Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Mycha: P&T - 006 Paczka  
Autor: Mycha
Opublikowano: 2016/4/11
Przeczytano: 803 raz(y)
Rozmiar 15.29 KB
1

(+1|-0)
 
Witajcie po dłuższej przerwie. Po prawej u góry możecie zostawić plusiki, dla odważnych jest możliwość pozostawienia komentarzy pod tekstem ;-)k Jak zawsze przepraszam za ewentualne literówki i braki w interpunkcji :-Dk

Zapraszam, i życzę miłej lektury :-)k


Paczka (3)

____Cyfrowy zegarek, umieszczony na paku startowym systemu, wskazywał godzinę szesnastą. W pomieszczeniu stały cztery biurka ustawione w prostokąt, oddzielone od siebie przez półmetrowej wysokość ścianki tworzące stanowiska pracy. Między biurkami a ścianą było niewiele miejsca, jednak starczyło na swobodne odjechanie fotelem do tyłu i bez problemowe przejście za fotelem sąsiedniego stanowiska. Jedynymi oknami w pomieszczeniu była szklana ściana oddzielająca je od korytarza, obecnie zasłonięte przez żaluzje.

____Cichy szmer klimatyzatora i wentylatorów komputerowych stanowiły tło dla nierównomiernych odgłosów stukania w klawiatury. W powietrzu unosił się aromat kawy zmieszany z zapachem rozgrzanej elektroniki i dymu papierosowego. Zimne światło źle dobranych ledowych żarówek potęgowało odczucie chłodu nadmiernie skręconej klimatyzacji.

____Tymon kilkoma szybkimi kliknięciami myszy zamknął ostatnie otwarte aplikacje, po czym wyłączył komputer. Kolorowe logo producenta jeszcze przez kilka chwil falowało na ekranie nim zakryła go ciemność. Szum lekko zelżał.

____Wstał od biurka zbierając z blatu portfel, telefon i zestaw klaczy po czym ruszył w kierunku wyjścia podchodząc do fotela kolegi. Rozparty na nim lis zajęty był przeglądaniem aukcji internetowych. Puknięcie w krzesło odwróciło jego uwagę od monitorów.

____-A co ty, już skończyłeś? –Zapytał zdziwiony, szybko zrzucając przeglądarkę na pasek.-

____-Kto późno wstaje ten dłużej w robocie zostaje.

____-To o której ty tu przyłazisz?

____-O ósmej.

____-O ósmej normalni ludzie śpią, przecież to środek nocy! –Zaśmiał się podsuwając fotel.-

____-O tej porze już nawet słońce świeci i są korki. –Poklepał lisa po ramieniu.-

____-A widzisz o jedenastej niema korków… znaczy dużych korków.

____-Do jutra. –Pożegnał kolegów otwartą dłonią i wyszedł na korytarz.

____Ruszył w kierunku holu windowego. Co kilka kroków miła wejścia do, oświetlonych przez światło dzienne, otwartych przestrzeni wypełnionych biurkami i siedzącymi za nich cieniami ludzi. –Przynajmniej macie światło, a nie kurwa nas przenieśli do tego jebanego magazynku.- Marudził w myślach z zazdrością zaglądając przez jedno z przejść. –I co z tego, że za oknem widać drugi budynek, ale przynajmniej nie mam tego pierdolonego sztucznego światła. Ależ oczywiście informatycy siedzą w piwnicy i są uczuleni na światło słoneczne od którego dostają natychmiastowej wysypki pryszczy.- Przy windach ku swojemu zaskoczeniu nie napotkał tłumu „szczurów” starających się jak najszybciej opuścić pokład swej firmy matki, aby czym prędzej czmychnąć do swych domostw. W domostwach zasiąść przed swymi wyczesanymi kompami z przeciętym w pół kiwi na obudowie, żeby na twarzo-książce doładować swoje, nadszarpnięte podczas całego dnia przez przełożonych, ego. Właściwie tylko do tego wykorzystują urządzenia warte kilkanaście tysięcy, gdzie połowę kwoty płacisz za sprzęt i jego możliwości, a resztę za pieprzone kiwi. Żeby to jeszcze całe… NIE!… przecięte i wyrzucona bo pewnie było spleśniałe w środku!

____Winda zjawiła się niespełna po minucie od wezwania i też była pusta. Zadowolony wszedł do kabiny i wybrał pierwszy poziom parkingu. –Przynajmniej miejsca postojowe załatwili blisko wyjazdu. Teraz tylko pięć pięterek w dół i do domu.-

____Kabina stanęła dwa piętra niżej. Zza otwierających się drzwi wyłoniła się sylwetka sporego niedźwiedzia opierającego się o dwukołowy wózek na którym stała wieża z kartonowych pudeł. Wybrany był w ciemne spodnie i czerwoną koszulkę polo z firmowym logiem na piersi. Na głowie miał czapeczkę z daszkiem na środku której także znajdował się znaczek. Gdy tylko drzwi otworzyły się do końca misiek szarpnął wózek i wciągając go za sobą wszedł do kabiny, która nieznacznie drgnęła pod ich ciężarem.

____-Cześć Tymek, jak tam żyjesz. –Niedźwiedź postawił wózek na nóżki podtrzymując ładunek.-

____-Siemasz Bary, a całkiem dobrze oprócz tego że przenieśli nas do jakieś nory bez okien. –wyciągnął rękę na powitanie.-

____-Już do domu? Wcześniej marudziłeś że na openspace’się było ci źle, bo głośno. –Mocno uścisnął dłoń Tymona.-

____-Ale przynajmniej światło było dzienne, a teraz nam taki chujowe ledy wstawili, że masakra. Nareszcie do domu bo dobity jestem przez te żarówki.

____Drzwi windy otworzyły się z charakterystycznym sygnałem dźwiękowym. Do środka wdarło się gorące duszne powietrze.

____-A ja jeszcze muszę zawieźć te paczuchy do Brand Spire, bo szczurom zachciało się na koniec dnia wysyłkę robić. –Pchnął wózek w kierunku wyjścia.- Na jakieś piwko paczką trzeba się zgadać.

____-Dziwi mnie, że szczury jeszcze siedzą zamiast uciekać do domów. Piwka bym się napił, a nie mam na chacie, trzeba będzie podskoczyć po kilka. Na taki upał zimny browarek, mmm… –ruszyli wzdłuż zaparkowanych samochodów.-

____-Nadgodziny robią, a ci z twojego piętra jakiś projekt mają z potężną obsuwą. Pewnie wschód słońca będą z biura oglądać. Chyba z pięć razy woziłem od nich starty papierów po całym mieście. A o upale nic nie mów, klima mi padła, a niema samochodów na podmiankę w bazie, żeby to padło do warsztatu wstawić.

____-Cały dzień na zimny łokieć –Zaśmiał się pod nosem.-

____-Ta, wietrzenie pachy, o to mój rzęch.

____Stanęli koło czerwonego kombivana oklejonego żółtymi logami firmy kurierskiej. Bary z tylnej kieszeni spodni wyjął kluczyki i pilotem otworzył samochód, potem lekkim szarpnięciem otworzył jedne z skrzydeł drzwi prowadzących do skrzyni ładunkowej.

____-Mam nadzieję, że jutro znajdzie się jakiś inny bo już dwa dni wietrze pachy, a szczawiki nowymi Rapidami się wożą.

____-A to nie powinni nowych samochodów dla sprawdzonych pracowników dawać?

____-Gdzie tam, nowy pracownik nowy samochód. Wszystko w leasingu i poubezpieczane od wszystkiego. Jak nowy rozbije taki wózek, to właściciel bierze odszkodowanie, samochód do blacharza albo na żyletki , a szczawik dostaje soczystego kopa w dupę na dowidzenia.

____-Czasami działania kierownictwa wydają się irracjonalne.

____-Dopóki chajs się zgadza wszystko jest ok. –Ustawił pierwszy karton w samochodzie.- A ty malućki się nie interesuj.

____-A po za tym co u Ciebie w pracy?

____-W sumie to ok. –Położył kolejną paczkę w samochodzie.-Szef powiedział, że jak zrobię do końca studia to mnie do spedycji przeniesie. To wróciłem na zaoczne, na wiosnę mam się bronić. Mam nadzieję że dupy z gęby nie robi…

____Ich uwagę przyciągnął niski pomruk silnika dużego białego sedana z przyciemnianymi szybami. Samochód zatrzymał się koło nich gasząc silnik. Po chwili z wnętrza wysiadł wilk o szarobrązowym lekko ocierającym się rudy umaszczeniu, z krótko przystrzyżonymi włosami.

____Ubrany był w białą koszulę na której założoną miął czarną garniturową kamizelkę oraz krawat, ciemne garniturowe spodnie i wyglansowane na błysk czarne pantofle.

____-Cześć dziewczynki! -Zaśmiał się do nich zamykając drzwi.- Co tam słychać. Fajną mam furkę?

____-Siemasz Rudi siusiaczku. –Tymon wyciągnął w jego stronę rękę.- Czyje to cudo?

____-No jak to czyje, moje! –Rudi uścisnął mu rękę.- Nówka sztuka, prosto z pod igły!

____-Taaa, twoje. To pokaż blizny po wycięciu nerek, wątroby i kilku żeber. –Bary uścisnął podaną mu rękę.-

____-Co ty nie starczyło by. –Zaśmiał się.- Przez rok musiał bym jeszcze dorabiać jako Tajka do towarzystwa i to w drogich hotelach.

____-Ładne to nawet. –Tymon zaczął obchodzić samochód dookoła.- A co to dokładnie bo na oznaczenia poskąpili.

____-A8 w ful opcji, pełna skóra, silnik widlak z dwunastoma garami, pińset kucy rwie asfalt jak tanie gumy. Jak wziąłem na obwodnice żeby przetestować to omyło się nie wpierdoliłem na światłach w kolesia. Płynie po drodze w ogóle prędkości nie czuć.

____-A z bawarką co zrobili? –Niedźwiedź włożył kolejny karton do bagażnika.-

____-Wróciła do firmy leasingowej, a potem do żyda.

____-Ten też w leasingu? –Tymon z zaciekawieniem zaglądał do środka.-

____-Pewnie, szef lubi się prezentować, nie będzie jeździł starym wozem. Za rok weźmie nowy, zapłaci za wynajem z trzydzieści, może czterdzieści tysięcy, a ten samochód więcej stracił na wartości przekraczając próg salonu.

____-Nie wiesz do którego żyda poszła ta bawarka, jak tanio to może bym się szarpnął? –dźwignął ostatnie pudło z wózka.-

____-Nie chcesz jej, uwierz mi.

____-Czemu?

____-Tapirka wygląda jak lambadziara pod koniec wioskowej patupajki. Włączył byś ultrafiolet to by cię oślepiło. Nawet podsufitka była ujebana. –Uśmiechnął się szelmowsko.-

____-Ładnie służbowy samochód szefowi brudzić. –Tymon strzelił mu kuksańca w ramie.-

____-Ty uważaj, świeżo prasowane. –Oburzył się nie przestając się uśmiechać.- Zresztą nie tylko ja brudziłem. Kiedyś wam opowiem bo tu nie czas i miejsce.

____-To może przy piwku. –Bary wstawił wózek koło kartonów i zamknął klapę.- Z Tymonem rozmawialiśmy ze trzeba się spotkać.

____-W tym tygodniu ciężko będzie, może w następnym. Stary ma sporo spotkań, bankiety, kolacje. Dam wam znać jak coś ustalę, to wtedy spróbujemy dopasować resztę.

____-Doktorek sobie znajdzie czas, a Luka zawsze ma wieczory wolne, najwyżej raz sobie z nami do baru pójdzie. –Wyliczył Tymon.-

____-Po prostu choć raz z rana będzie bolała go tylko głowa. –Rudi zaśmiał się wrednie pod nosem.-

____-Ty tam lepiej uważaj, bo możesz się obudzić z podwójnym bólem po takim wypadzie. –Niedźwiedź klepnął go po ramieniu.-

____-Ty już się Bary o mnie nie martw, sweter po gotowani jest luźniejszy.

____-Panie Rufusie. -Silny męski głos przerwał ich rozmowę. Od strony windy zbliżał się postawny tygrys w dopasowanym grafitowym garniturze, niosąc czarną skórzany neseser. Towarzyszyła mu młoda, smukła łania, ubrana w czarny formalnym strój, niosącą w dłoni stylową aktówkę. Wyraźny makijaż i dobrana biżuteria dodawała jej nieco powagi i podkreślał urodę.- Proszę asystować pani Milence, a potem musimy w pół godziny dojechać do Revrosa na parking od strony Miodowej. -Mężczyzna mówił podchodząc do prawych tylnych drzwi samochodu.-

____-Tak jest szefie, bus-pasy będą nasze! Mademoiselle.

____Wilk otworzył lewe tylne drzwi podając rękę aby pomóc dziewczynie wsiąść do auta. Gdy upewnił się, że pasażerka siedzi wygodnie, pchnął lekko skrzydło które zamknęło się z cichym klapnięciem. Obrócił się w stronę drzwi kierowcy puszczając do kolegów oczko jednocześnie uśmiechając się lewą stroną pyska.

____Chwilę później z głębokim pomrukiem samochód ruszył majestatycznie w kierunku wyjazdu.

____-Ciekawe skąd się sprowadził do naszego kraju, panterowatych nie ma zbyt wiele, a tygryski to już naprawdę egzotyka. -Tymon patrzył za odjeżdżającym samochodem.-

____-Mówią że większość z nich ma czerwoną gwiazdę pod ogonem, a przynajmniej ich rodzice. -Mruknął niedźwiedź.- No nic, to ja jadę bo paczki czekają. Będziemy w kontakcie, trzymaj się.

____-Szerokości, trzymaj się.

____Uścisnęli sobie dłonie, po czy Tymon skierował się do swojego samochód, pragnąc jak najszybciej znów znaleźć się w klimatyzowanej przestrzeni. Promienie słońca lejące się z bezchmurnego nieba dławiły i tak już zaduszone miasto.


 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.