Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Zwierzak "Worse Days I"  
Autor:
Opublikowano: 2007/8/12
Przeczytano: 1692 raz(y)
Rozmiar 6.15 KB
0

(+0|-0)
 
..
..
..
Dzień pierwszy: 5 sierpnia, 2006 roku.

Jestem w więzieniu. Nie wiem jakim cudem, nie wiem za co.
Złapali mnie razem z innymi.Nie wiem jak znaleźli nasze miasteczko.
Wiem tylko, że to byli ludzie.
Część z nas zabrali, częsć .. częsć chyba zabili..
Po złapaniu cały czas widziałem ciemność.. I ten smród.....
..
..
..
- Co to za smród?.. Gdzie jestem..Dlaczego tak zimno?..
Siedziałem w klatce. No, przynajmniej domyślałem się że to była klatka. Czułem chłód metalu, grube pręty.. Ale ich nie widziałem. Coś zasłaniało mi oczy.. I czułem smród.. zgnilizny.. Paskudny odór, jakby coś się rozkładało.. Jakieś odpady...
- Następny! Rusz się! !
Usłyszałem czyiś głos.Był przepełniony agresją i dość stanowczy. Na dodatek chrypiący, wręcz skrzeczący, niczym wiedźma.Usłyszałem kroki, ktoś się do mnie zbliżał. Kroki były ciche.. To nie był człowiek...
- Twoja kolej.. Lisie...
Głos był przyjemniejszy, jednak smutny i zmęczony. Usłyszałem skrzypienie krat i brzdęk kluczy.Odruchowo się odsunąłem w przeciwna stronę. A klatka wydała się duża, bo jeszcze poł metra się cofałem zanim nie trafilem na przeciwległą sciankę.
- Eh.. Chodz.. Nic ci nie grozi...
Zrezygnowana postać schyliła się i sięgneła po mnie.
- Zostaw mnie! Zostaw mnie ! !
Krzyczałem ze strachu, jednak osobnik jedynie złapał mnie za ramię i wyciągnął na siłę z klatki.
- Nie ruszaj się młody!
Zrobiłem jak kazał. Dlaczego? Dlatego że krzyczał? Czy bałem się że ktoś mnie zabiję, jeśli ucieknę..Raczej oba. Silna ręka, ta sama która mnie wyciągneła, złapała mnie delikatnie za szyję.. brzdęk kluczy.. coś trzasneło. Brzmiało jak otwierany zamek.
- Jeszcze chwila...
Zapewniała postać. Po co tyle mówił?..żeby mnie uspokoić?.. chyba.. bo drżałem.. osobnik coś zdjął z mojej głowy, nagle zrobiło sie jasno.. Bardzo jasno.. Przez moment nic nie widziałem.
- Teraz chodź. !
Głos postaci zrobił się stanowczy i rozkazujący. Po chwili przejżałem. Tą postacią był wysoki , muskularny tygrys. Miał na sobie jedynie krótkie obdarte spodnie od munduru wojskowego. Nogawki były urwane w kolanach. Rozejżałem sie po pomieszczeniu. Było bardzo duże, wokoło stały klatki. Obejżałem się na swoją..
- Jezu chryste! !
Odsunąłem się w obrzydzeniu. Ten smród, który cały czas mnie drażnił..
W klatce leżały nagie zwłoki młodego wilka. Miał wiele ran i zadrapań, widać nie chciał dać się złapać.na martwej twarzy widniał grymas bólu i cierpienia.. Umierał długo i powoli.. Dlaczego go nie słyszałem?.. chyba dlatego,ze rana która spowodowała smierć, była na szyi. Obrzydliwy widok.. krew, pokaleczone ciało.. Postać mnie popchała do drzwi. Za nimi był wąski obłożony kafelkami korytaż. Prowadził do następnych drzwi. Dalej droga zakręcała, gdyz widziałem ścianę.
- Więzień Numer 53 ! !
Zamarłem. Jaki więzień?.. Stanąłbym w miejscu i patrzył się na to wszysto w niemym szoku i przerażeniu, ale tygrys mnie złapał za dłoń i ciągnął w stronę przeciwległych drzwi. Słyszałem nasilające się głosy. Przekroczylismy drzwi, skęciliśmy...
- Więzień Numer 53!
Zameldował tygrys. Zaczołem drżeć. Przede mna stało 2 umundurowanych i uzbrojonych ludzi, z tyłu siedział jeden w białym, ubrudzonym podkoszulku. Ten z tyłu trzymał w reku jakąs obręcz. Gruba,błyszcząca metalowa obroża z czarnym napisem "53".
- To daj go! Na co czekasz smieciu??
Skrzywiłem się na ten dzwięk, którym był głos tego człowieka. Skrzypiący, wrzaskliwy, pełen nienawiści. Postać mnie pociągneła w strone człowieka. Zaczołem panikować, krzyczeć. Jeden z umundurowanych uderzył mnie w twarz. Popłakałem się, bolał mnie pysk. Postawiono mnie przed szkaradnym, chudym ,wysokim i łysym człowieku.
- I czego ryczysz zasrańcu?...
Stałem w miejscu, drżałem, szlochałem, bolała mnie twarz. Owy szkaradny człowiek kazał tygrysowi złapac mnie za szyję, potem załozył i włączył obrożę..
- Do 15-stki. Potem następnego. JUŻ!
Wydarł się robiąc przerażającą minę. Tygrys mnie gwałtownie pociągnął dalej. Były tam metalowe drzwi z kratą.Otworzył je, po czym wprowadził do wielkiego, wysokiego pomieszczenia. Po obu stronach były kraty- były to cele, pomieszczenie dzieliło się na 3 poziomy, czyli trzy rzędy cel jedna nad drugą.Ciągneły się daleko.. Nie liczyłem nawet, ale na pewno było ich ponad 50. Szliśmy dalej. A właściwie tygrys szedł, ja byłem ciągnięty. Minął numery 1,2,3.. W każdej celi siedziało 2 takich jak ja.. Zawsze dobierano 2 odmienne gatunki i zawsze tej samej płci. Doszliśmy do 15, była tam jedna postać. Młody, jednak starszy ode mnie owczarek niemiecki. Budowę ciała miał dość muskularną, siedział skulony w kącie patrząc na mnie z zaciekawieniem. Trochę się usmiechał. Tygrys otworzył krate i mnie wepchał do celi, potem pospiesznie odszedł. Postac na mnie spojżała obojętnie.
- Witam współlokatora.
Wyciągnął do mnie prawą łapę. Patrzył na mnie, czekał aż sie przywitam. Ale nie miałem czasu na zabawy.
- Co się tutaj dzieje?..O co tu chodzi?...
Siedziałem w kącie skulony, nie miałem ochoty się witać. Twarz miałem obolałą, płakałem.Owczarek nadal miał wyciągniętą łapę.
- Jesteś w więzieniu. Jak to określają ludzie, dla odmieńców. Jesteśmy zbyt liczną i zbyt inteligentną rasą, więc ludzie nas łapią, bo boją się zę ich zdominujemy. A to miejsce.. To taki swoisty Aushwitz.
Byłem zszokowany.. Zamknięto mnie bo się mnie bali?.. Ja nie chciałem dominacji. Większość z nas nie chciała. Ale zawsze znajdą się takie osobniki. I jak na złość, zwykle dochodzą do władzy.
- A.. ale.. Jak...
Szok nie przemijał, wręcz się pogłębiał. Współlokator nadal sztywno trzymał łapę.
- Jestem Ben. Miło mi poznać. Jak sie nazywasz numerze 53?


Cdn..
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Opowiadania: Zwierzak "Worse Days I"
Wysłano: 5.08.2009 19:23
Czarny kot / różowa fretka
Anthro
Klimat dość mroczny i tajemniczy. Warsztat daleki od ideału, ale nie zgrzyta w zębach : >
Tak jak ja nadużywasz wielokropków, ale moim zdaniem czasami jest to usprawiedliwione. Za krótkie było, by powiedzieć co więcej.