Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Tygistor "Lodowe Piekło" [18+]  
Autor: Tygistor
Opublikowano: 2012/4/17
Przeczytano: 1105 raz(y)
Rozmiar 12.49 KB
0

(+0|-0)
 
XXI wiek minął w miarę spokojnie. Nie wybuchła trzecia wojna światowa, pomniejsze potyczki w zapalnych miejscach świata nie miały większego znaczenia. Floty wojenne pozostawały na ojczystych wodach, a bomby nuklearne tkwiły spokojnie w swoich schronach. Jednak pomimo pokoju na świecie, nadeszła apokalipsa. Nadmierna eksploatacja złóż naturalnych wywołała kilkuletnie ocieplenie klimatu, które finalnie doprowadziło do nadejścia epoki lodowcowej. Całą północna półkulę przykryła wielometrowa warstwa lodu i śniegu, 90 % populacji zginęło po kilku tygodniach z głodu i zimna. Jednak pośród śniegów gdzieniegdzie pojawiły się osady, w których ludzie próbowali na nowo urządzić się w nowym, bezlitosnym świecie. Katastrofa dotknęła również odległą Polskę.

- Ale, kurwa, zimno.- mruknął młody tygrys syberyjski, chuchając w zmarznięte dłonie.
-Stefan, mówiłeś coś?!- siedzący obok lis przekrzykiwał warkot silnika ratraka.
-Że jest cholernie zimno!- odkrzyknął mu tamten.
-Ameryki nie odkryłeś.- lis splunął na wskaźnik paliwa i przetarł go.
-Jak tak dalej pójdzie, to mi wacław odmarznie.- Tygrys zacisnął poły płaszcza.
-Spokojna głowa, z tym co wieziemy, w obozie wygrzejesz go za wszystkie czasy.- zaśmiał się lis, zmieniając bieg. Istotnie, niedźwiedź i dwie foki na pace pojazdu oznaczały sowitą zapłatę. Tygrys zawtórował mu, po czym sięgnął po mikrofon radia.
-Halo, baza, tu Łowca 3, odbiór.- z głośnika popłynął głos zakłócany szumami.
- Tu baza, słyszę cie głośno i wyraźnie, melduj.
- Wracamy do bazy, jesteśmy jakieś dwadzieścia kilometrów na północny zachód. Wieziemy żywność, powtarzam: wieziemy żywność.
- Zrozumiałem, bez odbioru.- zabrzęczało w głośniku. Stefan wyłączył radio po czym popatrzył za okno. Nagle wskazał coś za szybą. Lis podążył wzrokiem za jego dłonią.- Dawaj strzelbę!- powiedział. W odległości jakichś stu metrów zamajaczył szary kształt. – Będzie następna foka, ten dzień jest coraz lepszy.- Lis zatrzymał ratrak, wyszedł z kabiny i zaczął skradać się w stronę zwierzęcia. Gdy był w odległości czterdziestu metrów, złożył się do strzału. Po chwili huk wystrzału zmusił fokę do ucieczki. – Cholera!- warknął lis, podnosząc się szybko i mierząc do oddalającego się kształtu. Kolejny strzał znalazł cel. –Stefan!- krzyknął w stronę pojazdu.- Chodź mi pomóc, sam tego cholerstwa nie udźwignę.- tygrys niechętnie wygramolił się z kabiny, zacierając dłonie. Po chwili był przy koledze. –Dobry strzał, Mariusz.- rzekł z uznaniem. W istocie, trafienie w głowę do ruchomego celu było nie lada wyczynem.- Zamiast mi słodzić, pomóż mi to zaciągnąć do ratraka, zanim się przypałęta jakiś niedźwiedź.- lis wziął liny i zgrabnie obwiązał zdobycz, wiążąc na końcu dwie pętle, dla siebie i kolegi. Po jakimś czasie dotargali zdobycz do pojazdu, po czym z niemałym trudem wrzucili truchło na pakę. Wsiedli do kabiny i ruszyli dalej, ciesząc się z obfitych łupów.

-Jak z paliwem?!- spytał Stefan, studiując mapę.
-Powinniśmy na luzie dojechać.- lis przetarł oszronioną kontrolkę. Wpatrywał się w spadający za szybą śnieg, próbując trzymać się drogi. Szykowała się burza śnieżna, musieli się spieszyć.
-Stefan!?
-Hm?
-Dałbyś wiarę, że siedemdziesiąt lat temu ludzie obawiali się globalnego ocieplenia?!
-Skoro byli tacy inteligentni, nie dziwię się, ze doprowadzili do… tego.- tygrys machnął ręka w stronę okna. Przez następną godzinę obaj milczeli, zatopieni w marzeniach o świecie bez śniegu.
-Zbliżamy się.- powiedział lis, wpatrując się w biel przed sobą.- Widzę zabudowania obozu.
-Wreszcie.- tygrys przeciągnął się.- W końcu sobie użyję.- znacząco trącił lisa w łokieć ze śmiechem. Ten zawtórował mu na myśl o czekających ich harcach. Po chwili wjechali na dziedziniec dawnego więzienia, w którym mieścił się obóz Tarnów. Wybór placówki karnej na kwaterę główna był podyktowany względami praktycznymi- w miarę warowne miejsce broniło przed atakami wygłodniałych niedźwiedzi i bandytów. Po chwili miejscowi robotnicy zajęli się rozładunkiem, a myśliwi udali się w stronę kwater. W kantynie przywitał ich gwar i wiwaty. Wieść o udanym polowaniu zdążyła się już roznieść. Po chwili obaj przyjaciele usiedli przy barze.

- To, co zwykle?- spytał barman, starszy renifer z przepaska na oku i posiwiałą sierścią.
-Taa, dwa razy dla każdego.- rozkazał lis rozglądając się po gwarnym pomieszczeniu. W tłumie wypatrzył młodziutka wilczycę, siedzącą przy jednym ze stolików. Po chwili podniósł się i poszedł w tamta stronę. Jego kolega patrzył jak się oddala, kręcąc z dezaprobatą głową. - Jemu to zawsze mało.- mruknął, upijając łyk ze szklanki. Ciepło alkoholu przyjemnie rozgrzewało całe ciało i Stefan również zaczął się rozglądać za jakimś towarem. Nagle obok niego usiadła na krześle znajoma tygrysica, Beata.
-Co robisz dziś w nocy?- spytała zalotnie, eksponując przed myśliwym swoje wdzięki.
-Niech pomyślę…- udał, że się zastanawia.- Może mała podpowiedź?
-Powiem ci.- rzekła, przyciągając go do siebie. –Bzykasz się ze mną.- szepnęła mu wprost do ucha.
- Do mnie czy do ciebie?- spytała, wstając.
- Na swoim terenie jestem pewniejszy.
- Więc prowadź.

Oboje przemierzali opustoszałe korytarze, zerkając na siebie dyskretnie. W końcu dotarli do pokoju Stefana. Proste sprzęty- łóżko pod jedna ścianą, naprzeciwko biurko zawalone jakimś złomem. Beata usiadła na łóżku w kuszącej pozie patrząc zalotnie na myśliwego. Ten zdjął koszulę, patrząc, jak dziewczyna pozbywa się krótkiej bluzki i stanika. Po chwili rozłożyła się na łóżku, gestem klepiąc miejsce obok siebie. Jednak młodzieniec nie zamierzał od razu przejść do rzeczy. Chwycił partnerkę za nogi i obrócił ją tak, żeby usiadła w poprzek posłania, oparta o ścianę. Zrozumiała aluzję i przymknęła oczy, czekając na rozwój wydarzeń. Po chwili poczuła jego miękki język na wewnętrznej stronie uda. Zbliżał się nieubłaganie do punktu zero. Gdy tam dotarł, głośne westchnienie dziewczyny zamieniło się w przeciągły jęk. Zagryzła dolną wargę, czując, jak partner dociska swój rozpalony pysk do jej nabrzmiewającego wzgórka. Po chwili tygrys podniósł dłoń do jej krocza, dwoma palcami rozwierając wargi, co umożliwiało mu głębszą penetrację. Jego język, szalejący między jej udami, doprowadzał dziewczynę do szaleństwa. Na chwilę przestała rejestrować, co się dookoła dzieje, skupiona na przyjemnych dreszczach, przebiegających jej ciało. Gdy się ocknęła, zorientowała się, że dociska do siebie pysk partnera. Po chwili znów odpłynęła, jej mięśnie napięły się, z ust wyrwał się okrzyk, silne drżenie przebiegło całe ciało. Po chwili, gdy orgazm zaczął przemijać, uśmiechnęła się niemrawo do tygrysa. Odepchnęła go lekko. –Moja kolej.- powiedziała wstając. Czas był najwyższy, oczekujący członek zmieniał luźne sztruksy w namiot. Tygrys zdjął spodnie i położył się na łóżku, a jego partnerka przystąpiła do rzeczy. Zaczęła wylizywać spodnią stronę sztywnego wału, jej język powoli przesuwał się w górę i w dół, wzdłuż twardej osi. Po chwili wzięła członka do ust, czując, jak nabrzmiewa jeszcze bardziej. Zaczęła delikatnie ssać, czując krople spermy w pysku. Myśliwy czuł, że jeszcze chwila i będzie koniec, dał więc znak dziewczynie, aby się podniosła. Zrozumiała przekaz, wypuściła z ust penisa i usiadła okrakiem na partnerze. Chwyciła jego przyrząd w dłoń, nakierowując go do spragnionej szpary. Po chwili trafiła i nieznacznie opuściła ciało w dół, z ust obojga dobył się jęk. Nie marnując czasu, tygrysica podniosła się i zaczęła miarowo poruszać biodrami w górę i w dół, stopniowo przyśpieszając. Jej głośne jęki zmieszały się z głębokimi westchnieniami partnera, uciskającego jej kształtne piersi. Po minucie takiego galopu chwycił kochankę za biodra, ustalając nowy rytm. Czuł ciepło ciała dziewczyny, jej miłosne soki spływające wzdłuż jego członka na łóżko. Po jakimś czasie jego jądra napięły się, zwiększył więc tempo, dociskając do siebie jej rozpalone ciało. Nagle zatrzymał się, jego chwyt na jej biodrach wzmocnił sie, sprawiając ból partnerce. Otwarła oczy, na jego twarzy zobaczyła dziwny grymas, oczy zaciśnięte, zęby na wierzchu. W tej chwili poczuła, jak jego sperma dużymi porcjami trafia w jej rozgrzane wnętrze. Jeszcze chwila- i chłopak rozluźnił się, puszczając partnerkę. Oddychał ciężko, wyczerpany maratonem. Dziewczyna zsunęła się z niego z niego, na jej twarzy malował się wyraz zniesmaczenia. Po chwili Stefan przekręcił się na bok i chrapnął głośno. –Mężczyźni…- pomyślała Beata, Zła, że jej chłopak skończył, zostawiając ją niezaspokojona. Po chwili usiadła w na brzegu łóżka, jej zwinne palce odruchowo pomknęły w stronę wciąż spragnionego tunelu. Przymknęła oczy, wsadzając sobie najpierw dwa palce, a gdy to nie wystarczyło, włożyła tam jeszcze jeden. Grzebała uporczywie w śliskiej szparze, czując, jak jej ciało ponownie się napina. Poprawiła pozycję na łóżku, po czym kontynuowała pieszczoty, jęcząc coraz głośniej. Swędząca pochwa coraz ciaśniej opinała palce i po chwili tygrysica krzyknęła głośno. Odruchowo próbowała wyciągnąć dłoń, ale dopóki trwał orgazm, ściśnięte mocno uda nie pozwalały na to. Po chwili, gdy napięcie zelżało nieco, dziewczyna otwarła oczy i położyła się obok partnera, nakrywając się kocem. –„Jak zawsze niezawodne.”- pomyślała jeszcze, nim zapadła w sen, mocno przytulając swojego partnera.



Nazajutrz obaj przyjaciele spotkali się w barze dopiero koło południa. Obydwaj wyglądali, jak po walce z niedźwiedziem polarnym. Zgłosili się po swoje racje żywnościowe, po czym usiedli przy wolnym stoliku. Przez dłuższą chwilę milczeli, pochyleni nad miskami.
- Ta wilczka dała ci popalić.- zagaił tygrys w pewnym momencie. Lis uśmiechnął się nieznacznie.
- Ty też nie wyglądasz, jakbyś spał.-Zauważył. Stefan przeciągnął się ze śmiechem.
-Zawsze ci mówiłem, że ta babka to żywy ogień.- Powiedział, pochylając się powrotem nad miską.
- Skoro mamy tyle mięcha, możemy zrobić sobie ze dwa dni urlopu. Trza go dobrze wykorzystać.
-Tylko się nie przeforsuj.-lis upił łyk herbaty z kubka.- Nie chce mi się potem samemu targać całego łupu po śniegu.
-Spokojna głowa, czy kiedyś cie zawiodłem?- spytał.
-Dam ci znać, jak skończę spisywać listę.
-Ha- ha- ha, doprawdy bardzo zabawne.- Stefan odstawił pusty talerz. –Wracam do kwatery.
- Miłej zabawy. –Mruknął lis, zbierając się do odejścia. W tym momencie gdzieś niedaleko zaczęła wyć syrena. Tygrys stojący w drzwiach odwrócił się w stronę okna. –Kurwa, no.- zaklął.- Człowiek nie ma nawet chwili spokoju.- Po chwili wyszedł, ale zamiast do kwater, udał się na dziedziniec. Zasalutował dowódcy obrony, starszemu niedźwiedziowi o czarnej sierści.
-Co tam się dzieje?- spytał.
- Przyszli jacyś zawszańcy. Chcą, żeby ich wpuścić. Odgrażają się, ze puszczą nas z dymem, jak ich nie wpuścimy. Nawet nie mają jak.- dodał ze śmiechem.
- Lepiej uważać, z takimi nigdy nic nie wiadomo.- Rzekł tygrys z pewna obawą.
-Jak to mówią: nie sraj żarem, bo się gówno zapali.- niedźwiedź poklepał Stefana po karku. –Wracaj na kwatery, młody. -Dodał po chwili.- Zajmiemy się nimi. Tygrys, rady z takiego rozkazu, czym prędzej udał się w stronę zachodniego skrzydła. Po drodze spotkał Mariusza, idącego w jego kierunku.
-O co chodzi z tym alarmem?- spytał.
-Nic dla nas, jakieś obdartusy szukają schronienia.
-Hołota.- mruknął lis.- Miast się samemu urządzić, na gotowe się pchają.
-Każdy orze jak może.- odparł tygrys filozoficznie. –W każdym razie obejdzie się bez naszej interwencji.
-To zajebiście.- Ucieszył się lis.- Wracam do pokoju.- dodał i odwrócił się.
- Do zobaczyska!- krzyknął za nim Stefan, odchodząc w swoją stronę.
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.