Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Iblis - Spisując szepty VI  
Autor: Iblis
Opublikowano: 2014/3/10
Przeczytano: 923 raz(y)
Rozmiar 4.95 KB
0

(+0|-0)
 
Miłego

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi zmieniając barwy świata w cieplejsze i wpadające w czernień. Siedzieli w jadalni popijając spieniony miód i rozmyślając, każdy o swoich sprawach. Głośne stuknięcie w szklane drzwi tarasu przykuło uwagę Kai'a i Sael'a, spojrzeli na Youkai stojącego na zewnątrz. Przypominał olbrzymiego ptaka, jedyną różnicą był niemal ludzki i nie pokryty piórami tors oraz spłaszczony dziób. Patrzył z bólem na dwójkę przy stole, srebrnowłosy zrozumiał niemą prośbę. Natychmiast wstał i wyszedł na taras.
-Witaj. - rzekł cicho
Jego świadomość rozlała się po ogrodzie. Teraz gdy wypoczął dopiero dostrzegł zmianę w swojej mocy. Doskonale czuł obecność każdego, nawet tych ukrytych przed wzrokiem. Nawet lisa spoglądającego spomiędzy liści drzewa za płotem, uśmiechnął się.
-Witaj Widzący. Muszę prosić cie o pomoc. - zaskrzeczał demon
Nadstawił lewe skrzydło pokazując je w pełnej klasie krasie. Delikatnie przejechał dłonią po piórach, mieniły się wszelkimi odcieniami błękitu tworząc wspaniałą kompozycję. Jedynie ich końce były czarne, dziwnie twarde i ostre.
-Uważaj, skaleczenie tymi piórami goi się zbyt długo. - usłyszał głos za plecami
Kai zdążył już wyczuć w czym tkwił problem, skrzydło było wytrącone. Chwycił więc mocniej z dwóch stron unikając ciemnych części upierzenia.
-Przygotuj się. Zaboli.
Ledwo skończył mówić i szarpnął jednocześnie uskakując przed mimowolnym kłapnięciem dzioba.
-Dziękuję, widzący.
Youkai sięgnął pazurami za siebie i postawił przed pisarzem spory gliniany dzban zamknięty korkiem. Ptak odwrócił się i wzniósł się. Sael podniósł zaś dzban przyglądając się wyrytym na nim znakom.
-No, no. Ciekawy podarek, to Yama no midori mizu no.
Już kiedyś słyszał o tym trunku, był dość rzadki i niezwykle ceniony. Wytwarzały go niektóre demony wykorzystując źródła żelazistej wody i różne zioła. Taka woda smakowała krwią co przyciągało różne duchy. Sam napój był dość mocny i miał właściwości rozluźniające, rzekomo wprowadzał w głęboką medytacje. Choć z tym ciężko było się zgodzić, większość zwyczajnie się upijała. Wziął naczynie i ruszył do piwniczki przez klapę w kuchni.
-Zastanawiałeś się kiedyś nad niektórymi prawami rządzącymi tym światem?
-Oo? - Sael zamruczał ciekaw
-Na przykład dlaczego ja mogę was dotknąć? Inni ludzi zwyczajnie przenikają przez Youkai, ale jeśli chcecie możecie ich dotknąć.
-Tak już jest i tyle, nie trzeba rozumieć by wiedzieć.
Srebrnowłosy począł przeglądać półki z winami, patrząc we wnętrza butelek przy słabym świetle. W końcu zdecydował się na kwaśne czerwone, z dzikiej róży z nutą lipowego miodu i korzennymi przyprawami. Było to jego dzieło.
-Nie sposób się z tym nie zgodzić, ale dlaczego tak się dzieje? - spojrzał chytrze w puste oczy czerwonej maski
Ruszyli na górę, demon zabrał wino i szerokie kieliszki na taras rozsiadając się na poduszkach. Kai zaś wyciągnął zamarynowane wcześniej kawałki polędwicy. Czuł zapach imbiru i czosnku, nie szczędził też ziół i pieprzu, jeszcze tylko chwycił trzy talerze. Kiedy wyszedł za dom miniaturowy grill był już rozpalony, leżał na deskach między poduszkami. Rozłożyli kawałki mięsa, które momentalnie zaczęły skwierczeć. Każdy pałeczkami wybierał swoją porcję i piekł sam sobie. Zapach rozniósł się wyciągając ciekawskie oczy spośród różnych zakamarków.
-Mam swoją teorię. Chcesz posłuchać?
-Pewnie. - rzucił Sael chwytając pałeczkami średnio wysmażoną cząstkę
-Jeśli przyjmiesz istnienie różnych płaszczyzn łatwo dojść do tego logicznie. Ludzie żyją na jednej płaszczyźnie, w świecie materialnym. Jest też wasz prawdziwy świat, druga płaszczyzna jako świat duchów. Wy zaś będąc tutaj żyjecie na dwóch płaszczyznach jednocześnie, paradoksalnie nie będąc na żadnej. Dla ludzi wasza płaszczyzna nie istnieje, więc nie jest widoczna. Wy ślizgacie się na jej granicy, gdy chcecie zbliżacie się do świata materialnego. Dlatego na przykład możecie jeść.
-Ha! Czyli tobie bliżej do bycia Youkai. - zaśmiał się
-Bliżej do bycia, jak mówiłeś, wędrującym. Kimś kto opuścił swój świat i wędruję między różnymi płaszczyznami.
Upili łyk wina od którego aż drętwiał język, było idealnie wytrawne i aromatyczne. Kai nałożył porcję mięsa na trzeci talerz i pchnął go po deskach jak najdalej.
-Nie siedź tam. Chodź i nie bój się.
Chwilę minęło nim się przełamała i zeskoczyła z drzewa, obejmowała ramiona nieśmiało spoglądając w stronę talerza.
-Smacznego. - rzucił z uśmiechem
Lisica ruszyła wolno w jego kierunku.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.