiej piechoty.
-Nie tracisz czasu na rozbieranie co?- zapytała wieszając ręcznik -przynajmniej hełm byś zdjął- odkręciła wodę z radością spłukując z siebie pot i kurz.
Kain nawet nie drgnął.
-Ej słuchasz mnie?- trąciła go w ramię. Gwałtowny obrót wytrącił ją z równowagi, rozchlapując wodę wpadła do brodzika dostrzegając błysk stali w dłoni Kaina.
-Co ty robisz?- krzyknęła i odruchowo kopnęła go w kolano. Choć w normalnych warunkach byłoby to bezcelowe na śliskich kafelkach obsunęła mu się stopa.
Wykręcił się wyciągając rękę żeby zamortyzować upadek ale Nostra znalazła się na nim jednych skokiem wgniatając go kolanem w podłogę. Trzasnęło kiedy od uderzenia popękały kafelki, a jego twarz znalazła się od wodą.
-Co ty robisz? Porąbało cie?- warknęła wykręcając mu rękę.
-Wybacz- powiedział zupełnie nie reagując na niemalże wyłamaną kończynę -to był odruch, za długo byłem na froncie, a teraz daj mi wstać-
-Oddaj nóż to cię puszczę-
-Nie mogę- odparł -Wbił mi się w szyję-
-W takim razie gdzie krew? oddawaj nóż?- warknęła znowu wykręcając mu rękę.
Za późno zwróciła uwagę na jego powolne poruszenia. Gwałtownym skrętem ciała wyrzucił ją w górę i chwilę później leżała na dole.
-Patrz- powiedział przytrzymując jej wyciągnięte ręce nad głową. Przestała się szarpać, pomiędzy kołnierzem a segmentową osłoną szyi tkwiło, wbite na całą długość, ostrze.
-To jakaś sztuczka?-
Usłyszeli stukanie do drzwi i do środka wszedł Cyrus.
-Koniec zabawy gołąbeczki -zdjął z wieszaka ręcznik rzucając Nostrze -mamy duży problem, wracamy do pracy- powiedział i wyszedł. Podnieśli się szybko.
-Powiesz mi dlaczego nic ci nie jest?- Nie tracąc czasu na wycieranie wyjęła z zasobnika w ścianie bieliznę, szorty i koszulkę, wszystko w standardowym pustynnym camo.
-Później- Usłyszała trzaśnięcie drzwi i kroki na korytarzu.
Otrząsnęła się szybko i ubrała w biegu. Mijając drzwi do celi usłyszała odgłosy kopania. Szarpnęła za klamkę otwierając je na oścież.
-Czego się tłuczesz?-warknęła
-O boże potwór!- krzyknął pilot odskakując natychmiast w głąb pomieszczenia.
Zniesmaczona zamknęła drzwi zastanawiając się o co mu mogło chodzić.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: Drvaal Korporacja - cz. II
Wysłano: 26.05.2012 23:45
Zaklęty Smok
Inna forma
Musiałem przeczytać niektóre fragmenty dwa razy, żeby ogarnąć co się stało.

tu się wkradł błąd:
Cytat:
wieżyczki były były całkowicie zniszczone


kawałek dalej kilka przecinków zamienionych ze spacjami.

Poza tym, zabiłeś klimat, który był taki fajny w całkiem pierwszym tekście :-)k, ale to oczywiście subiektywna opinia. Daję plusa, końcówka mnie zaciekawiła, chociaż jej do konca nie ogarniam..

0
(+0|-0)
Opowiadania: Drvaal Korporacja - cz. II
Wysłano: 27.05.2012 11:22
Pantera
Zmiennokształtny
Błąd poprawiony. A co do klimatu to może trochę, ale koniec szkoły już za chwilę, trochę ciężko się myśli pomiędzy poprawianiem ocen. ^^