Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Iblis - Spisując szepty XI  
Autor: Iblis
Opublikowano: 2015/4/12
Przeczytano: 805 raz(y)
Rozmiar 6.82 KB
0

(+0|-0)
 
Miłego :3

Wszyscy zajadali ciasto, Myobu dostała szklankę mleka reszta zaś rozkoszowała się smakiem pienionego miodu. Właśnie dysputowali na temat ubrań dla Lisicy.
-Szczęściem, że mnie znacie. - odezwała się blondynka - Nie łatwo dziś o materiał dla Youkai.
-Dlaczego? Czy zwykłe włókno się nie nadaje? - spytała zdziwiona upijając łyk mleka
-Nie, różnica płaszczyzn. - wyjaśnił Kai - Coś takiego byłoby zbyt ciężkie dla was. Musielibyście zużywać stale energię by móc mieć je na sobie.
-A tak właściwie to jak wy się poznaliście?
-Kai zwyczajnie gonił kiedyś za tym samym co ja. Słyszałaś kiedyś o kamieniach dusz?
Rudowłosa pokręciła głową przecząco.
-Wyjątkowo potężne Youkai z czasem zatracają się, a ich dusza oddziela od reszty mały fragment, który mieszka w nich. Jeśli zabijesz lub wydobędziesz ten kamień z nich masz władzę nad cząstką tej mocy bądź samym jego właścicielem. Mimo, że po zabiciu nosiciela zostaje tylko namiastka tej potęgi to i tak jest niezwykle wielka.
-A my daliśmy się nabrać. - dodał srebrnowłosy dolewając wszystkim - Szukaliśmy klejnotu samego Amona. Czcze gadanie! - zaśmiał się
Amon, to imię odbiło się w umyśle Myobu, pierwszy i najpotężniejszy Youkai. Ten, który potrafi się odrodzić, ten który posiada władzę nad wszystkimi. Sama myśl, że ktoś mógłby przejąć choćby cząstkę jego mocy przerażała. Bo choć sam w sobie był straszny, Amon powstawał wyjątkowo rzadko i nie mieszał się w sprawy nikogo, czasem nawet pomagał innym. Był ojcem każdego Youkai, bez niego wszystkie by zniknęły.
-Amon się odradza, więc jego dusza wciąż się odnawia. Bez jego ingerencji taki kamień nigdy nie powstanie.

Na chwilę wszyscy zamilkli, jakby nakazywał to szacunek do samego imienia, ciszę przerwała Jorōgumo.
-A jak tam tegoroczna wyprawa po zioła? Przygotujesz coś na festiwal? - uśmiechnęła się chytrze
-Oczywiście! - odbił z uśmiechem przyprawiającym o dreszcze - Wyruszam po najbliższej burzy.
Kai zamknął oczy i odetchnął głęboko wciągając powietrze nosem, włosy zjeżyły mu się na karku.
-Czyli pojutrze.
-Umiesz przewidzieć burzę? - zdziwił się Sael, który do tej pory milczał
-Nie mów, że tego nie czujesz. Nie jesteś może leśnym duchem, ale powietrze aż skrzy!

Gdy ciasto znikło, a w butelce zostały ledwie krople pożegnali się z blondwłosą. Widzący zabrał się za przygotowanie obiadu, a Starszy gdzieś zniknął.
-Może pomóc? - zagadnęła
-Chętnie! Uformujesz kluski? Bierzesz gdzieś tyle ciasta - pokazał - i toczysz w kuleczki.
Chwilę pracowali w milczeniu, ona lepiła ciasto a on robił szaszłyki.
-Wiele znasz Youkai?
-Tak, widzisz... Kiedyś sporo podróżowałem i często się przeprowadzałem. Różnie to bywało, zostały stare znajomości lub wrogowie. Ale było minęło, tu zostaję.
Na twarzy Myobu przemknął uśmiech.
-Dobra! Gotowe, chodźmy. Jutro nie będziemy mogli korzystać z grilla, więc wykorzystajmy okazję.
Po chwili szaszłyki skwierczały nad rozżarzonym węglem, a dango gotowały się w wodzie.
-Jak tylko przejdzie burza ruszamy do lasu, Sael.
Demon zmaterializował się obok Kai'a i pochwycił patyczek ze słodkimi kluskami.

XXX

Burza przyszła przed świtem razem z ulewnym deszczem odbijającym się echem od szyb i dachu. Ciszę w domu przerwał zdławiony krzyk Lisicy, który usłyszał siedząc przy oknie i wdychając przesiąknięte ozonem powietrze. Zszedł więc do jej pokoju zaimprowizowanego w jednym z wolnych pomieszczeń, zastał ją zagrzebaną w poduszkach i kołdrze. Jedynie jej zjeżony ogon wystawał ponad całość i trząsł się ze strachu.
-Hej... - rzucił
Myobu aż podskoczyła na dźwięk jego głosu wyłaniając się z posłania, jej falowane włosy były w nieładzie a czy świeciły się ze strachu. Instynktownie okryła się szczelniej.
-Wszystko w porządku?
-T-tak, tylko trochę boję się grzmotów. - jęknęła
Spojrzał na nią ze zrozumieniem, kiedyś też bał się wielu rzeczy, w tym i burzy. Zbliżył się powoli i pogłaskał ją między uszami dodając tym otuchy.
-Jak się boisz to chodź, nie siedź sama.
Mógł tego nie widzieć w ciemności, ale zarumieniła się i położyła uszy po sobie. Bezwiednie wstała, była ubrana w zwiewną białą koszulę nocną na ramiączkach z zielonymi akcentami na koronkach. Kai musiał przyznać, że gamę strojów dostała pokaźną i to jak najlepszych, bowiem idealnie podkreślały jej cechy. Urok i niewinność, taki jak u dziewczyn właśnie stających się kobietami. Zaskoczyła go wtulając się w jego koszulkę, pogładził ją po włosach.
-Przepraszam. - wymamrotała
-Daj pokój.
Po drodze na górę zabrał szklankę ciepłego mleka dla Myobu, a gdy dotarli do jego pokoju natychmiast zagrzebała się w jego pościeli, uśmiechnął się siadając przy oknie.
-Nie bój się, jestem tu. - rzekł uśmiechając się
Odpowiedziało mu ciche mruczenie, które po paru minutach przerodziło się w spokojny oddech.

Rano już czekało na nią śniadanie w kuchni, srebrnowłosy razem z Sael'em siedzieli dopijając herbaty z kubków. Jej szczęściem zdążyła się przebrać w brązowe szorty i koszulkę bez rękawów. Pośpiesznie zjadła młode ziemniaczki polane tłuszczem oraz jajka sadzone
-Za chwilę ruszamy, gotowa? - podał jej szklankę soku
Kiwnęła tylko głową, dopiwszy napój ruszyła za nim do wyjścia. Tam wręczył jej wiklinowy koszyk i małą torbę z prowiantem.
Chwilę później już byli między drzewami za domem Kai'a, który rozglądał się za roślinami.
-O! Krwawnik. - rzucił odcinając drobne białe kwiatostany
-Dobrze znasz się na ziołach? - zagadnęła
-Trochę. Głównie szukam tych mi najpotrzebniejszych.
Kiwnęła głową i obejrzała się na wyskoki krzak z dużymi ciemnymi jagodami.
-Wilcza jagoda... - zamyśliła się
-Świetnie!
Położył jej rękę na ramieniu uśmiechając się chytrze.
-Są trujące!
-Tak. - stwierdził - Ale tylko w dużych ilościach. W małych zaś...
Wrzucił do ust kilka owoców, przeżuł i połknął. Myobu aż zakrzyknęła z przerażenia, ale on tylko spojrzał na nią. Oczy miał wręcz nienaturalne, źrenice powiększyły się spychając tęczówkę i zakrywając białka.
-Wyostrzają wzrok, a wino z nich jest przednie.
Nie chciała wierzyć, ale skoro on tak mówił... Z rozmyślań wyrwał ją odległy krzyk. Srebrnowłosy już odstawił koszyk na ziemię i ruszał w tamtym kierunku. Ruszyła zręcznie za nim.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.