Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Mycha: P&T - 002 Petra  
Autor: Mycha
Opublikowano: 2016/2/10
Przeczytano: 839 raz(y)
Rozmiar 13.45 KB
0

(+0|-0)
 
Powiedziałem sobie że będę wrzucał fragment raz na tydzień. Jako że rzeczony tydzień mija dziś zapraszam na drugą część. Poznajcie Petrę.
Spoiler: Przepraszam za ewentualne literówki i interpunkcję :D


____ To pudełko lodów było niesamowite, nie dość że na etykiecie jest napisane że nie mają żadnych kalorii to jeszcze się nie kończą! Już pół godziny wiosłuje łyżką, a lodów wcale nie ubywa! A co najlepsze każda łyżka ma inny niesamowity smak!!! Tylko ten denerwujący brzęczący dźwięk, pojawia się dość regularnie i jest strasznie irytujący, ale i z tym sobie poradziła. Wystarczyło od czasu do czasu machnąć łyżką w prawą stronę i dźwięk znika.

____-Petra.

____Ktoś mnie woła? - Z radośnie błyszczącymi oczami i delikatnie otwartymi ustami zanurzyła stołową łyżkę w pudełku. Wyciągnęła z niego sporą gałkę tęczowych lodów. Zamknęła oczy wkładając ją do pyszczka. Chłód i słodycz roztapiającej się masy wypełnił jej usta, mrucząc z zachwytu uniosła lekko głowę. Wtedy denerwujący dźwięk powrócił.

____-Petra, jak jeszcze raz spóźnisz się do pracy…

____-Co? –Otworzyła oczy, przed nią stałą pulchna irbisica w czarnej, co najmniej lekko już nie modnej garsonce, z ciemnymi włosami spiętymi w kok na czubku głowy.- Pa… pani Szydłowska… -wymamrotała z trzonkiem łyżki wystającym z pyszczka, po czym zerwała się gwałtownie wyrzucając pudełko lodów i łyżkę w powietrze.

____W sypialni było już całkiem jasno, na ekraniku telefonu wirującego w powietrzu migotał znaczek budzika. Petra wyciągnęła ręce żeby go złapać, przez jeszcze zaspane, zamglone oczy nie widziała dokładnie. Telefon kilkakrotnie odbił się od jej dłoni po czym odleciał w bok poza obręb łóżka spadając na podłogę. Na chwilę zamarła, kontem oka rzucając na szafkę nocną. Leżał na niej drugi aparat w kolorowym etui.

____-Eeeee, to tylko służbowy. –Uśmiechnęła się do siebie wychylając się aby go podnieść. Podłoga była niemal w całości zasłana porozrzucanymi ubraniami. Telefon miękko wylądowała pomiędzy skotłowanymi rękawami czerwonawej bluzy. Podniosła ekranik do oczu starając się odczytać godzinę.

____-Siódma dwie… , ja pierdole!!! Znowu zaspałam -Telefon odbył kolejny lot, tym razem wylądował na atłasowej poszwie po której znów zsunął się na podłogę. – Kyrwa, kyrwa, kyrwa…

____Wybiegła na korytarz o mało nie wpadając na szarobiałą króliczkę w samej bieliźnie i ręcznikiem na głowie.

____-Kuda ty bieźisz Petra? –Spytała zaskoczona wilczycy która przemknęła koło niej-

____-Nie mam czasu Lenka, łazienka wolna?

____-Da, wolna. Tolka Kasia skazala… -Przerwała z ręką wyciągniętą w stronę zatrzaskujących się drzwi łazienki.- …szto ana tiepier idu wzjat dusz. -Dokończyła cichnącym głosem opuszczając rękę-

____Przekręciła dźwignię zamka drzwi łazienki. Nerwowo spojrzała w stronę wieszaka na ręczniki, z ulgą stwierdziła że jej tam wisi. Szybko ściągnęła z siebie dwuczęściową krótką piżamę i weszła do brodzika prysznicu. Przed odkręceniem wody zatrzymało ją walenie do drzwi.

____-Petra do cholery ja teraz miałam iść!

____-Sory Kasia nie wiedziałam... -Odpowiedziała bez namysłu.-

____-To wyłaź bo się spóźnię!

____-Jestem już mokra, szybko skończę, też jestem spóźniona.

____-To rusz swoje grube dupsko i nie używaj mojego szamponu!!

____Gwałtownie szarpnęła dźwignią baterii puszczając strumień ciepłej wody. -Ja mam grubą dupę.- mamrotała starając się spojrzeć na swoja pośladki przytrzymując ogon ręką. -Sama masz grubą dupę pindo nakrapiana.- Syknęła patrząc na najwyższą z półeczek wieszaka na przybory do mycia zawieszonego w kabinie. Stały tam butelki oznaczone logiem jednego z większych dyskontów. -Twojego szamponu, zlituj się, tym gównem kibla bym nie umyła.-

____Przez chwilę stała pod strumieniem wody pozwalając jej swobodnie spływać i namaczać futro. Miała szczupłą, zgrabną sylwetkę i klasyczne proporcje, nieco ponad sto sześćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Wśród kolorów jej futerka dominowały szarości z delikatną domieszką brązu, miejscami wpadającego w rdzawo rudy. Stopy i kostki wyraźnie ciemniejsze od łydek i ud tworząc grafitowe skarpetki. Wewnętrzne strony nóg były najjaśniejsze płynnie przechodząc przez paletę szarości do ciemnej zewnętrznej strony. Tuż za kolanami zaczynało się futerko o barwie śnieżnej białej, pokrywało wewnętrzną stronę jej ud, przechodząc dalej na podbrzusze i pośladki, gdzie zwężało się w stronę nasady ogona. Tutaj biel odcinała się wyraźnie od ciemnej szarości futra pokrywającego biodra oraz plecy Petry. Wzdłuż kręgosłupa biegła cienka grafitowa pręga, znacząco ciemniejsze od szarości jej pleców, zaczynająca się u nasady głowy, a kończąca się w małym czarnym pędzelku na czubku ogona. Sam ogon długi i puszysty, jak na wilka, od spodu był podszyty bielą, a wierzchnia jego strona od nasady ku dołowi delikatnie jaśniała różniąc się przy czubku zaledwie o kilka tonów od pleców.

____Białe futerko z podbrzusza rozlewało się dalej na brzuch i klatkę piersiową. Od wymieszania się bieli z szarością boków zapobiegały zaczynające się na biodrach i kończące w okolicach biustu rdzawo brązowe lamówki. Od góry kończyło się tuż nad jasnymi tarczkami jej sutków, delikatnie łukami obejmując spody jej kształtnych piersi. Górną ich część razem z dekoltem i barkami pokrywało jasnoszare futerko, wcinające się klinem pomiędzy nie. Ramiona z zewnętrznej strony miała pokryte futrem w kolorze jej pleców, od wewnątrz jaśniejsze wpadające w kolor dekoltu i barków, na przedramionach kolory jeszcze bardziej się rozjaśniały, do popielato srebrzystego na grzbietach dłoni i białym po ich wewnętrznej stronie.

____Spodnia część jej pyszczka, wraz z szyją i policzkami była kolejną plamą białego futra. Na niej wyraźnie odznaczyły się ciemne wargi i węgielek czarnego nosa. Na wierzchu pyska biel zamieniała się w rdzawy brąz z cieniutkim grafitowym paskiem biegnącym przez środek, ginącą w ciemniejszym futrze pomiędzy oczami. Same oczy o bardzo jasnych tęczówkach w kolorze oscylującym pomiędzy błękitem, a zielenią, otoczone były lamówkami z białego futerka. U góry od szarych tonacji sierści odcinały je ciemne zadbane brwi. Z pomiędzy długich, ciemnych, sięgających nieco za ramiona, włosów wystawały ładne, na czubkach lekko zaokrąglone, uszy. Ich wnętrze wypełniało, równo wystrzyżone jasnoszare futerko. Na krawędziach od wewnętrznej strony głowy, ciągnęły się cieniutkie, nieco grubsze na szczytach, czarna lamówka sięgająca niewiele za jedną trzecią zewnętrznej strony uszu. Na tylnej części małżowiny miała kolejną, nieco szerszą, lamówkę w kolorze wierzchu pyszczka, która dalej odcinana była przez ciemno szarą sierść.

____-Ja im dam przeciw puszeniu się... -Szeptała zdenerwowana próbując ugładzić ogon, jednak gęste lśniące futerko nie chciało się poddać jej zabiegom. -Do wieczora tego nie ułożę...- Warknęła ciskając szczotkę na toaletkę zastawioną różnymi kosmetykami. Dopięła guziki ciemnych dżinsowych rurek, oraz białej koszuli z krótkim rękawkiem o krawędziach zdobionych lekkim haftem. Z podłogi podniosła ciemną torebkę. -Tusz, cienie, błyszczyk, kremik...-Wyliczała.- Jeszcze telefon, jeden... Gdzie ten złom służbowy...-Z słuchawką przy uchu zdjęła z wieszaka lekki czarny żakiet. Melodyjka imitująca dźwięk dzwonka starego telefonu odezwała się z okolic nóg łóżka. -Tu jesteś dziadu.- płynnym ruchem podniosła go z ziemi wrzucając do torebki.

____Zamknęła drzwi swojej sypialni i zbiegła na parter, zatrzymując się przy sporym lustrze wiszącym nieopodal drzwi wejściowych. Przeczesała włosy ręką po czym wygrzebała z torebki gumkę. -Trzeba się będzie do fryzjerki wybrać.- Mamrotała do siebie z gumką między zębami zbierając włosy w kucyk. -Ciekawe czego zapomniałam? Kasia, Lenka wychodzę do wieczora!- nie czekając na odpowiedź wyszła.

____Poranek był ciepły i słoneczny, wiał lekki wietrzyk muskający liście drzew rosnących na psach zieleni po obu stronach osiedlowej ulicy, ułożonej z szarej kostki brukowej, ograniczonej z boku rynsztokiem i krawężnikami, wykonanymi z betonowych profili. Za pasami, zieleni ciągnęły się chodniki ułożone z czerwonej kostki. Domy od frontu w większości nie miały ogrodzeń, tylko na co niektórych działkach granice wyznaczały młode żywopłoty.

____Przeszła na przeciwną stronę ulicy i szybkim krokiem ruszyła przed siebie, w kierunku gdzie ulica skręcała pod kątem prostym, biegnąc dalej wzdłuż całego osiedla. Na jej końcu znajdowała się bramka prowadząca wprost do zatoki autobusowej.

____-A co to za jedna? -Na prostopadłym do jej chodnika, zza stojącego na rogu mieszkania wyłoniła się sylwetka lisicy, drobiącej kroczki i idącej w dość zabawnej, jak się zdawało Petrze, pozycji. -Jeszcze jej tu nie widziałam.- Lisica szła wyraźnie poddenerwowana, z wyniośle zadartym pyskiem, ciągnąc za sobą, na cieniutkiej smyczy, białawe zwierzątko które widocznie nie nadążało potykając się co kilka kroków. Kiedy Petra zbliżyła się do niej, zauważyła że jej strój jest nieco wymięty, szczególnie spódnica, włosy w okolicach łydek i ud zmierzwione, kompozycja kwiatków na kapeluszu naruszona, a ciężki makijaż delikatnie rozmazany. Ponad to zupełnie nienaturalne kolory fura aż zakuły ją w oczy. -Gdzie ty do beczki z farbą wpadłaś?- zapytała samą siebie.

____Gdy się mijały Petra kontem oka wyłapała spojrzenie lisicy i lekki kpiący uśmieszek na jej zadartym pysku. Bez większego namysły obróciła się przez lewe ramię idąc dwa kroki tyłem z szelmowsko uśmiechniętą lewą stroną pyska i takim samym błyskiem w oczach. Dokończyła obrót, wracając do swojego kierunku marszu, przez chwilę przyjmując pozę i teatralnie naśladując styl chodu lisicy.

____Skręciła w chodnik na prostopadłej ulicy, przez moment widziała jak ruda stoi z wściekłym wyrazem twarzy, wyszczerzonymi zębami i dłońmi zaciśniętymi w pięści na rączce torebki i smyczy.

____-Jeden zero ryża sąsiadeczko. -Uśmiechnęła się do siebie idąc dalej.- Dobra czego ja zapomniałam. -Szepnęła.- Telefony ma, dokumenty zostawiłam w firmie, kosmetyki mam, portfeeeel... -przeciągnęła słowo przeskakując nad czymś brązowym rozmazanym po kostce chodnikowej.- ...mam, bilet… -Zajrzała do torebki chwilę szperając po wewnętrznych kieszonkach.- No pięknie...

____Spojrzała na dom przed którym się zatrzymała. Spory piętrowy budynek nie różniący się wiele od innych na osiedlu. W kolorze elewacji wiodła biel z szarymi wstawkami. Na paterze po prawej stronie znajdowało się długie, dzielone na trzy, okno zapewne z salonu, dalej centralnie umieszczone drzwi wejściowe, kolejne mniejsze już dwuskrzydłowe okno kuchni i dwa skrzydła bram garażowych rozdzielone wąską kolumienką. Na piętrze nad garażem i salonem były umieszczone po dwa, dwuskrzydłowe okienka. Nad wejściem znajdowały się przeszklone drzwi prowadzące na mały balkonik, o barierkach z stali nierdzewnej wypełnionych szkłem, pełniący także funkcję daszku.

____To co szczególnie wyróżniało ten domek był trawnik. Wyraźnie zdrowszy i zieleńszy niż te na pozostałych podwórkach.

____-Nie Petra, to się nie uda...

 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.