Zmień fonty Zmień rozmiar
Opowiadania: Yeehim "X:Demon" (2/2)  
Autor: Szhival
Opublikowano: 2005/3/8
Przeczytano: 1672 raz(y)
Rozmiar 9.83 KB
0

(+0|-0)
 



Ogień tylko lekko osmalił jej futro na ramieniu, kiedy wykonała jedyny sensowny manewr jaki mogła – skoczyła do przodu, w locie mijając ognisty pocisk. Adam wylądował nieco w tyle i kilkoma szybkimi ruchami ugasił swój płaszcz. Dawno nie padało, więc teraz za ich plecami rozlał się strumień płomieni, trawiący suchą trawę i spychający ich w stronę najwyraźniej wrogiego maga. Wyjęła obydwa krótkie miecze, które teraz świeciły lekko czerwonym blaskiem. Łańcuch Adama już zmierzał w kierunku przeciwnika, który właśnie kończył jakąś inkantacje. Nagle jej nowe ostrza zalśniły wściekle niebieskim światłem, oślepiając ją na chwile. Kiedy silnie mrużąc oczy odzyskała wzrok, ujrzała wyraz bezgranicznego zdziwienia na twarzy Adama. Patrzył on na swoją broń która ominęła cel o kilka centymetrów. Chwile później jednak potrząsając głową wyrwał się z osłupienia i zmusił łańcuch by owinął się wokół przeciwnika, unieruchamiając go. Po kilku chwilach było po wszystkim. Selene wycelowała miecz w twarz maga, który okazał się czarnym jak noc, czerwonookim koniem.

- Czemu to zrobiłeś? –

- Bo chciałem i mogłem – odpowiedział chichocząc

- Kim jesteś? – wtrącił się Adam


- A nie wiesz? Więc wam nie powiem... –

I przestał odpowiadać na jakiekolwiek pytania. Selene miała już ochotę zastosować na nim metody inwigilacji których nauczyła się w obozie bandytów, ale Adam ją powstrzymał i pozwolił jedynie go zakneblować.

- Widziałaś co się stało. Kimkolwiek on jest, raczej nie powinniśmy mu nic robić... na razie. Powinniśmy najpierw dojść do tej wieży. Może tam ktoś to wszystko wyjaśni –

Selene wzruszyła ramionami

- A jak masz zamiar go tam doprowadzić? –

Adam uśmiechnął się tajemniczo. Nagle, oplątany mag uniósł się z ziemi razem z oplatającym go łańcuchem. Zacisnęła mocniej ręce na mieczach, szykując się do skoku, ale poczuła na ramieniu dotyk dłoni Adama. Zrozumiała o co chodzi i pozwoliła Adamowi i lewitującemu więźniowi iść przodem. Po krótkiej przechadzce doszli do wieży. Adam został w jednym z dolnych pomieszczeń pilnując maga, zaś ona poszła poszukać ewentualnych mieszkańców. Nie znalazła nikogo. Wieża miała siedem pięter w górę, parter i trzy poziomy podziemne. Wszystkie wyglądały na typowe pomieszczenia magów – mnóstwo słoików i ksiąg, za wyjątkiem najniższego poziomu podziemi, który wydawał się opuszczony. Nosił też liczne ślady walki – i to potężnej walki na czary. Wróciła do pomieszczenia w którym czekał Adam. Zauważyła że więzień spał. Miała zamiar obudzić go czubkiem buta, ale spostrzegła że Adam też śpi. Prychnęła zirytowana i potrząsnęła wojownikiem. Szybko się obudził.

- Wybacz... ta cała lewitacja jest męcząca... –


Uśmiechnęła się

- Nie tylko dla ciebie – wskazała na więźnia – chociaż nie wiem co go mogło tak zmeczyć –

- Już świta. Pewnie polował na podróżników takich jak my całą noc i... – przerwał mu odgłos jaki wydał mag szamocząc się w łańcuchach i pojękując przez knebel. Podeszła, mając zamiar go uciszyć, jednak odskoczyła jak oparzona. Wpatrywała się w nią para szarych, przyjaznych lecz lekko wystraszonych oczu.



- Jeszcze raz przepraszam – powiedział szary koń, po odwiązaniu go z łańcuchów – naprawdę nie chciałem tego, co się stało... –

- Może nam to wytłumaczysz? –

Yaxim westchnął


- Myślę że muszę. I tak byście się dowiedzieli – jeżeli jeszcze żyję, to dlatego tylko że jesteście prawdopodobnie legendarnymi bohaterami, zgadłem? –

Czarna kotka, Selene, rozbawiona skinęła głową na tego, który przedstawił się jako Adam

- Zgadłeś. Więc może wytłumaczysz nam czemu zmieniłeś ubarwienie futra i kolor oczu, a następnie chciałeś nas usmażyć? –

- To był Beryl... ale to długa historia, zapraszam do kuchni, pewnie napilibyście się czegoś? –

Po chwili siedzieli wygodnie, powoli popijając ciepłą herbatę

- Pozwólcie ze zacznę od początku... pewnie wiecie co zrobił mój ojciec pół wieku temu. Po tamtych, ważnych dla światach wydarzeniach, drużyna herosów się rozpadła – każdy ruszył w swoją stronę, za tym co mu serce dyktowało. Ojciec wrócił tu, w swoje strony, wzniósł tą wieżę na ruinach starej i rozpoczął dalsze studiowanie magii, pamiętając o treści przepowiedni. Miał nadzieję, że będzie w stanie pomóc tym bohaterką, którzy dopiero nadejdą – w tym wypadku wam. Często wyruszał w długie wyprawy – mimo iż Ther został pokonany, ten świat nigdy nie był idealny. Podczas jednej z takich wypraw, w starej fortecy sił złego bóstwa spotkał demona... a właściwie demonicę. Atsuko. Moją matkę.... wiem że brzmi to niewiarygodnie, ale tak jest. Została uwięziona w tym świecie, i straciła większość mocy wraz z wygnaniem Thera. Co nie powstrzymało jej od stoczenia długiej i wyczerpującej walki z moim ojcem. Skończyło się to totalnym zdewastowaniem całej fortecy. I remisem. Matka nie była jakąś bezmyślną bestią – szybko przyzwyczaiła się to naszego świata. Jeszcze szybciej to towarzystwa ojca... potem przez kilka lat podróżowali razem, często walcząc ramie w ramie przeciwko starym sługusom Thera. Nie za dużo wiem o tych podróżach. Kiedy ojciec wrócił z nich tutaj, ja już byłem na tym świecie. Pół-demon. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Im też. Obydwoje szkolili mnie w magii przez długie, szczęśliwe lata. Kiedy byłem nieco starszy, wybieraliśmy się na krótkie wypady przeciwko nielicznym potworom które nadal pozostawały w tym świecie. Heros, demon i ich dziecko... heh, to musiało nieźle wyglądać. Razem mieliśmy stanąć przeciwko Therowi, kiedy wróci... ale tak się nie stanie... – westchnął głęboko i spojrzał na słuchaczy. O ile Adam nie zdradzał żadnych emocji, zachowując poważny wyraz twarzy, widać było że Selene dała się cała wciągnąć w opowieść – To stało się dwa lata temu... Dzień jak każdy inny. Szykowaliśmy się na wyruszenie w kolejną wyprawę. Ojciec nie był już młody, ale dla maga wiek jest aż tak ważny. Wieczorem nagle usłyszałem odgłosy walki w najniższym poziomie wieży. Zazwyczaj, zwłaszcza kiedy się o coś pokłóciliśmy, urządzaliśmy tam mały sparing, ale tamtym razem wyczułem potężną magię. Takiej nigdy tam nie używaliśmy. Szczególnie przeciwko sobie. Myślałem, że ktoś zaatakował nas robiąc podkop, ale kiedy tam zszedłem ujrzałem coś, co mnie przeraziło. Mój ojciec walczył z moją matką. Na serio. Krwawił. Musiałem też oberwać jakimś czarem, po ostatnią rzeczą jaką pamiętałem był ojciec otaczający mnie zaklęciem bezwzględnej ochrony... kiedy się przebudziłem, pomieszczenie było puste. Był ranek. Szybko przebiegłem przez wieżę. Wszędzie były ślady walki... i ślady krwi. Kiedy wszedłem na szczyt wieży, stała tam moja matka. Obok niej, zawinięte w prześcieradło zwłoki mojego ojca... byłem wściekły, ale bezsilny. Wtedy spojrzała mi w oczy i krótko wyjaśniła. Tego wieczoru Ther zawładnął jej ciałem. Ojciec zaś umarł, gdyż nie chciał jej skrzywdzić... – lekko załamał mu się głos. Tyle razy rozgrywał w pamięci ten dzień, tyle razy na zimno analizował, jednak nigdy z nikim się nie podzielił wspomnieniami. Nie było mu łatwo, ale kontynuował – Odleciała. Rozłożyła skrzydła i odleciała w kierunku morza... szukałem jej jakiś czas, ale nie znalazłem. Jednocześnie, z powrotem Thera obudził się Beryl – moje demonia część. Na razie opętuje mnie tylko w nocy, dzień przed i w czasie podwójnej pełni... Na szczęście następuje ona tylko raz na dwa miesiące. Znacie moją historię. Teraz pozostaje pytanie: czy zgodzicie się na to bym podróżował z wami. Jeżeli jednak odpowiecie nie, mam jedną proźbę... zabijcie mnie abym nie mógł krzywdzić już nikogo. –

W oczach Selene stały łzy, Adam też wyglądał na lekko zasmuconego, mimo to jednak zachowywał poważną, wręcz władczą postawę. Po chwili odezwał się:


- Yazim... możesz ruszyć z nami. Jednak pod trzema warunkami –

- Słucham...-

- Po pierwsze: każdy kolejny członek naszej drużyny będzie musiał wyrazić podobną zgodę... –

Koń uśmiechnął się lekko

- Rozumiem. Nie każdy chce ratować świat wespół z pół-demonem –

- Po drugie: - mówił dalej Adam – kiedy zbliżać się będzie pora przemiany, będziemy musieli cię krępować, żebyś nie wyrządził szkód –


- Jestem za –

- I po trzecie: -nagle na twarzy wojownika wykwitł uśmiech – więcej optymizmu... –

- Z tym będzie najtrudniej... obawiam się że musicie mnie jednak zabić... – roześmiał się, razem z dwójką nowych kompanów.



W wieży znalazło się dość zapasów dla trójki wędrowców, także trochę więcej funduszy oraz kilka medykamentów. Postanowili wyruszyć zaraz następnego dnia. W wyniku gościnności Yaxima, Adam zmuszony był stargować to do trzech dni, po których wyruszyli na wschód, w poszukiwaniu kolejnych członków drużyny. Słońce nadal zdawało się im sprzyjać. Adam spojrzał na swoich towarzyszy podróży i uśmiechnął się do swoich myśli. „Może nam się udać....”.










CDN...
 Strona: 1 2 
Powrót do kategorii | Powrót do strony głównej artykułów
Komentarze są własnością ich autorów. Twórcy niniejszego serwisu nie ponoszą odpowiedzialności za ich treść.