Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Frosti "Cała prawda o kobietach"  
Autor:
Opublikowano: 2014/7/14
Przeczytano: 1349 raz(y)
Rozmiar 4.87 KB
5

(+5|-0)
 
"Cała prawda o kobietach"
--------------------------------


To takie nierealne.

Wszystko pod nim ciągle się zmienia: pory roku, poziom zanieczyszczenia powietrza, kultura i zasady. Wśród nich możesz być smutnym. Radosnym. Otępiałym. Niezauważanym. Zabraniają ci jednak jednego: bycia nijakim.

Ta presja mnie zabija.

Wszystko pod nim ciągle się zmienia: kształt chmur, cel, wartości i używki. Wśród nich możesz być kimś. Kimkolwiek. Jakimkolwiek. Możesz się udać. Dokąd? Dokądkolwiek. Zabraniasz sobie jednak jednego: bycia autentycznym. Pod słońcem i wśród ludzi życie w tym świecie toczy się we własnym tempie. Nie nadążasz? Zostajesz w mroku z demonami. Tworzysz je sam, dlatego w walce przeciwko nim nikt cię nie wspomoże.

Powiedz, Ile razy zawiodłeś siebie samego?


To powód, dla którego ja, Max Kruger, wybrałem istnienie przy blasku księżyca. Światło wskazywało mi drogę w niepewnych czasach. Wyciągało zmarzniętą, pomocną dłoń w niespodziewanej potrzebie.

Czasem jednak role się zmieniają.

To niesprawiedliwe.

*

Grudniowy, chłodny wieczór. Wyszedłem z leśnej chatki, którą wybudowałem z dala od cywilizacji i fałszywych odgłosów mijających dni. Uważałem ją za całkiem dobrą kryjówkę – nie została odnaleziona od momentu powstania, więc od przeszło dziesięciu lat. Byłem jednak zmuszony raz na jakiś czas ją opuszczać, by uzupełniać zapasy jedzenia, szukać drewna na opał oraz polować. Poza tym wiodłem spokojne życie samotnika, nie martwiłem się zbytnio o przyszłość. Liczyło się tylko to, co tu i teraz. Las stał się moim prawdziwym i jedynym domem. Wilki biegające w oddali napawały mnie dziką fascynacją, a gwiazdy na niebie zapierały dech w piersiach. Wiele osób powtarzało wcześniej, że pełnią rolę drogowskazów. Kto tak mówił? Nie wiem. Nie pamiętałem już barw głosów dawnych znajomych. Wyparłem ich z pamięci. Postąpiłem podobnie jak z wieloma innymi, całkiem bezwartościowymi rzeczami.

Już czas.

Zamknąłem drzwi, leniwie przekręciłem klucz i postanowiłem udać się na krótki spacer. Przenikliwy ziąb nie sprzyjał wędrówkom, a ja nie szukałem niczego konkretnego. Zapasy zimowe miały się całkiem dobrze, ale atmosfera, jaka stwarzała noc, działała na mnie kojąco. Kierowałem się na północ, by po kwadransie dotrzeć na zbocze. Tam bez problemów mogłem obserwować księżyc. Nie posiadałem telewizora, laptopa, telefonu – elektryczność i technika wzbudzały we mnie obrzydzenie.

Lubiłem rozmyślać.

Kiedy w końcu dotarłem do upatrzonego miejsca coś nagle przykuło moją uwagę: krew i poszarpana kurtka nigdy nie zwiastują niczego dobrego. Porzucone ciało młodej dziewczyny również. Nie, nie poczułem ukłucia delikatnego niepokoju. Takie rzeczy się zdarzają: ktoś zapolował po prostu wcześniej ode mnie. Siny kolor nie był niczym nadzwyczajnym, ale puls, który wyczułem na jej szyi, już tak…

Co za zaskoczenie.

*

Obudziła się moim salonie. Zamknięta. Gdzie? W klatce. Zawsze mogła trafić gorzej, ale ona tego nie rozumiała. Kiedy tylko mnie zobaczyła zaczęła przeraźliwie krzyczeć, szarpać za kraty i płakać. Byłem przecież wybawicielem, nie oprawcą. Przynajmniej w tamtym ulotnym momencie… liczyło się coś więcej…

- Wypuść mnie, wypuść… Cholera! Chce żyć! Błagam! – jej zdesperowany głos przeszywał na wylot. Nie miałem pojęcia, co ją tak przeraziło. Siedziałem w fotelu z fajką, ogień w kominku wytwarzał przyjemne ciepło, a ona… Nie doceniała tego, co ma.

- Nie bądź taka niewdzięczna – zacząłem - znalazłem cię nieprzytomną w lesie, leżałaś półnaga w śniegu, najwidoczniej zostałaś brutalnie zgwałcona, a ja… Cóż. Klatka, w której się znajdujesz, jest duża. Zazwyczaj łapałem do niej niedźwiedzie. Tym razem gości ciebie. Nie mogę cię wypuścić, jeszcze nie. Najpierw musimy przeprowadzić mały… eksperyment.

Był on w swoich założeniach niesamowicie prosty.

- Wracaj do domu – rozkazałem.

- Ale jestem zamknięta… - wymamrotała. Wyczułem w jej głosie odrobinę nadziei. Było mi wstyd.
Wstałem z fotela, podniosłem klucz ze stolika i wręczyłem go do jej dłoni.

- Do widzenia – powiedziałem. Po chwili zostałem całkiem sam.

Zawiodłem się.

Jaki z tego morał?

Wypuść babę z klatki to ci ♥♥♥♥♥♥♥♥♥.

NIEWDZIĘCZNE SUKI.

KONIEC.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
1
(+1|-0)
Opowiadania: Cała prawda o kobietach
Wysłano: 24.07.2014 9:09
Lis pustynny (vulpes zerda)
Anthro
Mizogon.

Anonim
0
(+0|-0)
Opowiadania: Cała prawda o kobietach
Wysłano: 6.08.2014 21:27
Ten tekst to pocisk po mężczyznach. :P