Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: trajt ,,Likwidator AE" - cz.I  
Autor: trajt
Opublikowano: 2013/2/19
Przeczytano: 1355 raz(y)
Rozmiar 10.29 KB
2

(+3|-1)
 
Purpurowe słońce Koziorożca I zaczęło być widoczne zza księżyca. Dla niektórych nowy dzień miał fatalny początek...
Po ciężkiej, nieprzespanej nocy Hox zastrzelił z zimną krwią swój czterdziesty budzik. Kolejną noc (niewdzięczny) sprzęt dawał mu się we znaki, budząc go czternaście razy w przeciągu snu, a miał ciężką pracę i żadnej korzyści z niej; chociaż dzięki niej miał darmowe mieszkanie i nie musiał marnować wielu godzin na doczekaniu porcji żywnościowych. Teraz, w okresie ciągłych strajków transportowców, wszystko mogło się zdarzyć – czarny rynek, korupcja, akurat ona zdarzała się zbyt często, kradzieże... I wszystko to, bo kilka gęb krzyczy, że potrzebuje taniego źródła węglowodanów, białka oraz innych czynników odżywczych dla ciała. Tylko dla ciała, ponieważ ostatni spis wykazał znaczący ubytek inteligentów pracujących wśród żyjących. Cóż... prawa natury, prawa życia, cykl życia. Głupota jest w cenie i trzeba ją jeszcze dokarmiać, gdyż przyszłość stoi przed nią otworem bardzo szeroko.
Czując ból głowy – wczoraj ostatnio zbytnio nałykał się środków nasennych zdobytych w czasie ostatniej rewizji – wstał. Kiedy tylko czujniki stwierdziły brak jego obecności na łóżku to natychmiast dwa robotyczne ramiona, przypominające nagie kości, przystąpiły do uporządkowania pościeli. Z resztą cała szuflada, jak przystało nazywać wśród pozostałych mieszkańców stacji nagrody likwidatorów, wykazywała znaczące groteskowe wynaturzenie. Nagrzana, zbyt kolorowa i pełna wyolbrzymionego sprzętu robotycznego. Hox nie znosił tu mieszkać, ale czy miał inny wybór? Bezdomnych sam likwidował jako likwidator, a normalne mieszkanie – po pozbyciu się poprzednich lokatorów - dawali po znajomości. Transakcje wolnorynkowe, kupno mieszkania lub większych racji żywnościowych, nie są tutaj mile widziana; taki system rodzi bowiem wyłącznie problemy społeczne i jeżeli się go odpowiednio skoryguje i usidli sprawia frajdę najbardziej nieproduktywnym osobnikom – tacy zazwyczaj obejmowali zarząd nad stacją. Obecnie stery przejął nikomu nieznany Komandor. Zwykle nowy komandor zaczynał obejmowanie swego urzędu zwołując konferencje prasową dla wszystkich – dwóch – działów radio-telewizyjnych. Wtedy omawiał najważniejsze cele przyszłej polityki, niewiele różniącej się od działań poprzedników, lecz tak jak i one zaczynające się darmowymi przydziałami żywności. Rozrywka była nieważna. Było jej pod dostatkiem i to pod wieloma rodzajami – kluby, lokale, kasyna. Słowem - wszystko dla ciała.
Szakal odłożył na rewolwer. Włączył prysznic. Dawniej likwidatorzy posiadali wspólną łaźnię, taką zbyt więzienną, którą zamknięto z powodu anonimowych doniesień. Zapomniał o co, w ogólne wtedy chodziło, gdyż wszyscy doskonale wiedzieli, iż niektórzy spośród nich, około dwudziestu czterech procent, żyło w związkach partnerskich. Nikomu nie wadzili, tylko zaczęto mieć małe uprzedzenia wobec nich. Hox całkiem zapomniałkto zaczął całą aferę. Zwykły, kretyński dowcip skretyniałego głupka.
,,Kurwa, znowu?!"- wściekł się, kiedy woda przestała lecieć.- ,,Piaty raz w tygodniu!"
Uderzył pięścią niklowe sito za bardzo przeceniając swoją siłę. Mocno zacisnął zęby, czując zimny metal przecinający jego skórę na palcach. Pierwszy raz zrobił taki błąd, choć był doświadczony. Nie zamierzał dzwonić po hydraulika. Główny zarząd zapewniał, powinien zapewniać, naprawę sprzętu. Najczęściej przysyłali partaczy najwyższej klasy, którzy z partaczenia uczynili sztukę wysokich lotów. Ostatnią wizytę zapamiętał jako zalane mieszkanie oraz zwarcie systemu pomocy domowej. A wszystko dzięki robo-hydraulikowi. Roboty całkowicie zastąpiły psy oraz koty na szczeblu robotniczym. Owe działanie, dające pełną robotyzacje niskopłatnych - oraz potrzebnych - prac, zwiększyły napływ taniej siły roboczej coraz dalej i dalej, aż na krańce (nie)znanej galaktyki. Same roboty przedstawiały wiele do życzenia – były nisko odporne, łatwopalne oraz wywoływały zwarcia w elektro-temie całego mieszkania.
Szczęściem trzymał resztki przydziału bandaży pijawkowych. Wytarł krwawiąca dłoń i paskiem materiału połyskującego ciemno zieloną poświatą, obwiązał ranę.
Ubrał codzienne odzienie – ciemna wojskową kurtkę, dopasowane do niej spodnie i ciemne czarne, skomputeryzowane okulary. Na obu piersiach kurtki widniały posrebrzane naszywki, przedstawiające trzy duże litery na tarczy herbowej: LAE. Włożył rewolwer do kabury. Gdy wychodził ostatni raz sprawdził, teraz dokładniej, prysznic. Znowu nic.
Zostawił drzwi otwarte. Doskonale wiedział, że czujniki drzwiowe same za niego zamknął, a także, że nikt nie ośmieli się wkradać do dzielnicy likwidatorów. Nawet jeśli komuś się uda tutaj dostać, to niechybnie dostałby wysoką grzywnę, spłacaną przez następne trzy pokolenia jego rodziny.
Hox mieszkał pod numerem IX/18/33. Cyfra rzymska oznaczała numer mieszkania, pierwsza liczba korytarz, druga blok. Łącznie suma wynosiła tysiąc podobnych jemu, stłoczonych jeden przy drugim w jednym ze stu szarych bloków, oznaczonych widocznymi oraz odblaskowymi literami – takimi samymi, jakie Hox miał przyszyte do kurtki. Blokowiska obrosły legendami. Wielkie, dotknięte piętnem czasu, pełne dziur pordzewiałego betonu, od środka nie przypominały zewnętrznej wielkości. Małe mieszkanka, szufladki, naszpikowane nowoczesnym ustrojstwem. Byleby żyć normalnie. Sam układ klimatyzacyjny został zaprojektowany tak, jakby dorosły mężczyzna miał zaraz wziąć udział w maratonie. Hox nigdy nie sprawdzał takich plotek; nikt nie sprawdzał. Likwidatorzy nie wykonują takich zadań. Mają tylko likwidować dla równego rachunku.
,,Po robocie trzeba zawiadomić Scotta" – powiedział szakal sobie, udając mądrości własnego ojca. Nie cierpiał go za cały koszmar dzieciństwa, stworzony przez starego. Ponad czterdzieści lat temu na Plutonie. Ciągłe kłótnie, awantury; częste problemy finansowe... Ponad czterdzieści lat temu stacje nie istniały, więc przepływ emigrantów leżał. Nie istnieli również likwidatorzy. Nie istniał ten cały chory wyścig kolonizacji równościowej. Na każdej planecie ktoś umiera, ktoś się rodzi i tak cykl życia się toczy...
I nie potrzeba likwidatorów do regulacji.
Wystarczą choroby, głód, kataklizmy i... głupota.
Tak, właśnie głupota.
Czysta, nieskazitelna głupota.
Ale Hox'a nie interesowały wspomnienia. Wolał rzeczywistość. Szedł korytarzem, oświetlonym zepsutymi neonówkami, kierując w słabym, błękitnym świetle kroki ku stołówce. Każdy blok został specjalnie zaprojektowany, aby na wypadek rozruchów zostać twierdzą. Ideały dawnych, barbarzyńskich epok można dopasować we współczesne realia, jeśli posiadają znaczące zastosowania. Dzięki temu historia pozostaje żywa... w większości przypadków.
Szakal czuł męczący głód, lecz nie chciał nic jeść ze stołówki. To, co in podawali, było gorsze niż powolna śmierć głodowa. Dla niego stołówka istniała jako synonim zepsucia produkcji żywności oraz dobrego smaku. Brudna, okafelkowana sala, przypominająca bardziej rzeźnię, z przyśrubowanymi do podłogi czterema długimi stołami z odzyskowej surówki metali. Czując obrzydliwą woń środków czystości, przyprawiających o mdłości, jadali wszystkie posiłki – śniadania, obiady, kolacje - aby je następnie zwrócić. Lekarze, prywatni specjaliści przysługiwali likwidatorom, zaprzeczali faktom i nie robili problemów z zatruć, diagnozując:
- To nic takiego. Zwykłe zatrucie jedzeniem lub pasożyt. Zaraz wykonamy płukanie żołądka.
Zabiegi dodawały urokom codziennym posiłkom. Potęgowały poczucie, że lepiej dać sobie w żyłę lub w gardło zamiast poprosić o dokładkę robo-bufet. Nikomu nie przeszkadzał alkoholizm i narkomania wśród społeczeństwa. Ba, była to rzecz odgórnie akceptowalna i popierana ku uciesze tego miliona mieszkańców. Ale wybryki ludu występujące u likwidatorów były nie do przyjęcia, dlatego że istnieli jako ochrona porządku naturalnego stacji. Tracenie woli walki jest największym grzechem dla likwidatora.
Jednak tak się tylko mówi.
- Czołentos, Hox!- do jego uszu dotarł znajomy głos.
Z pokoju V wyszedł lekko posiwiały szczur. Także miał założony uniform i akurat zamykał – z przyzwyczajenia – drzwi. Na stacji mieszkał dużo, dużo wcześniej nim Hox przyleciał. Nosił zabawne nazwisko - Filipidus Kraktus.
,,Zapewne Grek lub Kreteńczyk."- Myślał o kompanie.
- Cześć, Kraktus.
Podali sobie dłonie na powitanie i razem udali się w kierunku stołówki.
- Co tam?- szczur spytał z uśmiechem.- Słyszałem, że dzisiaj dostaniemy lepsze porcję.
- Tak samo mówiłeś wczoraj i przedwczoraj. A co do mnie – pokazał zabandażowaną dłoń – prysznic dał mi se we znaki.
- Te niklowe podróby dają popalić. Nie myślałeś o drobnych naprawach?
- Jeśli mam tak samo, jak w zeszłym półroczy, mieć zalane mieszkanie, to dziękuje.
- Cóż... twój wybór. Na przykład ja...
Hox miał małą ochotę przyłożyć Kraktusowi, aby dać do zrozumienia temu gadule, że woli zacząć dzień milcząco i spokojnie. Nie znosił przepychacza – pogardliwie wyzwisko wobec osób próbujących przepchnąć (swój) naczelny temat. Jedynie charyzma stanowiła ochronę przed szaleństwem. Na razie starał się puszczać drugim uchem słowa szczura. A on bez uszanowania naruszał jego słuch swoimi głupimi opowiastkami. Wystarczająco dużo wysłuchał ich podczas wspólnych akcji. Szczur był jego lewym skrzydłowym, gdy wyruszali likwidować. Skrzydłowi – a jest ich dwóch, czasem czterech – łapali w kleszcze cel i w razie konieczności sami go eliminowali. Taktyka watahy - łapać w kleszcze, jak olbrzymie sępy zginający skrzydeł ku ofierze; bez uczucia, bez wahania... A potem złapać za spust...
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
Anonim
1
(+1|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 19.02.2013 16:40
Dobre, ale dajże więcej opisów ;D.

-1
(+0|-1)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 20.02.2013 20:28
Leniwy kot kanapowy
Anthro
Nie wiem, nie pojmuję co pociąga ludzi do tworzenia wizji przyszłości świata, która przypomina tani papier toaletowy. Zamiast czarnego humoru który by powodował rechot, jest jakiś przekaz podprogowy o związkach partnerskich. Chwała głupocie? Nie ma piękniejszych rzeczy od tych, które są przemyślane. Osoby stojące na szczycie tej za przeproszeniem "społecznej latrynie" muszą być genialne skoro utrzymują całą resztę w głupocie. Nie podoba mi się. Wolę twoje opowiadania w stylu retropodróży do światów których już nie ma a tęskni się do nich do dzisiaj.

0
(+0|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 20.02.2013 22:37
husky / wilk
Anthro
Komentarz do komentarza ♥♥♥♥♥♥

Cytat:
Dobre, ale dajże więcej opisów ;D.


Okey, jak tak dalej pójdzie to wszyscy zaczniemy eseizować swoje teksty :-Dk To by było całkiem zabawne! Ale dobra, chcesz opisów to będziesz je miał! Nakreśliłem już taką scenę wspomnień Hox'a, że za bardzo przesadziłem!

Komentarz(e) do komentarza Xstreem

Po pierwsze,

Cytat:
nie pojmuję co pociąga ludzi do tworzenia wizji przyszłości świata, która przypomina tani papier toaletowy
,
Cytat:
Chwała głupocie? Nie ma piękniejszych rzeczy od tych, które są przemyślane. Osoby stojące na szczycie tej za przeproszeniem "społecznej latrynie" muszą być genialne skoro utrzymują całą resztę w głupocie


A nie pomyślałeś, że chciałem pokazać bardziej kosmiczną wizje huxelowskiego nowego, wspaniałego świata?
Nie pomyślałeś, że tak mamy dzisiaj i moje opowiadanie( bardziej jego część) pokazuje nasze społeczeństwo w bardzo krzywym zwierciadle? Pochwałą głupoty?! A dzisiaj tak nie jest?! Tani papier toaletowy! Skąd bierzesz takie określenia? Mogłeś to nazwać... nie wiem...pulp story, zin story; tani papier toaletowy trochę mi nie pasuje, bo tym samym obrażasz wszystkich wielkich mistrzów SF oraz fantasy, w ogóle pisarzy, którzy na takim papierze wydawali pierwsze dzieła - Dick ( mój idol :-Dk ), Vonnegut (kolejny mój idol :-Dk), Lovecraft czy E.Howard.

Nie porównuje się do nich, ponieważ nie znoszę porównywania jednego twórcy do drugiego, przez co niszczy się indywidualizm pióra.

Po drugie,
Cytat:
jest jakiś przekaz podprogowy o związkach partnerskich


Okey, kwestia homoseksualizmu. Może za daleko się rozpisałem tej kwestii ( ledwie jedno zdanie czy dwa), ale w dalszym ciągu będzie wyjaśnienie tej sprawy. Mogłem napisać bardziej bezczelny i chamski tekst, za który wszyscy by mnie tutaj znienawidzili, a który miałem w oryginalnych notatkach, ale jako racjonalista zaraz go wykreśliłem.

Po trzecie,
podoba mi się określenie społeczna latryna. Wykorzystam je w dalszym ciągu.
PS: A tak samo nie jest wciąż w niektórych krajach?

Po czwarte,
Cytat:
Wolę twoje opowiadania w stylu retropodróży do światów których już nie ma a tęskni się do nich do dzisiaj.


To mi schlebia, ale na razie bardziej chciałbym dokończyć ten tekst i spróbować SF socjologicznego w stylu Zajdela.

PS: Uff, pisanie tego komentarza zajęło mi 20 minut, z czego 19 poświęciłem na dokładną analizę twoich uwag, Xstreem !

Anonim
0
(+0|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 21.02.2013 2:29
Oj to tylko taki mój fetysz z tymi rozjechanymi na pół strony opisami ;]. Po prostu im więcej opisów tym więcej szczegółów mogę sobie wyobrazić. Jeżeli ich nie otrzymuję, to zostawiam "wolne miejsce" bo jeśli już raz sobie wyobrażę coś z pełnymi detalami, a w dalszej części historii okaże się, że szczegóły które sam dodałem nie zgadzają się z tymi podanymi przez autora to mam potem problem przestawić w głowie już gotowe wyobrażenie na inne ;D. W książkach zawsze mogę się spodziewać, że prędzej czy później autor uzupełni tę pustkę na detale, ale opowiadania chcąc nie chcąc są krótkie i nie zawsze mają kontynuację, dlatego też lubię jak są naszpikowane opisami, bym miał w miarę pełny obraz.

0
(+0|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 21.02.2013 12:26
Panserbiorne
Zwierzę
Co do opisów to się zgodzę, przydałoby się ich więcej. No i ja bym jeszcze kilka razy to przeczytał zanim bym wysłał. Są literówki i inne potykacze. No i hmrr za maaaaało żeby pobudzić jakieś większe odczucia.
Klimat Cyberpunkowy jest spoko, ale może jednak trochę za wiele w nim tej szarości? Ja bym dodał do tego więcej groteski. jak punk to punk.

0
(+0|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 21.02.2013 20:42
husky / wilk
Anthro
Co do szerszych opisów..... eeee........ Zgoda. Skoro dwóch szanownych kolegów chce większych i ciekawszych opisów to muszę się bardziej postarać. :-)k Dziwię się koledze Dźwiedźiowi ( sorry jeśli popełniłem błąd w twoim nicku) że porównuje mój tekst do cyber punku, bo bardziej pisałem to pod socjologiczne SF z lekką nutką antyutopii. Ale spoko.

0
(+0|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 22.02.2013 0:13
Panserbiorne
Zwierzę
Dla mnie to jest cyberpunk, wysoka technologizacja a wszyscy na nią narzekają. Nic nie działa, żarcie jest sztuczne. zaludnienie wysokie do tego stopnia, że trzeba do niej strzelać. Jeszcze brakuje tylko napisu NO FUTURE :> Ale ta też nie rozdzielam na pierdyliard podgatunków. Tak mi się po prostu kojarzy.

0
(+0|-0)
Artykuły: trajt,,Likwidator AE" - cz.I
Wysłano: 25.02.2013 20:21
Wilk
Anthro
Wrzuciłeś drugą część, więc się zmobilizowałem, żeby w końcu przeczytać ;]

Uważaj z opisami. Może faktycznie mógłbyś je trochę rozwinąć, ale żeby za bardzo nie spowalniały rozwoju wydarzeń. Ostatecznie oszczędność może posłużyć opowiadaniu - pozostawia pole wyobraźni czytelnika, a poza tym bardziej chyba powinien się on skupić na ciężkiej atmosferze, tej antyutopii, o której wspomniałeś (nawiasem mówiąc - wcale nie takiej lekkiej ;] ) i odczuciach głównego bohatera.

O kosmetyce już koledzy wspominali, więc na to nie zwracam uwagi ;)

Trochę dla mnie niespójne, że w jednym akapicie piszesz jak Hox zapamiętał ojcu koszmary dzieciństwa, a w następnym twierdzisz, że nie interesowały go wspomnienia. Chyba jednak trochę tak ;] Zwłaszcza w świetle Twojego stwierdzenia, że nakreśliłeś obszerną scenę jego wspomnień, więc o ile nie spoglądanie w przeszłość nie jest cechą jego osoby, która ulegnie zmianie, to uważałbym tutaj ;]

Ogólnie fajnie, moim zdaniem położyłeś filary pod ciężką, przygnębiającą atmosferę, tak, jak powinno być. Czas na lekturę drugiej części ;)