Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Yeehim "X:Spotkanie" (2/2)  
Autor: Szhival
Opublikowano: 2005/3/8
Przeczytano: 1707 raz(y)
Rozmiar 8.45 KB
0

(+0|-0)
 



Następnego dnia przenieśli go do niewielkiej celi. Po drodze, jak i podczas przesłuchania które nastąpiło niewiele później zarobił kilka nowych ran i siniaków. Odpowiadał co prawda zgodnie z prawdą że nie służył nikomu, oraz że łańcuch może kontrolować tylko on, ale wiedział że mu nie wierzą. Jednocześnie odczuwał mentalny ból kiedy nekromanta prowadził eksperymenty na jego broni. Wiedział że nie może utrzymywać takiej formy długo. Dzięki medytacji której nauczył go Alabaster, mógł regenerować swoje siły, dzięki czemu jego rany zasklepiały się szybciej niż normalnie. Mógłby w każdym momencie przywołać swoją broń i uciec stąd. Musiał jednak dowiedzieć się czegoś więcej o tej czarnej kotce. Kiedy kazał swojemu łańcuchowi ją zabić otrzymał jasną mentalną odpowiedz. „Nie”. Alabaster wytłumaczył mu że jego łańcuch nigdy nie skrzywdzi istot prawdziwie dobrych. A także że wskaże mu kolejnych członków drużyny do odnalezienia. Był pewien że jest ona po prostu dobrą osobą.
Odwiedziła go jeszcze tego samego dnia. Zauważył że miała urocze zielone oczy. W ogóle jej figura była dość zgrabna, zaś czarny skórzany pancerz, bez rękawów, kończący się ponad kolanami nadawał jej uwodzicielski wygląd. Wydawała się trochę zakłopotana, mimo iż patrzyła przez kraty na niego z nieukrywaną pogardą i poczuciem wyższości. Jednak kontakt mentalny z łańcuchem uczynił z niego niezłego empatę. Wyczuł jej emocje i przybrał ten sam, wesoły i nie stroskany niczym wyraz twarzy zupełnie jakby nie dzieliły go od niej grube stalowe pręty i nie był otoczony przez co najmniej setkę zbirów. Postanowił przerwać milczenie


- Witam - lekko ukłonił się - powitałbym cię jak przystoi damie, ale musiałabyś podejść bliżej.... właśnie, wybacz ale nie zapamiętałem imienia -

Bez słowa zbliżyła się do krat. Wykorzystał okazję szybko podsuwając się do nich i delikatnie całując ją w wierzch dłoni. Spojrzała na niego zaskoczona, i szybko odskoczyła od krat klnąc pod nosem. Udawał że nie widzi jak się czerwieni. W końcu się odezwała

- Zrób to jeszcze raz a stracisz rękę -

Adam uśmiechnął się tajemniczo

- Opłacałoby się. Wygląda na to że czegoś chciałaś... -

- Tak, a ty chyba wiesz czego -


- Dla kogo pracuje? No, opowiedziałbym może chętnie, ale czemu mam ujawniać aż tyle informacji dotyczącej mojej osoby jeżeli nie znam nawet twojego imienia... -

- Selene. Mów -

Westchnął i zaczął opowiadać

- Znasz historię pięciu bohaterów? -

- Te bajeczki sprzed półwiecza o ocaleniu świata przed złym bogiem? Tak... -

- Więc pewnie wiesz że jest też przepowiednia... -


- ...o powrocie złego bóstwa i pogromie? - przerwała mu - Nie przyszłam tu żeby słuchać jakiś bzdur -

- Też. Chodzi mi o dziesięciu herosów. Tych którzy teoretycznie mają stanąć do walki z powracającym bóstwem. No cóż, nie chwale się, ale jestem jednym z nich -

Nie spodziewał się że mu uwierzy, ale chciał poznać jej reakcję.

- Marny z ciebie heros jeżeli nie potrafisz trafić kogoś tą swoją bronią -

- Ona miała cię trafić, ale ma ten jeden szkopuł że nigdy nie wyrządzi krzywdy żadnemu z dziesięciu herosów - skłamał, nie mówiąc że bezpieczne są również prawdziwie dobre osoby.

- Wiec jestem wielką bohaterką która ma ratować świat? -spytała, śmiejąc się - Mówisz prawdę, nie pracujesz dla nikogo. Jesteś po prostu pomyleńcem, który ukradł komuś magiczną broń -


- Przynieś mi mój pakunek to się przekonamy... -

- Jasne, o wielki bohaterze i towarzyszu podróży - śmiejąc się, odeszła z jego pola widzenia. Jej śmiech jeszcze przez jakiś czas słychać było w jego celi. Adam również cicho zaśmiał się w swojej celi.




Godzinę później przeszukała jego torbę podróżną, zdeponowaną w skarbcu Trelga. Nic specjalnego. Trochę monet, racje żywnościowe i typowy ekwipunek podróżniczy. Żadnych składników których magowie używają do rzucania zaklęć. Żadnych papierów z obłędnymi proroctwami. Nagle jej uwagę zwrócił niewielki woreczek wykonany z czarnej skóry. Otworzyła go i wysypała jego zawartości na podłogę. Był to mały, biały klejnot, dziwnie pobłyskujący. Ostrożnie, przez materiał worka, podniosła go do oczu obawiając się jakiejś śmiertelnej lub co najmniej nieprzyjemnej magii. Nic się nie stało. Przełożyła klejnot do ręki. Był lekko ciepły i dziwnie pulsował. Nagle zobaczyła światło wydobywające się z jednego ze starych kufrów, leżących od dawna w skarbcu. O ile pamiętała, zawsze leżały tam jakieś rupiecie. Wrzuciła biały kamień do worka i schowała do kieszeni, a potem ostrożnie podważyła wieko czubkiem znalezionego obok miecza. Tam gdzie do tej pory leżały rupiecie, znalazła dwa lśniące krótkie miecze. Podniosła jeden z nich. Pasował idealnie do ręki, wręcz wydawał się stworzony dla nie. Rękojeść była wykonana z czarnego, lekko połyskującego metalu. Ostrze miało dziwną, czerwono-srebrną barwę. Przeciągnęła palcem po krawędzi klingi, i syknęła przekonując się że jest niesamowicie ostra. Na próbę machnęła nim w powietrzu. Miecz wydała się stworzony do zadawania szybkich i nagłych ciosów. Obejrzała dokładnie drugi miecz. Był praktycznie identyczny. W kufrze znalazła jeszcze dwa pasy z pochwami na miecze które założyła, krzyżując je w talii. Schowała do nich obydwa ostrza, i spojrzała jeszcze raz do skrzyni. Spostrzegła srebrną klamrę do pasa, wyobrażającą większy księżyc, Lune, i symbol bogini nocy. Spięła nią obydwa pasy. Wracając ze skarbca zobaczyła Trelga obściskującego się z nekromantą. Szybko ukryła się za pobliską skrzynią, i zaczęła podsłuchiwać ich rozmowe.

- A ta, no... kotka? - zapytał prawie szeptem nekromanta.

- Heh, nie przejmuj się nią. Trzymam ją tylko z jednego powodu... bo mi się przydaje - odpowiedział głos bez wątpienia należący do szefa bandytów.


- Pozwalam jej myśleć że się jej boje... Nic z tego, ona może jest dobra, ale jej starzy byli jeszcze lepsi -

Drzesz przeszedł przez jej ciało, a dłoń zacisnęła się jednym z nowych mieczy. „Ten drań powiedział mi, że znalazł mnie przy rozbitej przez Redorian karawanie!”

- Całkiem nieźle sobie nawet radzili - kontynuował niczego nieświadom Trelg - dopóki nie przebiło ich kilkanaście strzał i bełtów -

Za skrzynią Selene kipiała z gniewu. „Kłamał, kłamał cały czas!”. Miała ochotę skoczyć do chaty i zabić go, ale powstrzymała ją myśl że potem musiałaby dać sobie radę z całą resztą bandy. Rozmowa w pokoju szefa się skończyła, na rzecz nieco innych odgłosów. Wykorzystując iż nekromanta jest zajęty bez problemu włamała się do jego pokoju, zawinęła w płaszcz Adama jego łańcuch i pobiegła do celi.



Nie spodziewał się jej tak szybko. Zauważył że ma na sobie dwa pasy, zaś przy każdym z nich pochwę z mieczem. Zasięgnął rady swojej broni, którą wyczuł dość blisko. Tak, te miecze należały kiedyś do jednego z pięciu herosów. Otworzyła klatkę i rzuciła mu jego ubranie oraz łańcuch. Szybko wyszykował się i zapytał

- Więc jednak jesteś bohaterką, Selene? -


- Mam to gdzieś. Powiedzmy że rozwiązuję z nimi współpracę -

- A ja jestem ci potrzebny by...? -

- W jednym z pokojów jest Trelg i nekromanta. Masz ich zabić. Obu. I to bez podnoszenia alarmu -

Adam spojrzał na nią poważnie. Nie wiedział czemu ma to zrobić, ale już postanowił. Usiadł na ziemi i pozwolił łańcuchom opaść na ziemię. Wyczuł charakterystyczną aurę nekromanty i wysłał za nim jego metalowe węże. Zrobił to też częściowo z zemsty. Po dziesięciu minutach miał znowu swą broń przy sobie.

- Gotowe -

Zauważył że Selene patrzy na niego z mieszaniną lekkiego strachu i satysfakcji.


- Zaczynam wierzyć, że nie spudłowałeś - powiedziała i uśmiechnęła się
pokazując kły.

Cicho i szybko przedostali się do lasu.






CDN...
 Strona: 1 2 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
0
(+0|-0)
Do roboty ;) Fajne, tylko czemu nie skończone...?
Wysłano: 11.06.2007 12:34
Kuciak najprawdziwszy!
Zmiennokształtny
Hmm... czekam i czekam i doczekać się nie mogę na dalszą część, a wciągnęło mnie barrrdzo... Heh. No nic... Poczekam jeszcze trochę ;-)k tylko błagam - nie za długo ;-)k