Wtedy obudził się gwałtownie.
-Znów ten sen...
Jack wstał z łóżka, włożył glock'a do kabury, założył plecak, oraz schował do sakwy nóż motylkowy.
Gdy wyszedł na ulicę zobaczył martwego Tytana, Johnny'ego rzucającego w niego puszkami po redbullu, Tinę grzebiącą w jego obwodach, Thomas'a grającego w karty z Rangers'ami, Bulk'a przeładowującego przenośne działo gatlinga i medyków wyjmujących kule z rannych.
-Co się tu, ku*wa, dzieje?!
-Widzisz, tego sku*wiela znaleźliśmy w lesie, na pewno jest ich więcej, pomóż nam się przygotować.-Odpowiedział Johnny.
-Dobra mam plan, tylko potrzebna mi jest pomoc mechanika.
-O czym ty mówisz?
-Nie udawaj greka, znałem cię jak byliśmy ludźmi, ale ty nie znałeś mnie...
-Masz mnie…
-Rusz dupę, mamy robotę.
Weszli na dach po schodach wnosząc sprzęt. Gdy weszli Johnny montował granatnik, a Jack hakował systemy T.B.T.S..
-Co robisz?- zainteresował się się Bulk który wnosił więcej sprzętu.
-Hakuję systemy taktyczne Tytanów, dzięki temu będziemy mogli śledzić każdy ich ruch.
Wilk odłożył laptopa i pomógł lisowi z granatnikiem. Po chwili na dach weszła Tina.
-Jack, idziesz w pierwszej linii obrony, przygotuj się.
-Jasne.- odpowiedział podając Tinie kartkę.-To moja mała lista życzeń.
Chwilę później Tina wróciła ze skrzynką.
-Masz, lepiej przymierz zanim wyjdziesz w bój.
Jack wyciągnął z niej strzelbę SAP-6, sześciopak red bulla oraz amunicję.
-Co to ma być?! To ma co najmniej 10 lat!
W tym samym czasie wszyscy usłyszeli walenie do bram.
-Nadchodzą!- Krzyknęła Tina na wieżyczce snajperskiej.
Bram została rozerwana, Tytany weszły do środka.
Johnny walnął jednego z nich kijem baseball’owym, to była kiepska decyzja. Tytan władował w niego kulę. Johnny padł bez znaku życia.
Jack widząc to wpadł w szał. Oczy mu się zaświeciły. Rzucił się na tytana z nożem motylkowym, wskoczył mu na ramię. Tytan szarpnął, z ręki wilka wypadł nóż. Jack zaczął okładać pięściami Tytana z nieprawdopodobną siłą, odłamki leciały we wszystkie strony. Jack wyrwał głowę Tytanowi.
Kule świszczały mu koło głowy, nie zwracał on na to uwagi i dalej masakrował Tytana.
Nagle Jack oberwał od tyłu w głowę i stracił przytomność.
Gdy się obudził zobaczył płonący las i Tytany zmierzające w jego stronę. Wilk zaczął uciekać. W końcu wybiegł z lasu, a na Tytany spadło ogromne płonące drzewo.
Jack zaczął iść przed siebie. Po 10 godzinach wędrówki zobaczył obóz Rangersów, oraz ekipę zakopującą jego karabin.
-Co wy robicie z moją spluwą?!
Wszyscy obejrzeli się za siebie.
-Halo, odpowiecie mi, czy nie?
Johnny sięgnął po SMG i wystrzelił. Kula przeszła przez zęby Jack’a i wyleciała szyją. Rana błyskawicznie się zagoiła, a kieł odrósł.
-Co jest? -Wilk spluną krwią, niedowierzając że się zregenerował.
Bulk podszedł do jack’a i dotknął jego ramienia.
-Dlaczego na mnie patrzycie jak na ducha?
-Ciebie nie ma! Oberwałeś z granatnika i stałeś się miazgą flaków!- Powiedział niedźwiedź.
-Jak nie ma, jak jestem?!
-Jesteś potomkiem Jezusa!- Zaśmiał się lis.
-Nieważne, ważne że żyjesz.- Powiedziała Tina.
-Mamy raporty, O.E.H. jest w posiadaniu głowic z feromonami, zrzucą je na Europę, Stany Zjednoczone, oraz Azję. Chmury tego ch*lerstwa skażą tym cały świat! –Przerwał im Thomas.
-Ile mamy czasu? – Spytał wilk.
-24 godziny.
-To na co czekamy?!
-To daleko z stąd.
-Ch*j mnie to! W drogę!

starsze pierwszenowsze pierwsze

Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.