Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Iblis - Spisując szepty XIII  
Autor: Iblis
Opublikowano: 2015/4/13
Przeczytano: 817 raz(y)
Rozmiar 7.14 KB
0

(+0|-0)
 
Kai wrócił późnym wieczorem, wyglądał na wycieńczonego i przeraźliwie śmierdział dymem, aż młoda Lisica krzywiła się i zatykała wrażliwy noc. Pierwszym co zrobił było zrzucenie z siebie ubrań i wzięcie długiego prysznicu by choć trochę pozbyć się tego zapachu. Gdy wyszedł z łazienki Myobu była zaskoczona, jego włosy były rozpuszczone i sięgały pasa a nie łopatek jak gdy zaplatał warkocz. Miał na sobie luźne spodnie i ledwie narzuconą koszulę, odruchowo poprawiła swoją sukienkę i usiadła przy kuchennym stole.
-Jak dzionek? - zapytał
Wyciągnął z lodówki płaty łososia i włożył je do dużego żaroodpornego naczynia, natarł je przyprawami nie szczędząc przy tym ziół. Następnie przykrył rybę talarkami z ziemniaków i skropił oliwą z oliwek i wstawił do piekarnika.
-Dobrze, rozmawiałam z Saelem.
-Oho! Coś ciekawego ci zdradził? - uśmiechnął się
Nalał im po szklance czekoladowego mleka i usiadł naprzeciw.
-N-nie, nie specjalnie. A co u ciebie?
-Padam, ale tegoroczny festyn będzie udany.
Poprawił jeszcze mokry kosmyk włosów, który zaszedł mu na oczy i chrząknął znacząco. Starszy zmaterializował się cicho za jego plecami.
-Jak tam Onizuka?
-Dobrze, choć dalej pali jak smok, ale piece działają bez zarzut.
Sael zaśmiał się cicho, wyciągnął z rękawa szaty niewielką kartkę i położył ją przed Kai'em.
-Jorōgumo przyjedzie za parę dni, też chce załatwić coś przed zabawą.
Skinął tylko głową, zajrzał do piekarnika i odetchnął głęboko, delikatne mięso było już gotowe a zapach rozwiał się po domu.
-O! Jedzenie! - usłyszał Greac'a
Trzy głębokie oddechy pozwoliły mu odwrócić się z kamienną twarzą i nie wybuchnąć. Sprawnie rozdzielił porcje i rozłożył talerze oraz szklanki marchwiowego soku.
-Smacznego! - rzucił
Łosoś rozpływał się w ustach i eksplodował soczystością, a ostra nuta współgrała ze słodyczą ziemniaków i ziół.
Kątem oka widział jak psowaty odrzuca na bok ziemniaki i opycha się łapczywie mięsem, westchnął tylko. Na szczęście szybko się ulotnił i mógł w spokoju posprzątać.
-Pomogę. - rzuciła chwytając naczynia
-Poczekaj, mała sztuczka.
Odstawił talerze do zlewu kładąc ten Greac'a na wierzchu po czym zgasił światło, w mroku oczy Lisicy i Kai'a widziały równie dobrze. Dostrzegła jak galaretowata masa wypełza ze szczelin i okrywa talerze.
-To Gingur, w zamian za resztki zmywa naczynia. W erze elektryczności ciężko mu żyć, światło go zabija.
Usłyszeli szum wody, a po chwili demon odpełzł do swojej kryjówki i białowłosy mógł włączyć światło. Uśmiechnął się i zebrał talerze.
-Czas spać!

Odprowadził Myobu do pokoju, jeszcze tylko przytuliła się do niego mocno ukrywając twarz w koszuli, pogładził ją po włosach.
-Słodkich snów. - rzekł cicho
Tknięty przeczuciem, gdy tylko usłyszał szczęk zamka, nałożył prostą pieczęć. Tak na wszelki wypadek.
Wrócił do kuchni i chwycił szklankę cydru, słodki i musujący płyn rozlał się jabłkowym smakiem po języku. Rozluźnił się i otworzył laptop by kontynuować pisanie, nawet nie zauważył kiedy minęła północ. Wrócił do rzeczywistości gdy dobiegł go dźwięk szarpania za klamkę. Czyżby Myobu nie mogła wyjść? Nie... Nałożył pieczęć, która uniemożliwiała wejście a nie wyjście. Ruszył zakradając się cicho, widząc zaś postać która ewidentnie nie była Lisicą chwycił za nóż przy pasku i pochwycił ją zakładając duszenie. Usłyszawszy znajome przekleństwo błyskawicznie schował ostrze za pasek i przyparł psowatego twarzą do ściany.
-Czego tu szukasz?
-Gówno Cie to! Ludzki śmieciu!
-Ja widzę tu tylko jednego śmiecia.
Jeden cios wymierzony w potylicą Greac'a pozbawił go przytomności, zawisnął bezwładnie w rękach Widzącego. Ten zarzucił sobie Youkai na ramię niby worek i ruszył do ogrodu i dalej w las, a gdy uznał że wystarczy zwyczajnie zrzucił go na ziemię.
-Słodkich snów. - rzucił

XXX

Zbudził ją zapach smażonych jajek, przeciągnęła się iście zwierzęco obnażając drobne kiełki. Pośpiesznie ubrała krótkie spodenki i luźny t-shirt i ruszyła do kuchni.
-Dzień dobry. - rzuciła ziewając
-Hej Lisku.
Kai właśnie nakładał trzecią porcję jajecznicy i usiadł przy stole, rozejrzała się wokół.
-A co z...
Przerwała czując na ramionach dłonie Sael'a, wzdrygnęła się i spojrzała w górę.
-Moja droga... Nasz młody przyjaciel musiał nas opuścić. Złamał wszelkie zasady, tak moralne jak i zwyczajowe.
Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale spojrzenie pustych oczu skłoniło ją do milczenia. Poczuła wstyd za psowatego, spuściła głowę wpatrując się w talerz.
-Daj sobie spokój i wcinaj.
Pogłaskał ją po głowie i uśmiechnął się ciepło, niepewnie chwyciła widelec. Zjedli w milczeniu.



-Chcesz mi w czymś pomóc? - spytał odkładając ostatni talerz na suszarkę
Spojrzała pytająco, ale białowłosy tylko się uśmiechnął i chwycił ją za rękę ciągnąć na poddasze.
Panował tam mrok, a w powietrzu unosił się kurz. Szybko odnalazł włącznik światła i kaszląc otworzył okno.
-Szukamy tej wielkości walizki - wskazał - taki kształt i cały czarny.
Rzucił okiem na istny labirynt pudeł, kartonów walizek, westchnął ciężko.
-Łatwo nie będzie.
Rozdzielili się przekładając różne rzeczy o dławiąc się kurzem, wspomnienia uderzały co chwila gdy Kai chwytał album ze zdjęciami czy inny bibelot.
-Znalazłam! - usłyszał gdzieś z drugiej strony poddasza
Ruszył przedzierając się przez góry rupieci.
-Świetnie! Dziękuję.
Zastał Myobu mocującą się z futerałem, chwycił go i wyszarpnął ze stosu wzbijając tumany kurzu. Uciekli do salonu, gdzie wytarli go i doprowadzili siebie do porządku.
-Co to? - spytała
-Gitara.
Szybkim ruchem wyciągnął przypalanego elektroakustyka i zarzucił pasek przez głowę. Uderzył kila razy w struny i przekręcił kluczami by je dostroić.
-Muszę rozgrzać palce przed festynem. Siadaj, zagram ci coś.
Chwilę brzdękał zastanawiając się, który utwór wybrać aż znalazł odpowiedni w pamięci. Wyciszył struny i począł grać,
Z każdym kolejnym dźwiękiem, który wyłapywały czułe uszy Lisicy, była coraz bardziej poruszona. Melodia niemal wdzierała się w jej duszę, siedziała z rozchylonymi ustami kołysząc się w rytm.
-Palce mam strasznie zesztywniałe... - westchnął gdy skończył
-Wow... - wyrwało jej się
Kai skłonił się zamaszyście niczym przed wielką publicznością po wspaniałym koncercie.
-Chodź! Napijemy się czegoś i usiądziemy na tarasie.
-Zagrasz coś jeszcze?
Uśmiechnął się i podał jej rękę by pomóc wstać.
-Jeśli chcesz... - rzucił przyciągając ją do siebie.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.