Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Xstreem "Spadek, czyli tragedii część I"  
Autor: Xstreem
Opublikowano: 2012/5/1
Przeczytano: 1098 raz(y)
Rozmiar 13.40 KB
1

(+1|-0)
 
Zapowiadał się wspaniały dzień. Dla wszystkich mieszkańców wsi Płazińce to był kolejny, zwykły dzień, ale nie dla Horacego Jędrzejewskiego. Był tak szczęśliwy, że aż ręce mu się trzęsły. Kilka dni temu do rezydencji rodowej Jędrzejewskich ( teraz Hut-Jędrzejewskich) doszedł list o śmierci Invisibila Jędrzejewskiego, ojca Horacega i Militarusa. Dlaczego stary umarł, pozwolę sobie drogi czytelniku tobie tą sprawę przybliżyć. Invisibil był przystojnym mężczyzną po 50 ( wiecie, wysoki brunet z pociągającym spojrzeniem). Brzydota i starość się go nie imała. Z jednej strony marzenie nie jednego, ale w tym wypadku okazało się to gwoździem do trumny. Bowiem będąc w jednym z portów Archipelagu Słońca, ot grupa tropikalnych wysepek niedaleko Nowego Świata, spotkał on kapitan Bystrą. Piękna, wygadana kotowata w cętki ( z bardzo długim ogonem) ze zbyt wysokimi butami ze skóry i z za krótką marynarką. Stary Jędrzejewski też był kapitanem i to okrętu wojennego, wiec jak zobaczył tego złego pirata, to postanowił go nawrócić na ścieżkę prawa i sprawiedliwości ( cóż za płytkie słowa). Bitwa morska była krótka ( zaledwie dwa kubki-kolubrynki rumu zostały użyte), ale za to abordaż długi. Po całym zajściu przyjacielsko się pośmiali i poszli każdy w swoją drogę. Ale ( ZAWSZE JAKIEŚ JEST)... Bystra była chodzącą encyklopedią chorób wenerycznych, więc jak Invisiblus wypłynął w dalszą podróż, to jej końca nie zobaczył, prosty rejs do kolonii i z powrotem zakończył jego karierę.
Jednak zejście kapitana floty królewskiej na niebiańską ziemię nie zmartwiło jego synów. Wprost przeciwnie- nie posiadali się z radości. Stary kiedy bywał w domu, był ośmieszany , wyzywany od życiowych nieudaczników , kłamców, snobów , podejrzewany o sodomie, posiadał tytuł poszukiwacza krótkich sukienek itd, itd . A teraz najzabawniejsze – niezależnie czego by się o nim nie powiedziało, było prawdą. Ale już dobrze, na razie już o nim mówić nie będę ( w końcu o umrzykach źle się nie mówi, prawda(?)). Wróćmy do naszego wysokiego ciemnego blondyna z bródką a la trzej muszkieterowie, czyli już nie modną i w czarnym fraku pachnącym formaliną. Horacy mieszka razem z bratem i jego rodziną w rezydencji Hut-Jędrzejewskich. Sama rezydencja jest zbudowana w stylu klasycystycznym, w kształcie obróconej litery U. Dziedziniec, lewe skrzydło mieszkalne, środek przeznaczony jako wielkie atrium, prawe skrzydło to mieszkania służby i składzik chemikali Horacego. Ot prosty, wiekowy dom. Normalnie nudny. A jego mieszkańcy nie lepsi.
Młodszego z braci Jędrzejowskich trochę poznaliście, ale żeby dopełnić jego wizerunku trzeba wiedzieć że oprócz tego że jest skończonym rasistą, antysemitą, homofobem, alienofobem i szowinistą to całkiem miły z niego gość. Swoją drogą, to jest bardzo ciekawe, że aż tyle przywar mogło zmieścić się w jednym ,co jak co, przystojnym osobniku. Acha, jeszcze muszę dodać że on się tym wszystkim nie chwali, bo po co? Pułkownik Militarus jest starszy o 3 lata od młodszego, bardzo z wyglądu przypomina ojca, jednak w przeciwieństwie do brata nie można mu nic zarzucić, oprócz tego że od czasu do czasu potrafi się mocno wnerwić. Jego żona, Bołmaness ( z domu Hut) jest elfką, w porównani do męża (1,80m) niska ( tylko 1,5m). Ma twarz bardzo intrygującą, dzikiego lecz szlachetnego mieszkańca lasu, w zależności od humoru mogąca podniecić lub przerazić. Ma piękne długie uszy, ociupinkę przypominające skrzydła jastrzębia. Jednak z charakteru jest MATKĄ , ŻONĄ , ( i najrzadziej) KOCHANKĄ ( nie w sensie że puszczalska , tylko tak często boli ją głowa, że jej mąż doradził jej, aby poszła z tym do doktora). I tak MATKA – bo potrafi ze strachu o dzieci zamknąć je w szafie, ŻONA – bo potrafi wyczuć że Militarus kręci, za nim naprawdę zacznie kręcić, KOCHANKA- dorobiła się z mężem 3 synów. Kolej na nich. Lucjusz najstarszy i najbardziej opanowany, jest wysoki, najbardziej podobny do matki. Postanowił przejąć po wuju jego firmę. Aleksander, średni podobny do ojca z wyglądu i z zainteresowań, chce iść do wojska. Fridus, najmłodszy, szczęśliwy posiadacz najlepszych elementów wyglądu matki i ojca, według rodzinnego planu ma być sprzedany z Oliwią Kwiat, przepraszam ożeniony z niedźwiedzicą która swoimi cycami może rozłupać kokos, uff coś nie tak. Jeszcze raz- Ma przyjąć grzecznie adorację swojej równolatki, a zarazem dziedziczki fortuny Kwiatów, Oliwi. Ona jest niedźwiedzicą która ma więcej we łbie, niż w pupie. Bo jak tu opisać kogoś, który jak wchodzi na plac targowy w czwartek, to od razu staje się cicho. Wracając do Fridusa, samym wyglądem mógłby nawrócić Szatana, ale jednak po za tym jest traktowany jak ryba – nie ma głosu w domu, a jeśli coś mówi to wszyscy (tylko) solidarnie potakują. Koniec tej retardacji.
Horacy wpada to jadalni i triumfalnie mówi:
-Ten stary morski pasożyt zdechł!!! Łehehehe...( Jeb, łycha do mieszania zupy trafiła go prosto w czachę)-
-Dziękuje Cecylio za podanie łyżki – służka kiwa głową w kierunku pani domu – Jak się <dziwne słowo w staroelfickim> wyrażasz hieno cmentarna! Nie dość ze się spóźniasz na obiad to jeszcze to...- Horacy jest właścicielem najbardziej znanej w regionie firmy pogrzebowej- Militarusie powiedz mu coś, dzieci są przy stole-
-Pani matko, jesteśmy dorośli- Lucjusz się wtrącił. Faktycznie wszyscy jej synowie mają po ok 25 lat.
-Jak się je, to się nie mówi Lucjuszu- zwraca mu uwagę Militarus, po chwili dodając- Kiedy rypnął stary dziadyga?-
-Militarusie!-
-W liście pisze że dwa dni temu, ale data na nim wskazuje że to było w zeszłym tygodniu, więc 9 dni temu.-powiedział Horacy masując sobie głowę i siadając do stołu.
-Biedny dziadek-wtrącił się Fridus.
-Nie taki biedny skur...( nie dokończył bo zobaczył że Jędrzejowska zaczęła wycierać nuż do krojenia mięsa), wiecie ile nam w spadku zostawił, 100 tysięcy DUKATÓW! Nie wiem kogo okradła ta pokraka, ale tyle ma na koncie.-
-Tylko?-wtrącił się Aleksander
- Co tylko? Tylko musi zostać odczytany jego testament i spełniony jakiś warunek.- westchnął grabarz.
-Horacy, nalałeś wina do talerza- zwróciła mu uwagę Bołamness
-Niech to diabli...-
Po obiedzie służba posprzątała po Jędrzejewskich. W służbie były tylko same elfy, żadnych innych narodowości. Hutowa doskonale wiedziała że grabarz ich nie znosi, więc nie bała się że zacznie którąś służkę podszczypywać. Chłopaków nie pilnowała w tych sprawach ( niech się młodzi życia uczą- sami, nie musi im wszystkiego pokazywać), a męża zapobiegawczo – czyli regularnie oskarża o zdradę i robi mu fochy. Wiedziała ze są zbędne, ale lepiej zapobiegać, niż leczyć.
-Lucek, dzisiaj masz wolne- zawiadomił bratanka wuj.
-Wszystko w porządku wujku?- ta nagła zmiana nastawienia zdziwiła półelfa. Wuj jak mógł tak dokuczał rodzinie, a jemu w szczególności, a teraz...
-W najlepszym! Hehe hihi, już niedługo...-
-Na pewno dobrze się wuj czuje- drążył temat Lucjusz.
-Na tyle dobrze się czuje, żeby nie odjąć tobie od zapłaty twoich godzin pracy spędzonych z Ostrą w schowku- popatrzył się wzrokiem pełnym irytacji na bratanka- Rozumiesz, masz wolne do jutra.
-Dobrze wuju.-odparł czerwony jak cegówka Lucek-
-Mów mi wujku!-powiedział na pożegnanie H.
JEST NAPISANE : „Myślał indyk o niedzieli ... a w sobotę świnie zjedli” , dobrze ja to pamiętam? W każdym razie chodzi o to aby zbytnio nie wybiegać w przyszłość, czego Horacy się dopuścił, choć... Grabarz na wieczór miał jeszcze jedną mała robótkę: jaszczurkę Vanilię Syk. Zwyczajna wiejska dziewczyna, zawsze chętna do pomocy, miła i wygadana. Córka bogatego gospodarza. Jej znakiem jest długi, mocny ogon. Niestety, jest martwa. Utopiła się podczas zabawy w rzece Hedora.
Jej ojciec zapłacił Jędrzejewskiemu aby przygotował denatkę do ceremonii pogrzebowej szybko i sprawnie.
-Prawie jak żywa – pomyślał grabarz.- Zawsze tak wyglądają... Tylko co w jaszczurzycach ludzie widzą, piersi to to nie ma... Robota to robota.- przeczucie mówiło mu aby sprawdził jej temperaturę, chodź była trupem już od 2 dni. H. Wyciągnął z gabloty długi termometr ( specjalny dla denatów), podszedł do ciała i mu się głupio zrobiło. Nigdy tego nie lubił, gmeranie komuś w tyłku nigdy nie należało do rzeczy ciekawych, zwłaszcza gmeranie w martwym zadku.
-No to wjeżdża parowóz.- Nie zrobił niczego , bo Vanilia wymiotowała wodą. Za to Horacemu przybyło siwych włosów. Sam zakład i budynki z nim związane były daleko od domu J., to trzeba wiedzieć. W tym momencie do sali „operacyjnej” wszedł Lucek.
-CUD!- Podsumował całe zdarzenie. Przybył do pracowni, bo zapomniał jakiś kluczyków, a tak był światkiem mniemanego zmartwychstania Sykówny.
-Lucek, pędź po Starego Syka- półelf zniknął. Sam Horacy zaczął szukać czegoś do przykrycia oszołomionej jaszczurki, jedyne co znalazł to biała płachta dla klientów zakładu. Kiedy skończyło się dziękowanie, całowanie i modlitwy do bogów, Horacy zamknął miejsce pracy i wrócił do posiadłości.
Kończył się wtorek. Bołamness szykowała zadania dla służby, Militarus szykował się do zaproszenia żony do łóżka, Lucjusz uczy się anatomi z jedną z pokojówek, Aleksander gra w szachy z najniebezpieczniejszym przeciwnikiem – samym sobą, a Horacy idzie się załatwić przed spaniem. Stwierdził, że za dużo się wydarzyło w ciągu jednego dnia i połozy się wcześniej. W końcu jutro wielki dzień spotkania z adwokatem ws. spadku. Choć niepokoiła go jedna rzecz. Pewien rachunek który wygrzebał ze śmieci Fridusa. Zwyczaj grzebania w śmieciach był u grabarza normalką, „ Pokaż mi swoje śmieci, to ja powiem ci kim jesteś”. A za co był rachunek? Za eliksir zmiany postaci.
Horacy otwiera drzwi od łazienki i co widzi ? Jakąś półelfkę kąpiącą się razem Hansem Gertlingiem. Hans to syn lokalnego sędziego, Gunthera. Sam Gunther jest weteranem Wojen Cesarskich i był jednym z łowców czarownic z Ersztin, gdzie poznał się z Horacym i serdecznie z nim zaprzyjaźnił. Horacy był wtedy oskarżycielem, który zyskał sławę za rozprawienie się z czarownicami. Posłał 25 osób na stos. Po za tym Gunther Gertling to tygrys o zmęczonym spojrzeniu i z wyrobioną sylwetką. Jego żoną jest jeniec wojenny z czasów wspomnianej Wojny Cesarskiej, orczyca Lit. A Hans to 20- paroletni półork półtygrys, całkiem przystojny. Ot chłopak z sąsiedztwa i z grzywką. I z wystającymi kłami. A drugą personą w wannie jest „przemieniony” Fridus.
-Za dużo- stwierdził Horacy i się przewrócił. Z gestem, że od razu wszyscy domownicy się zjawili.
-Fridus, coś ty ze sobą zrobił- zdziwił się jego Ojciec.
-Wiedziałam że Fridus zaprosił Hansa, ale nie wiedziałam że to tak się skończy- powiedziała w próżnię Bołmaness.
-Po to kupiłeś TEN eliksir, Friduś, Friduś- dogadywał Aleksander.
-Wszyscy mają być w salonie za 5 minut. Synkowie bierzcie capa ( to o wujku). I ty młodzieńcze też.- wskazała na tygrysoorka.
-Droga rodzino sytuacja jest zła, za dużo złych znaków i omenów.- Zaczął grabarz.- Boję się jutrzejszego spotkania.”
-Przestań narzekać, nic złego nie będzie. Na razie mamy inny problem...- Tu elfka popatrzyła na synka i jego przyjaciela.
-Mamo ja to wszystko wytłumaczę...- odezwał się problem.
-Milcz, lepiej powiedz kiedy staniesz się znowu sobą.- odpowiedziała matka.
-Wróci do dawnej postaci rano.- Naprostował sytuację wujek.
-No to nie będzie ubijania tyłka, Fridus. - Znowu dogadywał Aleksander.
-Proszę o głos- odezwał się Hans.
-Gość, choć świnia swoje prawa ma.- kolejny raz Aleksander.
-To jest prawdziwe uczucie- kontynuował Hans. Nawet się zarumienił.
-Nie, nie , nie . Hans ,( chwila złowrogiej ciszy) ja znam twojego ojca i czy ty wiesz co on ci może zrobić?-
-Tak, wiem panie Jędrzejewski.-
-To nie wiesz dobrze. On cię każe wygarbować, a skórę przeznaczy jako podnóżek przed kominkiem.- Młody Gertling wbił zwrok w podłogę.
-Ale wszystko da się załatwić. Hans, Fridus! Dzisiaj nic się nie wydarzyło. A teraz marsz do swoich pokoi i za zadanie do domu macie zapomnieć o sobie.- Horacy powiedział to tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Teraz służba- elfy popatrzyły się na niego.- Nic się nie zdarzyło, a jeśli ktoś będzie coś wymyślał i rozpowiadał, to sam wyrwę mu język. Zrozumieliście?- powiedział to takim tonem, ze aż Bołmaness zmroziło. Służba nic nie odpowiedziała, więc Horacy powtórzył po staroelficku to co powiedział. Usłyszał potwierdzenie. Wszystko zostało odkręcone! Taryfa emerytalna uratowana! Teraz już nic nie stoi na drodze do związku Fridus-Oliwia. Wszyscy możemy odetchnąć. Jednak nie jest to główny problem.
Co kryje w sobie warunek zadany przez Invisibla? Czy Jedrzejewscy mają przyrodnie rodzeństwo? Kto przejmie spadek? Kto przesolił zupę?
 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.