Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Mycha: P&T - 009 Sylwester  
Autor: Mycha
Opublikowano: 2016/10/22
Przeczytano: 829 raz(y)
Rozmiar 15.35 KB
3

(+3|-0)
 
Sylwester (4)

____Sylwester był bardzo ładnym jeleniem, a przynajmniej mama zawsze mu tak mówiła. Mówiła też, że jest przystojny i dobrze zbudowany. Dobrze zbudowany był, tego nikt mu nie mógł zaprzeczyć, a w przystojność głęboko wierzył. Swoją wiarę utwierdzał częstymi wizytami w salonach fryzjerskich oraz kosmetycznych, gdzie oddawał się różnego typu zabiegom, mającym na celu upiększenie, przecież i tak już niemal idealnego, wyglądu.

____Oprócz wychwalania jego atutów fizycznych mama zawsze mówiła, że jest mądry, zdolny i bystry. Zawsze łapał wszystko w mig! W szkole był prawie najlepszy z geografii i biologii. A z matematyki poniżej trzy plus nie schodził, ba nawet czasem dostawał piątkę z minusem! Miał też gadane! Raz tak dogadał swojej wychowawczyni, że ta aż wezwała mamę do szkoły, a ona powiedziała, że Sylwesterek dobrze powiedział i miał rację!

____Gdy poszedł na studia nikt nie mógł go zrozumieć. Przecież on był mądrzejszy od tych wykładowców zarządzania i marketingu! Gadali coś o handlu i lokowaniu pieniędzy, a on nie wiedział po co ich słucha. Przecież jego rodzina już od pokoleń miała długoletnie doświadczenie w prowadzeniu naprawdę grubych interesów. Jego przodkowie obracali taką gotówką, że tym wykładowcom, w ich najmokrzejszych snach, się tyle nie przyśniło.

____Na przykład jego pradziadek, Edmund Suleja, pracował jako kasjer u Żyda Szmula. Tego samego Szmula który założył markę Szmul Fashion! Przez jego ręce przechodziło dziennie tyle pieniędzy, że głowa mała. Dziadek, Ludwik Suleja, ten to miał łeb do biznesu. Prowadził własną firmę wywożenia i utylizacji nieczystości. Jako pierwszy w całej stolicy miał szambiarkę z pompą mechaniczną! Jak inni wiadrami wyciągali jedno dwa szamba dziennie, to on nawet i dwanaście kursów. Takie pieniądze zbierał, że niedługo kupił drugą szambiarkę i samochód osobowy! Tatuś Zenon Suleja, on też miał łeb do interesów. Jak miasto, przez nieuczciwą konkurencje i stworzenie miejskiego przedsiębiorstwa oczyszczania, doprowadziło do nierentowności biznesu po dziadku, to on zatrudnił się w państwowym przedsiębiorstwie dystrybucji produktów żywieniowych. Rozwoził żarcie po sklepach, ale zawsze coś udało się odłożyć i sprzedać na boku. Nawet po zmianach systemowych dobrze mu się wiodło, tatuś został dyrektorem tej firmy i dalej kręcił biznesy. Żyli jak paniska, zawsze na święta była szynka i zabawki, i to takie, że koledzy błagali żeby dał się nimi pobawić.

____Dlatego mając tak wybitnych przodków, sam nie mógł być gorszy a, że na pewno zdolność do handlu, przez te wszystkie pokolenia, zapisała się w genach jego rodziny, miał dodatkowy atut na start! Już na studiach zaczął drobny handel w Internecie. Sprzedawał ubrania sportowe wykonane z średniej jakości ortalionu, najlepiej schodziły te z trzema białymi pasami. Potem zajął się elektroniką, szybko dotarł do dostawców z dalekich Chin. Mieli towar słabej jakości, ale tani i podobny do produktów markowych, a on mógł sprzedać go za niewiele mniejsze pieniądze, niż wyroby znanych producentów. I to był hit!

____Teraz był już bogaty! Miał sklep internetowy i właśnie otworzył outlet z starymi kolekcjami znanych marek. Kupił sobie sportowy samochód z stajni kręcącego się śmigiełka i wszystkie dziewczynki były jego! Właściwie to rodzice mu trochę dorzucili, ale to był prezent. Na jakiej dyskotece się nie pojawiał, do jakiego klubu nie wchodził, zawsze mógł coś wyrwać! To jest życie!

____Mama mówiła żeby tak nie robił, bo wdaje się w swojego wujka. Sam nie wiedział czemu nazywała go wtedy szują. Wujek po prostu był typem mężczyzny, który szukał wielkiej romantycznej miłości i nie mógł jej znaleźć, pomimo tego, że co tydzień miał nową kobietę. Mama ciągle powtarzała, żeby Sylwester ustatkował sobie życie i znalazł dziewczynę na stałe. Tylko po co, jak może mieć wszystkie? To tak jak w biznesie, jak by się miało wielu dostawców!

____Po za tym zanim zwiąże się z jakąś dziewczyną na stałe, chciał spróbować czego się tylko dało. Dlatego trenował podryw na przedstawicielkach swojego kręgu gatunkowego, co szło mu doskonale. Podchodził do wybranej laski, zagadywał rzucając komplementem, stawiał drinka, machał kluczykiem od swojego samochodu i była już jego. Więc skoro szło mu tak świetnie, dlaczego nie spróbować czegoś innego. Zawsze uwielbiał wyjadać czekoladki z bombonierki, bo każda smakowała inaczej.

____Ostatnio intrygowały go dziewczyny, z gatunków o szczególnie rozwiniętych kłach. W tych zębach było coś niezwykłego, przecież on sam ich nie miał i żył. Po co im one były, te ostre, długie zęby. Gdy na nie patrzył zawsze czół niepokój i przeszywały go ciarki, jednocześnie krew zaczynała szybciej krążyć, rozprowadzając adrenalinę po całym ciele, podkręcając tym jego libido.

____Sylwester siedział samotnie przy czteroosobowym stoliku, w restauracyjnej części budynku „C”. Znajdowała się ona na tarasach trzeciej kondygnacji, okalających pustą przestrzeń, pod szklaną kopułą doświetlającą centralny wewnętrzny dziedziniec. Na nim urządzono niewielki park, z żywymi roślinami i małym strumykiem, rozpoczynającym się w centralnie umieszczonej fontannie, stylizowanej na mały wodospad, aby dalej wić się między drzewkami, sięgającymi miejscami nawet do wysokości drugiego piętra. Kilka miejsc przed nim, przy małym stoliku, siedziała młoda wilczyca o szaro białym umaszczeniu i zgrabnej sylwetce. Przyglądał się jej już od kilku minut, gdy tylko zauważył ją w kolejce do jednej z sieciowych restauracji z orientalnymi specjałami.

____Przejrzał się w czarnej szybce swojego telefonu, po czym, wyraźnie dumny z rezultatu, posłał pocałunek do swojego odbicia. Wstał podnosząc z tacy czarny kubek z słodkim napojem, noszący wyraźne oznaczenia, iż nie zawiera cukru. Samą tacę i porozrzucane na niej resztki posiłku, wraz z pomiętymi papierowymi owijkami, zostawiła na blacie stolika. Pewnym siebie krokiem podszedł do dziewczyny.
Nie zwróciła na niego uwagi.

____-Hej ślicznotko, co tutaj robisz?

____Odezwał się po krótkiej chwili, gdy nie doczekał się reakcji na swoją obecność. Podniosła oczy mierząc go wzrokiem.

____-Jem? –Jej głos zabarwiony był pretensją.

____-A co tam jesz?

____Na ułamek sekundy spojrzała na swoją tacę.

____-Jedzenie? –Lekko zmarszczyła brwi.

____-Pozwolisz, że się dosiądę. –Odsunął krzesło.

____-Nie sądzę. –Odpowiedziała wracając do posiłku.

____Zignorował jej słowa i rozparł się na krześle wyciągając nogami. Z zrezygnowanym wyrazem twarzy odłożyła widelec do pojemniczka.

____-Jak masz na imię kwiatuszku. –Wyszczerzył się w nieporadnym zalotnym uśmiechu, unosząc kilkukrotnie brwi.

____Mimo jej poważnego spojrzenia uśmiech nie schodził z jego twarzy.

____-Panie… -Zrobiła wyraźną pauzę sugerując, że czegoś szuka w pamięci.- …Suleja. –Dobitnie akcentując jego nazwiska.- Wydaje mi się, że już byliśmy sobie przedstawieni. Tak swoją drogą, nasza rozmowa jest natury prywatnej czy służbowej?

____-Zdecydowanie prywatnej. –Rzucił bez wahania.

____Wstała lekko szurając krzesłem. Podniosła swoją tacę i przeniosła ją na kolejny stolik, szykując się do kontynuowania posiłku. Jeleń przez moment siedział z zaskoczonym wyrazem twarzy, analizując to co się właśnie wydarzyło. W końcu zerwał i jednym susem przeskoczyła na krzesło przy drugim stoliku, rozsiadając się na nim wygodnie, bokiem do blatu o który oparł się ramieniem prężąc mięśnie.

____-Kwiatuszku przepraszam, ale zapomniałem twojego imienia. -Spoglądał z nad swojego bicepsa na miejsca gdzie śnieżnobiała koszula zasłaniała jej dekolt.- Byłem tak zapatrzony w twoje oczy, że nie zapamiętałem twego imienia…

____-Oczy mam wyżej. –Mruknęła przyglądając się krytycznie zawartości widelca.

____-Co? –Potrząsnął głową zbity z tropu.

____-Wyżej. –Pochyliła głowę łapiąc jego spojrzenie.- I teraz do góry. –Powiódł wzrokiem za jej rozbawionymi oczami.- O właśnie na tej wysokości. Co tam pan mówił?

____-Eeeyy… pytałem się o twoje imię bo zapomniałem. –Wybełkotał ledwo odnajdując wątek.- Twoja koleżanka ma na imię Andżelika…

____-To może się jej zapytaj, skoro akurat pamiętasz jej imię. –Na ustach wilczycy malował się szelmowski uśmieszek.

____-Już pamiętam, masz na imię Marzena. Tak, właśnie tak. –Z pyszną miną skrzyżował ręce na piersi, starając się napiąć mięśnie bicepsów.

____Spokojnie przełknęła kęs posiłku, po czym odłożyła widelec do pudełeczka. Podniosła z tacki kartonowy kubek, z którego wyciągnęła woreczek herbaty. Upiła z niego mały łyk naparu i odstawiła na miejsce. Na koniec ciężkie westchnięcie zmyło resztki buty z twarzy Sylwestra.

____-Petra, mam na imię Petra. –Jej głos był nadzwyczaj spokojny.- A teraz panie Suleja, chciała bym w spokoju dokończyć mój posiłek, bo zaraz kończy mi się przerwa.

____-Eee… -Otworzył usta z dość głupkowatym wyrazem twarzy.- Ależ oczywiście… -W teatralnym geście przyłożył sobie palce dłoni do czoła.- Jak mogłem zapomnieć tak pięknego imienia! Mimo to imię Marzena, też by pasowało do tak pięknej kobiety jak ty. –Westchnęła ze zrezygnowaniem podnosząc widelec.- Dasz zaprosić się na kawę?

____-Mam herbatę. –Wskazała gestem głowy na kubeczek, nabierając porcję na widelec.

____-Nie no, po pracy rzecz jasna. Mam świetny samochód, mogę zabrać cię gdzie tylko zechcesz ślicznotko. –Kokieteryjnie obniżył ton głosu, na końcu zdania zalotnie unosząc brwi.

____-Po pracy czeka na mnie limuzyna z szoferem. –Odpowiedziała bez namysłu pomiędzy kęsami.

____-Nie mówiłaś, że masz chłopaka. –Nie zmieniał tonu głosu.- Czy on dorasta mi do pięt? –Rozparł się na krześle prezentując koszulkę opinającą się na jego klatce piersiowej.

____-Nie mam chłopaka. –Nie oderwała wzroku od zawartości pojemniczka.

____-Ale mówiłaś, że będzie na ciebie czekał po pracy? –Kokieteria ustąpiła miejsca zdziwieniu.

____Podniosła na niego wzrok z niewinnym uśmiechem i delikatnie przechylając głowę lekko wzruszyła ramionami, po czym wróciła do posiłku.

____-To właściwie dobrze. To jak może dziś sprawdzisz mnie jako twojego szofera. –Ponownie zniżył ton głosu.

____-Nie skorzystam z pańskiej propozycji, panie Suleja. –Zaczęła zgarniać resztki posiłku w jedno miejsce pudełeczka.

____-Kwiatuszku, mogę ciebie zapewnić, że to będzie niezapomniana przejażdżka.

____Nie zwracając na niego uwagi wrzuciła widelec do pustego już pojemniczka i odstawiła go w róg tacy którą przesunęła na krawędź stolika. Zdjęła z niej kubek z herbatą upijając z niego spory łyk napoju.

____-Mogę cię też nauczyć jeździć i to nie tylko samochodem. –Cmoknął ustami posyłając jej buziaka.

____Przez kilka uderzeń serca mierzyła go chłodnym spojrzeniem, z poważnym wyrazem twarzy. Po czym pochyliła się lekko do przodu opierając pyszczek na splecionych palcach dłoni, filuternie mrużąc błyszczące oczy.

____-Choć, coś ci powiem. –Szepnęła.

____Pochylił się w jej stronę podpierając swoją głowę na spodzie otwartej dłoni, także mrużąc oczy z rozmarzonym wyrazie twarzy.

____-Tak ślicznotko? –Odszepnął.

____-Nie kupuj żarcia w tym tajskim barku, nie dobre i drogo. –Wyszeptała z parodią kokieterii.

____Z głupkowatą zaskoczoną miną wpatrywał się w jej błyszczące oczy, lekko zmarszczone brwi i złośliwy uśmieszek na lewej stronie pyszczka. Kiedy wstawała od stolika, podnosząc swoją tacę i kubek, bezwiednie powiódł za nią wzrokiem.

____-Do widzenia panie Sulej. –Pożegnała się suchym, formalnym głosem.

____Podeszła do pobliskiego pojemnika na śmieci popychając tacą klapę zasłaniającą wlot zsypu. Sylwester potrząsnął głową starając odrzucić od siebie oszołomienie. Ponownie rozparł się na krześle siląc się na pozę macho.

____-Mała. –Wskazał na Petrę dłonią złożoną w pistolecik. Nie zwróciła na to uwagi.- Wpadłaś mi w oko, nie zmarnuj tego.

____-Phi.

____Prychnęła pogardliwie, patrząc na niego pełnym politowania wzrokiem. Odwróciła się i odeszła spokojnym, naturalnym krokiem w stronę najbliższych ruchomych schodów.

____-Już jest moja. –Uśmiechnął się szeroko do siebie, spoglądając na swoje odbicie w szybce telefonu.

 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
1
(+1|-0)
Opowiadania: Mycha: P&T - 009 Sylwester
Wysłano: 22.10.2016 20:03
husky / wilk
Anthro
No Brawo Styl się poprawił ;-)k za co plusik

Większych błędów nie Wychwyciłem.



Jest mnóstwo dobrych cytatów i tekstów, po których doznałem lekkich ataków śmiechu:

Cytat:
Na przykład jego pradziadek, Edmund Suleja, pracował jako kasjer u żyda Szmula


Czyli od zera do milionera w stylu polskim :lolk:

Jak u poczciwego Prusa czy Reymonta zawsze musi się pojawiać wątek Narodu Wybranego, gdy chodzi o piniądz 8-)k


Ogólnie Historia Rodzinna została fajnie przedstawiona (szambiarki - gratuluje pomysły ;-)k )


Cytat:
Ostatnio intrygowały go dziewczyny, z gatunków o szczególnie rozwiniętych kłach. W tych zębach było coś niezwykłego, przecież on sam ich nie miał i żył. Po co im one były, te ostre, długie zęby. Gdy na nie patrzył zawsze czół niepokój i przeszywały go ciarki, jednocześnie krew zaczynała szybciej krążyć, rozprowadzając adrenalinę po całym ciele, podkręcając tym jego libido.


Kwintesencja ogólnego ,,macho" charakteru Sylwestra :lolk:

Uważa się za bohatera, ale przy ,,SILNYCH" kobietach ma serce frajera, który chce być pod czyjąś batutą.


Cytat:

___-Hej ślicznotko, co tutaj robisz?

____Odezwał się po krótkiej chwili, gdy nie doczekał się reakcji na swoją obecność. Podniosła oczy mierząc go wzrokiem.

____-Jem? –Jej głos zabarwiony był pretensją.

____-A co tam jesz?

____Na ułamek sekundy spojrzała na swoją tacę.

____-Jedzenie? –Lekko zmarszczyła brwi.

____-Pozwolisz, że się dosiądę. –Odsunął krzesło.


Zabrakło motywu, że Petra odsuwa chyłkiem Sylwkowi krzesełko by ten padł na glebę , ale i tak jest dobrze 8-)k

I ta anty kokieteria Petry 8-)k