Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Xstreem "Jeść!"  
Autor: Xstreem
Opublikowano: 2011/6/28
Przeczytano: 1598 raz(y)
Rozmiar 4.87 KB
4

(+4|-0)
 
Stanisław Piokrowski, 18-letni lis z grzywką, caluteńki zielony, wstał z łóżka. Poczuł małego głoda i postanowił go zajeść. Na pierwszy rzut oka to nic trudnego, ani nienormalnego... Jednak mamy 0.00, a reszta domu śpi. Parszywa sytuacja. Jednak wychodził już z gorszych momentów, takich jak np. oglądanie dubczocha i samowalenie się na 5 minut przed przyjściem rodziców. Lisek podreptał do kuchni. Zrobił to jak najciszej, bowiem gdyby kogoś obudził, wszyscy by na niego warczeli.
Cała rodzinka Piokrowskich mieszkała w mieszkaniu nr 6, przy ulicy Joachima L. W Niedzieli. Stary, stara, młody i Stanisław i tyle. Normalna rodzinka, bez problemów. Stasiek otworzył lodówkę. -Dziękuję Boże, moje modlitwy zostały wysłuchane.- ozwał się, nie wiadomo skąd, gruby i chrypiący głos.
No chłopie, na co czekasz?!
- Kto? Ja? - spytał się Stasiek.
-A któż by inny? Do ciebie właśnie mówię.-
-Skąd?-
-Z dołu.- stwierdził głos na odwal się. Lis się ucieszył, doszedł do wniosku, że może porozumiewać się z własnymi klejnotami. Popatrzył na kroczę.
-O nie kochaniutki, trochę wyżej peryskop.-
-Pęcherz żółciowy?-
-Achhhhh, bandżo kolego! Brzuchol, baum, mięsień piwny. To ja do ciebie mówię.-
-Brzuch....- zielony powiedział do siebie.
-Dla ciebie pan. Przejdźmy jednak dalej.-
-Tak?- Stanisław zaczął czuć się jak bohater „Opowieści z Krypty”.
-Ja od bitych 7 lat głoduje! Zdycham z głodu! A ty zbrodniarzu wciąż na mnie dybiesz! Ciągłe treningi, diety cud. A u mnie pustka, ani żywego ducha.-
-To chyba dobrze...- odparł niepewnie lis.
-Echhh, czy to normalne, że brzuch z głodu uzyskuje możliwość mówienia i musi domagać się jedzenia? Na mój gust to trochę niesmaczne.-
-Nooo...-
-Jezusie, widzisz i nie grzmisz, a jak pierdykniesz to nie tam gdzie trzeba! Daj mi żreć! -
-No... to może paróweczka?-
-Do rana mamy jakieś 7 godzin. Na początek może być. Potem żywiecka, podgryzana podwawelską. Kolejno musztarda z szynką i chlebem, przerwa na herbatę zieloną z cukrem, befsztyk, kaszaneczka ( na zimno), a na koniec pół litra lodów z zamrażarki.-
-Zwariowałeś?! I ty to chcesz nazwać przekąską?-
-Nie. Nie wiem jak ty, ale ja to nazwę : Śniadaniem.-
-A na obiad, to może sąsiadów zjem?- Zażartował Piokrowski.
-Nie, młodego i pół starej. A na kolacyjkę starą i do końca starego.-
Powoli dochodziła północ, światło z otwartej lodówki oświetlało cała kuchnie. Wszystko ma jasną poświatę, cała ta sceneria wygląda jak ułamek snu jakiegoś szalonego kucharza. Lis zamknął mały magazyn mrożonej żywności.
-Ostro się targujesz.
-Ty zwariowałeś. Głód wyżarł ci inteligencję. Powinieneś się leczyć.- odparł Staś.
-Jeśli tak chcesz się bawić... Słuchaj. Czy zauważyłeś, że jak się najesz przed testem, to masz zawsze najlepsze oceny?-
-W sumie tak... Do czego zmierzasz?-
-Do tego, że te oceny to moja zasługa. W przeciwieństwie do mózgu, ja umiem myśleć i to nawet logicznie.- Lisek nie potwierdził na głos, ale było tak, jak mówił Brzuch.
-Słuchaj, ty nienasycona części mojego ciała. Umówimy się tak, ja daję tobie żarełko, a ty ...-
-A ja sprawiam, abyś nie wyszedł na idiotę. Chłopie, nie zapomnij jutro poprosić starej o podwójne drugie śniadanie. I pamiętaj, nie chce dla ciebie źle, wprost przeciwnie. Widzę przed tobą świetlaną przyszłość.- Z dużego pokoju dobiegły głosy, czy raczej warknięcie, aby Stach wreszcie poszedł spać. Zielony lisek zgasił światło, wrócił do pokoju. Położył się na łóżku, pod barłogiem brata. Brzuch cicho lulał właściciela: Śni o jedzeniu. I o wielkości.

Epilog ( 20 lat później)

Na wielkim fotelu,w wielkim pokoju, siedzi okrutnie wielki lis. Nie ma szyi, nie może także chwycić nawzajem swoich rąk. Ale za to jest multimiliarderem, właścicielem najpotężniejszej firmy tworzącej najlepszy sprzęt komputerowy na cały glob. Piokrowski Inc. Stanisław kazał swojej sekretarce przyjść do siebie. Panna Jaćwięg, skromna borsuczka zjawiła się po chwili.
-Proszę zacząć wpuszczać chętnych do pracy, panno Jaćwięg.- Jaćwięg skinęła głową i wyszła. Stach oblizał się. W tym momencie przypominał ropuchę w garniturze od Armaniego. Pierwsza zjawiła się mała mysz. Miała zakręcone brązowe włosy, krótki pyszczek, czarną koszulę i długą po kostki brązową sukienkę.
-Panie Piokrowski, mam w głowie same doskonałe pomysły. Wystarczy dać mi szansę...-
-No patrz, a ja odczuwam głód na nowe pomysły. Spróbujemy panią...- Gdzieś tam wewnątrz Stacha można było usłyszeć śmiech. Chamski, wieśniacki i okrutny. Rechotał tak Brzuch. Prawdziwy Pan i Władca.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.
1
(+1|-0)
Opowiadania: Xstreem "Jeść!"
Wysłano: 2.07.2011 11:06
Felis catus (czyli kot)
Smok
Fajne opko. Bardzo mi się podoba. Ciekawy pomysł. Kilka literówek i błędów, ale to nic.