Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Drvaal "Korporacja" - cz. III  
Autor: Mimik
Opublikowano: 2012/6/7
Przeczytano: 1367 raz(y)
Rozmiar 12.78 KB
3

(+3|-0)
 
Odwrót taktyczny

Linia defensywna Korporacji rozciągała się od gór Sztokholmskich przez dno dawnego morza bałtyckiego aż do granicy z Koalicją wschodnią w Sankt Petersburgu. Pierwszą linię obrony tworzyła sama pustynia, temperatury dochodzące do 40 stopni Celsjusza oraz nieustannie prażące słońce. Dalej znajdowała się linia posterunków artyleryjskich, ich ciężkie działa o niesamowitym zasięgu były w stanie unicestwić dowolny oddział który przedarł się przez piaski, dowodem na to były wypalone i poskręcane stalowe trupy gęsto zaściełające wydmy. Ostatnią i najsilniejszą linię stanowiło 10 olbrzymich fortec w których stacjonowały Korporacyjne oddziały liniowe, załogę każdej z nich stanowiło 75 tysięcy ludzi oraz setki tysięcy ton metalu w postaci czołgów, transporterów, dział samobieżnych oraz egzoszkieletów, dronów, helikopterów i samolotów. Każda z fortec zajmowała teren 15 kilometrów kwadratowych i składała się z 15 piętrowego bloku głównego oraz sieci tuneli,pól minowych, bunkrów i wież bojowych dookoła. 11 pięter bloku zakopane było pod ziemią i zawierało, kolejno od najniższego. Halę reaktorów grawitacyjnych zasilających cały kompleks, następnie dwa piętra magazynów, sektor medyczny, sztab fortecy i trzy poziomy koszar. Ostatnie trzy piętra zajmowały hangary połączone z warsztatami. Część podziemną od powierzchni oddzielał ciężki strop bez problemu wytrzymujący bezpośrednie trafienie ładunkiem wodorowym. Nad ziemią znajdowały się warsztat i trzy piętra bojowo-artyleryjskie. Oprócz tego blok główny otoczony był pięciometrowym murem wzmocnionym szeregiem bunkrów i wież bojowych, na teren fortecy prowadziły dwie bramy.

Rozkaz Odwrót Taktyczny oznaczał wycofanie załóg posterunków artyleryjskich i pozostawienie samych placówek w trybie automatycznym - czyli strzelających do wszystkiego co naruszyłoby obszar zamknięty, oraz ciągłe patrole powietrzne które w razie jakiegokolwiek śladu jednostek nieprzyjaciela wypalały pustynie bombami termobarycznymi.

-Wreszcie wracamy do domu- Nostra nie kryła radości kiedy kolumna wyjechała z posterunku. Jako pierwszy jechał, poskładany w pośpiechu, Centurion za którym podążały Bergony a para Saratosów zamykała konwój. Większość pojazdów jechała pusta w trybie automatycznym.
-Sprawna klimatyzacja, normalne jedzenie- mruknął Szo wyciągając się na podłodze pierwszego Bergona.
-Mięso- zawtórował mu John -a nie badziewne koncentraty-
We trójkę wyciągnęli się w dziesięcioosobowym przedziale desantowym.
Kierowany przez Kaina pojazd pewnie trzymał się śladu Centuriona prowadzonego przez Cyrusa, razem z nim w czołgu jechał profesor i Lika. Pozostali zapakowali się do ostatniego Saratosa. Cała kolumna wzbijała chmury pyłu unoszącego się gęstym tumanem w nieruchawym gorącym powietrzu. Ciepły zaduch, z którym nie radziła sobie klimatyzacja, oraz miarowe kołysanie tworzyły we wnętrzu transportera senny nastrój. Sporadyczne wahnięcia, kiedy pojazd pokonywał większe wydmy, wyrywały ich ze stuporu, patrzyli wówczas bezmyślnie przed siebie dopóki z powrotem nie przysnęli. Mijały kolejne bezczasowe godziny. Wjechali na rozległą równinę usłaną kamieniami, dotychczasowy szmer piachu pod kołami przerodził się w monotonny stukot odłamków o podwozie. Nostra ocknęła się kiedy większa skała z trzaskiem uderzyła o burtę koło jej ucha, przeciągnęła się z chrupnięciem stawów i ziewnęła głośno. Rozbudziła się tknięta nagłą myślą.
-Ej Kain powiesz co to była za sztuczka?- zawołała.
Od strony kabiny dobiegła niewyraźna odpowiedź. Nostra wstała niechętnie chwytając się kratownicy wieżyczki, transporter zakołysał się i pantera syknęła z bólu uderzając o krawędź włazu. Przykurczyła się przechodząc wąskim przejściem między kabiną kierowcy a przedziałem desantowym. Ten wąski korytarz został wymuszony przez rozbudowaną kolumnę automatycznej wieżyczki.
-Co tak trzęsie?- zapytała.
Pomimo że niewielka kabina zapchana była systemami kontrolnymi, radiostacją i ledwo wciśnięto tu fotel pilota, Kain zdołał się tu wygodnie ułożyć trzymając obok siebie pokaźnej wielkości plecak. Zablokowawszy przepustnicę w maksymalnym wychyleniu oparł nogi na drążku kierowniczym bawiąc się trzymanym w rękach zmodyfikowanym karabinem szturmowym AR/K-13.
-Turbulencje- odparł beztrosko
-Na ziemi?-
-Rozgrzane kamienie...- zaczął
-Dobra dobra nie pierdol- machnęła ręką -lepiej powiedz co z tobą jest nie tak- zsunęła się trochę po ścianie zapierając łapami o fotel na wypadek kolejnych wstrząsów.
Kain odwrócił się wpatrując w zieloną kontrolkę komunikatora nad czarnym ekranem, połączenie z jadącym z przodu Centurionem. Po krótkiej chwili lampka mignęła dwukrotnie "mów".
-Ehh...- westchnął -Dobra od czego by tu zacząć-zamyślił się
-Proponuje od początku-
-Początek jest nudny, skrócę do minimum- stuknął palcem w maskę gazową -To jest stała część, tak samo jak hełm, rękawice, buty i cały kombinezon- spojrzał na dziwny wyraz twarzy Nostry -Bliżej mi do drona niż do żywej istoty jak ty ale mam pewne ograniczone zdolności odczuwania, dotyk, chłód, ciepło. Oprócz tego specjalna konstrukcja hełmu pozwala mi widzieć słyszeć i czuć lepiej niż ludzie- wyrzucił z siebie na jednym oddechu -Ten kombinezon to moje ciało, niewrażliwe na środowisko, zawsze sprawne, wytrzymałe jak czołg. Nie potrzebuję snu, powietrza ani pożywienia, jakieś pytania?-
-Eeeee...- mruknęła -Kto? Kiedy? Dlaczego?-
-Jajogłowi, dwa lata temu, bo to była jedyna szansa-
-Szansa na co? Po czym?-
-Na normalne życie, po interwencji w Rydze-
Nostra zamilkła, Ryga, niechlubna karta w dziejach Korporacji.
-To tam gdzie...- przygasła
-Najpierw strzelaliśmy do demonstrantów, potem do ludzi, a no końcu wypaliliśmy zgliszcza? Tak to tam.- Czerwony błysk kontrolki komunikatora "Za dużo".
-Było minęło- rzucił beznamiętnie -masz jeszcze jakieś pytania>-
-Nie, chyba nie. Pójdę się jeszcze zdrzemnąć-
Wróciła do tyłu mijając mruczącego przez sen Szo. Spróbowała się wygodnie ułożyć ale pomimo sennej atmosfery długo nie mogła zmrużyć oka. Wkrótce zjechali z kamiennej równiny zagłębiając się z powrotem w morze piasku i ich szmer skłonił wreszcie Nostrę do snu. Oznaczało to również że byli już niedaleko rogatek fortecy. Za mniej niż godzinę mieli przejechać przez pierwsze linie obronne. Rozciągające się na pięć kilometrów, przed pierwszymi okopami, pola minowe uzupełnione setkami automatów bojowych, stanowiły istne piekło. Zaczynając od zwykłych min przeciwpiechotnych i przeciwpancernych, przez zapalające Hellflaty, pokrywające wszystko w promieniu dziesięciu metrów płonącą mieszanką na bazie termitu, oraz zamrażające Coldery które w chwili wybuchu wyrzucały chmurę ciekłego gazu o temperaturze zera absolutnego, zabójcze dla piechoty miny kwasowe typu Teracid i przepalające elektronikę EM, kończąc zaś na wielkich cylindrach min próżniowych. Wszystko to było wyposażone w systemy zapewniające mobilność i połączone w sieć. Dzięki temu miny mogły się przemieszczać tworząc największy koszmar każdego pancerniaka - samouzupełniające się pole minowe. W tym autonomicznym polu zrobionych było kilka przejść, wijące się serpentynami trasy na pozór nie różniące się niczym od otoczenia a oznaczone jedynie radiobojami.
Kiedy konwój wjechał na wyższą wydmę na horyzoncie ukazał się, wyrastający wprost z piaszczystego pustkowia, szary masyw fortecy i pocięta kilometrami okopów równina przed nim. Albo raczej ukazałby, wszystko bowiem znajdowało się pod osłoną wielkich generatorów kamuflujących a jedynym powodem dla którego wiedzieli że forteca tu jest były wskazania przyrządów które, rozpoznane przez systemy fortecy, zostały zaopatrzone w komputerowe obrazy nałożone na mapę terenu. Zbliżali się do pierwszego posterunku, dwa bunkry i drut kolczasty na stalowych jeżach stanowiły raczej symboliczną informacje o obecności posterunku niż faktyczną zaporę. Przemknęli obok nawet nie zwalniając. Przy kolejnych musieli się jednak zatrzymać i poddać ogólnej kontroli tożsamości. Pod wieczór przejechali przez główną bramę i, mijając szeregi szykującej się do wymarszu piechoty zmechanizowanej, wjechali do bloku głównego przejeżdżając długim korytarzem. Mijali kolejne wrota prowadzące do hangarów. Niektóre były otwarte ukazując rzędy samolotów i pojazdów pancernych oraz krzątającą się dookoła masę techników.
Dotarli do windy transportowej, jednej z sześciu wielkich platform służących do transportu całych batalionów. Skupili się przy ścianie zostawiając miejsce dla nadjeżdżającej właśnie kolumny medycznej. 20 Bergonów w wersji medycznej, każdy przewożący do 20 rannych. Cyrus wychylił się z włazu i zastukał w pancerz najbliższego transportera.
-Tak?- zapytał wychylający się z niego grzywiasty lew w białym hełmie z czerwonym krzyżem.
-Co to za jedni?- Cyrus odpowiedział na salut.
-16 brygada piechoty, nie zdążyli się wycofać i dorwały ich szturmowce- pokręcił głową ze smutkiem.
-A co z resztkami 3 grupy desantowo-szturmowej?-
Lew odpiął od pasa PDA i wywołał odpowiednie informacje.
-Było tu 71 ludzi, wszyscy oprócz czwórki są na R&R-
Kto został?- zapytał Cyrus a medyk wyciągnął do niego łapę z PDA.
Lakoniczne informacje obok niewielkich zdjęć, imię, nazwisko, rasa, odniesione rany i stan aktualny.
Barney "Zębacz" Brown, Pantera Śnieżna, przestrzelone płuco, stan - zdrowy.
Grigorij "Korkociąg" Rostow, Człowiek, złamanie kręgosłupa, stan - zdrowy.
Natasza "Anioł" Rostow, Człowiek, poparzenia III stopnia, stan - zdrowy.
Katarzyna Nowicka, Tygrys Syberyjski, wielokrotny postrzał, wielokrotne złamania, pęknięcie kręgosłupa, poparzenia III stopnia, uszkodzenia narządów wewnętrznych, zatrucie chemikaliami, pęknięcie czaszki, utrata kończyn górnych, stan - w trakcie leczenia.
Cyrus zdziwiony podniósł wzrok i oddał PDA medykowi.
-Czemu Kasia nie trafiła do głównego? (szpitala) przy takich obrażeniach?-
-Mamy prototypową kapsułę medyczną którą trzeba było przetestować-
-Co to za kapsuła?-
Lew zamyślił się przez chwilę.
-To coś w rodzaju połączonej kapsuły stabilizacyjnej i multidoktora, teoretycznie powinna się ona sprawdzać w 99.9% i być w stanie przywrócić rannego do pełnej sprawności w ciągu tygodnia-dwóch przy najcięższych obrażeniach-
-A jak ona działa?-
-Pacjent jest zamykany i zalewany biożelem stabilizującym, w tym samym czasie nanoboty naprawiają uszkodzone kości i tkanki, pierwsza faza trwa do 7 dni i w tym czasie regenerowane są wewnętrzne uszkodzenia. w przypadku lżej rannych na tym się kończy. utrata kończyn to trochę inna sprawa, pacjent odbywa kilkugodzinne sesje podczas których naprawia się po kolei kościec, mięśnie i ścięgna i na końcu skórę i futro.-
Otworzyły się wrota windy ukazując halę wejściową na poziom dowodzenia. Cyrus pożegnał medyka i dał sygnał do wyjazdu. Pomieszczenie było jedną z dwóch dróg do sztabu. Długie i szerokie na 100 metrów, wysokie na 20 stanowiło jednocześnie mały hangar oraz pierwszą linię obrony sztabu. W głębi przy drugich wrotach przycupnęły dwa bunkry.
-Zostańcie tutaj a ja nas zamelduje- powiedział Cyrus zeskakując na ziemię, poprawił pancerz, strzepnął niewidoczny pyłek z ramienia i chwycił hełm przecierając wizjer. Ruszył sprężystym krokiem w stronę wartowników.
-Tutaj przynajmniej jest chłodno- mruknęła Nostra wychodząc z Bergona, wciągnęła głęboko powietrze przesycone wonią metalu, przez poduszki łap czuła nieustające drżenie pracujących kilka pięter niżej reaktorów grawitacyjnych. Nigdy nie mogła zrozumieć zasady ich działania. Przeciągnęła się z trzaskiem stawów.
-Wreszcie w domu, dość już miałam tego cholernego piachu- obok pantery pojawiła się nagle Zet.
-Co z jeńcem?-
-Śpi po prochach-
Jakby na potwierdzenie tych słów w powietrzu rozległo się głośne chrapnięcie.
-Jak myślisz co się teraz będzie działo?- Nostra przysiadła na rampie desantowej.
-Jak zwykle dadzą się wciągnąć w głąb pustyni, zbombardować i wystrzelać jak kaczki. Ci z Unii nigdy się nie nauczą.-
-Ciekawe kiedy zauważą że przewyższamy ich pod względem technologicznym o co najmniej 20 lat-
-Pewnie już zauważyli, aż tak głupi chyba nie są- Roześmiały się.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Artykuły: Drvaal Korporacja - cz. III
Wysłano: 7.06.2012 0:40
Pantera
Zmiennokształtny
Jak teraz?

0
(+0|-0)
Artykuły: Drvaal Korporacja - cz. III
Wysłano: 7.06.2012 1:50
Zaklęty Smok
Inna forma
Cytat:
lina

*linia - 3 linijka

Cytat:
trzy poziomy koszary

chyba chodziło Ci o trzy poziomy korzarów, albo o trzypoziomowe koszary

Cytat:
tworzą największy


*tworząc

Dobra mam jutro egzamin, ale przeczytałem.
Tekst jest niczego sobie, ale wydaje mi się wtórny, po prologu nie wiem czy nie dostrzegam już w kolejnych tekstach klimatu, czy nie trafia w mój gust po prostu. Druga sprawa interakcja bohaterów, jest jej strasznie mało, to raz, ogranicza się do krótkich stwierdzeń, wydaje mi się że zabrakło akcji, tzn jedziemy sobie przez pustynię, mijamy to i owo, siedzimy sobie i co, co z tego wynika? Dojeżdzamy, krótka rozmowa i koniec. Przeczytałem też jeszcze raz ten Twój pierwszy tekst i dalej twierdzę, że jest najlepszy. Ja proponowałbym Ci (chociaż naturalnie zrób jak chcesz) troszeczkę ograniczyć opisy sprzętu wojskowego, a skupić się bardziej na samych bohaterach i tym co się z nimi dzieje

A tak swoją drogą to zzym się inspirowałeś?

0
(+0|-0)
Artykuły: Drvaal Korporacja - cz. III
Wysłano: 7.06.2012 7:10
Pantera
Zmiennokształtny
Fixed
Wtórny? Ja tego nie dostrzegam.
A co do interakcji to to docelowo ma być książka więc jeszcze się pewnie trochę zmieni, więcej akcji mniej opisów, hmm postaram się.

Inspiracja to chyba tylko wyobraźnia :-)k