Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Mimik - Rytuał  
Autor: Mimik
Opublikowano: 2017/1/28
Przeczytano: 873 raz(y)
Rozmiar 5.41 KB
1

(+1|-0)
 
Najpierw była ciemność, ciemność i pokój jak krypta albo krypta jak pokój a wszystko przykryte ciszą. Pojedyncze okno zakryte ciężką kotarą szczelnie oddzielającą pełen życia świat na zewnątrz od czegoś spoczywającego na katafalku kozetki. Zastygnięta chwila rozciągnięta w czasie niczym pojedyncze włókno pajęczyny drżąc na granicy pęknięcia i nagle przerwana przez delikatny dźwięk, stuknięcie szkła. Zawibrował w powietrzu na podobieństwo dzwonu ofiarnego poruszając zastałe powietrze i budząc spoczywającą w nienaturalnym śnie istotę. Najpierw przyszedł pierwszy błysk świadomości, iskra rozpalająca pierwszy płomyk życia oddzielając nicość od pierwszych boleści istnienia. Przebudzenie nie nastąpiło jednak od razu, niechęć do życia działając jeszcze poza świadomością zdołała zepchnąć go z powrotem w odmęty nieistnienia. Minął czas. Uroczyście nadeszło drugie wezwanie. Głośne uderzenie którego echo przeniknęło wszystko i przedarło się przez toksyczną zasłonę snu. Tym razem nie udało się tego odepchnąć i istota przebudziła się a zaraz potem przyszedł ból. Rozrywający każdą komórkę udręką przed którą nie było ucieczki. Zastały i odrętwiały umysł wciąż spętany resztkami sieci snu starał się odepchnąć od siebie rzeczywistość, uciec z powrotem skąd go wyrwano, tam gdzie nie było bólu. Ale sieć była już za słaba by go tam utrzymać, rwała się coraz bardziej z każdą mijającą sekundą aż w końcu uleciał ostatni strzępek. Pomimo wszelkich starań nie było już odwrotu rzeczywistość uderzyła jak lawina i ostatecznie nadeszło przebudzenie. Pierwsze fragmenty myśli zaczęły się zbierać próbując sformować się i opisać nowy świat. Na początku było odrętwienie i ucisk. Zbyt długo leżał skurczony i zastałe mięśnie jeszcze nie zaczęły działać ale czuł, po raz pierwszy od dawna. Wraz ze świszczącym oddechem płuca wypełniły się powietrzem przeganiając zalegający kurz. Poruszył najpierw palcem a potem całą ręką a więc jednak naprawdę żył, kolejnym odruchem i jednocześnie koszmarnym błędem było otwarcie oczu. Nawet taka znikoma ilość światła przedostająca się przez grobowe kotary wbiła się pod powieki niczym rozżarzone ostrza i istota wydała z wyschniętego gardła pierwszy charkot pełen boleści której nie miała jak inaczej wyrazić. Zaciśnięcie powiek z powrotem nie dało wiele jako że szkoda już się stała. Powolnym ruchem podniósł ręce dotykając po raz pierwszy od wieków swojego ciała, nos usta oczy. Istota oparła dłoń na rozpalonym czole kontemplując własne cierpienie i szukając powodu dlaczego znalazła się właśnie tutaj i teraz ale umysł miała jednocześnie pusty i wypełniony bólem. Po długim czasie zdecydowała się otworzyć oczy jeszcze razi tym razem wytrzymała nowe źródło bólu, nieprzyzwyczajone jeszcze do patrzenia oczy ledwo rejestrowały szczegóły otoczenia, wszystko wyglądało mrocznie i ponuro, jasne plamy były tylko w jednym miejscu. Stały trzy obok siebie dokładnie w promieniu słońca niczym naczynia ofiarne. Wyciągnął rękę sięgając do najbliższego, przez chwilę mocował się aby je podnieść ale ostatecznie udało mu się podnieść i zbliżył do ust. Przytknął naczynie do wyschniętych ust pozwalając aby pierwsze krople spłynęły w dół przełyku wypalając ogniste ścieżki. Gorycz była niemal nie do zniesienia, przerwał picie próbując zebrać siły do kolejnego łyku i jednocześnie nie wywlec na zewnątrz swojego żołądka. Wziął drugi łyk i tym razem poszło szybciej ale o wiele bardziej gorzko jednak liczyło się tylko to że jest w stanie to wypić. Wypuścił z rąk pozwalając aby spadło na podłogę wydając głośny stukot który niczym gwoździe wbił się w mózg i sięgnął po drugie naczynie. To dla odmiany było niesamowicie kwaśne do tego stopnia że czuł jak język skręca mu się w supeł a zęby cierpną. Miał tylko nadzieje że to pomoże przywrócić go do życia. Pewne fragmenty pamięci zaczynały już wracać i zanim dokończył sączyć napój był w stanie złożyć pierwsze częściowo świadome myśli. Szykując się na kolejną dawkę cierpień sięgnął po trzecie a powolna myśl podpowiedziała mu że śmierć to bardzo dobre wyjście. Po pierwszym łyku zakrztusił się ale tylko dlatego że ta porcja smakowała w porównaniu z poprzednimi jak ambrozja. Łapczywie chłeptał eliksir czując jak wstępują w niego siły życiowe i po chwili mógł już podnieść się z ołtarza bólu, zsunął się na podłogę opierając plecy o ciemne drewno obite szkarłatną tkaniną. Dotknął swojego ciała po raz drugi, ubrany był jedynie w zwiewną i delikatną tkaninę przywodzącą na myśl całun. Spróbował przemówić po raz pierwszy ale nieużywane od dawna gardło odmówiło współpracy i ze spierzchniętych ust wydobył się tylko cichy charkot. Nie dawał za wygraną i w końcu udało mu się wymówić pierwsze zgłoski prastarego zaklęcia. Nie wiedział dlaczego akurat tego ale to było zapisane w samej osnowie świata. Powoli wypowiedział pierwsze zgłoski z trudem łącząc w słowa a potem zdania, wreszcie wiedział już że da radę je wymówić. Wziął głęboki wdech chcąc dopełnić przeznaczenia. Zaczął powoli wciąż walcząc z bólem ale w końcu się udało.
-Ja już więcej nie piję- powiedział. Rytuał został zakończony.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
1
(+1|-0)
Opowiadania: Mimik - Rytuał
Wysłano: 28.01.2017 23:16
Potworek spod koca
Zmiennokształtny
Ja to bym tylko akapicik tu i tam dała, choć jeden aby wzrokowo się lepiej ogarniało. A tak to You know :-ojjk: